Niemal w każdej szkolnej klasie, a już na pewno w każdej szkole są nastolatki, które się tną (albo samookaleczają się w inny sposób). Wiele z nich robi to wielokrotnie, w trudniejszych momentach nawet codziennie. Badania pokazują, że samookalecza się 15-45% młodych ludzi mniej-więcej od 12 roku życia! W przeliczeniu na szkolne realia – w każdej 30-osobowej klasie jest przynajmniej 5 osób, które mają na ciele ślady samouszkodzeń. A może ich być i kilkanaście. Statystycznie. Praktycznie jest zaś tak, że w niektórych klasach samouszkadza się niemal każdy. Dlaczego?! Jak temu zapobiec? Jak ich uratować?
Moje dziecko się samookalecza!
Kiedy dostrzegamy ślady samookaleczeń u własnego dziecka, budzi to w nas ogromne emocje. Lęk – o jego życie i bezpieczeństwo, poczucie winy – że nie uchroniliśmy go przed sytuacjami, które pchnęły je do samouszkodzeń, czasem nawet złość – na siebie, na świat, na dziecko. Zastanawiamy się z przerażeniem, czy ono chciało się zabić? Czy samookaleczanie jest jego ścieżką ku śmierci? Dlaczego to zrobiło? Gdzie zawiniliśmy?
W pierwszym odruchu chcemy jak najszybciej zareagować – zrobić coś, cokolwiek, żeby nasze dziecko już nigdy więcej nie zadało sobie bólu. Żebyśmy my nie czuli już trudnych emocji, jakie wywołuje ta sytuacja. Działanie pod wpływem emocji to jednak nie jest dobre rozwiązanie. W emocjach możemy jeszcze pogorszyć sprawę – robić dziecku wyrzuty, krzyczeć na nie, zawstydzać, zakazywać okaleczeń, potępiać, wymuszać obietnice, że już nigdy czy nawet karać. Po to, by więcej nie widzieć tych czerwonych kresek na nadgarstkach, czy śladów po przypalaniu na udach.
W ten sposób nie da się rozwiązać problemu samouszkodzeń. I nie da się rozwiązać go natychmiast. Bo w samouszkodzeniach nie chodzi o rany na ciele, lecz o to, co kryje się za nimi, z czego one wynikają. Dotarcie do tego daje szansę na zmianę. Ale wymaga czasu.
Nam, rodzicom, trudno jest wytrzymać tę bolesną sytuację. Warto na początek uświadomić sobie, że nie jesteśmy w niej odosobnieni. Wiele nastolatków okalecza się na wiele sposobów i z wielu różnych przyczyn. Kiedy je poznamy, zrozumiemy, że zadawanie sobie bólu nie jest tak absurdalne, jak może się wydawać w pierwszej chwili. I że po samouszkodzenia mogą sięgnąć także dzieci wychowywane w domach pełnych zrozumienia, akceptacji i miłości.
To, co możemy zrobić szybko, to sięgnąć po wiedzę, żeby nie poruszać się w tej delikatnej kwestii po omacku i nie ryzykować nieumyślnego skrzywdzenia lub zerwania kontaktu ze swoim dzieckiem. Wiedzę o samookaleczeniach znajdziecie np. tu:
- w książce “Samookaleczenia nastolatków” Sheri Van Dijk wydanej przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne w 2022 roku,
- w mojej rozmowie z Tomaszem Bilickim – terapeutą i interwentem kryzysowym pracującym z młodzieżą – https://youtu.be/dj1qZSUFJQo
- na stronie Życie Warte Jest Rozmowy – www.zwjr.pl. Tu możecie też umówić się na bezpłatną konsultację, jeśli Wasze dziecko się samookalecza lub ma myśli samobójcze,
- na stronie i pod numerem Telefonu Zaufania dla Rodziców i Nauczycieli w Sprawie Bezpieczeństwa Dzieci – tel. 800 100 100 , strona internetowa: 800100100.pl
Dlaczego nastolatki się samookaleczają?
