Jestem jedynakiem. Gdy byłem dzieckiem, nigdy mi to specjalnie nie przeszkadzało i nie odczuwałem potrzeby posiadania rodzeństwa. Co więcej, słuchając różnych opowieści moich „obarczonych” rodzeństwem kolegów, byłem wdzięczny losowi za to, że jestem jedynym dzieckiem w rodzinie. Jako jedynak miałem swój własny pokój – żadnych walk o lepszy fotel czy miejsce na górze na piętrowym łóżku. Żadnych sprzeczek, kiedy zgasić światło, jakiej muzyki posłuchać, ani kto dzisiaj sprząta. Żadnego dyskomfortu, gdy brat lub siostra budzi się w nocy, bo miała zły sen. Co więcej, cała czekolada – dla mnie! Gwiazdkowe prezenty – dla mnie. Uwaga rodziców – dla mnie! Czy bycie jedynakiem mogło mieć jakieś wady? A gdy przychodziła chwila nieznośnej nudy, zawsze można było wyskoczyć na podwórko albo do kumpla w sąsiedniej klatce. Towarzystwo zawsze się znalazło.

Ciężar bycia jedynakiem poczułem dopiero jako nastolatek. Cała uwaga rodziców była skupiona na mnie, w związku z czym żadna zła ocena w liceum nie uszła ich uwadze, żadne wagary ani jakiekolwiek inne wybryki charakterystyczne dla tego wieku. Co więcej, gdy zbliżała się matura, a wraz z nią decyzja o wyborze studiów, presja ze strony rodziców stawała się wręcz nieznośna. I nie było ani brata, ani siostry, za którymi można by się choć na chwilę schować. Nikogo, kto by odwrócił uwagę rodziców coraz bardziej ciążącą jak wszechwidzące oko Saurona.

Czy jedynak to stereotypowy samolubny, aspołeczny, rozkapryszony maminsynek? Ja się za takiego nigdy nie uważałem, ale może nie dostrzegałem tego, co było świetnie widoczne dla innych? Czy bycie jedynakiem może być przeszkodą w prawidłowym rozwoju społecznym? A może ma jakieś zalety? Na te pytania odpowiada Barbara Woszczyna, psycholog, dyrektorka Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej „Krakowski Ośrodek Terapii”.

Jedynak to problem? Wyłącznie subiektywny

Bycie jedynakiem stanowi problem wyłącznie wtedy, jeśli sami czujemy, że mamy z tym problem – mówi mgr Woszczyna. – To jest wyłącznie odczucie subiektywne. A ponieważ jedynaków jest polskim w społeczeństwie całkiem sporo (wg danych GUS ponad połowa rodzin to model 2+1), powinniśmy być otoczeni tłumem „rozkapryszonych samolubów”, a przecież tak nie jest. Czy wobec tego rodzice jedynaka mogą spokojnie wychowywać swoją pociechę bez zwracania uwagi na fakt, że nie ma ona rodzeństwa? Nie do końca.

O sukcesie społecznym dziecka – podkreśla Barbara Woszczyna – decyduje bowiem nie tyle iloraz inteligencji, co inteligencja emocjonalna. Dziecko uczy się zachowań społecznych poprzez obserwację i naśladowanie. Im więcej będzie miało okazji do różnorodnych doświadczeń społecznych, tym mocniejszą będzie miało psychikę. W rodzinach wielodzietnych takie doświadczenia zyskuje się w sposób naturalny. Jedynacy muszą wyjść poza dom. A więc to na jego rodzicach spoczywa obowiązek zapewnienia dziecku maksymalnej różnorodności kontaktów społecznych.

Bardzo często porównuję dziecko do cebulki – mówi Barbara Woszczyna – W środku są geny, na które nie mamy żadnego wpływu. Natomiast kolejne warstwy cebuli, kolejne „koszulki” – to doświadczenia będące udziałem dziecka. Im więcej takich koszulek, tym mocniejsza będzie cebulka, czyli tym lepiej dziecko poradzi sobie w kontaktach międzyludzkich, teraz i gdy dorośnie. Bez tych koszulek dziecko może wykazać skłonności do depresji, lęków, zamknięcia się w sobie lub przeciwnie – do nadmiernej agresji. Może mieć skłonność do ucieczek lub do fiksacji na punkcie jakiś zachowań. Wszystko to są formy obrony przed lękiem i niepewnością.

Ważne przy tym jest, abyśmy nie przegapili tzw. „wieku Zosi Samosi”, ponieważ aż pięćdziesiąt procent zdolności człowieka do uczenia się rozwija się w pierwszych czterech latach życia. Kolejne trzydzieści procent wykształca się do ósmego roku życia, a tylko dwadzieścia procent do siedemnastu lat. Podczas pierwszych, decydujących lat tworzą się drogi nerwowe, na których opiera się cała przyszłość zdolności uczenia się.

Czy jedynactwo ma zalety?

