Szkoła powinna uczyć myślenia. Wydaje się to oczywiste, a okazuje trudne, a w systemowej szkole nawet bardzo trudne. Dzieci uczy się przede wszystkim odtwarzania podręcznikowej wiedzy i zdawania testów. Czy można inaczej? Można. Można uczyć myślenia, rozumienia, realizując przy tym podstawę programową. W dodatku robić to w sposób, który jest fascynujący i dla uczniów, i dla nauczycieli. Tak działa Thinking Zone w Gdańsku. O tym, jak wygląda tam nauka, co jest najważniejsze w szkole i jak to wszystko zrobić opowiadają założyciele gimnazjum: Joanna Roszkowska i Maciej Winiarek.
Thinking Zone – strefa myślenia
Filary edukacji w naszym gimnazjum to myślenie krytyczne i relacje międzyludzkie. Myślenie krytyczne to – w skrócie – przetwarzanie dostępnych informacji i krytyczne do nich podejście, weryfikowanie źródeł, oddzielanie faktów od opinii. Do rozwijania myślenia krytycznego wykorzystujemy narzędzia TOC. Jest to metoda stosowana na całym świecie. Staramy się każdego dnia tak prowadzić dyskusje, lekcje, żeby zawsze element krytycznego myślenia się pojawił. Nie tylko z wykorzystaniem narzędzi TOC, czasami poprzez chociażby kwestionowanie, zadawanie pytań, dyskusję na argumenty, odróżnianie faktów od opinii, szukanie źródeł informacji.
Uczymy też tego, że pomiędzy pomysłem, a działaniem, bodźcem a reakcją jest i powinien być czas na namysł, krytyczne spojrzenie, analizę. Był taki okres, że nasi uczniowie działali według schematu akcja-reakcja, pomysł-realizacja. Zrobiliśmy więc zajęcia na ten temat i okazało się, że nikt wcześniej im nie mówił, że warto dać sobie czas na przemyślenie, zanim się podejmie decyzję, zacznie działać, czy wyrazi opinię. Dotychczas wszystko było szybko. My wprowadzamy w życie hasło: „daj mi czas do namysłu”.
Relacje międzyludzkie
Drugi filar naszego gimnazjum to relacje międzyludzkie. Ale nie chodzi tylko o relacje uczniów z nauczycielami, lecz o całą szkolną społeczność. Przede wszystkim bezpieczeństwo i zaufanie. Próbujemy realizować w naszym gimnazjum model turkusowej organizacji – nie ma hierarchiczności, nie ma dyrektorów, jest zespół ludzi mających wspólne cele, wspólne wartości. Ten zespół – złożony z nauczycieli, uczniów i dyrekcji – jest takim organizmem samozarządzającym się. My jako właściciele szkoły musimy pełnić role dyrektorskie, bo to jest wymagane przez środowisko zewnętrzne, ale tu wewnątrz jesteśmy członkami zespołu. To jest tym bardziej ważne, że nasza postawa – partnerska względem nauczycieli i uczniów – jest wzorem dla pozostałych. My musimy dać to nauczycielom, żeby oni z kolei mogli dać to uczniom, a uczniowie żeby realizowali to pomiędzy sobą. Dopiero na takiej podstawie można budować wspólne przekonania, wartości, zespołowość, kreatywność. Budowanie takich relacji to proces – potrzeba kilku miesięcy, by zbudować zaufanie, by nauczyciele i uczniowie poczuli się bezpiecznie.