Samookaleczenia są narzędziem, po które nastolatki sięgają, kiedy nie widzą lepszego dostępnego sposobu poradzenia sobie z trudną emocjonalnie sytuacją. Paradoksalnie samouszkodzenia, które powodują ból fizyczny, pozwalają przez chwilę nie czuć bólu psychicznego i poczuć się lepiej. Niektórym młodym ludziom pozwalają mieć nadzieję, że ktoś dostrzeże ich wołanie o pomoc.
Powody, dla których nastolatki podejmują takie działania mogą być różne:
- Potrzeba redukcji napięcia – podobnie jak w przypadku dorosłych alkohol, czy papierosy, nastolatkom samookaleczenia przynoszą ulgę w napięciu, pozwalają przez pewien czas poczuć się dobrze.
- Karanie siebie – „jestem tak beznadziejna, że zasługuję na ból”.
- Przejęcie kontroli – młody człowiek, który ma poczucie, że nie ma wpływu na nic, może zapewnić sobie minimum poczucia kontroli poprzez to, że sam decyduje kiedy i jak się samookalecza.
- Sposób na dysocjację – nastolatki, szczególnie te po traumach, samouszkadzają się, by przestać dysocjować (dysocjacja to psychiczne oderwanie się od samego siebie), to znaczy, żeby poprzez ból fizyczny złapać kontakt ze swoim ciałem.
- Komunikacja z otoczeniem – czasami samouszkodzenia są jedyną dostępną młodemu człowiekowi metodą zwrócenia na siebie uwagi najbliższych, opowiedzenia o swoim cierpieniu, wołania o pomoc („Tylko kieddy się kaleczę, jesteś przy mnie naprawdę, naprawdę się mną interesujesz i znów jesteś moim tatą”).
- Mniejsze zło – samouszkodzenia bywają działaniem chroniącym przed podjęciem próby samobójczej, nastolatki samouszkadzają się, by nie zrobić czegoś gorszego, by się nie zabić.
Nastolatek nie okalecza się pod wpływem kaprysu, mody, czy widzimisię. Samookaleczenie nie jest też reakcją na pojedynczy czynnik. Zwykle prowadzi do niego cały proces, w którym splatają się różne uwarunkowania.
Dlaczego nie widzą innego sposobu?
W książce „Samookaleczenia nastolatków” Sheri Van Dijk pisze: „W terapii dialektyczno-behawioralnej zakładamy, że ludzie uciekają się do zachowań autodestrukcyjnych z dwóch powodów. Po pierwsze, u niektórych ma to związek z tym, że od urodzenia są bardziej wrażliwi od innych. (…) Po drugie, ważne jest środowisko, w którym dorastamy. W przypadku ludzi podejmujących omawiane zachowania powszechnym przeżyciem jest trauma (np. doświadczenie znęcania się, wykorzystania lub zaniedbania). W terapii dialektyczno-behawioralnej uważamy, że do najczęstszych czynników środowiskowych sprzyjających samookaleczaniu i zachowaniomautodestrukcyjnym należy dorastanie w środowisku unieważniającym, czyli takim, które nauczyło cię myśleć, że twoje przeżycia wewnętrzne (takie jak emocje i myśli) są nieadekwatne”.
Samookaleczenia pojawiają się, gdy młody człowiek znajdzie się w sytuacji, w której wydają mu się one jedynym dostępnym sposobem reakcji. „Jeśli wrażliwsze osoby dorastają w unieważniającym środowisku, najczęściej nie uczą się zdrowych sposobów radzenia sobie z emocjami. (…) Jeżeli nigdy nie miałaś/miałeś okazji nauczyć się właściwie radzić sobie z uczuciami, to zrozumiałe jest, że próbujesz innych rozwiązań, aby uśmierzyć ból emocjonalny, takich jak cięcie się czy okaleczanie na inne sposoby albo nadużywanie narkotyków czy inne zachowania autodestrukcyjne” – pisze Sheri Van Dijk zwracając się do nastolatków, dla których napisała swoją książkę.
