Zapominają zeszytów, na lekcji nie uważają, wiercą się, z byle powodu wybuchają emocjami, nie chcą ćwiczyć pisania… Nauka w szkole obfituje w różne trudności. Nawet inteligentne, ciekawe świata dzieci mają kłopoty z ogarnięciem wszystkich szkolnych wymagań i obowiązków. Wiele z tych trudności ma jedno źródło – rozwój dziecka.
Siedmio- czy dziewięciolatek intensywnie się rozwija – poznawczo, fizycznie i emocjonalnie. To znaczy, że wiele już umie, ale niektóre umiejętności wciąż są poza jego zasięgiem i osiągnie je dopiero później. Tymczasem od dzieci w wieku szkolnym często oczekujemy rzeczy, na które które ich ciało, umysł, układ nerwowy jeszcze nie są gotowe. Wiele szkolnych trudności wynika właśnie z tego, że stawiamy dzieciom wymagania niedostosowane do funkcjonowania ich układu nerwowego, mięśni, procesów myślowych. Tak, jakby w chwili przekroczenia progu szkoły osiągnęły już maksimum swoich możliwości rozwojowych. A przecież przed nimi jeszcze całe lata zmian zachodzących w ciele, w psychice, w sposobie myślenia. Zmian, które zachodzą w rytmie naturalnym i nie możemy ich przyspieszyć, choćbyśmy nie wiem jak wielką presję wywierali.
Od niemowlęcia nie oczekujemy, że będzie chodzić, jeść nożem i widelcem, czy liczyć choćby do dziesięciu. Przecież to niemowlę – jest za małe na takie umiejętności, nie jest na nie gotowe rozwojowo ani nawet fizjologicznie. Doskonale to rozumiemy, wierząc bez wątpliwości, że we właściwym czasie dziecko wszystkiego się nauczy, do wszystkiego naturalnie i bez ponaglania dojrzeje. Bo na tym polega rozwój dziecka. Od siedmiolatków natomiast wymagamy, żeby pracowicie rysowały szlaczki i ćwiczyły pisanie liter, gdy konstrukcja kostna siedmioletniej dłoni i nadgarstka nie jest gotowa na długie ćwiczenia z pisania. Oczekujemy od pierwszoklasisty, że będzie spokojnie siedział na lekcji, gdy jego układ nerwowy nadal bardziej skłonny jest do pobudzeń niż hamowania.
Mając nieadekwatne oczekiwania wpędzamy i juniora i siebie w frustrację, rodzą się konflikty, po obu stronach pojawia rozczarowanie.
Trudności z pisaniem
Pisanie to czynność wymagająca precyzji i sprawności ręki.
Rozwój dziecka w wieku 5-8 lat to rozwój raczej mięśni dużych niż małych, co sprzyja sprawności wspinania się, biegania, skakania, natomiast precyzyjne ruchy dłoni i palców sprawiają jeszcze sporo trudności.
W dodatku tak zwana koordynacja wzrokowo-ruchowa, czyli wykonywanie różnych czynności pod kontrolą wzroku, w pierwszych latach szkoły rozwija się, ale nie jest jeszcze doskonała. Do tego dochodzi charakterystyka szkieletu – u sześciolatka proces mineralizacji kości wciąż trwa i trwać będzie przez kolejne lata. W związku z tym np. stawy dłoni i nadgarstka nie są jeszcze w pełni dojrzałe i rysowanie kilku stron szlaczków, czy długie ćwiczenie kaligraficznego pisania literek jest dla takiej ręki zbyt trudne i zbyt męczące. Kości przegubów rąk twardnieją między 9. a 12. rokiem życia. W miarę tego procesu dziecko dorasta do wykonywania zadań wymagających precyzji i manipulowania małymi przedmiotami. Dwunastolatek potrafi już spędzić sporo czasu na sklejaniu modelu samolotu, co dla ośmiolatka jest nieosiągalne.
