Każdy ma prawo się złościć lub mieć zły humor. Potrafimy to zrozumieć, kiedy widzimy, że coś się wydarzyło, jest jakiś konkretny powód, który uzasadnia wkurzenie naszych dzieci. Na przykład zepsuła się ulubiona zabawka. Albo nie udał się rysunek. Ale małolaty bywają wściekłe także bez wyraźnego powodu (to znaczy – powód zawsze jest, tylko nie zawsze widoczny i zrozumiały dla nas). Znając swoje dzieci, możemy wiele z tych irracjonalnych wścieklic przewidzieć, a nawet im zapobiegać.
Dzieci potrafią dopiec rodzicom do żywego. Do ży-we-go! W nasze słodkie pociechy raz na jakiś czas wstępuje diabeł, który zmienia je w złośliwe, krnąbrne bestie, które nie tylko odmawiają współpracy, ale przede wszystkim robią wszystko, żeby doprowadzić rodziców do białej gorączki. Dlaczego i kiedy tak się dzieje? Każdy z redaktorów Juniorowa opisuje wścieklicę dziecięcą na przykładzie własnych doświadczeń rodzinnych. Są w tym pewne prawidłowości, które z pewnością odkryje każda rodzina, przyglądając się, w jakich sytuacjach najczęściej dochodzi do awantur “bez powodu”.
Skąd ta nagła złość?
Wojciech Musiał:
Nasze dzieci to żywy przykład prawdziwości powiedzenia „Jak Polak głodny, to zły”. Wścieklica głodowa to podstępna przypadłość, która pojawia się nagle i obrzuca całą rodzinę złą energią jak błotem. Wścieklicę łatwo przeoczyć, gdy dzieci pochłonięte są np. zabawą i nie zawracają rodzicom głowy. Przez trzy godziny panuje sielanka i nagle, gdy spadnie im poziom cukru we krwi, zaczyna się jazda bez trzymanki.
Wścieklica objawia się u nas na kilka sposobów. Czasami to naburmuszona mina i wzruszenie ramionami na prośby o cokolwiek (o posprzątanie bałaganu, o odłożenie butów na półkę, o nakrycie do stołu itp.). Innym razem to ignorowanie naszej obecności.
– Zosiu, podejdź tu na chwilkę, proszę…
Cisza.
– Zooosiuuu, czy możesz do mnie podejść?
Zero reakcji.
– Zośka! – tata zaczyna się gotować, bo z natury jest porywczy – Trzeci raz proszę cię, żebyś do mnie podeszła, bo chce ci coś powiedzieć!
Zośka ani myśli wychylić się ze swojego pokoju. No przecież zaraz mnie cholera weźmie!
Najgorszy objaw wścieklicy głodowej to kłótnia pomiędzy rodzeństwem. Wystarczy byle drobiażdżek, który jest początkiem spirali. Jej koniec to wrzaski i płacze. Do rękoczynów jeszcze nie doszło, chociaż czasami niewiele brakowało.
Kiedyś bywało, że bezrozumny upór naszych pociech doprowadzał nas do wrzenia, co kończyło się wielką eksplozją negatywnej energii. Obecnie widząc pierwszy objaw złego humoru od razu pytamy, czy dzieci czasami nie są głodne. A „banan bezpieczeństwa” uchronił nas od niejednej rodzinnej awantury. Staramy się też pamiętać o regularnym futrowaniu dzieci w myśl zasady, że lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Elżbieta Manthey:
Głód bywa powodem nagłego ataku złego humoru także i u nas. Ale nie tylko z głodu moje dzieci bywają wkurzone nie-wiadomo-dlaczego. Nie wiem, jak się do tego mają badania naukowe, ale w przypadku mojej dwójki juniorów zbyt długie patrzenie w ekran – komputera lub telewizora – to czynnik wysokiego ryzyka wścieklicy. Ile to jest zbyt długo? Próby i błędy doprowadziły nas do wniosku, że około 45 minut przed ekranem jest czasem w zasadzie bezpiecznym. I jeszcze jedna obserwacja: seans filmowy przed południem to zepsuty dzień. Choć czasami kuszące jest danie dzieciom czasu na telewizję, żeby samemu jeszcze pół godzinki pospać, nie robimy tego. Od dawna telewizor w naszym domu jeśli już jest włączany to w porze poobiedniej.
Dzieci przynoszą też do domu emocje ze szkoły. Emocje nieodreagowane, schowane w sobie. Szczególnie starszy junior o introwertycznej naturze. Kiedy słyszę drobne złośliwości, które kieruje wobec młodszej siostry, kiedy widzę, że “jest na nie” wobec wszystkiego, staram się szybko zaaranżować chwilę sam na sam i pogadać o tym, co w szkole. Opowiedzenie o tym, co spowodowało wzburzenie, przynosi ulgę i koi skołataną psyche nastolatka. Nie zawsze dowiem się, co się wydarzyło, ale nawet samo okazanie zrozumienia dla jego emocji może zmniejszyć napięcie i zapobiec awanturze.
Wściekłe, złe i krnąbrne bywają też dzieci niewybiegane. Codzienna dawka ruchu, fizycznej nieskrępowanej aktywności jest obowiązkowym elementem zapobiegającym złym humorom. U mnie działa.
