Chcielibyście, żeby wasze dziecko było odporne psychicznie i wewnętrznie emocjonalnie silne? Nie znam rodzica, który powiedziałby „nie”. Ja bardzo chcę, żeby moje dzieci były odporne psychicznie i wewnętrznie silne. I wszyscy moi znajomi rodzice również tego bardzo pragną. Czyli właściwie czego?

Często błędnie kojarzymy odporność psychiczną z postawą „nic mnie nie rusza”, z nieprzeżywaniem emocji („chłopaki nie płaczą”, „złość piękności szkodzi”), a wewnętrzną siłę – z przeciwieństwem wrażliwości. Nie tak chcę je rozumieć i nie tak mówią o nich specjaliści. Odporność psychiczna, ta wewnętrzna siła to nie jest umiejętność zatrzymania w sobie emocji, nieczucia ich, ukrycia czy niedopuszczenia do siebie. To umiejętność zareagowania na to, co dzieje się w danej sytuacji – poczucia i przeżycia emocji, które się pojawiają, rozpoznania swoich potrzeb i granic z samowspółczuciem, i konstruktywnego zadziałania. 

Nowe słowo: samowspółczucie

Samowspółczucie może kojarzyć się z użalaniem się nad sobą czy z nadmiernym pobłażaniem sobie. W rzeczywistości jest to życzliwe podejście do siebie, szczególnie w trudnych momentach – ale zawsze połączone z konstruktywnym działaniem. To jak bycie dla siebie dobrym przyjacielem, który jednocześnie potrafi wspierać, „ojojać” i zmotywować do działania.

“To nie jest kwestia użalania się nad sobą” – wyjaśnia psycholog Marta Szydłowska, z którą rozmawiałam na ten temat – ”Samowspółczucie łączy w sobie czułość i troskę o siebie z działaniem. Nie chodzi o bierność, ale o zauważenie swoich potrzeb i podjęcie odpowiednich kroków, by o siebie zadbać.” (całą rozmowę obejrzysz na YouTube – link pod artykułem)

I to od samowspółczucia zaczyna się ta wewnętrzna siła i odporność psychiczna, której chcemy dla naszych dzieci i która nam samym także jest potrzebna.

Po co dzieciom samowspółczucie?

W dzisiejszym świecie dzieci od najmłodszych lat doświadczają ogromnej presji – muszą osiągać dobre wyniki w szkole, rozwijać talenty, budować relacje społeczne, a przy tym sprostać oczekiwaniom rodziców i nauczycieli. To wszystko może prowadzić do nadmiernego samokrytycyzmu, lęku przed porażką i trudności w radzeniu sobie z emocjami. Samowspółczucie działa jak wewnętrzny bufor ochronny – pozwala dziecku zachować zdrowy dystans do niepowodzeń, akceptować swoje niedoskonałości i budować prawdziwą, głęboką pewność siebie. To nie jest kolejna umiejętność, którą dziecko “powinno opanować” – to fundament zdrowego rozwoju emocjonalnego, który pomoże mu nie tylko w dzieciństwie, ale i w dorosłym życiu. 

Dziecko, które potrafi być dla siebie życzliwe i wyrozumiałe, łatwiej radzi sobie z wyzwaniami, jest bardziej odporne na stres i potrafi budować zdrowsze relacje z innymi. Dzieci z rozwiniętym samowspółczuciem lepiej radzą sobie z trudnościami, łatwiej akceptują porażki i traktują je jako okazje do nauki. Potrafią rozpoznawać i nazywać swoje emocje, a także konstruktywnie na nie reagować. Co więcej, samowspółczucie pomaga budować prawdziwą, a nie pozorną odporność psychiczną – taką, która nie polega na tłumieniu emocji, ale na umiejętnym ich przeżywaniu i przepracowywaniu.

Brak samowspółczucia u dziecka może przejawiać się na różne sposoby: nadmierną samokrytyką, perfekcjonizmem, lękiem przed porażką, trudnościami w radzeniu sobie z niepowodzeniami, albo uporczywym porównywaniem się z innymi. 

Na szczęście samowspółczucie można i warto kształtować w każdym wieku. Serio, w każdym. Jako dojrzała kobieta, matka nastolatkom, właśnie stawiam pierwsze kroki, odkrywając moc samowspółczucia na własnym przykładzie. Przez lata dzielna, samodzielna, pani „poradzę sobie”, chętnie rzucająca się z pomocą innym, o pomoc dla siebie prosząca w absolutnej ostateczności – teraz uczę się być dla siebie równie dobrą przyjaciółką, jak jestem dla innych. I wiecie co? To jest niesamowicie rozwijające, przyjemne i wzmacniające!

Jak rozwijać samowspółczucie?

Wróćmy do dzieci.

Dziecko powinno móc doświadczać różnych emocji – także tych trudnych – by nauczyć się sobie z nimi radzić oraz – co równie ważne – czerpać z nich wiedzę o sobie. Rolą rodziców jest towarzyszenie mu w tym procesie, a nie chronienie przed każdym dyskomfortem, czy powstrzymywanie przed przeżywaniem emocji, które są trudne (zarówno dla dziecka, jak i dla jego otoczenia).