Pobudliwe i niegrzeczne
Przez kolejne lata rozwoju dziecka zmienia się charakterystyka działania jego układu nerwowego, w którym zachodzą dwa podstawowe procesy – pobudzania i hamowania. U małych dzieci – do 5., 6. roku życia zdecydowanie dominują procesy pobudzania. Dlatego taki junior szybko i “z byle powodu” popada w wielkie emocje – zarówno te negatywne, jak i pozytywne. Bo tak działa jego układ nerwowy. Procesy hamowania, czyli umiejętność powstrzymania się od jakiegoś działania, zaczynają się rozwijać około 6. roku życia, ale też nie pojawiają się od razu w rozkwicie, tylko kształtują powoli. Dlatego niektórym siedmiolatkom trudno jest się nie wiercić, lub powstrzymać od zrobienia tego, na co akurat ma się wielką ochotę, za to wciąż łatwo rozpłakać się z powodu nieudanego rysunku.
Z czasem – w wieku 9 lat i później będzie juniorowi coraz łatwiej powstrzymać gwałtowne reakcje, wysiedzieć 45 minut na lekcji w spokoju, zaczekać do przerwy, żeby powiedzieć coś koleżance.
Coraz łatwiej nie znaczy jednak od razu łatwo. A kiedy około 10. roku życia procesy pobudzania i hamowania złapią całkiem niezłą równowagę, nastąpi krach w postaci okresu dojrzewania, kiedy układ nerwowy znów faworyzuje pobudzanie, hamowanie pozostawiając w naturalnym niedostatku.
W miarę, jak układ nerwowy rozwija procesy hamowania, dziecko coraz lepiej funkcjonuje emocjonalnie i społecznie. Siedmio-, ośmiolatki stopniowo uczą się odpowiedniego postępowania wobec innych, zasad osobistej kultury, reguł przyjaźni i koleżeństwa, okazywania szacunku dorosłym, podporządkowania, kompromisu. Odpowiednich zachowań społecznych możemy i powinniśmy uczyć zawsze, ale oczekiwać ich bezbłędnego stosowania możemy wtedy, kiedy mają one fundament w wystarczająco dojrzałym układzie nerwowym. Dlatego nie obrażajmy się na ośmiolatka, który odezwał się do nas nieuprzejmym tonem – dajmy mu ochłonąć, a potem spokojnie wyjaśnijmy sprawę.
Nie pamięta o tym, co ważne
Dzieci (a jak twierdzą neurobiolodzy – ludzie w każdym wieku) szybciej i trwalej zapamiętują to, co wywołuje u nich emocje, podoba się, interesuje, cieszy, a nie to, co dorośli mówią, że jest ważne. Około 6. roku życia pojawiają się pierwsze przejawy pamięci zamierzonej, czyli dzieci zaczynają się uczyć zapamiętywania tego, co sobie postanowią zapamiętać lub co jest zadane do zapamiętania. Zaczynają się uczyć, a nie już umieją. Sześciolatek doskonale zapamięta więc żabę spotkaną na szkolnym boisku, która wywołała wiele emocji – zaskoczenie, fascynację, zachwyt, natomiast niekoniecznie zapamięta, co jest zadane do domu na następny dzień.
Poza tym lata przedszkolne i wczesnoszkolne to okres pamięci mechanicznej. Dziecko zapamiętuje wszystko, co mu w tę pamięć wpadnie, nie dzieląc na ważne i nieważne. Stąd skore do opowiadania pierwszaki wracają ze szkoły i opowiadają nam swój dzień ze wszystkimi szczegółami, z których większość my uznajemy za nieistotne. Podobnie może wyglądać odpytywanie z lektury zadanej do przeczytania – dowiemy się często wcale nie tego, na co chcieliśmy, by dzieci zwróciły uwagę.
U sześcio-, ośmiolatków słabo rozwinięta jest jeszcze tzw. gotowość pamięci. To znaczy, że w całkiem już imponujących zasobach pamięci trudno im jeszcze odszukać wiadomości, które akurat są potrzebne. Ma to związek z tym, że w wieku wczesnoszkolnym dzieci nie potrafią jeszcze dobrze porządkować swojej wiedzy, łączyć nowych informacji ze zdobytymi wcześniej. Ta umiejętność będzie się rozwijać przez kolejne szkolne lata.