Nauczyciel jest dla ucznia
Partnerska postawa nie oznacza, że nauczyciel jest dla ucznia kumplem. Jest partnerem, który wspiera, źródłem informacji, tutorem, ale na pewno nie osobą, której należy się bać. Nie jest też egzekutorem procesu nauczania. To uczniowie – o czym wciąż im mówimy – są odpowiedzialni za swoją naukę, nie nauczyciel. Nauczyciel jest tylko „zasobem”, z którego mogą korzystać. Nauka nie polega więc na tym, że uczniowie mają otworzyć swoje mózgi, a nauczyciele będą wlewać tam wiedzę, jaką uznają za właściwą. To uczniowie są podmiotami i siłą sprawczą swojej edukacji. Jeśli oni sami nie otworzą swoich głów, nie zaczną pytać, szukać, dowiadywać się, to nauczyciel niczego ich nie nauczy. Nauczyciel niczego nie każe, do niczego nie zmusza. Nauczyciel jest tu dla ucznia, jest do jego dyspozycji. To nie znaczy, że udzieli uczniowi gotowych odpowiedzi. Raczej naprowadzi, pomoże znaleźć odpowiednie źródło.
Bo też nauczyciel nie musi wiedzieć wszystkiego. Naszym nauczycielom mówimy: „powiedz, że nie wiesz, jeśli nie znasz odpowiedzi na pytanie, przecież nikt nie wie wszystkiego”. Jeśli nauczyciel czegoś nie wie, to jest świetna okazja, by poszukać informacji wspólnie – razem z uczniem.
Zapamiętasz, jeśli zrozumiesz, a nie na odwrót
W tradycyjnej szkole nie wymaga się od uczniów refleksji, samodzielnego myślenia. Raczej wręcz przeciwnie – wszelkiego rodzaju uwagi typu „ja się nie zgadzam, bo…”, dyskutowanie, podważanie są w tradycyjnej szkole (oczywiście uogólniając) niepożądane. Dzieci szybko się uczą, że nie mogą mieć innego zdania niż nauczyciel. I że nie powinny wnikać zbyt głęboko. Bo nie ma na to czasu, podstawa programowa tego nie wymaga, nauczyciele boją się przyznać, że czegoś nie wiedzą. „Nie pytaj” – to jest przekaz, jaki otrzymują dzieci w szkole na różne sposoby i różnymi kanałami informacyjnymi. I dzieci przyuczają się do postawy niepytania. A my mówimy temu STOP. I komunikujemy coś zupełnie odwrotnego: jeśli nie zapytasz, to nie pójdziesz dalej, jeśli zrobisz coś powierzchownie, to nie zrozumiesz i wrócisz do tego za chwilę, bo bez zrozumienia jednych rzeczy, nie poznasz innych. Kładziemy nacisk na to, by tak długo i głęboko drążyć dany temat, aż uczniowie sami poczują, że faktycznie go rozumieją. I dopiero wtedy iść dalej. Ale to zrozumienie zależy od ucznia i tego też uczymy – jeśli się otworzysz, sięgniesz po wiedzę, będziesz pytał i dociekał, wtedy zrozumiesz.
A co z podstawą programową?
Nie mamy problemu z realizacją podstawy programowej. Zdążamy, chociaż na niektóre tematy poświęcamy więcej czasu – tyle, ile trzeba, żeby uczniowie zrozumieli zagadnienie, a nie tyle, ile jest przewidziane. I jeśli dzieci faktycznie zrozumieją jeden temat, to potem, przy kolejnych będą potrzebowały mniej czasu, bo odwołają się do tego, co wcześniej zrozumiały, a więc do wiedzy trwałej, a nie wykutej na pamięć i zapomnianej po sprawdzianie. Dzięki temu poświęcając więcej czasu na jedne rzeczy, na inne potrzebujemy go mniej. Efekt jest taki, że podstawa jest zrealizowana, a uczniowie mają faktyczną wiedzę i rozumieją to, czego się nauczyły. Wiele tematów podzielonych na przedmioty można połączyć – biologię, z chemią, geografią, a nawet polskim. Dzięki temu uczniowie lepiej zobaczą związki pomiędzy różnymi aspektami rzeczywistości i – znowu – lepiej zrozumieją, czego się uczą. Bo w rzeczywistości, w życiu wszystko się ze sobą wiąże, a przecież uczymy o rzeczywistości.
