Po zamknięciu szkół gorącym tematem stała się nauka w domu. Czy szkoły mogą i czy powinny zorganizować naukę zdalną? Czy są na to gotowe? Jak taka nauka w domu powinna wyglądać? Szkoły mają na to różne pomysły. Niektóre świetne, inne jeżą włos na głowach, szczególnie rodzicielskich.
Niektóre szkoły organizują swoim uczniom zajęcia online. Nauczyciele “spotykają się” z uczniami, spotykają się całe klasy, tyle że za pośrednictwem internetu. Widzą się w czasie rzeczywistym, rozmawiają ze sobą, są w kontakcie. To oczywiście wymaga odpowiedniego zaplecza technicznego – zarówno nauczyciele, jak i uczniowie potrzebują do takich lekcji online odpowiedniego sprzętu komputerowego. Wymaga trochę przygotowań, kreatywności, współpracy między nauczycielami, uczniami i rodzicami.
W szkole moich dzieci przez ostatnie dni nauczyciele uczyli się korzystać z platformy pozwalającej łączyć się z dziećmi przez internet i prowadzić w ten sposób lekcje. Potem były krótkie testy z dziećmi, żeby każdy sprawdził, czy dobrze się odnajduje w tej wirtualnej relacji z nauczycielem i pozostałymi uczniami z klasy. Upewniono się, czy każdy ma dostęp do odpowiedniego sprzętu, czy każdy potrafi obsłużyć internetowe narzędzia, jakie będą wykorzystane. Wszyscy dostali szczegółowe, acz proste instrukcje. Pierwsze lekcje już za nami. Młodsza pędziła na nie w podskokach. Starszy melduje, że “spoko ogarnia”.
Jednak w wielu szkołach na czas epidemii wprowadzany jest inny model edukacji zdalnej. Dzieci dostają do „przerobienia” materiał, do zrobienia zadania, do wykonania prace, ale mają to zrobić samodzielnie a ich kontakt z nauczycielem ogranicza się do wyznaczenia zadań i rozliczenia z nich. “Pracuj z podręcznikiem, wypełnij karty pracy, odeślij do sprawdzenia”. Nauka w domu staje się maratonem prac domowych, z których dzieci zostaną potem rozliczone. A rodzice ubierani są w rolę żandarmów, którzy mają pilnować małolaty, żeby się uczyły. Albo wprost zleca im się pracę domowego nauczyciela. “Proszę przerobić z dzieckiem w podręczniku rozdziały 3-5”. “Proszę wydrukować karty pracy, wypełnić i przesłać mailem do wtorku”. “Proszę wykonać pracę z plastyki i wysłać mailem pdf wykonanej pracy”. Dzienniki elektroniczne pękają w szwach od kolejnych zadań i wymagań. Nawet nauczyciele w-f-u zadają – niektórzy prace pisemne, inni wykonanie określonych ćwiczeń w domu, co rodzice mają poświadczyć odpowiednią wiadomością wysłaną nauczycielowi. Uczniowie mają w domach przerabiać podstawę programową. Rodzice mają pilnować, żeby przerabiały i pomagać w przerabianiu. Mają wysyłać potwierdzenia, dowody i świadectwa przerabiania.
Wielu rodziców przeszło na pracę zdalną, home office. Są w domu, ale PRACUJĄ. Nie mogą poświęcić czasu na pomaganie dzieciom w odrabianiu gigantycznych ilości lekcji. Poza tym nie mają często kompetencji do tego, żeby uczyć dzieci i pomagać im merytorycznie w odrabianiu zadań szkolnych. Często nie są też przygotowani sprzętowo – nie mają drukarek do drukowania kart pracy, nie mają wystarczająco szybkich łącz internetowych, żeby pobierać gigabajty materiałów. Ostatecznie więc dzieci pozostają osamotnione, a rodzice sfrustrowani wobec długiej listy zadań domowych i wymagań do spełnienia. Nie o to chodzi w nauce w domu!