Nie umie się skupić
Żebyśmy mogli coś zapamiętać, zrozumieć, przeanalizować, musimy się na tym skupić. Procesy uwagi w wieku szkolnym również dopiero się rozwijają. Siedmiolatek nie jest w stanie skupić się na tym, co mówi nauczyciel, czy na odrabianiu pracy domowej, kiedy równocześnie z otoczenia dochodzą do niego różne bodźce. Nie “wycisza sobie tła” tak, jak robią to dorośli skoncentrowani na zadaniu.
W wieku wczesnoszkolnym dominuje uwaga mimowolna – dzieci dostrzegają w swym otoczeniu to, co je zafrapuje, co jest nowe i niezwykłe lub kojarzy się im z czymś dobrze znanym. Nie zawsze jest to coś, czym chcą je zainteresować dorośli.
Często wiewiórka za oknem będzie bardziej godna uwagi siedmiolatka niż wykład nauczyciela na temat dodawania.
Dzieci ponadto postrzegają globalnie, synkretycznie. Nie dzielą postrzeganych treści na tło i tzw. “figurę”, czyli to, co najważniejsze. Ośmiolatek widzi, słyszy, smakuje całość, 12-latek potrafi już zwracać uwagę na szczegóły, wybrać określone elementy i obdarzyć je większą uwagą. Stopniowo rozwija się uwaga dowolna, czyli umiejętność świadomego koncentrowania uwagi nie tylko na tym, co ciekawe i budzące emocje, ale też na tym, co zadane.
Nie rozumie pojęć
Pierwszaki uczą się liczyć na patyczkach, koralikach i innych pomocach, ale od dziewięciolatka oczekujemy już, że nie będzie pomagał sobie palcami podczas obliczeń matematycznych, a także, że doskonale pojmie, co to jest rzeczownik, dopełniacz i równanie z niewiadomą. Tymczasem do 11. nawet 12. roku życia dominujące jest myślenie konkretne. Pojęcia ogólne, abstrakcyjne stają się pojmowalne dopiero dla nastolatków. Myślenie abstrakcyjne rozwija się stopniowo, jednak nawet dorosłym łatwiej jest zrozumieć i poznać nowe zagadnienia, kiedy są zilustrowane przykładami.
Nie panuje nad emocjami
U pięciolatka reakcje emocjonalne są zerojedynkowe – niezależnie od tego, jak wielka czy mała jest przyczyna, emocja może być kolosalna. Nie mówmy więc pięciolatkowi “Nie histeryzuj, przecież nic wielkiego się nie stało”. Dziecko w tym wieku nie reguluje jeszcze natężenia emocji. Poza tym dziecko w tym wieku w jednej sekundzie rozpacza, w drugiej już się śmieje. Taka labilność, chwiejność emocjonalna jest charakterystyczna dla małych dzieci. U 5. latków zaczynamy obserwować zmiany idące w kierunku zmniejszenia labilności i większej stabilności emocji. W okresie 5-12 lat emocje stają się mniej gwałtowne, mniej zmienne, bardziej długotrwałe. Starsze dzieci uczą się kontrolowania tego, w jaki sposób swoje emocje wyrażają. Nie oczekujmy tego jednak od pierwszaków.
Program edukacji szkolnej w różnych punktach nie uwzględnia fizjologii rozwoju dzieci. Edukacja oczywiście ma inspirować, ma stawiać wyzwania. Ale nie może lekceważyć naturalnych procesów rozwojowych. Rodzicielskie zmagania wychowawcze także są pełne momentów, kiedy wydaje nam się, że dziecko już powinno zachowywać się w określony sposób, być bardziej samodzielne, lepiej się koncentrować, wypełniać swoje zadania idealnie, “Bo już chodzisz do szkoły”. To, że właśnie zaczęło chodzić do szkoły nie znaczy, że nagle, skokowo rozkwitnie jego sposób radzenia sobie z rzeczywistością, że nagle stanie się zupełnie samodzielne. Rozwój to proces – przebiega stopniowo.
Naszym zadaniem jest zachęcać i wspierać dzieci w doskonaleniu, samodzielności i zdobywaniu nowych umiejętności. Pomagajmy dzieciom rozwijać to, do czego są już gotowe, zamiast próbować dopasować je do określonego programu i naszych zamierzeń. Wyzwania stawiane na miarę możliwości są trampoliną, która pomaga wybić się na coraz wyższe poziomy. Oczekiwanie niemożliwego przynosi tylko rozczarowanie.