Anita Dybowska:
Częstym powodem złego humoru dzieci jest nastrój rodziców, który dzieci wyczuwają jak jakiś detektor. Myślimy, że to dziecko ma zły nastrój i przez to się denerwujemy, tymczasem jest odwrotnie. To my jesteśmy w środku podenerwowani a dziecko to wyczuwa. Zawsze zaczynam od przyjrzenia się sobie, kiedy szukam powodów złego nastroju, “złego” zachowania dziecka. Potem myślę, czy nie było niczego nadzwyczajnego w układzie dnia, następnie, czy zbliża się może coś, co dziecko mocno przeżywa, dalej dociekam, czy coś w kontaktach koleżeńskich się nie wydarzyło, no i szkoła. Zła ocena, pani skrytykowała pracę, koleżanka pominęła przy zapraszaniu na urodziny. Fochy i wścieki “bez powodu”? Zawsze jest jakiś powód.
Kinga Pukowska:
Fochy i zły humor moje dzieci manifestują, kiedy są zmęczone lub niewyspane. Są też chyba takie etapy rozwojowe, szczególnie u nastolatków gdy po prostu są wkurzone bo mogą. Jest też tak, że foch jest manifestacją czegoś, czego małolat nie potrafi, albo nie chce powiedzieć wprost: zamiast powiedzieć “tęskniłam za tobą” to się wkurza, albo burczy: “ciągle zajmujesz się moją siostrą, masz dla mnie za mało czasu”. Zamiast komunikatu jest irytacja. A ty się rodzicu domyśl.c
Ola Jurkowska:
Jasiek się wkurza, kiedy za długo musi robić to, co sobie zaplanowali inni i nie ma czasu na swoje zabawy. Np. kiedy wraca z przedszkola, potrzebuje swobodnego czasu, który wykorzysta, jak chce. Jeśli go nie ma, to denerwuje się “z byle powodu”. Misiek denerwuje się obecnie z bardzo wielu powodów, ale tak najsilniej to chyba wskutek kontaktu z ekranem. Jak mają mało ruchu to też potrafią marudzić.
Nie tylko dzieci strzelają focha
Przy okazji analizowania złych humorów naszych dzieci i szukania pewnych prawidlowości w ich pojawianiu się, odkryliśmy, że fochy i wścieklice to nie tylko domena dzieci. Obnażamy więc własne słabości i przyznajemy, że dostrzeżenie podobieństw w zachowaniach dzieci i dorosłych bardzo pomaga we wzajemnym zrozumieniu. Zobaczcie, a potem… przyjrzyjcie się samym sobie.
Wojciech Musiał:
Oczywiście wścieklica nie dotyczy wyłącznie dzieci. Ja sam dostrzegam u siebie co najmniej dwie sytuacje, w których dopada mnie wścieklica. Pierwsza – hałas. Jestem wyjątkowo wrażliwy na ostre dźwięki, jeśli przekroczą punkt krytyczny, wybucham i gryzę. Druga – złośliwość przedmiotów martwych. Zawieszam zmiotkę na haczyku, spada. Zawieszam drugi raz, spada. Trzeci raz – spada. NO PRZECIEŻ ZARAZ MNIE CHOLERA WEŹMIE!!!
Od razu się przyznam – podobnie jak moje dzieci i dzieci Wojtka, ja też jestem wściekła, kiedy mam pusty żołądek. I zachowuję się wtedy dokładnie tak, jak dzieci – burczę nieuprzejmie, irytuję się byle czym, czepiam się. Stan “wścieklicy” tudzież “focha” wywołuje u mnie także pośpiech i presja czasu, np. kiedy szykujemy się do wyjścia z domu całą rodziną (i trzeba zdążyć na konkretną godzinę), potrafię być prawdziwą zołzą (która potem przeprasza). I jeszcze jedno – gdy jestem na czymś skupiona – pracuję, czy rozmawiam przez telefon – i ktoś mi przerywa, drżyjcie narody! Nie mam podzielnej uwagi i konieczność spełnienia naraz kilku zadań powoduje u mnie nieznośne napięcie, które czasami “uchodzi” ze mnie jak para przez gwizdek czajnika.
Jak sobie radzić z nagłym fochem dziecięcym?
Wścieklica, czyli stan irytacji, wkurzenia, złości “bez powodu”, dopada nas wszystkich, niezależnie od wieku. Dzieci nie różnią się pod tym względem od swoich rodziców. Ważne jest, żeby pamiętać o kilku sprawach, gdy nagle nad rodzinną sielanką zbierają się burzowe chmury.
Po pierwsze nie ma wścieklicy bez powodu. Powód złego humoru jest zawsze, tylko nie zawsze wyraźnie widoczny. Zły humor w takich przypadkach jest objawem czegoś, co domaga się ujawnienia, ale robi to niewprost.
Po drugie – najlepszą reakcją na dziecięcą wścieklicę, focha, czy naburmuszoną minę jest spokój i umiejętność rozszyfrowania, o czym one naprawdę nam mówią. Twarda stanowczość tylko wzmaga opór i upór. Kiedy foch się pojawia, spróbujmy dostrzec za nim potrzebę, która domaga się zaspokojenia. Działajmy na przyczynę, nie na objaw.
Po trzecie – bądźmy wyrozumiali dla dzieci i nie wstydźmy się prosić dzieci, by były wyrozumiałe dla nas. W ten sposób uczymy dzieci dobrych sposobów radzenia sobie ze złością czy fochami w rodzinie. A słowo “przepraszam” doskonale gasi nagły pożar.
PS.
A jak to jest u Waszych dzieci? Czy też zauważacie jakieś schematy występowania “wścieklicy” tudzież “focha”? Po porcji słodyczy? Po wizycie u babci? Po zabawie z tym jednym kolegą?
A u Was?
autorzy: Juniorowo Team
Zdjęcia: Pixabay, Flickr
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Twój komentarz może być pierwszy