Żeby zorganizować sensowną naukę w domu nie wystarczy wysłać sto linków do e-podręczników i e-kart pracy. Nie wystarczy zadawać i sprawdzać czy zrobione. Edukacja w ogóle – i w realu i online i jakkolwiek jeszcze inaczej – nie polega na wyznaczaniu treści do przerobienia i sprawdzaniu, czy weszło. W tej kryzysowej sytuacji edukacyjnej, która dla wszystkich – nauczycieli, uczniów i rodziców – jest wyzwaniem, najważniejsze nie jest przerabianie podstawy programowej. Jeśli dziecko nauczy się tabliczki mnożenia, ukształtowania terenu w Polsce czy budowy pantofelka pół roku później, niż było to planowane, to naprawdę nie będzie żadna tragedia. W tej domowej edukacji ważne jest pozostanie w kontakcie z ludźmi – wirtualne spotkania z nauczycielami i kolegami z klasy łagodzą poczucie izolacji. Ważne jest zachowanie pewnego rytmu, planu dnia, odniesienia do znanej rzeczywistości. To daje poczucie bezpieczeństwa. Ważne jest też, żeby dzieci miały swoje zajęcia w czasie, kiedy rodzice pracują, nawet jeśli pracują w drugim pokoju, to jednak muszą się na tej pracy skoncentrować. Nauka sama w sobie, poszerzanie wiedzy na miarę możliwości w tych niecodziennych okolicznościach – też jest ważne, ale nie powinno być jedynym, ani nawet najważniejszym celem szkoły w domu.
Szkoła online, kiedy dzieci są w kontakcie z nauczycielem, kiedy dostają zadania, które są w stanie samodzielnie wykonać, kiedy są to zadania zachęcające i inspirujące, kiedy uwzględniają potrzeby i możliwości uczniów – taka szkoła zdalna wspiera. Kiedy dzieci dostają listę prac do wykonania i zostają z nią same – to nie jest wsparcie ani dla dzieci, ani dla rodziców w tym trudnym czasie. To generowanie dodatkowych obciążeń, frustracji i stresu. Nie tego teraz potrzebujemy.
Moje dzieci od dziś chodzą na lekcje do swoich pokoi. Są w kontakcie z nauczycielami i kolegami. Podczas wirtualnych lekcji na razie w dużej mierze poruszają tematy, które ich teraz nurtują – związane z epidemią, z obecną sytuacją, z tym, co zaprząta myśli dzieci i czego teraz chcą się dowiedzieć. Mają wsparcie i pomoc nauczycieli. W czasie, kiedy małolaty uczestniczą w lekcjach online, my, rodzice, pracujemy przy stole w salonie. Możemy zająć się spokojnie swoimi zadaniami. Dzięki wiadomościom, jakie dostaję od szkoły wiem, że zdalna nauka jest przygotowana na dobrych fundamentach – uważności na potrzeby dzieci, adekwatnie do ich możliwości, ze świadomością, że sytuacja jest wyjątkowa i z troską, by zdalna szkoła była wsparciem a nie obciążeniem dla wszystkich.
Niezależnie od tego, gdzie i za pomocą jakich narzędzi odbywa się edukacja, zależy ona od człowieka. To nauczyciel decyduje, czy dostępnymi narzędziami – e-podręcznikami, mailami, platformami edukacyjnymi, Skypem i mnóstwem innych, które się właśnie objawiły – będzie uczniów wspierał, czy obrabiał.
autorka: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, mama Marysi i Tymona. Pasjonatka dobrej edukacji – tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca z rodziną i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.
13 komentarzy
Ania
2 kwietnia 2020 at 22:32Jestem mamą 2 dzieci 3 i 7 klasa. Mieszkamy w małej miejscowości i w dodatku nie za bogatej . Nauczyciele zadaja dzieciom materiał przez dziennik i odrobine zadania dzieci odsyłają. Pracujemy z mężem w domu ( kiedy nie było koronowirusa również) więc cały plan dnia szlag trafił. Dzieci potrzebują pomocy w nauce , choćby wsparcia że stoję i jestem zainteresowana ( szczególnie młodsza córcia) . Jak ich zostawię to są totalnie rozkojarzeni. Po prostu dom dla nich był całe ich życie do odrobienia małej ilości ( według tego co teraz jest ) zadań, psychicznie ich mózgu nastawiony jest ,, dom – miejsce odpoczynku zabawy relaksu ,, a teraz muszą sami ( starszy syn) ogarniać nowe tematy . Uważam że jest to ponad ich siły. Niestety my z mężem też jesteśmy wykończeni sytuacją i do kłótni maleńki kroczek . Stan mojej psychiki jest fatalny a co dopiero dzieci . Każdy siebie obwinia o coś dzieci że do końca samodzielnie nie uczą się a my że nie jesteśmy zbyt dobrymi rodzicami bo nie zawsze możemy im pomóc. Ratunku – chce mi sie krzyczeć.