Na podstawie wykładu dr Aleksandry Piotrowskiej w ramach konferencji “Jak wspierać dzieci w rozwoju?” (11.09.2016)
foto: wecometolearn
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
6 komentarzy
Mama
2 lutego 2018 at 18:26Moja corka rocznik 2008 zabrana do pierwszej klasy jako 6 latka .Dramat .Jest w 4 klasie obecnie i niestety wszystko ja przerasta .Szkola tez system jak za PRL. i nic w podejsciu do dzieci sie nie zmienilo .szkoda ?
NiepopularnaOpinia
22 września 2017 at 17:10Rozumiem, że artykuł był napisany na podstawie wykładu Pani doktor, ale takie tezy powinny być poparte badanami.
Od dzieci na samym początku powinno się wymagać jak najwięcej, ponieważ wtedy przyjmują rzeczywistość taką jaką jest. Żadne dziecko nie myśli czy powinno już teraz umieć dodawać czy nie. Takie granice są wyznaczone umownie przez dorosłych. Jasne, niektóre dzieci łatwiej radzą sobie z pewnymi rzeczami inne gorzej. Nigdy się wszystkim nie dogodzi.
@Aleksandra Karczmar Poziom edukacji powinien być indywidualnie dostosowany do możliwości dziecka, a nie do wieku!
Jedno dziecko rozumie podstawy matematyki w przedszkolu, a inne nawet po 20 latach edukacji ma problem z pochodnymi.
Rozumiem, że teraz szkołą ma równać do najgorszego? A może po prostu w szkole siedzą beznadziejni nauczyciele którzy pracują za 2000 zł brutto? Nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie tyrać za śmieszne pieniądze. Może jakiś drobny procent pasjonatów. Niestety, ludzie nigdy na to nie wpadną skoro przeszła taka reforma i religia dalej jest w szkołach zamiast te godziny wykorzystać na potrzebne rzeczy.
https://i.pinimg.com/736x/cb/9f/a3/cb9fa31049a85cc8b6bc0e67d44e226c–education-system-education-humor.jpg
Nie ratujmy maluchów przed (szkołą) nauką! | Makóweczki
4 października 2016 at 07:52[…] klas 1-3 jest za niski! Skupiony na kaligrafii, która, jak możemy przeczytać np —> TU wcale nie jest w tym wieku najważniejsza, choćby z powodów rozwoju mięśni czy kości […]
Lew
22 września 2016 at 15:45A ja uwazam, ze duzo sie we wspolczesnej szkole zmienilo (moze nie w kazdej). Moja sioistrzenica poszla do pierwszej klasy, lekcje sa bardzo ogolne, na pytanie rodzicow kiedy dzieci (7letnie) beda siedziec w lawkach pani nauczycielka odpowiedziala, ze moze w przyszlym roku, ale na pewno w tym roku jeszcze nie. Duzo sie bawia, maja plac zabaw obok boiska szkolnego. Sioistrzenica jest w szkole przeszczesliwa (narazie). Moja corka w Holandii poszla w wieku 4 lat do szkoly i pomimo, ze ponoc szkola holenderska jest super, to corce aklimatyzacja zajela pol roku. Juz na”dzien dobry” 4 latki musialy siedziec w koleczku pol godziny. Ogolnie bylam niemile zdziwiona jak wiele sie oczekuje od takiego maluszka. Polska szkola w porownaniu z holenderskim systemem bardzo zaplusowala.
Aleksandra Karczmar
21 września 2016 at 19:29bardzo mądry artykuł.
Szkoda tylko, że wielu nauczycieli nie rozumie, że układ nerwowy dziecka potrzebuje osiągnąć odpowiedni stopień rozwoju, by zachowanie, reakcje i prezentowane umiejętności dziecka były na zadowalającym dla nauczyciela poziomie.
strzelec
22 września 2016 at 12:39W systemie pruskim nikt nie zwracał uwagi na rozwój dziecka. Wielu nauczycieli zna tylko taki system i nie m ochoty nic zmienić we własnym warsztacie, bo tak jest wygodnie dla nich. Takie osby powinno się eliminować z zawodu, niestety jest ich jeszcze bardzo dużo. Teraz przy zmianie jest okazja.