Czy uczycie swoje dzieci w wakacje? – pyta zafrasowana mama na forum Starsze Dziecko. – Ostatnio spotkałam koleżankę z synem (lat 7 od września 2kl), która mi mówiła że wakacje wykorzystuje na naukę syna np. tabliczki mnożenia, zasad ortografii, języka angielskiego… Mój syn codziennie czyta, fakt – czasem muszę przypomnieć, ale najczęściej sam chce. I tak się zastanawiam teraz, czy aby nie za mało”.
Większość forumowiczów zgodnie zakrzyknęła, że wakacje są od tego, by od nauki odpocząć. Jednak niektórzy rodzice mają wątpliwości i skłaniają się, by jakąś wakacyjną edukację przedsięwziąć, choćby dlatego, że dwa miesiące to dużo czasu i można go jakoś “pożytecznie” wykorzystać.
No więc uczyć dzieci podczas wakacji, czy nie uczyć? Uczyć. Ale nie tabliczki mnożenia. Czegoż więc? Po pierwsze: wszystkiego, czego Junior sam z siebie pragnie się nauczyć. Na przykład wędkowania, czytania map, historii odwiedzanych miejsc, strzelania z łuku. A po drugie…
Wakacje to świetna okazja, by Junior nauczył się czegoś, co w natłoku obowiązków roku szkolnego umyka. Jest tych umiejętności kilka i gorąco zachęcam, byście wykorzystali wakacje na ich odkrywanie i rozwijanie w Juniorze i z Juniorem.
Umiejętność odpoczynku
Łatwo dajemy się zaprząc w kierat obowiązków często właśnie dlatego, że nie umiemy odpoczywać. A odpoczynek to niezwykle ważna część życia. Nie da się długo efektywnie działać, jeśli nie zregenerujemy sił w odpowiednich odstępach czasu. Odpoczynek w postaci snu wymusza na nas organizm, ale sen to nie wszystko. Abyśmy byli efektywni i szczęśliwi, potrzebujemy też zidentyfikować rzeczy, które sprawiają nam przyjemność, relaksują nas, odprężają nasz umysł i ciało i umieć wygospodarować na nie czas. Tego Junior nie nauczy się w szkole, a dla jego fizycznego i emocjonalnego zdrowia warto, by umiał odpoczywać.
W czasie wakacji możemy poćwiczyć wspólnie wsłuchiwanie się w siebie, rozpoznawanie, czego tak naprawdę chcemy. Możemy uczyć się planowania czasu bez przeładowania go, zmieniania planów, gdy przyjdzie nam ochota, odpuszczania ich, gdy tak nam pasuje. Możemy uczyć Juniora wolności od pośpiechu. I improwizacji jako elementu planowania.
Zasady, reguły i wyjątki
Ustalenie zasad i nauczenie Juniora, by ich przestrzegał to ważna część wychowawczego trudu rodziców. Czasami umyka nam jednak, że tak, jak ważne są zasady, tak i wyjątki mają swoje znaczenie. My, dorośli, wiemy, że nie należy kłamać, ale są sytuacje, w których skłamiemy dla “wyższego dobra”. Wiemy, że przemoc jest zła, ale jeśli ktoś zagrozi naszym bliskim, rzucimy się na niego z pięściami bez chwili wahania. Znamy i przestrzegamy mnóstwa zasad, które porządkują nasze życie w społeczeństwie. Ale wyobraźmy sobie, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy nie robili wyjątków od niektórych z nich.
Wakacje to czas wyjątkowy ze swej natury. Możemy go wykorzystać, by pokazać Juniorowi, o co chodzi z zasadami i wyjątkami.
Zwykle Junior chodzi spać o 20-tej, ale w wakacje może buszować tak długo, jak chce, zwykle nie zgadzamy się na drugą porcję lodów jednego dnia, ale w czasie wakacji możemy to zrobić, zwykle nie jadamy hamburgerów i frytek, ale w wakacje możemy raz czy dwa spróbować…
Co nieco o bezpieczeństwie
Wakacje obfitują w sytuacje potencjalnie niebezpieczne. W wodzie można się utopić, w tłumie zgubić, na plaży dostać udaru, można złapać kleszcza, grzybicę lub salmonellę… Rozmawiajmy z Juniorem o tym, jak zapewnić sobie bezpieczeństwo i co zrobić w sytuacji zagrożenia. Tylko bez straszenia!
Rodzinna demokracja w praktyce
Rodzinny wyjazd to świetna okazja do ćwiczenia demokracji. Jeśli odpuścimy nieco naszej rodzicielskiej władzy i ostatecznej decyzyjności, a dopuścimy do głosu dzieci, jako równoprawnych decydentów. Rodzinne narady, gdzie każdy ma wpływ na to, co będziemy robić każdego dnia to okazja, by potrenować kreatywność, argumentację, umiejętność dochodzenia do kompromisu lub znajdowania innych rozwiązań w dyskusji.