Zaletą bycia jedynakiem jest o wiele łatwiejsze i pełniejsze zaspokojenie wszystkich swoich potrzeb, od materialnych począwszy na psychicznych skończywszy. Te pierwsze oczywiście zależą od statusu materialnego rodziny, ale nie zmienia to faktu, że jedynak nie musi dzielić z rodzeństwem nakładów przeznaczonych na jego rozwój. To samo dotyczy uwagi rodziców całkowicie skupionych na jednym dziecku i starających się wyjść naprzeciw jego potrzebom.

Jednak wychowywanie jedynaka czasami może prowadzić do skrajnych postaw wychowawczych. Z jednej strony rodzice wymagają od jedynaka więcej wchodząc w rolę „policjanta edukacyjnego”, z drugiej są nadopiekuńczy, nie dają mu okazji do zyskania ważnych doświadczeń. Żadna z tych postaw nie jest dla dziecka korzystna. Idealne jest znalezienie złotego środka: jesteś jedynakiem, ale będziemy dawać ci okazje do nauki zachowań społecznych oraz do nabrania doświadczenia niezbędnego, by radzić sobie w sytuacjach stresowych, z drugiej strony – twój dom jest azylem, w którym możesz czuć się stuprocentowo bezpiecznie.

Czy jedynaka można rozpoznać w grupie?

Jest to trudne, ponieważ z jednej strony jest mnóstwo dzieci z rodzin wielodzietnych, które potrafią zachować się egoistycznie, z drugiej jedynaków, którzy wykazują zachowania prospołeczne. U każdego dziecka następuje naturalny etap rozwoju, w którym wykazuje wzmożoną potrzebę posiadania przedmiotów oraz potrzebę dominacji. Ten etap jest zależny od postaw rodzicielskich, stylów wychowania, pozycji dziecka w rodzinie i może wystąpić zarówno u małego dziecka, jak i w dalszych etapach rozwoju emocjonalno-społecznego. U niektórych dzieci ten etap może się wydłużyć. Jeśli więc obserwujemy w grupie dziecko, które nie chce się podzielić, nie chce pożyczać ani okazywać innych zachowań koleżeńskich, wtedy z większym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że jest to jedynak.

Miałam kiedyś grupę dzieci w wieku lat sześciu – mówi Barbara Woszczyna – w której występowały częste konflikty, napięcia, zbyt długo utrzymywały się zachowania zaczepne. Zdecydowałam się przeprowadzić eksperyment mający na celu zaobserwowanie, czy u dzieci występuje nawyk dzielenia się. Posadziłam kolejno dwójki dzieci przy stole sama będąc przy nim trzecią osobą. Następnie prosiłam dzieci o rozdzielenie leżących na stole trzech cukierków – jeden dla każdej osoby począwszy ode mnie. Większość dzieci wzięła dwa cukierki dla siebie, a zaledwie dwoje zachowało się inaczej. Jeden chłopczyk oddał wszystkie cukierki drugiemu dziecku. Dlaczego? Bo akurat takich nie lubi – stwierdził. A więc jego zachowanie również było podyktowane egoizmem. I tylko jedna dziewczynka rozdzieliła cukierki po równo – jeden dla każdej osoby przy stole. Bo tak trzeba – odpowiedziała na pytanie. Można przypuszczać, że pochodziła z domu, w którym pozycja, miejsce i rola dziecka jest wyraźnie wyznaczona.

Dzieci są najlepszymi pedagogami, a rodzice i dziadkowie ich najlepszymi pierwszymi nauczycielami. Dziecko obserwując dorosłych w powolnym procesie uczy się empatii. Dorośli powinni stymulować rozwój emocjonalno-społeczny dzieci stwarzając im okazję do zdobywania doświadczeń. Rodzice czy dziadkowie nie mogą podsycać egocentrycznej postawy, która jest naturalna u małego dziecka, lecz zwracać uwagę na rolę i miejsce dziecka w rodzinie. Nie może “Jaś jedynak” dostać całego jabłuszka czy ciasteczka z komentarzem babci: “Zjedz sobie, dziecko, bo ja już tyle w życiu się najadłam”. Mądry rodzic powie raczej: „Co z tym zrobimy, Jasiu? Mamy jedno jabłuszko, czy ciasteczko, a ja bym też chciała spróbować, czy jest dobre…”.

Erick Fromm w książce „O sztuce miłości” pisze, iż miłość to podstawa, w której powinny występować: troska o dziecko, odpowiedzialność za dziecko, poznanie i poszanowanie dziecka.

Jedynacy to nie są odmieńcy

Zwiększone ryzyko zachowań egoistycznych i większa wrażliwość w sytuacjach stresowych nie czynią z jedynaków odmieńców. Wśród nas jest mnóstwo jedynaków, którzy potrafią się dzielić, są empatyczni a nawet nastawieni altruistycznie do życia. Którzy są po prostu fantastycznymi ludźmi. W szerszym kontekście problem jedynactwa po prostu nie istnieje.

 

Barbara Woszczyna – mgr psychologii pracująca od 38 lat z dziećmi, młodzieżą i rodzicami. Trenerka, edukatorka, popularyzatorka “Szkoły dla rodziców”. Prywatnie matka trzech córek. Aktualnie dyrektorka Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej “Krakowski Ośrodek Terapii”.

Zdjęcia: Devon D'Evart