Wraca na tapetę “lex Czarnek” i to tylnymi drzwiami, jako projekt poselski, czyli niewymagający konsultacji społecznych. To jest prawo, które dotknie każdego ucznia, nauczyciela i rodzica. I nie chodzi tu tylko o zamknięcie szkolnych drzwi dla edukacji seksualnej prowadzonej przez organizacje pozarządowe. To jest tylko jedna z wielu kwestii, które „lex Czarnek” oddaje pod ścisłą kontrolę partyjnych namiestników.
W skrócie w projekcie „lex Czarnek” mamy:
- dużo władzy dla kuratorów, którzy – przypominam – są powoływani na swoje stanowiska przez ministra na wniosek wojewody, czyli de facto przez partię rządzącą,
- nowe regulacje dla edukacji domowej (dla mnie to doskonale widoczne, że zmierzające w kierunku jej ograniczenia, a w dalszej perspektywie – likwidacji),
- przepisy utrudniające prowadzenie zajęć w szkołach oganizacjom pozarządowym – wszystkim, nie tylko tym, które prowadzą zajęcia z edukacji seksualnej.
Dlaczego kwestia zajęć prowadzonych przez organizacje pozarządowe jest ważna dla każdego z nas?
NGO-sy prowadzą w szkołach zajęcia, które rozwijają postawy obywatelskie, umiejętności przydatne w codziennym życiu, prowadzą zajęcia pomagające dzieciom i młodzieży radzić sobie z rozmaitymi problemami. Nie dajcie się zwieść podtekstom, że minister i kuratorzy będą chronić przepisami uczniów przed „seksualizacją” i „demoralizacją”. Organizacje pozarządowe prowadzą w szkołach wiele różnych zajęć i warsztatów, np.:
- szkolenia z pierwszej pomocy przedmedycznej,
- zajęcia z zakresu bezpieczeństwa w internecie, higieny cyfrowej,
- zajęcia związane z profilaktyką uzależnień,
- zajęcia związane z problemami psychicznymi takimi jak depresja, samookaleczenia, kryzys psychiczny,
- zajęcia rozwijające wiedzę i wrażliwość ekologiczną,
- zajęcia rozwijające kompetencje przyszłości,
- zajęcia STEM, programowania, robotyki…
I wiele innych.
Organizacje pozarządowe wspierają szkoły w takich obszarach, w których zasoby nauczycieli nie wystarczają. Uzupełnienie edukacji szkolnej o specjalistyczne działania, które prowadzą NGOsy jest często bezcenne.
Nie będzie pomocy dla uczniów w kryzysie
Nowe przepisy de facto blokują możliwość prowadzenia zajęć w szkołach organizacjom pozarządowym. Długa i skomplikowana ma być procedura, w której organizacja pozarządowa musi przedstawić szczegółowe informacje o sobie, programie zajęć i materiałach, rada rodziców musi przeprowadzić konsultacje i po nich wydać opinię, potem konieczne jest uzyskanie pozytywnej opinii kuratora oświaty. Konsultacje, opiniowanie – to wszystko trwa. „Lex Czarnek” określa terminy w taki sposób, że uzyskanie pozwolenia na przeprowadzenie zajęć w szkole może potrwać ponad 2 miesiące.
Nierzadko zajęcia prowadzone przez NGO są reakcją na problem, który pojawił się w szkole – np. przemoc rówieśnicza, molestowanie, próba samobójcza ucznia. Społeczność szkolna doświadcza rozmaitych kryzysów, w których reakcja dorosłych i wsparcie osób, które wiedzą, co robić, jest potrzebne od razu.Procedura, która trwa 3 miesiące pozbawia uczniów pomocy w sytuacjach, w których najbardziej jej potrzebują.
Dlaczego zwiększenie władzy kuratorów oświaty jest niebezpieczne?
Krótko mówiąc – dlatego, że kuratorzy są mianowani przez państwo. Władza obsadza więc te stanowiska osobami, które działają zgodnie z partyjnymi zaleceniami. Są „miotłą”, która może wkroczyć do szkoły i wymieść z niej wszystko, co nie zgadza się z partyjną ideologią i wszystkich, którzy działają nie po myśli władzy. To jest PRL w edukacji.
Jeśli w szkole twojego dziecka jest sensowna dyrekcja, „lex Czarnek” pozwala ją zwolnić ze stanowiska z dnia na dzień. Niezależnie od tego, czy szkoła jest publiczna, czy prywatna.