Cięcie nadgarstków i co jeszcze
Samookaleczanie to nie tylko cięcie się i nie tylko na przedramionach, czy nadgarstkach. Sposobów samouszkodzeń jest wiele. Np.
- rozdrapywanie ran,
- przypalanie,
- wbijanie paznokci,
- drapanie się,
- wyrywanie włosów,
- podduszanie się,
- gryzienie,
- ściskanie w dłoniach kostek lodu,
- uderzanie w twarde przedmioty.
Samouszkodzenia mogą pojawić się na udach, w okolicach intymnych, w okolicach stóp, na brzuchu, bokach… Niektóre nie zostawiają śladów, niektóre nie wzbudzają naszego niepokoju, bo nie kojarzą się z autoagresją (np. rozdrapywanie strupków), a ślady bardziej „oczywiste” nastolatki, potrafią doskonale ukrywać przed dorosłymi. To od naszej uważności i znajomości własnego dziecka najczęściej zależy, czy dowiemy się, że młody człowiek przeżywa tak duże napięcie, że posuwa się do samouszkodzeń. Czasem zaś nawet najuważniejszy rodzic nie jest w stanie odkryć, że coś się dzieje z dzieckiem, dopóki ono samo nie zechce tego ujawnić lub dopóki jego cierpienie nie osiągnie takiego natężenia, że niemożliwe jest już jego ukrywanie.
O tym, dlaczego nasze dzieci ukrywają swoje problemy przed nami pisałam tu: https://www.juniorowo.pl/dzieci-i-nastolatki-ukrywaja-przed-nami-swoje-problemy/. Zachęcam do przeczytania tego tekstu – jest bardzo dobrym uzupełnieniem tematu samookaleczeń.
Czy to moja wina?
Czy to znaczy, że źle wychowaliśmy nasze dzieci? Że stworzyliśmy im złe warunki rozwoju? Że jesteśmy złymi rodzicami? Niekoniecznie, nie całkiem i nie zawsze.
Jestem przekonana, że większość rodziców robi wszystko, co potrafi, by ich dzieci miały to, co najlepsze i co najlepiej wspiera ich rozwój. Mamy jednak i my swoje ograniczenia. Często sami wychowywaliśmy się w środowisku unieważniającym, a nasi rodzice – starając się wychować nas najlepiej jak potrafili – raczej kierowali się zasadą „dzieci i ryby głosu nie mają” niż uważnością dla naszych emocji i przeżyć. Poza tym środowiskiem, w którym wzrastają nasze dzieci jest nie tylko dom, który im tworzymy, ale także przedszkole, szkoła, podwórko, a dziś także internet. Często to tam dzieci doświadczają przemocy, odrzucenia, nękania, unieważniania.
A zatem tak, czasami potrzeby emocjonalne naszych dzieci pozostają niezaspokojone, lub niewystarczająco zaopiekowane. I to jest w dużej mierze nasza odpowiedzialność, choć czasami nie jesteśmy w danej chwili w stanie zrobić nić ponad to, co robimy. A czasami jesteśmy. Rachunek sumienia w tej kwestii każdy musi zrobić sam.
Co możemy zrobić?
Od momentu, kiedy dowiadujemy się, że nasze dziecko, nasz uczeń czy uczennica się samookalecza, mamy dwa cele:
- nauczyć tego młodego człowieka innych, zdrowszych sposobów radzenia sobie z trudnymi do zniesienia sytuacjami,
- zmienić sytuację, w której się znalazł na mniej obciążającą psychicznie.
Od czego jednak zacząć, kiedy mamy przed oczami pokaleczonego nastolatka?
Po pierwsze – uspokoić własne emocje. Potem ocenić rozmiar samouszkodzeń – czy potrzebny jest lekarz, opatrunek.