Elżbieta Manthey
3 kwietnia 2020 at 11:03Takiego stanu doświadcza wielu rodziców. Ja również. Dzieci są przeładowane nauką i presją: nagle mają być samodzielne i uczyć się same, choć do tej pory cały czas były przyzwyczajane do stałego towarzystwa i kontroli dorosłego-nauczyciela. Potrzebują obecności rodziców i przychodzą po nią, bo trudno im znieść tą ogromną zmianę i poczucie wszechobecnego niepokoju. Ale jak przychodzą do nas, to nas wybijają z naszej pracy, którą przecież musimy wykonać. Powinniśmy być teraz przede wszystkim przy dzieciach, tylko jak to zrobić, kiedy obowiązki piętrzą się i cisną?
To, co pomaga rozładować napięcie, to aktywność ciała. Sama nie jestem zbyt fit, ale doświadczyłam zbawiennego wpływu ruchu w ostatnich dniach. I ten ruch – szybki marsz dookoła ogródka, przysiady i skłony w domu, cokolwiek – może nam pomóc. Ruszajmy się całymi rodzinami, dzieci – koniecznie!. Nawet jeśli się nie chce i “szkoda czasu”, a pośladki przyrosły do krzesła, odwołajmy się do rozumu i niech ona nam każe przeznaczyć kwadrans na machanie kończynami. To naprawdę działa.
Anka
24 marca 2020 at 10:35Dzień dobry:-) Zazdroszczę Pani szkoły. Czy to placówka prywatna?
U nas właśnie tak to zaczyna wyglądać – wysyłanie ćwiczeń i rodzice w roli nauczyciela, kontrolera, żandarma, koordynatora (który ma to wytłumaczyć, nadzorować, zeskanować, odesłać, pilnować terminów i wykonania zaleceń). Pani od angielskiego wysłała 7 maili w sprawie tej samej lekcji, bo nie ma niestety daru do tworzenia konkretnego, uporządkowanego przekazu. Więc miło przeczytać, że gdzieś dzieci łączą się online, rozmawiają ze sobą, nauczycielem, mają wsparcie psychologiczne. Bo to ono jest najważniejsze. Dany temat można zrealizować później lub w ogóle. Nie wydaje mi się, by dzieci szczególnie ucierpiały, jeśli nie “przerobią” tematu pantofelka. Podoba mi się za to idea zainspirowania ich, i pomysłów jak samodzielnie i ciekawie mogą wartościowo spędzić czas.
Mam wrażenie, że jesteśmy podporządkowani realizacji jakiejś durnej propagandowej wizji, że polska szkoła jest gotowa i podoła. I w imię tego, by taką tezę udowodnić, angażuje się teraz zastępy rodziców (którzy i tak mają więcej obowiązków: pracują zdalnie, gotują choć wcześniej zamawiali, są sami, a wcześniej korzystali ze wsparcia babci, rodziny). Mam pytanie: po co?
Gabriela
21 marca 2020 at 22:18Nie wszyscy rodzice potrafią obsługiwać komputer, ściągnąć aplikację i zalogować się do odpowiedniego pokoju. Pani dzieci idą do pokoju i się uczą… Nie każdy rodzic ma komputer lub może uzyczyc dziecku komputer. Co z dziećmi, które były uzależnione od elektroniki. O tym już wszyscy zapomnieli! Kadra nauczycieli to wiek 50+ , nie wszyscy potrafią korzystać z nowych programów do zdalnej edukacji. Poza tym istnieje bariera sprzętu. Nie KAŻDEGO nauczyciela stać na zakup KOMPUTERA. Za co? Sprzęt ze szkoły? Internet? W szkole sprzęt jest w strasznym stanie. Stare komputery, które wymagają wymiany. Często się wieszają i nieewydajne. MOŻE Internetu? Projekt Ose? W wielu placówkach na tym Internecie nie da rady obejrzeć filmu edukacyjnego a co dopiero uruchomić transmisję. Pozostaje praca rodziców. Część rodziców pracuje normalnie, dzieci ( edukacja wczesnoszkolna) mają same zalogować się do np zoom ? Proszę się zastanowić. Poza Tym nauczyciele też mają dzieci! Sprawują nad nimi opiekę. Tak mogą iść na zasiłek tylko co z ich uczniami?
