Rodzice zapytani, czego pragną dla swoich dzieci, najczęściej odpowiadają: „by były szczęśliwe”. Nasi rodzice i rodzice naszych rodziców też z pewnością pragnęli dla swoich dzieci dobrego życia, nawet jeśli nie wyrażali tego w takich słowach. I robili wszystko co mogli, by nas ku temu dobremu dorosłemu życiu poprowadzić. Tymczasem świat pełen jest ludzi, którzy wcale nie czują się szczęśliwi, a zamiast radości życia przeżywają lęk, frustrację, niepokój. Co poszło nie tak? I jak uniknąć tego w wychowaniu naszych dzieci?
Czasami jesteśmy nieszczęśliwi z przyczyn od nas niezależnych – ubóstwa, bezrobocia, choroby. Albo tak nam się wydaje. Większe znaczenie niż okoliczności zewnętrzne ma jednak nasze własne wewnętrzne nastawienie wobec życia, świata, ludzi i siebie samych. A ono kształtuje się w dzieciństwie. To dlatego terapeuci tak często wypytują o doświadczenia z dzieciństwa. Na tych doświadczeniach zbudowane są nasze schematy reagowania, czucia, myślenia, zachowań. Pozytywne i negatywne.
Negatywny schemat to na przykład przekonanie, że ludzie, których kochamy prędzej czy później nas opuszczą, albo że nie jesteśmy warci miłości, że ludziom nie można ufać, albo że na każdym kroku czyha na nas jakieś niebezpieczeństwo, czai się nieszczęście. Te przekonania na temat własnej osoby, innych ludzi, wiata i życia są zakorzenione w nas tak głęboko, że wpływają na nasze postawy, myśli, emocje i relacje. A mówiąc wprost – od nich zależy, czy potrafimy być szczęśliwi, czy też przeżyjemy swoje życie w poczuciu zagrożenia, nieszczęścia i niedoli.
Są ludzie, którzy z lęku przed cierpieniem unikają bliskich relacji, wyzwań i zmian. Są tacy, którzy każdą różnicę zdan odbierają jako krytykę i momentalnie stają do walki, chcąc udowodnić swoje racje za wszelką cenę. Są tacy, którzy krzywdzą innych, by chronić siebie. I tacy, których życiem rządzi nieustanny lęk, zamartwianie się, wyobrażanie sobie pesymistycznych scenariuszy.
„Schematy oznaczają szablony lub filtry, poprzez które ludzie postrzegają i tłumaczą sobie otaczający ich świat, swoje relacje z innymi i samych siebie” – wyjaśniają John Philip Louis i Karen McDonald Louis w książce „Potrzeby emocjonalne dziecka”. Schematy wykształcone w dzieciństwie zostają z nami na całe życie. Dobra wiadomość jest taka, że w zależności od naszych doświadczeń schematy mogą być zarówno negatywne, jak i pozytywne. A druga dobra wiadomość jest taka, że nie muszą one być niezmienne. I choć autorzy książki piszą w niej dużo o tym, co nam nie sprzyja, ich książka jest tak naprawdę optymistyczna i ogromnie wspierająca, bo oprócz tego, że daje wiedzę, daje też wskazówki, co możemy zrobić, żeby nasze dzieci umiały być szczęśliwe.
John Philip Louis i Karen McDonald Louis piszą o potrzebach dzieci i o tym, co się dzieje, kiedy te podstawowe potrzeby nie są zaspokajane. Wyjaśniają, jak w w relacji z rodzicami (lub innymi opiekunami) dziecko rozwija swoje wewnętrzne schematy i czego potrzebuje, by były one wzmacniające i pozytywne. „W zależności od zakresu zaspokojenia bądź niezaspokojenia przez opiekunów naszych potrzeb emocjonalnych, a także od różnych innych czynników wszyscy rozwijamy jakieś schematy”. A podstawowe potrzeby, które wymieniają autorzy to:
- potrzeba bezpiecznego przywiązania i akceptacji,
- potrzeba zdrowej autonomii i kompetencji,
- potrzeba realistycznych granic,
- potrzeba realistycznych wymagań i wzajemności.
