Książka Małgorzaty Stańczyk – Rodzeństwo. Jak wspierać relacje swoich dzieci jest piękną opowieścią o byciu blisko – swoich dzieci, ale przede wszystkim siebie. O umiejętnym wspieraniu, które nie wiąże się bynajmniej z braniem odpowiedzialności za relacje zachodzące pomiędzy innymi ludźmi. To książka, która może towarzyszyć przygotowaniu siebie na kolejne dziecko i na nadchodzące wyzwania związane z koniecznością wypracowania nowych rozwiązań. Rodzice więcej niż jednego dziecka znajdą w niej niełatwy temat godzenia się ze stratą dotychczasowej postaci rodzicielstwa. Rodzeństwo z jednej strony znakomicie wyczerpuje określony w podtytule temat, a z drugiej zajmuje się kwestią relacji w ogóle – z innymi ludźmi i z samym sobą. Autorka pisze o rodzeństwie, ale tak naprawdę zajmuje się konkretnym dzieckiem, nad którym się pochyla i do tego samego zachęca rodziców.
Jako psycholożka i mama niekoniecznie widzi w zachowaniach pomiędzy rodzeństwem chęć rywalizacji. Według niej to raczej sprawdzanie siebie w bezpiecznej, długotrwałej relacji z bratem czy siostrą. Uspokaja, że dziecięce kłótnie są wprost proporcjonalne do czasu spędzanego razem. W układzie z rodzeństwem można się kłócić i obrażać do woli; dzieci czują pełną swobodę, bo relacja i tak będzie trwała. Gosia Stańczyk zdejmuje z rodziców ciężar odpowiedzialności uświadamiając im, że nie mają wpływu na relacje pomiędzy swoimi dziećmi, podobnie jak nie mają wpływu na relacje innych ludzi. A te, które sami tworzą, czyli np. z konkretnym dzieckiem – mogą ewoluować i wyglądać inaczej w zależności od wieku dziecka czy ogólnej sytuacji w rodzinie. Pisze również o tym, dlaczego nie można wymagać od dziecka gotowości i zgody na opiekowanie się młodszym rodzeństwem, a tym bardziej na bycie odpowiedzialnym za jego emocje. Dzieciństwo to czas na beztroskę, która jest wstępem do umiejętności zatroszczenia się się o swój odpoczynek w przyszłości.
„(…) zmiana zachowania zależy przede wszystkim od praktyki, czyli stopniowego oswajania nowych sposobów reagowania”
Autorka nie daje ani recept, ani gotowych rozwiązań – pokazuje za to, jak zmienić optykę, jak patrzeć inaczej, by zobaczyć więcej. Opowiada, jak ona sama uczyła się swoich dzieci. Pozwala poznać siłę swojego rodzicielskiego doświadczenia, jednak ono nie dominuje. W książce znajdziemy również aktualną wiedzę z zakresu rozwoju dziecka, ale nie jako zbiór zasad i główny punkt odniesienia. Gosia Stańczyk umiejętnie łączy swoje doświadczenie rodzicielskie i zawodowe, podchodząc z taktem i pokorą do wielu rodzicielskich błędów, trudności i potknięć. Na kolejnych stronach dzieli się swoimi przemyśleniami oraz poszukiwaniami – sporo tam odniesień do tych, którzy autorkę wzbogacili, których osiągnięcia złożyły się na jej filozofię relacji. Ta publikacja wnosi ciepło i spokój. Czytając czujemy się przyjęci takimi, jakimi jesteśmy i wsparci w ruszeniu w drogę z tego miejsca, w którym się znajdujemy. Z tym, co nas w tekście najbardziej poruszyło.
„Wymaga to praktyki, ćwiczenia, prób, a zakorzenione, automatyczne reakcje będą się nam jeszcze długo narzucać, ale to nie szkodzi. Nie chodzi o to, by wszystko zmienić, ale o to, by być w drodze”
Rodzicielstwo jest szansą na rozwój – czasem, kiedy trudności jest bardzo dużo, ale równocześnie bezcennych doświadczeń, które nas budują. Wiele kompetencji, o których przeczytamy w Rodzeństwie, to kompetencje wyuczone i są one dla nas dostępne. Znajdziemy tu również przykłady komunikatów czy zabaw, które wspierają dzieci. W dużym skrócie sprowadzają się one do tego, by nie tyle dużo robić, co być bardziej obecnym. Bardziej obserwować, niż oceniać – wiele ćwiczeń i powtórzeń sprawia, że nasz mózg uczy się reagować inaczej. Pamiętajmy, że możemy dać sobie czas, bo nie zawsze i nie od razu musimy wiedzieć, jak zareagować i co powiedzieć.