Trudne emocje, takie jak złość czy frustracja, są szczególnym wyzwaniem dla rodziców. Naturalnym odruchem jest chęć jak najszybszego “naprawienia” sytuacji i uspokojenia dziecka. Nie chcemy, żeby dziecko cierpiało przeżywając trudne i nieprzyjemne emocje, ale też chcemy sami uciec od przeżywania tych emocji razem z dzieckiem. Płaczące ze złości czy smutku dziecko budzi w nas bezradność, smutek, nasz własny ból. Więc szybko, zróbmy coś, by tego nie czuć! Jednak z perspektywy budowania odporności psychicznej ważniejsze jest pozwolenie dziecku (i sobie także) na bezpieczne przeżycie emocji niż szybkie „znieczulenie” na nią. Zamiast mówić “nie złość się” czy “przestań płakać”, lepiej powiedzieć: “Widzę, że jesteś zły. To normalne, że się złościsz w takiej sytuacji. Jestem przy tobie i możemy razem pomyśleć, co z tym zrobić.” A czasami wystarczy być obok nic nie mówiąc.

Dzieci uczą się przede wszystkim przez obserwację, a właściwie przez tzw. modelowanie, czyli powielanie strategii i zachowań rodziców. Dlatego ważne jest, by rodzice sami praktykowali samowspółczucie w codziennym życiu. To zresztą wyjdzie im samym na dobre. Możemy pokazywać dzieciom, że popełnianie błędów jest naturalne, a trudne emocje są częścią życia. Kiedy na przykład coś nam nie wyjdzie, zamiast się krytykować, możemy powiedzieć: “Trudno, każdemu zdarza się popełniać błędy. Co mogę z tego wynieść na przyszłość?”.

Fundamentem samowspółczucia jest umiejętność rozpoznawania własnych stanów emocjonalnych. Dzieci nie rodzą się z tą umiejętnością – muszą się jej nauczyć. Możemy im w tym pomóc poprzez częste rozmowy o emocjach, czytanie książek poruszających tematy emocji czy wspólne oglądanie filmów i omawianie uczuć bohaterów. Ważne jest, by pokazywać dzieciom, że wszystkie emocje są ważne i mają swoje miejsce – zarówno radość i ekscytacja, jak i złość czy smutek. Oczywiście nie chodzi o to, by z każdej lektury, czy filmu zrobić edukacyjną pogadankę o emocjach, ale o to, by rozmowa o tym, co czujemy i jak sobie z tym radzimy stała się częścią codzienności.

Praktyczne sposoby wspierania samowspółczucia

Aby dziecko mogło rozwijać samowspółczucie, potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Oznacza to stworzenie atmosfery, w której może swobodnie wyrażać wszystkie emocje bez obawy o krytykę czy odrzucenie. Kiedy dziecko przeżywa trudne emocje, zamiast próbować je “naprawić” czy szybko rozwiązać problem, warto po prostu być przy nim i okazać zrozumienie. 

Na przykład zamiast dawać dzieciom gotowe rozwiązania (czyli dobre rady), warto zadawać pytania, które pomogą im zrozumieć własne potrzeby. “Czego teraz potrzebujesz?”, “Co jest dla ciebie w tej chwili ważne?” – takie pytania zachęcają do refleksji i uczą wsłuchiwania się w siebie. Młodszym dzieciom możemy podpowiadać możliwe rozwiązania: “Może chciałbyś się przytulić?”, “Może usiądziemy razem pod kocem?”.

Świadomość ciała, świadomość emocji

Bardzo ważnym aspektem rozwijania samowspółczucia jest budowanie świadomości ciała. Możemy zachęcać dzieci do zwracania uwagi na sygnały płynące z ciała – napięcie, zmęczenie, przyjemne lub nieprzyjemne doznania. Pomocne mogą być proste ćwiczenia oddechowe czy elementy jogi dla dzieci. Warto też zadawać pytania o preferencje sensoryczne: “W którym swetrze jest ci najwygodniej?”, “Jakie dźwięki sprawiają ci przyjemność?”.

Rytuały

Warto wprowadzać do codzienności małe rytuały i praktyki, które budują samowspółczucie. Mogą to być wspólne ćwiczenia oddechowe, moment zatrzymania się i sprawdzenia “jak się czuję?” przed snem, czy zwyczaj wymieniania trzech dobrych rzeczy, które wydarzyły się danego dnia.

Poprzez zmysły

Szczególnie skuteczne jest angażowanie zmysłów – dotyku (przytulanie, głaskanie), węchu (aromatyczna herbata, ulubione zapachy), słuchu (kojąca muzyka). Te proste praktyki pomagają dziecku “zakotwiczać się” w teraźniejszości i lepiej rozpoznawać swoje potrzeby.

Wspólny czas i budowanie relacji

Rozwój samowspółczucia najlepiej wspierać poprzez silną, bezpieczną relację rodzic-dziecko. Warto znajdować czas na wspólne aktywności, które sprawiają przyjemność – może to być wspólna zabawa, czytanie, spacer czy po prostu rozmowa. W tych momentach możemy modelować uważność, pokazywać jak doceniać małe przyjemności i jak reagować na różne sytuacje z życzliwością wobec siebie.