Każdy uczy się inaczej
Każdemu uczniowi zrobiliśmy na początku diagnozę stylu uczenia się. To było dla nich ciekawe i nowe, ale też dało im dużą świadomość siebie. Tę wiedzę o sobie wykorzystują na co dzień, szukając aktywnie lub organizując sobie odpowiednie warunki do nauki. Są na przykład tacy, którzy do skupienia się na zadaniu potrzebują ciszy, inni zaś wolą, żeby w tle był szum. Ci, którzy wolą ciszę często otrzymawszy zadanie, wymagające dłuższej pracy mówią „to my pójdziemy do innego pomieszczenia” i tam sobie organizują przestrzeń i pracują, po czym wracają do reszty grupy już z gotowym efektem. Dzieci nie mają już oporów, żeby komunikować o swoich potrzebach i mają ich świadomość. Jeśli kogoś irytuje, że koledzy obok rozmawiają półgłosem, to wie, z czego to wynika i co w związku z tym może zrobić, by sobie i innym zapewnić optymalne warunki.
W drugim roku funkcjonowania szkoły wprowadziliśmy tutoring dla wszystkich naszych uczniów. Są to spotkania 1-1 ucznia z tutorem, raz na 10-14 dni przez około 60 minut. Dorosły jest w pełni skoncentrowany na uczniu – w obszarze edukacyjnym i rozwojowym. Celem tych spotkań tutoringowych jest rozwój umiejętności uczenia się – samoświadomość ucznia: gdzie, kiedy, w jakich warunkach, jakimi narzędziami uczę się najlepiej, najefektywniej. Uczeń, razem z tutorem, ustala swój cel edukacyjny na okres 3-4 miesięcy – uczeń jest odpowiedzialny za jego realizację, tutor za wspieranie go w tym czasie. Chcemy, aby nasze dzieci przekraczały swoje ograniczenia, rozwijały swoje obecne możliwości. Ale wszystko w spokojnym, dobrym tempie dla ucznia.
Każdy potrzebuje bezpieczeństwa
Element samoświadomości i bezpieczeństwa emocjonalnego był dla nas od początku niezwykle ważny. Od tego zależą relacje między ludźmi. Dlatego mamy swojego psychologa i pedagoga, ale nie do interwencji, tylko do regularnych cotygodniowych zajęć z dziećmi. Oni pracują z dziećmi nad poznaniem samego siebie, integracją w grupie, poznaniem innych, nad zaspokojeniem takich potrzeb emocjonalnych jak potrzeba bezpieczeństwa, przynależności, akceptacji.
Ważne jest też wsparcie dla nauczycieli. Nauczyciel też musi czuć się bezpiecznie. Wtedy może się rozwijać. Bo w szkole rozwijają się nie tylko uczniowie, nauczyciele też i to jest warunek konieczny. Żeby uczyć młodych ludzi, prowadzić ich, być dla nich dobrym przewodnikiem, my sami musimy wciąż pracować nad sobą, bo praca z dziećmi przynosi wciąż nowe wyzwania, pytania.
Przestrzeń edukacyjna
Staramy się nie używać słowa „szkoła” w odniesieniu do naszego gimnazjum. Jest to raczej przestrzeń edukacyjna. Czas i przestrzeń do uczenia się. Nie do bycia nauczanym, tylko właśnie do uczenia SIĘ. Ta nauka odbywa się w sposób twórczy, projektowy, zespołowy, przyjacielski, niemniej to jest bardzo intensywna praca.
Uważamy, że ograniczanie przestrzeni edukacyjnej do szkoły jest błędem. Cały świat jest przecież przestrzenią edukacyjną. Właściwie nie ma tygodnia, żebyśmy nie mieli jakichś zajęć gdzieś w mieście. To są wszystko wyjścia edukacyjne, mają swoje cele, tematy. Zapraszamy też często różnych ludzi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia, ludzi z pasją.
Nieprzypadkowo wybraliśmy też miejsce na nasze gimnazjum – w nowoczesnym biurowcu w Olivia Business Centre dzielimy przestrzeń O4 z kilkudziesięcioma startupami – czyli z młodymi ludźmi, którzy mają pomysł na siebie i swoją działalność i znajdują sposoby, by go zrealizować. Ich postawa to „chcę, mogę, robię”. Nasze dzieci obserwując ich widzą, co to znaczy być przedsiębiorczym i proaktywnym.
