Przez całą moją nauczycielską karierę byłam przekonana, że wina za brak koncentracji leży po stronie dzieci. I do pewnego stopnia nadal tak sądzę, jednak w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że częściowo winna jestem też ja, nauczycielka. Co oczywiście rani moją miłość własną, ale z drugiej strony napawa optymizmem, bo jeśli to ja jestem winna, to znaczy, że to w moich rękach są narzędzia do naprawy problemu.
Dlaczego więc uczniowie się rozpraszają? Co jest przyczyną, że wiercą się w ławkach, przeszkadzają innym, albo gapią się bezmyślnie w przestrzeń? Ponieważ mam w zwyczaju pytać moich podopiecznych o różne rzeczy, zadałam im również pytanie o przyczynę ich braku koncentracji. Oto najciekawsze odpowiedzi:
„Bo nie znam nauczyciela”. Z moich obserwacji wynika, że gdy obejmuję nową klasę, to problemy z koncentracją zdarzają się najczęściej na początku roku szkolnego. Uczniowie zupełnie mnie nie znają, ani też ja nic nie wiem o nich. Dlatego staram się jak najszybciej zbudować więź. Dużo im o sobie opowiadam, dzielę się historiami z mojego życia, zagaduję ich na korytarzu w czasie przerw. Uczniowie tym chętniej pracują im bardziej lubią swego nauczyciela, dlatego staram się ze wszystkich sił, by mnie polubili.
„Bo nie czuję potrzeby pośpiechu”. Lekcja trwa tylko 45 minut, więc jeśli chcę zdążyć z materiałem, czasem po prostu muszę się pospieszyć. Jednak zauważyłam, że świadomość deadline-u to dla dzieci żadna motywacja. Natomiast uczą się chętniej jeśli na końcu czeka jakaś “nagroda”. Zawarłam więc z nimi układ: jeśli dobrze wykorzystają czas na lekcji, to nie będzie zadania domowego. Ale jeśli ten czas zmarnują, to nie ma zmiłuj: część pracy zabierają do domu.
„Bo nauka nie ma sensu”. Kiedyś wydawało mi się, że dzieci doskonale wiedzą, dlaczego powinny się uczyć. Myliłam się, dlatego obecnie dużo czasu spędzamy na odkrywaniu sensu różnych rzeczy. Zamiast perorować, że jak się nie nauczą, to będą mieli coraz większe zaległości, staram się im wytłumaczyć jak nauka w szkole wpływa na ich późniejsze życie. Pokazuję, że rzeczy, które przyswajają teraz, formują z nich coraz lepszego człowieka.
„Bo nie mam wpływu na cokolwiek”. Brak koncentracji jest też wynikiem ich poczucia niemocy. Zauważyłam, że dotyczy to zwłaszcza dzieci z problemami wychowawczymi. Takie dzieci czują szczególną potrzebę wpływu na otoczenie. Dlatego nauczyłam się dawać im wybór. Chodzi o naprawdę drobne sprawy, np. same mogą wybrać, gdzie chcą usiąść. Dzięki temu dzieci mają poczucie tego, że są ważne i że liczę się z ich zdaniem.
„Bo nauczyciel gada i gada”. To prawda, buzia się nam nie zamyka, choć powinna. Użyjmy stopera lub budzika z alarmem, który da nam sygnał: koniec gadania, przekazałeś już solidną porcję wiedzy, teraz pozwól dzieciom ją przetrawić. Niech gadają, teraz ich kolej na aktywność.
„Bo nauczyciel nie zwraca na mnie uwagi”. Jak często jesteśmy pewni, że dziecko opanowało dany materiał? Jak często pamiętamy, by to sprawdzić, a potem dać mu nowe zadanie, dzięki któremu będzie szlifowało swój talent? Jeśli widzisz, że Twój podopieczny czegoś się nauczył, zachęć go do dalszej pracy, pokaż zadanie, które będzie dla niego nowym wyzwaniem. Dowiesz się tego dzięki ankietom, nieformalnym testom oraz rozmowom.