Bernadetta
19 marca 2020 at 08:39Dokładni o to chodzi, tylko, że niestety : ” Nie wystarczy zadawać i sprawdzać czy zrobione. Edukacja w ogóle – i w realu i online i jakkolwiek jeszcze inaczej – nie polega na wyznaczaniu treści do przerobienia i sprawdzaniu, czy weszło. ..Niezależnie od tego, gdzie i za pomocą jakich narzędzi odbywa się edukacja, zależy ona od człowieka.” te słowa dotyczą edukacji naszych dzieci zawsze. Zwłaszcza w warunkach szkolnych, jest garstka nauczycieli, którzy wspierają ucznia, reszta expresem wyłoży, zada i sprawdzi (najlepiej w takiej formie żeby udowodnić dzieciom jak mało umieją). Szkoda, bo szkoła tzn. czas spędzony w szkole to najlepsze lata naszych pociech, czas kształtowania charakterów, który już na tym etapie przeradza się w czas buntu i poczucia niesprawiedliwości wobec systemu….a system to jednak ludzie….
Anka
18 marca 2020 at 08:08Dzieci otrzymuję masę zadań do wykonania. To prawda. Jestem mama 5 klasistki i nauczycielka i znam to wszystko z dwóch stron. Po 1. presja ogromna na nauczycieli sprawia, że trzeba koniecznie wysłać dzieciom robotę bo to nie koronaferie. Zgadzam się ale czas kryzysu i wyluzujmy. Pan minister edukacji sam nie wiem co ma robić i ciągle mamy nowe rewelacje. Dyrektorzy pod ciśnieniem. Może niech się najpierw zastanowią a potem dadzą wytyczne co mamy z tym począć. My w domu mamy taki prywatny kłopot, że nagle dziecko i ja potrzebujemy komputera do pracy. C mamy zrobić. Kto ma ważniejsze sprawy? Klasy online spoko, super pomysł, a co jeśli nie każdy może lub chce tak pracować? Ministerstwo zaskoczone tym wszystkim jakby nie mogli zastanowić się nad tym wszystkim. E-podręczniki to materiał dla gimnazjum, którego już nie ma. Opracowali to tak na łapu capu, że niby lekcje według planu. Dajcie spokój. Realia są inne uczę 20 klas czy mam 20 lekcji online zrobić? Jak? Myślałam, że artykuł naprawdę dobry o nauczaniu online…idę szukać dalej inspiracji.
Elżbieta Manthey
18 marca 2020 at 08:19Wszyscy jesteśmy pod ciśnieniem. Jeszcze nie mamy idealnych rozwiązań dla wszystkich. W tym artykule chciałam zasygnalizować, żeby tym ciśnieniem nie obarczać dzieci. A po inspiracje zapraszam do cyklu #NIEferie. Tam staramy się podsuwać pomysły i źródła do wykorzystania z dziećmi w domu.
Kasia
17 marca 2020 at 22:08Z całym szacunkiem panie Januszu ale czy napisanie “proszę wypełnić ćwiczenia od strony x do strony y” jest dużym wysiłkiem dla nauczyciela. Uważam że realizacja podstawy programowej w szkole w takiej formie jest spychologią i znowu kłania nam się pruski paradygmat, sami nauczyciele strzelają sobie w kolano takim podejściem ….tym bardziej teraz gdzie można zobaczyć jak wiele szkół i nauczycieli pięknie odnajdują się w tej zdalnej rzeczywistości… tym rodzicom którzy muszą siedzieć z dzieckiem jest po prostu przykro że inni potrafią podołać wyzwaniom a oni ciągle tradycyjnym systemem, gdyby rodzice wiedzieli o innych formach uczenia się dzieci a właśnie tak się dzieje to myślę że nigdy nie wróciliby do starego, nudnego wypełniania luk, proszę pana chcieć to móc i tyle w temacie,
Janusz
18 marca 2020 at 10:18Pisze Pani “wiele szkół odnajduje się w sytuacji”. Ja rozumiem, ze dawanie dzieciom/ uczniom samych kartek z ćwiczeniami bez kanału zwrotnej komunikacji to nieporozumienie. Ja otrzymuję skany, zdjęcia takich kartek, natychmiast poprawiam i wysyłam. Nie mamy dziennika elektronicznego, bo samorząd skąpi na to pieniędzy. Dzieci naprawdę nie mają powszechnego dostępu do sprzętu elektronicznego (wieś) , a część jak widzę nagle “znika” z komunikatorów. Uważam że to Państwo powinno już dawno zaopatrzyć szkoły w odpowiedni sprzęt do profesjonalnego e – learningu. Duże szkoły radzą sobie bo mają olbrzymie budżety. Małe, niestety dysponują tak skromnymi kwotami, że pozostaje nam ta tradycyjna metoda. Proszę jednak pamiętać, że w każdej szkole aby naprać sprawności uczeń powinien robić ćwiczenia i nie ma nic w tym złego. Kształci się przy tym umiejętność wyszukiwania informacji. Moich uczniów proszę często aby wskazali mi stronę w podręczniku , na które wyszukali daną informację. Problemem jest czy funkcjonuje informacja zwrotna kiedy to nauczyciel mówi co uczeń zrobił dobrze a co musi poprawić. Forma zadani jest sprawą często drugorzędną. Pozdrawiam. Jeśli Pani życzyłaby sobie na przykład materiały do nauki historii w szkole podstawowej , które wysyłam uczniom to zapraszam do kontaktu.
