Matematyka, choć wielu z nas kojarzy ją z abstrakcyjnymi wzorami i liczeniem na kalkulatorach, jest jednym z fundamentów naszego życia. To język, który tłumaczy rzeczywistość, pomaga w rozwiązywaniu problemów i otwiera drzwi do wielu zawodów. Jednak paradoksalnie, wiele dzieci w trakcie edukacji szkolnej traci zainteresowanie matematyką, a nawet zaczyna odczuwać niechęć czy wręcz lęk wobec Królowej Nauk.

Problem z matematyką polega nie tylko na tym, że mnóstwo dzieciaków nie radzi sobie z tym przedmiotem w szkole, ale też na tym, że popełniając błędy w edukacji matematycznej tracimy młode talenty. W klasie mojego syna w liceum ponad połowa uczniów korzysta z korepetycji z matematyki. Nie od czasu do czasu, ale regularnie, przez cały rok. Czy korepetycje to jedyne rozwiązanie, by jakoś przebrnąć przez matmę do końca szkolnej nauki? A może jest sposób, by pokonać niechęć do matematyki, lęk przed nią i trudności w jej zrozumieniu? 

Z moimi pytaniami zwróciłam się do Małgorzaty Grymuzy z MathRiders Polska. Z naszej rozmowy wynika, że niechęć do matematyki i problemy w jej zrozumieniu nie są nieuniknione. Dzieci mogą dobrze sobie radzić z matematyką a nawet polubić ją, jeśli dostaną odpowiednie wsparcie, zrozumieją jej znaczenie i zyskają pewność siebie w jej opanowywaniu. Te, które już zdążyły uwierzyć, że matma jest trudna i że nic z niej nie pojmują, też można jeszcze uratować „Mamy mnóstwo uczniów, którzy przychodzą z negatywnym nastawieniem do matematyki, a potem np. zdają świetnie egzamin ósmoklasisty i idą na rozszerzenie z matmy. Dzieciaki, które przychodzą do nas z trudnościami, stopniowo nabierają pewności siebie i umiejętności, a nawet często zamiłowania do matematyki” – mówi Małgorzata Grymuza. 

Zacznijmy więc od tego, skąd się bierze to całe matematyczne nieszczęście i przyjrzyjmy się, co można zrobić inaczej, by go uniknąć.

Błędne koło problemów

Jednym z głównych powodów niechęci do matematyki są trudności, jakie mogą napotykać uczniowie. Matematyka to przedmiot, który wymaga pewnego stopnia myślenia abstrakcyjnego i logicznego, co nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza w przypadku młodszych uczniów. Nie zawsze program nauczania matematyki jest zgodny z etapem rozwojowym dziecka. Każde dziecko rozwija się nieco inaczej. Żeby młody człowiek rozumiał coraz bardziej abstrakcyjne i skomplikowane matematyczne pojęcia i działania, jego mózg musi być na to gotowy. 

Kiedy dziecko napotyka na trudności i pomimo swoich starań nie jest w stanie sprostać wymaganiom szkolnym, prowadzi to do frustracji i poczucia bezsilności. Trudności rodzą niechęć i lęk, a niechęć i lęk blokują możliwości poznawcze, a więc powodują kolejne trudności. I tak nakręca się spirala matematycznych problemów.

Małgorzata Grymuza obserwuje drugą stronę tej spirali – można powiedzieć: „odkręcanie jej”. „Ze względu na to, że w MathRiders mamy niewielkie grupy, dzieciom łatwo jest w taką grupę wejść. Kiedy nabiorą pewności siebie – widzą że z tej matmy już im coraz lepiej idzie i zaistnieją na forum tej małej grupy – to później bardzo szybko się to przekłada na tę grupę klasową, dużo liczniejszą. Mamy też na zajęciach zasady, że nikt z nikogo się nie śmieje, każdy może przedstawić swój pomysł, rozważamy te pomysły, decydujemy razem, za którym pomysłem idziemy, który sprawdzamy. Taka przyjazna, pełna akceptacji atmosfera buduje środowisko, w którym dzieci mogą się czegoś nauczyć. Bo jeżeli dzieci są w jakimś środowisku stresowym, to niezależnie co my będziemy robili, w warunkach stresu i tak niczego się nie nauczą”. 