„Ciągle tylko ćwiczenia i ćwiczenia”. Ostatnimi czasy odeszłam od pracy z ćwiczeniami. Co nie znaczy, że uważam je za całkowicie nieprzydatne – często dostarczają one wiedzę przydatną w dalszym procesie nauczania. Jednak jeśli ich rozwiązywanie stało się codzienną rutyną, ich skuteczność pozostaje dyskusyjna. Moi uczniowie zwierzyli mi się kiedyś, że ich zdaniem nauczyciele każą im na lekcjach rozwiązywać ćwiczenia, bo nie chce im się naprawdę z nimi pracować.
„Bo uczę się tylko dla świętego spokoju”. „Im szybciej przerobimy ten materiał, tym szybciej będziecie mieli to za sobą i spokój!” Ups… Jeśli uczeń słyszy coś takiego, to natychmiast przestaje mu zależeć. Bo z jakiej racji, skoro nawet nauczyciel mówi, że to bez sensu? Pewnie, że zdarza się materiał, który nas nudzi lub irytuje, ale pomyślmy co czuje uczeń, który widzi znudzonego lub zdenerwowanego nauczyciela? Spróbujmy się przełamać i pokażmy, że nam zależy!
Moi uczniowie nadal się rozpraszają, na szczęście o wiele rzadziej niż kiedyś. O wiele częściej zdarzają się lekcje, w czasie których dzieci są aktywne i skupione na zadaniach. Takie lekcje to dowód, że to co robię, ma sens. Z każdym rokiem uczę się nowych sposobów na utrzymanie ich koncentracji, ale najważniejsze pozostają te, które tu wymieniłam. Plus jeden dodatkowy: jeśli na poprzedniej lekcji wszystko było jak należy, to wcale nie znaczy, że kolejna też będzie OK. Każdą nową lekcję traktuję jak nowe wyzwanie.
c
Autorka: Pernille Ripp – jest amerykańską nauczycielką, która dokonała wielkiej zmiany w swoim sposobie uczenia (pisaliśmy o niej tu). Swoje doświadczenia i refleksje opisuje w blogu Blogging Through The Fourth Dimension. Jest też autorką książek Passionate Learners: Giving Our Classroom Back to Our Students (w Polsce książka została wydana pod tytułem Uczyć (się) z pasją. Jak sprawić, by uczenie (się) było fascynującą podróżą) i Empowered schools, empowered students.
Tłumaczenie: Wojciech Musiał
źródło: Pernille Ripp Blog, przedruk tekstu za zgodą autorki
foto: mbeo
15 komentarzy
Kinga
21 grudnia 2016 at 19:43Kłopoty z koncentracją mojej 7 letniej drugoklasistki to prawdziwa trauma dla mnie i dla niej jak ćwiczyć koncentrację jak jej pomóc ?
Kasia
23 października 2016 at 18:21Staram się pracować podobnie. Uważam, że to dobry wybór. Najważniejsze jest dziecko. Nie ma efektu pracy tam, gdzie faworyzuje się tylko niektóre dzieci., a inne odpycha. Wszystkie powinny być jednakowo ważne i czuć się bezpieczne. Patrzę i widzę ich potrzeby i na efekty nauki czekam, bo każde z nich jest gotowe w innym czasie.Pozdrawiam.
Marcin
31 sierpnia 2016 at 07:20Bo z natury człowiek jest leniwy, a uważanie wymaga wysiłku intelektualnego. Szukanie za wszelka cenę wytłumaczeń faktu “dlaczego moje dziecko jest słabsze od innych” przyczynia się do obniżenia poziomu nauczania. Niestety to właśnie obserwujemy i uświadomcie sobie wreszcie, że nie wszystkiego da się nauczyć przez zabawę.
Nauczyciel
2 września 2016 at 13:59Nic dodać, nic ująć. Pozdrawiam trzeźwo myślących.