„Pragnienie zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonalnych odczuwamy tak samo silnie, jak głód pożywienia, potrzebę ubrania, czy potrzebę schronienia. Podstawowe potrzeby emocjonalne są tak samo realne jak potrzeby fizyczne” – podkreślają.
Z książki dowiadujemy się, jakie zachowania rodziców sprawiają, że potrzeby dziecka pozostają nie zaspokojone i prowadzą do powstania negatywnych schematów, a jakie sprzyjają zaspokojeniu podstawowych potrzeb i tym samym powstawaniu schematów pozytywnych. Autorzy nazywają je interakcjami toksycznymi i interakcjami wzmacniającymi. Interakcje toksyczne, które często się powtarzają, prowadzą do wykształcenia negatywnego schematu.
Interakcje toksyczne to na przykład lekceważenie dziecka, upokarzanie, emocjonalny chłód, zaniedbywanie, odrzucenie, nieustanne krytykowanie, ale też nadmierna kontrola, nadopiekuńczość, czy niestawianie granic i niewystarczające przewodnictwo. Interakcje pozytywne to np. emocjonalna troska, bezwarunkowa miłośc i akceptacja, stawianie realistycznych wymagań i wyznaczanie adekwatnych granic, emocjonalna otwartość, wspieranie autonomii dziecka, pewność siebie i kompetencja rodzica.
W książce „Potrzeby emocjonalne dziecka” autorzy dokładnie opisują zarówno potrzeby dzieci, jak i wszystkie rodzaje pozytywnych i toksycznych interakcji, powstające na ich podstawie schematy i ich konsekwencje na dalszych etapach życia.
Celem, jaki postawili sobie John Philip Louis i Karen McDonald Louis w swoich badaniach, w pracy oraz w książce jest zapobieganie powstawaniu negatywnych schematów, danie rodzicom wiedzy i sposobów, które im w tym pomogą. Koncepcja wystarczająco dobrego rodzicielstwa, którą opracowali, uczy rodziców, jak zaspokajać cztery podstawowe potrzeby dziecka, wskazuje i opisuje konkretne rodzaje interakcji toksycznych oraz interakcji wzmacniających, pomaga rodzicom w uświadomieniu sobie ich własnych schematów, pomaga w naprawieniu relacji i więzi z dziećmi.
Czytam tę książkę powoli i bardzo uważnie. Jest pełna moich podkreśleń, wykrzykników na marginesach, komentarzy nagryzmolonych ołówkiem. Czytam ją jako mama dwójki dzieci, analizując swoje własne postawy i zachowania wobec nich, sprawdzając, czego powinnam się „oduczyć”, a co wzmocnić. Ale czytam tę książkę także jako dorosłe dziecko. Jako dorosła osoba mająca kolekcję własnych schematów zbudowanych na doświadczeniach z dzieciństwa. I coraz lepiej rozumiem siebie.
Nie mam już pretensji do moich rodziców o to, czego doświadczyłam jako dziecko. Wiem, że byli tak dobrymi rodzicami, jak tylko potrafili. Ale gdybym mogła cofnąć czas, chciałabym, by ta książka trafiła w ich ręce zanim się urodziłam, żeby mieli ją, kiedy podejmowali ważne decyzje dotyczące mojego i swojego życia. Myślę, że znaleźliby w niej mocne oparcie i tak potrzebne rodzicom drogowskazy.
Czasu cofnąć się nie da. Ale ja mogę tę książkę przeczytać i z korzystać z niej w moim rodzicielstwie. Wy też możecie.
autorka: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, popularyzatorka wiedzy o edukacji i rozwoju dzieci i młodzieży, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie, mama dwójki nastolatków. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Popularyzuje nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.
Artykuł powstał w ramach płatnej współpracy.
Twój komentarz może być pierwszy