Zbudowane w MathRiders poczucie własnej wartości dzieci niosą ze sobą do szkoły i lepiej sobie radzą również podczas szkolnych lekcji. To wewnętrzne poczucie „umiem, potrafię, a jeśli nie umiem, to mogę się nauczyć” jest niezwykle ważne, bo jest podstawą motywacji do nauki. Wiele dzieci nie chce się uczyć, bo nie wierzy, że potrafi coś osiągnąć. Kiedy odbudujemy w nich tę wiarę, będą odważniej mierzyć się z tym, co sprawia im trudności i w wielu przypadkach pokonają je łatwiej, niż się komukolwiek wydaje.

„Kiedy przychodzi do nas uczeń z problemami w matematyce, to my tak naprawdę przez pierwsze lekcje musimy wykonać pracę psychologiczną. Dawać zadania, w których dziecko osiągnie sukces, chwalić, musimy mu pokazać, że potrafi. Kiedy przełamiemy te przekonania, z którymi przychodzi – że matematyka jest trudna, że ono jest w niej słabe – to jest fundament, żeby można było zrobić coś dalej. Wtedy w tym przyjaznym środowisku, w małej grupie dzieci naprawdę są w stanie dosyć szybko nadrobić zaległości – oczywiście każdy w swoim indywidualnym tempie – i w pewnym momencie doganiają grupę na zajęciach i swoją klasę w szkole”.

Indywidualne potrzeby 

Nie zawsze też warunki w klasie i organizacja zajęć w szkole sprzyjają nauce. „Przychodzą do nas dzieci, które mają trudności z matematyką w szkole, ale u nas w małej grupie, w przyjaznym środowisku wszystko łapią od razu. Forma zajęć i mała grupa pozwala na indywidualne podejście, czyli zaspokojenie konkretnych potrzeb dziecka – mówi Małgorzata Grymuza. – W szkole są duże klasy, często przeładowane, nauczyciele mają konkretny program do zrealizowania i nie do końca są w stanie zobaczyć czy wszyscy uczniowie już zrozumieli dane zagadnienie, zanim przejdą dalej. U nas mamy grupy od 4 do 8 osób, więc możliwe jest indywidualne podejście a edukatorzy dobrze znają swoich uczniów. Natomiast też te grupy są na tyle duże, że jest odpowiednia, angażująca dynamika zajęć – czyli coś co dzieciaki lubią, coś się cały czas dzieje.

Za szybko, za wolno, za trudno, za łatwo

Nauczyciele często mają ograniczony czas na przekazanie materiału i pomaganie uczniom w zrozumieniu go. Dzieci, które nie nadążają za tempem lekcji lub nie otrzymują wystarczającego wsparcia, mogą czuć się zagubione i zniechęcone do matematyki. Niezrozumienie jednego zagadnienia skutkuje problemami w kolejnych. W matematyce ważne jest, by nowe umiejętności i wiedzę budować na dobrze opanowanych poprzednich. W trzydziestoosobowej klasie jedni opanowują materiał szybciej, inni potrzebują więcej czasu. W biegu realizacji programu ci drudzy najczęściej zostają w tyle, a w końcu odpadają z poczuciem, że są głupi, albo że matma jest dla nich za trudna.

„W MathRiders jesteśmy w stanie i pomóc dzieciakom, które przychodzą z trudnościami i rozwijać zdolniaków – mówi Małgorzata Grymuza. – Mamy wiele poziomów nauczania, więc jesteśmy w stanie dla każdego dziecka dobrać poziom, który będzie odpowiadał jego potrzebom. Jeżeli ktoś przychodzi z trudnościami, nawet jeśli te trudności są naprawdę spore, to jesteśmy w stanie zaproponować taki poziom, żeby dziecko nadrabiało zaległości, ale też nie robiło sobie kolejnych. Natomiast jeżeli mamy dziecko, które chce się rozwijać i w szkole świetnie mu idzie, możemy tak dobrać poziom, żeby realizowało coś, czego w szkole nie ma”.

