Wielu rodziców poznało ten napad paniki na własnej skórze: jeszcze przed chwilą tu było, bawiło się w piasku albo oglądało zabawki na wystawie i nagle nie ma dziecka. Dokąd poszło? Pewnie płacze teraz ze strachu i bezradności… A może ktoś je porwał!? Istnieje kilka prostych trików, które pozwolą zminimalizować ryzyko zgubienia dziecka do minimum.

Po pierwsze – powinno wiedzieć kim jest. Niby banał, ale sporo dzieci, zwłaszcza tych młodszych, wie jak ma na imię, ale jak się nazywa i gdzie mieszka – z tym już może być problem. Dlatego pamiętajmy by nauczyć dziecko podstawowych danych: imię, nazwisko, adres zamieszkania. Na wakacjach dodatkowo nazwy miejscowości i adresu ośrodka czy kwatery, w której się zatrzymaliśmy.

Warto też uświadomić juniorowi, żeby nie wsiadał do obcego samochodu ani nie przyjmował jedzenia czy picia od obcych bez zgody rodziców. Wytłumaczmy mu również, że zbytnie oddalenie się od rodziców to zachowanie ryzykowne.

Poza tym powinniśmy też nauczyć juniora by, jeśli się zgubi, nie panikował, tylko poszukał pomocy dorosłych. Niech podejdzie do policjanta, strażnika miejskiego, ochroniarza, a jeśli nikogo takiego nie ma w pobliżu, do dowolnej mamy z dzieckiem. Taka mama wie doskonale, jak uspokoić narastającą panikę juniora i na pewno nie odmówi pomocy.

Tylko jak taki dorosły ma odnaleźć rodziców juniora? Przewidujący tata/mama pozostawią dziecku numer telefonu kontaktowego. Można napisać go flamastrem lub długopisem na skórze dziecka, można nakleić plaster z wypisanym numerem, można zostawić kartkę w kieszeni ubrania lub w plecaczku (choć tu pojawia się ryzyko jej zgubienia). Można też zaopatrzyć się w specjalne infopaski dostępne w internecie. Taki pasek przylepiamy dziecku jak plaster lub zakładamy na nadgarstek jak bransoletkę.

Jeśli idziemy z juniorem w jakieś publiczne miejsce, pokażmy mu charakterystyczny punkt i umówmy się: jeśli zgubisz tatę lub mamę, to tu się spotkamy. To może być wejście do galerii handlowej, pomnik na rynku, bar lub huśtawka na plaży. Ważne, żeby był widoczny z daleka i łatwo rozpoznawalny.

Również ubranie juniora powinno się wyróżniać: jaskrawym, widocznym z daleka kolorem, charakterystycznym elementem, który łatwo można opisać i rozpoznać. Niech to będzie śmieszna czapeczka, plecaczek, naszywka na kurtkę itp.

Porwania dzieci zdarzają się niezwykle rzadko, ale się zdarzają. Jednym ze sposobów zwiększających bezpieczeństwo jest sekretne hasło. Takie hasło znane jest tylko dziecku i rodzicom. Jeśli obcy człowiek będzie chciał się z juniorem zaprzyjaźnić, niech dziecko zażąda od niego hasła. Jego brak niech będzie sygnałem do ucieczki i szukania pomocy.

Pamiętajmy, by na infopaskach nie podawać zbyt wielu informacji. Wyraźnie napisane imię dziecka ułatwia sprawę porywaczowi, który odczyta je z daleka i podchodząc do ofiary od razu zwraca się do niej po imieniu wzbudzając większe zaufanie. Numer telefonu rodzica w zupełności wystarczy.

Miłośnikom nowoczesnych technologii mogę polecić lokalizatory. Takie urządzenie składa się z dwóch części: nadajnika w postaci zegarka, który zakładamy juniorowi na nadgarstek oraz odbiornika w postaci breloczka noszonego przez rodzica. Urządzenie jest tak skalibrowane, że wszczyna alarm gdy junior zbytnio się oddali. Lokalizatory kosztują od 150zł i dostępne są w internecie. Warto jednak pamiętać, że – jak wszystkie urządzenia – bywają one zawodne: breloczek może się urwać, w zegarku rozładuje się bateria itp. Ich posiadanie nie powinno więc uśpić czujności rodziców.

Można też dziecku, zwłaszcza starszemu, zafundować telefon komórkowy, najlepiej taki, którym da się zdalnie sterować. Urządzenie takie wyposażone jest w funkcję monitoringu oraz podsłuchu, umożliwia również określenie miejsca, w którym dziecko się znajduje oraz trasę, jaką pokonało. Dzięki odpowiedniemu oprogramowaniu, umożliwia uzyskanie informacji o punktach docelowych i czasie, w jakim do nich dziecko dotarło. Jednak uwaga – telefon w ręku juniora może sprowokować złodzieja do napadu – dziecko jest wszak o wiele łatwiejszym celem, niż dorosły.

I pamiętajmy, że najlepszym strażnikiem naszego juniora jest zdrowy rozsądek rodziców. Z jednej strony pilnujmy jego bezpieczeństwa, z drugiej nie bądźmy nadopiekuńczy i pozwólmy mu nauczyć się samodzielności. A najlepszą jej nauką są stłuczone kolana. I nie wpadajmy od razu w panikę. W 99,9% przypadków dzieci szybko się znajdują – ubłocone, przemoczone, podrapane i szczęśliwe od ucha do ucha. Czyż nie?

foto: J.Michel

 

 

 


Discover more from Juniorowo

Subscribe to get the latest posts sent to your email.