Efekty
Pod koniec pierwszego roku zaczęliśmy dostawać od rodziców sygnały, że widzą w dzieciakach zmianę. Że dzieci stały się bardziej samodzielne, „doroślejsze”. Wcześniej zwykle wszędzie wożeni przez rodziców, teraz poruszają się sprawnie i samodzielnie komunikacją miejską po całym Trójmieście, któryś z chłopców zorganizował sobie pracę na wakacje, dwie dziewczynki podjęły wolontariat w przedszkolu. Dla nas jest to potwierdzenie, że osiągnęliśmy to, co sobie zakładaliśmy – staramy się kształtować w uczniach postawę proaktywną, umiejętność realizowania swoich pomysłów.
Nie rewolucja, lecz małe zmiany
Kiedy zaczynaliśmy zastanawiać się nad założeniem szkoły i dyskutowaliśmy, jak to zrobić, jednym z wątków było: czy zorganizować ją jako edukację domową, czy jako szkołę działającą w ramach systemu. Postanowiliśmy zrobić szkołę działającą systemowo, z wszelkimi obowiązkami, prawami, ograniczeniami, w których działają inne szkoły. Żeby pokazać, że można zrobić szkołę inaczej, że da się realizować nowoczesną edukację w ramach systemu. Nie namawiamy nikogo do rewolucji i zmiany całego systemu. Ale pokazujemy, że kiedy nauczyciel zamyka za sobą drzwi klasy, to ma 45 minut by robić to, co tak naprawdę chce i uważa za dobre. To jest czas i przestrzeń, gdzie to nauczyciel jest liderem, to on decyduje JAK przebiegną zajęcia, on decyduje, jak traktuje uczniów, jakie z nimi buduje relacje, jakich używa narzędzi do nauki… Jeśli będziemy czekać, aż zmieni się system, to nigdy nie zrobimy dobrej edukacji. Zmianę trzeba zacząć od siebie, od swojej lekcji, swojej klasy, swoich 45 minut.
Thinking Zone mieści się w Olivia Business Center w Gdańsku, w budynku Olivia Four. Rozpoczęło działalność w 2015 roku. Założyli je i prowadzą Joanna Roszkowska i Maciej Winiarek. Ich przedsięwzięcie wspiera Miasto Gdańsk.
Joanna Roszkowska – wiceprezes Fundacji Thinking Zone, przedsiębiorca, dyrektor Niepublicznego Gimnazjum Thinking Zone. Absolwentka Mikrobiologii Molekularnej na Uniwersytecie Gdańskim. Ukończyła studia podyplomowe Zarządzanie Oświatą w Wyższej Szkole Zarządzania w Gdańsku. Wcześniej wraz z mężem współtworzyła markę We Love Photo. Od zawsze poszukująca alternatywnych metod nauczania, które pozwalają rozwijać naturalne talenty. Współtworzy unikalną przestrzeń edukacyjną Center of Thinking oraz Thinking Zone.
Maciej Winiarek – przedsiębiorca, edukator, trener, tutor. Pracuje w edukacji ponad 14 lat. Od 10 lat zajmuje się rozwojem myślenia krytycznego wśród dorosłych i dzieci. Dyrektor TOCFE Polska. Współzałożyciel Thinking Zone uczącego myślenia. Prelegent i trener podczas konferencji i szkoleń w USA, Japonii, Niemiec, Peru,
Bloger – o świadomym myśleniu i rozumieniu swoich potrzeb w relacjach – www.dbajopotrzeby.pl.
c
Wysłuchała i spisała: Elżbieta Manthey
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
1 komentarz
Opowieść o „innej” szkole, która działa „w systemie” | Obserwatorium Edukacji
12 grudnia 2017 at 13:39[…] Cały tekst „Szkoła powinna uczyć myślenia – ale jak?” – TUTAJ […]