W szkołach na lekcjach języków obcych stosuje się podział na grupy według stopnia zaawansowania. Być może podobne rozwiązanie sprawdziłoby się także w przypadku matematyki? Znam też szkołę, która na lekcje matematyki dzieli dzieci na grupy według ich tempa pracy, dzięki czemu żadne z dzieci się nie nudzi i żadne nie jest sfrustrowane tym, że z czymś nie nadąża. 

Gdzie ta ciekawość?

Dzieci zwykle rodzą się jako ciekawskie istoty, gotowe do eksploracji i nauki. Napędzane tą ciekawością przez pierwsze lata życia intensywnie poznają świat. Uczą się nieustannie, z wielkim zaangażowaniem i frajdą. Potem idą do szkoły i tracą tę naturalną ciekawość, a nauka staje się dla nich obowiązkiem. Zamiast silnej motywacji do nauki pojawia się niechęć, nuda, unikanie. Dorośli nieświadomie jeszcze wzmacniają ten zgubny proces, powtarzając, że szkoła to już nie zabawa. Oddzielenie nauki od zabawy to ogromny błąd, jaki robimy w edukacji.

MathRiders bazuje na tych samych metodach, co nauka języka angielskiego Helen Doron, ponieważ oba programy są stworzone przez tą samą Grupę Edukacyjną. Matematyka też jest specyficznym językiem, który opisuje świat. Ma własny alfabet, własne znaki, własne pismo, własne słownictwo. „Tak jak Helen Doron English uczy języka angielskiego poprzez zabawę, tak MathRiders uczy matematyki – też poprzez zabawę, poprzez doświadczenie, różne aktywności, które prowadzą do tego, że właściwie dzieci same odkrywają pewne prawa matematyczne – opowiada Małgorzata Grymuza. – Podczas zajęć dla starszych dzieci i nastolatków często wykorzystujemy doświadczenia – na przykład podczas lekcji o objętości uczniowie przelewają wodę, sprawdzając pojemność różnych brył i obserwują: jeżeli mamy ostrosłup o tej samej podstawie i wysokości co graniastosłup, to ile tych ostrosłupów trzeba przelać, żeby ten graniastosłup wypełnić. Mamy też bardzo dużo wspólnych aktywności. Np. stawiamy jakiś problem i uczniowie mają ten problem rozwiązać, pewne rzeczy muszą ze sobą połączyć, wyciągnąć wnioski. Dzieci bardzo często pracują w parach lub w grupach, więc to jest zupełnie inna aktywność, niż indywidualne wypełnianie kart pracy, czy rozwiązywanie zadań. To wszystko jest formą zabawy, przy czym inna jest zabawa dla nastolatków, a inna dla przedszkolaków”.

Kiedy uczniowie muszą skupiać się na osiąganiu dobrych wyników w indywidualnych testach, kiedy nauka polega głównie na biernym siedzeniu w ławce, kiedy jedyną aktywnością staje się pisanie, a dorośli powtarzają „ty się nie baw, tylko ucz”, radość płynąca z eksploracji matematycznych zagadnień nie ma szans się pojawić, a co dopiero rozkwitnąć. Nauczyciele mogą powiedzieć, że w szkole po prostu nie ma czasu na zabawę. Jednak praktyka MathRiders oraz wiele badań wskazują, że czas przeznaczony na zabawę jest dla nauki efektywniejszy niż kolejne teoretyczne powtórki.

I inne…

Kolejnym czynnikiem wpływającym na niechęć do matematyki jest przekonanie uczniów, że to, czego się uczą, nie ma zastosowania w ich życiu codziennym. Pytania typu “Kiedy w życiu będę potrzebował(a) równań kwadratowych?” lub “Po co mi to, skoro jest kalkulator?” są często słyszane w szkole. Jednocześnie ci sami uczniowie sięgają do matematyki w rozmaitych sytuacjach w codziennym życiu, zupełnie sobie tego nie uświadamiając. Jeśli nauczyciel będzie pokazywał im te powiązania, uczniowie dostrzegą sens w nauce matematyki.