Uważność w codzienności

Praktykowanie uważności nie musi oznaczać długich sesji medytacji. Może to być wspólne delektowanie się posiłkiem, obserwowanie przyrody podczas spaceru czy świadome wykonywanie codziennych czynności. Kluczowe jest skupienie się na “tu i teraz” zamiast ciągłego pędu i wielozadaniowości.

“Kiedy uczę dzieci uważności” – mówi Marta Szydłowska – “zachęcam je do prostych ćwiczeń, jak na przykład zjedzenie jednego rodzynka z pełną świadomością jego smaku, zapachu i tekstury. To buduje fundamenty pod głębszą praktykę samowspółczucia.”

Rola wspólnoty i wsparcia

Ważnym aspektem budowania odporności psychicznej jest świadomość, że nie jesteśmy sami. Dziecko powinno wiedzieć, że może liczyć na wsparcie bliskich osób w trudnych momentach. Nie oznacza to jednak, że rodzic ma rozwiązywać wszystkie problemy dziecka – chodzi raczej o emocjonalną obecność i gotowość do pomocy, gdy jest ona naprawdę potrzebna.

Elastyczne podejście dostosowane do wieku

Sposób wspierania samowspółczucia powinien być dostosowany do wieku i etapu rozwoju dziecka. U przedszkolaka będzie to głównie nauka poprzez zabawę i proste ćwiczenia z ciałem. Nastolatek potrzebuje więcej przestrzeni i autonomii – tu sprawdzą się głębsze rozmowy o emocjach i wspólne szukanie strategii radzenia sobie z trudnościami.

Rodzicom i dzieciom w wieku 5-9 lat polecam książkę „Samowspółczucie. Poradnik dla dzieci” Lorraine M. Hobbs i Amy C. Balentine, wydaną przez GWP Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, w której znajdziecie zabawy i ćwiczenia pomocne w rozwijaniu samowspółczucia.

Wyzwania i obawy rodziców

Możecie zastanawiać się, czy rozwijanie samowspółczucia nie osłabi dzieci lub sprawi, że nie będą potrafiły radzić sobie w wymagającym świecie. Że będą „za miękkie”, albo będą „za bardzo sobie pobłażać”. Te obawy są naturalne, ale badania pokazują coś przeciwnego – dzieci z rozwiniętym samowspółczuciem są bardziej odporne psychicznie i lepiej radzą sobie z wyzwaniami. Samowspółczucie nie wyklucza ambicji czy dyscypliny – przeciwnie, pomaga w zdrowy sposób dążyć do celów i radzić sobie z niepowodzeniami.

Dziecko, które potrafi rozpoznawać i szanować swoje potrzeby, zazwyczaj lepiej radzi sobie też z obowiązkami. Kluczowe jest znalezienie równowagi. Zamiast sztywnej zasady “najpierw obowiązki, potem przyjemności”, warto uczyć dziecko elastycznego podejścia. Czasem rzeczywiście najpilniejsze jest odrobienie lekcji, a innym razem – chwila odpoczynku czy rozmowa z przyjacielem. Do takiej elastyczności potrzeba samoświadomości, a ta idzie w parze z samowspółczuciem.

W postawie samowspółczucia nie chodzi o rezygnację z dyscypliny, obowiązków i ambicji, lecz o poszerzenie repertuaru zachowań i umiejętności, tak aby dzieci potrafiły zadbać o siebie i radzić sobie z wyzwaniami w sposób zrównoważony, adekwatny do sytuacji, swoich potrzeb i możliwości. Bez nadużywania siebie, które w dłuższej perspektywie może prowadzić do wielu problemów emocjonalnych a nawet chorób.

Proces, nie cel

Rozwijanie samowspółczucia to proces, który wymaga czasu, cierpliwości i konsekwencji. Nie ma tu szybkich rozwiązań ani uniwersalnych metod. Każde dziecko jest inne i potrzebuje indywidualnego podejścia. Najważniejsze to pamiętać, że małe kroki też się liczą – każda chwila, w której pokazujemy dziecku, jak być dla siebie życzliwym, w której jesteśmy życzliwi dla samych siebie i dla dzieci, przyczynia się do budowania tej ważnej umiejętności.

Warto też pamiętać, że jako rodzice nie musimy być w tym doskonali. Nasze własne potknięcia i sposób, w jaki sobie z nimi radzimy, też są cenną lekcją dla dzieci. Pokazując, że sami się uczymy i rozwijamy, dajemy dzieciom ważne przesłanie – że bycie niedoskonałym jest normalne, a najważniejsze to podchodzić do siebie z życzliwością i zrozumieniem.

Obejrzyj Rozmowę Juniorowa z Martą Szydłowską

Artykuł i rozmowa wideo powstały we współpracy z GWP Gdańskim Wydawnictwem Psychologicznym.


Discover more from Juniorowo

Subscribe to get the latest posts sent to your email.