Aga
17 marca 2020 at 19:54Szkoda, że tak bardzo potępia Pani zadawanie konkretnych ćwiczeń wiadomością przez edzienniki. Jestem nauczycielką klas I-III i BARDZO chciałabym prowadzić lekcje ze swoimi dziećmi online, ale nie mam takiej możliwości z bardzo prostej przyczyny: nie wszystkie dzieci mogłyby brać udział w takich lekcjach, nie we wszystkich domach jest internet, nie wszystkie dzieci mają dostęp do komputera. 4 dzieci z mojej klasy dostaje ode mnie informacje o zadaniach smsem , bo nie ma dostępu do edziennika. Dlatego proszę nie gloryfikować jednej formy, a inną potępiać. Rzeczywistość nie zawsze wygląda tak jak nam się wydaje. Pozdrawiam serdecznie i życzę WSZYSTKIM szybkiego powrotu do normalności.
Elżbieta Manthey
17 marca 2020 at 20:19Nie potępiam zadawania ćwiczeń, ale to, jak dzieci są zalewane ćwiczeniami i treściami, z którymi zostają same. Mój sprzeciw dotyczy wymagania od dzieci, żeby “przerobiły” wszystko same, od rodziców, żeby pilnowali i uczyli dzieci w domu. Wiele dzieci nie ma sprzętu pozwalającego na e-lekcje, to prawda. Ale też wielu rodziców nie ma umiejętności do tego, by uczyć dzieci literatury, angielskiego, matematyki, biologii czy chemii. I to też warto wziąć pod uwagę zanim wyśle się polecenie “proszę przerobić z dzieckiem rozdziały 5-8 i zrobić do nich ćwiczenia”. To, co budzi mój sprzeciw to stawianie wymagań bez dawania wsparcia. Uważam, że uczniowie nie powinni dostawać zadań, których nie mogą sami wykonać.
Hania
17 marca 2020 at 18:35Jeśli rodzice maja stary komputer , który ledwo chodzi na pewno nie będzie służył naucz zego będzie dziecko korzystać ? czy szkoła zapewni dzieciom komputery?
Janusz
17 marca 2020 at 18:17Jak Pani zauważyła wszystko wymaga pieniędzy i odpowiedniego zaplecza technicznego. O tym powinno już wcześniej pomyśleć Ministerstwo Edukacji. Teraz widzę manierę szukania winnych w nauczycielach (nie mówię o Pani). A co ma zrobić nauczyciel wiejskiej szkoły gdzie Gmina nie chce dać od lat pieniędzy na dziennik elektroniczny bo to fanaberie, gdzie samorząd uważa , że komputery to są potrzebne w sali informatycznej a dla nauczycieli to już przesada. Byłbym ostrożny z krytyką a choć trochę docenieniem trudu wielu nauczycieli , którzy na własnym sprzęcie próbują zatkać nieudolność Ministerstwa Edukacji. O zamknięciu szkół mówiliśmy już w naszym gronie co najmniej dwa tygodnie wcześniej. Minister wyda kolejne rozporządzenie i będzie zadowolony. Wizytatorzy rzucą się na szkoły rozliczać, pisać zalecenia itp (czyli marnować ludzki czas). Może trochę zaufania do nauczycieli, którzy zawsze w trudnych chwilach stawali na wysokości zadania. Proszę nie patrzeć na szkoły z wielkomiejskiej perspektywy. Wielu rodzicom i dzieciom te formy naprawdę opowiadają i z tego co wiem nauczycielskie telefony z poradami itp “grzeją się”. Ci co nie będą chcieli skorzystać, choćby mieli przed sobą materiały najwyżej jakości cyfrowej tego nie zrobią. Pozdrawiam z prośbą aby dać nauczycielom i dyrektorom spokojnie pracować. Dobrej Nocy.