Rola nauczyciela, jego osobowość i umiejętność zbudowania relacji z uczniami to również kluczowy element sukcesu edukacyjnego. Nie tylko w matematyce. Wielu ekspertów edukacji podkreśla, że podstawą edukacji jest dobra relacja, bezpieczne i akceptujące środowisko, zaufanie. Nie tylko dlatego, że wtedy jest milej i przyjemniej się uczyć, ale dlatego, że w środowisku, w którym dziecko nie czuje się bezpiecznie, jego mózg pracuje w trybie zagrożenia, a nie w trybie nauki. 

Jednym z czynników wywołujących poczucie zagrożenia i stres jest presja wyników i ocen. Rezygnacja z ocen cyfrowych (punktowych, procentowych, literowych, czy zapisanych symbolami) na rzecz konstruktywnej, wspierającej informacji zwrotnej znacząco zmniejsza stres i rywalizację. Takie rozwiązanie pozwala uczniom bardziej skupić się na procesie nauki, niż na porównywaniu swoich wyników z kolegami i koleżankami. A zrezygnować z ocen cząstkowych można w każdej chwili i będzie to zgodne z prawem oświatowym.

Matematyka nie musi być straszna

Niechęć do matematyki i problemy z jej opanowaniem nie są nieuniknioną rzeczywistością. A korepetycje nie są jedynym ratunkiem. Dzieci mogą dobrze sobie radzić z matematyką, mogą ją polubić, jeśli dostaną odpowiednie wsparcie, zrozumieją jej znaczenie i zyskają pewność siebie w jej opanowywaniu. To, co istotne w edukacji matematycznej ujmę raz jeszcze w krótkim podsumowaniu:

  • zrozumienie indywidualnych potrzeb – ich zaspokojenie nie musi oznaczać ogromnego wysiłku, ale z pewnością potrzebne jest uważne obserwowanie uczniów i przemyślenie metod pracy z nimi zamiast szablonowego „przerabiania programu”;
  • przyjazna atmosfera – im mniejszy stres, tym efektywniejsza nauka – każdy neurobiolog to powie;
  • praktyczne zastosowania – pokazujmy dzieciom, że matematyka ma praktyczne zastosowania w życiu codziennym i w różnych zawodach;
  • nauka w działaniu – zabawa, współpraca, trochę swobody i „fun” to nie strata czasu, dzieci i młodzież uczą się najwięcej w działaniu;
  • dostęp do pomocy – zapewnijmy dzieciom dostęp do pomocy i wsparcie nauczyciela w przypadku trudności,
  • zapewnienie wsparcia emocjonalnego – ważne jest, aby dzieci czuły się bezpieczne, akceptowane i wspierane emocjonalnie i miały pewność, że nie są same w swoich trudnościach.
  • dobrze przygotowani nauczyciele, którzy lubią matematykę i lubią jej uczyć
  • rozwijanie ciekawości – zachęcajmy dzieci do zadawania pytań, eksperymentowania i odkrywania matematyki na własną rękę;
  • zrezygnujmy z ocen – traktujmy błędy i pomyłki, jako etap na drodze do wiedzy, okazję do uczenia się, a nie jako powód do wstydu.

Zobacz całą rozmowę z Małgorzatą Grymuzą

Małgorzata Grymuza – Dyrektorka MathRiders Polska, absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego na kierunku Nauczanie Matematyki i Informatyki. Poszukując innowacyjnych metod nauczania matematyki, zaangażowała się w działalność Grupy Edukacyjnej Helen Doron i wchodzącego na polski rynek programu MathRiders. W 2011 roku zaczęła uczyć dzieci metodą MathRiders jako pierwsza w Warszawie. Obecnie jest Dyrektorem odpowiedzialnym za rozwój programu w Polsce, a sieć rozwijająca się pod jej skrzydłami liczy blisko 50 placówek nauczania, w których uczy się ponad 8 tysięcy dzieci w wieku od 2. do 19. roku życia. Nim rozpoczęła współpracę z Grupą Helen Doron, pracowała w instytucjach finansowych oraz spełniała się jako nauczyciel matematyki w szkole. Prywatnie mama piątki dzieci.

autorka: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, popularyzatorka wiedzy o edukacji i rozwoju dzieci i młodzieży, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie, mama dwójki nastolatków. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Popularyzuje nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.

Artykuł powstał w ramach współpracy z MathRiders Polska