Rodzic widzący też innych
24 października 2017 at 20:22Super, ale szkoła podstawowa jest dla wszystkich i co mają zrobić dzieci słabsze? Mają przez 8 lat żyć w stresie, bo nie można im zaniżyć poziomu nauczania? W świecie nie tylko są potrzebni ludzie super wykształceni, ale również mniej wykształceni i fajnie by było, gdyby ich się też szanowało i dało się żyć tak jak potrafią i lubią. Wciąż tylko wyścig szczurów. Są rzeczy,które nawet wielkiego intelektualistę mogą nie zainteresować…
Rodzic
24 października 2017 at 20:24Jak tak myślą trzeźwo myślący nauczyciele, to współczuję tym dzieciom , które uczą…
Hahah
6 kwietnia 2018 at 16:44A ja współczuję twojemu dziecku
Rodzic widzący też innych
24 października 2017 at 20:22Super, ale szkoła podstawowa jest dla wszystkich i co mają zrobić dzieci słabsze? Mają przez 8 lat żyć w stresie, bo nie można im zaniżyć poziomu nauczania? W świecie nie tylko są potrzebni ludzie super wykształceni, ale również mniej wykształceni i fajnie by było, gdyby ich się też szanowało i dało się żyć tak jak potrafią i lubią. Wciąż tylko wyścig szczurów. Są rzeczy,które nawet wielkiego intelektualistę mogą nie zainteresować…
TM
31 sierpnia 2016 at 06:26Bo nie zjadłem śniadania,
bo za krótko spałem,
bo w sali jest duszno,
bo podoba mi się dziewczyna z 3A,
bo ktoś powiedział, że mi trampki cuchną,
bo mój królik choruje,
bo tata się kłócił z mamą wczoraj wieczorem…
FLY
10 marca 2020 at 12:52Dokładnie, super komentarz. Niektórzy dorośli zapominają bowiem, że dziecko jest takie dokładnie jak oni sami. Kto z Państwa się skupi po awanturze ze współmałżonkiem, bo… rodzic jest chory, bo szef właśnie zwrócił Wam uwagę, albo powiedział, że premii nie będzie??
M.K
1 listopada 2015 at 10:55BARDZO MADRY I PRAWDZIWY TEKST.Jestem za kreatywnością dzieci i nauczycieli.
Ola
27 października 2015 at 10:30Moje dziecko nie jest w stanie się skupić na lekcji ponieważ w klasie jest bardzo gorąco.Klasa jest mała i ciasna,dzieci jest około 20 bo to klasa integracyjna, więc Ktoś by powiedział nie wiele,a temperatura naprawdę wysoka.I podobnie jak w artykule dla 6-latka takie szybkie tempo przyswajania nowych rzeczy,że ona nie pomieszcza.
Ola Jurkowska
23 października 2015 at 21:49Bardzo fajny artykuł. Po raz kolejny okazuje się po prostu, że mózgu do nauki nie da się zmusić programem i obowiązkiem szkolnym 🙂 Ale często jest też tak (moim zdaniem), że dzieci po prostu za dużo czasu spędzają w ławkach, za duży nacisk kładzie się na edukację akademicką, a za mały na rozwój fizyczny i zaspokajanie takich potrzeb dziecka, jak chociażby potrzeba bliskości czy nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi, potrzeba mówienia o sobie i swoich potrzebach, potrzeba nicnierobienia, itd.
I jak te potrzeby zaniedbuje się kolejny tydzień, miesiąc rok… to i na nauce skupić się nie jest łatwo.
Tak sobie myślę, że wbrew pozorom dzieci w szkołach nie mają łatwego życia. Pozdrawiam 🙂
Urszula Kuzińska
23 października 2015 at 12:35Bardzo potrzebne i ciekawe. Jakiś biuletyn dla nauczycieli powinien być rozesłany z tym felietonem.
Rodzic
24 października 2017 at 20:25Tylko, że nauczyciele nie są nim zainteresowani. Oni i tak wiedzą swoje 😉