Wakacje to czas podróżowania
Jeśli spędzamy wakacje choć trochę turystycznie, możemy nauczyć Juniora paru praktycznych rzeczy, które przydają się nie tylko podróżnikom. Czytanie mapy i drogowskazów, znajdowanie informacji o odwiedzanych miejscach, rozpoznawanie charakterystycznych punktów przestrzeni, czy nawet odczytywanie danych z kompasu. Albo z GPS.
Możemy zachęcić Juniora do korzystania z przewodników i podróżowników, pokazać mu różne sposoby zwiedzania świata, np. questing, geocaching, czy zdobywanie odznak turystycznych.
Że nie wspomnę o tym, jak bogatym źródłem wiedzy jest samo podróżowanie, odwiedzanie nieznanych miejsc, poznawanie ich historii, specyfiki i opowieści!
Czytanie, pisanie i matematyka w wakacje?
Tego wszystkiego też Junior uczy się w czasie wakacji. Ale nie podczas żmudnych ćwiczeń kaligrafii, czy rozwiązywania równań z jedną niewiadomą, tylko całkiem mimochodem. Podczas wakacji nauka powinna być wyłącznie praktyczna, dobrowolna i solidnie umotywowana potrzebą Juniora. Czytanie – tak, ale książek, które Junior sam wybierze. Wspólna wizyta w księgarni lub lokalnej bibliotece, dużo czasu na swobodne pobuszowanie wśród półek i samodzielny wybór lektury. Pisanie – tak, jeśli Junior ma ochotę np. pisywać listy, maile, czy pocztówki z wakacji, albo prowadzić kronikę wakacyjną. Jeśli Junior ma ochotę. Bo to, że mama w młodości uwielbiała pisać pamiętniki nie ma tu nic do rzeczy. Matematyka – obecna na każdym kroku: wydatki z kieszonkowego, obliczanie odległości i czasu przejazdu z miejsca na miejsce (w ramach odpowiedzi na sztandarowe pytanie dzieci w podróży “Tato, daleko jeszcze?”) itd.
Kiedy dziecko ma się czegoś nauczyć, mózg zawsze pyta “Po co?”. Podczas wakacji odpuśćmy tabliczkę mnożenia i prawe dopływy Wisły. Zostawmy czas i przestrzeń na naukę tych umiejętności, które w wakacyjnych okolicznościach rzeczywiście są po coś: czytanie mapy, by trafić do ciekawego miejsca, obliczanie czasu, by wiedzieć, czy zdążymy do kina, na lody i do aquaparku, umiejętność argumentowania, by przekonać mamę do czwartej porcji waty cukrowej, umiejętność wypracowania kompromisu, gdy każdy z członków rodziny chce zwiedzić inne miejsce. I najważniejsze – umiejętność cieszenia się i bycia razem.
2 komentarze
Ola Jurkowska
18 czerwca 2017 at 08:46Wszystko prawda. Ja bym jeszcze tylko dorzuciała wszystko to, czego dziecko uczy się w wolnej zabawie na podwórku z innymi dziećmi, bo to też ważne rzeczy – współdziałanie, asertywność, przyjaźń, złość, jak przekonać innych do zabawy w to, co ja chcę, jak i kiedy ustąpić, jak to, czego się nauczyłem już w szkole przekłada się na codzienne życie, jak się zachowywać fair, co robić, kiedy ktoś nie zachowuje się fair względem ciebie itp.
A na dokładkę biegając, skacząc, chuśtając się, grając w piłkę itp – dzieci uczą się znajomości własnego ciała, poprawiają orientację przestrzenną (co zasadniczo bardzo pomaga np. w nauce matematyki), wzmacjniają mięśnie, nabywają pewności siebie, poprawiają spostrzegawczość… A zabawy małej motoryki, np. budowanie konstrukcji w piachu – pomgają później nie tylko w pisaniu – bo ręka jest sprawniejsza, ale też wpływają na rozwój mowy, bo z jakichś powodów te ośrodki w mózgu są ze sobą powiązane.
Z resztą jak stwierdził w swojej książce niemiecki neurobiolog Gerard Huther: „z neuronaukowego punktu widzenia wszystko przemawia za tym, że najbardziej bezużyteczna czynność do jakiej zdolni są ludzie – czyli oprócz swobodnej zabawy i opowiadania bajek niewątpliwie również beztroskie, pozbawione celu śpiewanie – wywiera najbardziej korzystny wpływ na rozwój dziecięcych mózgów.”
Zwykła Matka
19 lipca 2016 at 14:15Najlepsza nauka to tak kiedy dziecko nie zdaje sobie sprawy, że się czegoś uczy a doświadcza przy tym frajdy 🙂