„Dzieci budują obraz siebie z tego, co zobaczą w naszych oczach, i co usłyszą w naszych słowach”
Znajomość siebie to świadomość niuansów, czyli przeciwieństwo etykietowania i przypisywania roli. Autentyczna relacja nie ma nic wspólnego z manipulacją. Zaglądanie „pod” zachowanie dziecka umożliwia towarzyszenie mu. Bycie z nim w kryzysowych sytuacjach pomaga zgodzić się na rzeczywistość i pomieścić trudne przeżycia. Akceptacja bardzo często jest powstrzymywaniem się od mówienia czy działania. Fundamentem poczucia własnej wartości u dziecka jest przyjęcie go takim, jakie jest. Buduje się je poprzez wiele codziennych spraw, w których tak ważne jest używanie wspierających słów, atmosfera bezwarunkowej akceptacji, dostrzeżenie wyjątkowości i niepowtarzalności. To poczucie, że nie trzeba niczym zasłużyć na bycie zauważonym, na miłość. Warto ustalić, co dla dziecka znaczy bycie kochanym, jak lubi, gdy rodzice to wyrażają.
„Dziecko może zmienić swoje zachowanie kiedy rośnie albo w reakcji na zmianę w naszym zachowaniu, a nie dlatego, że my bardzo tego chcemy”
Dziecięcy układ nerwowy dojrzewa dzięki tysiącom powtórzeń. Sami wiemy, że nie jest tak łatwo nauczyć się zarządzać swoją złością – w książce przeczytamy zarówno o dziecięcej, jak i dorosłej złości. Złości, która musi wybrzmieć, bo nie można przyspieszyć powrotu do równowagi. Celne pytania autorki pomagają właściwie ocenić sytuacje, zachować proporcje i poszukiwać harmonii. Piękne i głębokie są komunikaty o przyjmowaniu złości dziecka, czuciu jej siły, a równocześnie byciu dla niego tym, któremu złość nie zagraża, bo potrafi się nią nie zarazić.
„W słowie „dostrzec” zawarte jest nawet słówko „strzec”, oznaczające pilnować, opiekować się kimś”
Rodzicielska uwaga jest dla dzieci gwarantem bezpieczeństwa. By dziecko mogło się rozwijać i eksplorować świat, potrzebna jest mu bezpieczna relacja przywiązania. Jesteśmy dla dziecka, ale inni są dla nas. Warto sobie uzmysłowić, że bycie dorosłym to nie znaczy takim, który nie potrzebuje pomocy od innych. Zależność od innych jest naturalna dla ludzi. Z kolei dojrzale jest umieć odmawiać po to, by robić ważne rzeczy w satysfakcjonujący sposób. Rezygnacja nie oznacza braku sprawczości, a wręcz przeciwnie – wtedy inni przestają wybierać za nas. Dbanie o siebie jest przejawem odpowiedzialności. Dajmy sobie przestrzeń na bycie obecnym, na pełne przeżywanie swojej codzienności.
„Zamiast dążenia do perfekcyjności wybieram autentyczność i nieustawanie w rozwoju”
Mamy moc, by wpłynąć na to, jak nasze dzieci postrzegają same siebie, na budowanie ich poczucia własnej wartości. Jest to możliwe tylko w trwałej, bezpiecznej relacji. W budowaniu tego poczucia ważne jest doświadczenie bycia bezwarunkowo przyjętym przynajmniej przez jedną osobę. A jeśli nie doznaliśmy tego w przeszłości? Ogromnym odkryciem może być to, że taką akceptację dostajemy w prezencie od naszych malutkich dzieci… Poczucia własnej wartości nie budują pochwały, które – podobnie jak krytyka – są oceną i tworzą raczej poczucie bycia zależnym. Dużo lepiej dawać dziecku poczucie, że np. czas z nim spędzony jest przyjemny, opowiadać mu o sobie, sprawdzać, czy dziecko czuje się przez nas kochane. Akceptacja bezwarunkowa to taka, na którą dziecko może liczyć również wtedy, gdy nie radzi sobie z emocjami (inaczej to warunkowanie miłości). Gosia Stańczyk podsuwa rodzicom pewne metaumiejętności, które mogą zaowocować więziami przynoszącymi prawdziwą satysfakcję. W podejściu do dzieci zamieńmy pewność na zaciekawienie. Ćwiczmy umiejętność zatrzymywania się i przyglądania skuteczności naszych działań. Szukajmy strategii, które nie tylko dają poczucie działania, ale autentycznie wspierają dziecko.
Autorka recenzji: Joanna Maj-Kirsz – absolwentka polonistyki i filozofii, nauczycielka. Jest przekonana, że dobra literatura dedykowana dzieciom może przynieść wiele korzyści również dorosłym. Pisanie o niej sprawia jej satysfakcję i przyjemność. Lubi kawę, LP3 i poznawanie nowych miejsc. Spełnia się rodzinnie. W Juniorowie pisze o dobrej literaturze dla dzieci.
Twój komentarz może być pierwszy