Po drugie – rozmawiać. Ważna jest rozmowa, ale nie zawsze młody człowiek jest na nią otwarty. Z wyczuciem próbujmy znaleźć sposób, by do tej rozmowy doszło. Może nie porozmawia z nami, tylko z innym dorosłym, do którego ma zaufanie. Może nie teraz, tylko jutro, za tydzień. Może nie porozmawia, ale jest gotów pisać. Może nie będzie to jedna duża rozmowa, tylko po kawałeczku w różnych momentach odkryje się przed nami. Te rozmowy są po to, żebyśmy dowiedzieli się, co w życiu nastolatka jest tak trudne i nieznośne, że sięga on po zachowania autodestrukcyjne, dlaczego się samookalecza. Ale rozmowy te są też po to, by zbudować/wzmocnić między nami więź, stworzyć przestrzeń bezpieczeństwa, dać dziecku poczucie, że chcemy je zrozumieć
Po trzecie – sięgać po wsparcie specjalistów – psychologa, psychoterapeuty, psychiatry, pedagoga. Jeśli nastolatek samookalecza się wielokrotnie, wymaga konsultacji z lekarzem psychiatrą. Jeśli my nie wiemy, jak sobie poradzić z tą sytuacją – powinniśmy poszukać DLA SIEBIE wsparcia psychoterapeuty.
Bardzo ważne jest, żebyśmy wiedzieli i pamiętali, czym są samouszkodzenia i czym nie są:
- nie są fanaberią,
- nie są przeciwko nam,
- nie są próbą manipulacji,
- nie są wyrachowaną próbą zwrócenia na siebie uwagi,
- nie są wynikiem głupoty, mody, czy namowy koleżanki/kolegi,
- nie są wybrykiem
- są wyrazem tego, że dziecko z czymś sobie nie potrafi poradzić, cierpi, zmaga się z czymś bardzo trudnym,
- są dla nas sygnałem, że nasze dziecko potrzebuje więcej wsparcia, więcej naszej uwagi i zaangażowania – co ważne: adekwatnych do jego potrzeb, czyli okazywanych w taki sposób, którego dziecko potrzebuje.
Czego nie robić?
- Nie możemy wymagać od nastolatka, że zrezygnuje z samookaleczeń, jeśli nie zapewnimy mu niczego, co może je zastąpić, albo zmienić sytuację na mniej obciążającą. Nie wymagajmy więc obietnic, że „już nigdy”.
- Nie powinniśmy sprawdzać, czy pojawiły się nowe ślady, albo wypytywać, „czy dziś też”. Wzmocnienie kontroli przyniesie efekt odwrotny do zamierzonego.
- Nie krytykujmy, nie obwiniajmy, nie oceniajmy, nie prawmy kazań. Tego dziecko nie potrzebuje.
- Nie szukajmy na siłę sposobów uniknięcia kolejnych samookaleczeń, nie twórzmy planów naprawczych i nie narzucajmy naszych pomysłów nastolatkowi. Zapewnijmy naszą życzliwą i akceptującą obecność, a kiedy dziecko zacznie z nami rozmawiać, wspólnie sprawdzajmy, na jakie rozwiązania jest gotowe, czego potrzebuje. Wyjątkiem jest potrzeba konsultacji z lekarzem lub hospitalizacji – kiedy zagrożone jest zdrowie lub życie dziecka.
- Nie wzbudzajmy lęku ani poczucia winy – dziecko ma ich pod dostatkiem i bez naszych kazań.
A poza tym:
Sięgnijcie dla siebie i podsuńcie nastolatkom, jeśli tego potrzebują książkę „Samookaleczenia nastolatków” Sheri Van Dijk
Obejrzyjcie i posłuchajcie rozmowy z Tomaszem Bilickim na temat samouszkodzeń:
autorka: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie, mama Marysi i Tymona. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Angażuje się w działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży oraz rodzinnych podróży.
1 komentarz
Nikoleta
28 grudnia 2023 at 19:40“Badania pokazują, że samookalecza się 15-45% młodych ludzi mniej-więcej od 12 roku życia”
O jakie badania konkretnie chodzi? Bardzo proszę o odpowiedź.