Nie będziemy znali dnia ani godziny, kiedy w drzwiach szkoły pojawi się kurator i powie: “A ta pani dyrektor mi się nie podoba i nie będzie już tu dyrektorować”. Oczywiście decyzja zostanie wyrażona odpowiednio zurzędolonym językiem, z powołaniem na odpowiednie przepisy – te, które zawiera właśnie „lex Czarnek”. I będzie miała skutek natychmiastowy, bo kurator – według nowego projektu – będzie miał prawo z dnia na dzień zawiesić dyrektora publicznej czy niepublicznej placówki, nawet przed wszczęciem postępowania dyscyplinarnego.
To znaczy, że bezpieczniej będzie trzymać się ściśle określonej linii nauczania młodych ludzi nie robić nic, co mogłoby być zinterpretowane jako działanie “nieprawomyślne”. To jest sytuacja przemocowa, zastraszająca i powodująca cały szereg konsekwencji, które dotrą do dzieci. Jeśli dyrektor będzie musiał działać w warunkach takiej presji i zagrożenia, będzie wywierał takąż presję na nauczycieli, ci zaś – na uczniów. W poczuciu zagrożenia może ograniczyć rozmaite działania edukacyjne „żeby nie podpaść”, a kto na tym straci? Uczniowie.
Stopniowe przejęcie szkół przez partię
A! I jeszcze o obsadzaniu stanowiska dyrektora szkoły. Według nowego projektu “lex Czarnek” wygranie konkursu na dyrektora nie wystarczy, by zająć to stanowisko, trzeba będzie jeszcze spodobać się kuratorowi, którego pozytywna opinia będzie niezbędna, by wyłoniony w drodze konkursu dyrektor mógł objąć stanowisko. A więc jeśli w konkursie na dyrektora szkoły wygra ktoś, kto ma świetny pomysł na poprowadzenie placówki, kto daje szansę na wypracowanie naprawdę dobrej edukacyjnej i rozwojowej ścieżki dla naszych dzieci, to kurator może te szanse przekreślić swoją decyzją.
„Lex Czarnek” to formowanie systemu edukacji, którego nadrzędnym celem jest wychowanie nowego pokolenia wyborców o określonych już dziś poglądach. Edukacja to potężne narzędzie oddziaływania na tu i teraz oraz na przyszłość. PiS rozmontowuje system edukacji i okrawa go do funkcji i działań, dzięki którym dzisiejsze dzieci i nastolatkowie przestaną samodzielnie krytycznie myśleć, będą łatwosterowalni i podatni na manipulacje. Więc nawet jeśli obecna władza przegra w najbliższych czy kolejnych wyborach, wróci niebawem głosami dziś wychowywanego młodego pokolenia swoich wyborców.
Śpieszmy się do ED
Dziś mamy jakiś wybór pomiędzy szkołą publiczną, a niepubliczną, możemy nawet założyć własną szkołę (mikroszkołę). Da się uciec na margines systemu, jeśli widzimy, że nam w nim dziecko więdnie. „Lex Czarnek” to początek procesu wykańczania niepublicznych szkół – mam nadzieję, że już to widzicie. Do tego jeszcze „Lex Czarnek” zadba o zamknięcie drugiej furtki ewakuacyjnej, która dziś pozwala wyjść z systemowej szkoły. Tą furtką jest edukacja domowa.
Z edukacji domowej korzystają ci, których dzieci zostały „rozjechane” w szkołach, gdzie panuje atmosfera przemocy i lęku. Jeśli nie miały szczęścia trafić do jednej z edukacyjnych oaz względnego dobrostanu (tak, są i takie szkoły), prędzej czy później co wrażliwsze zaliczają kryzys psychiczny. Edukacja domowa ratuje im życie (często w dosłownym znaczeniu). W edukacji domowej są też rodziny, których system wartości jest daleki od tego, jak funkcjonuje szkoła – świadome tego, że nauka na ocenę, presja, edukacja pamięciowa, uławkowienie utrudniają rozwój dzieci zamiast go wspierać.
Projekt „lex Czarnek” ograniczy możliwość przejścia do edukacji domowej, dając na to tylko 3 tygodnie we wrześniu. Dzieci, które np. w listopadzie, lutym, czy marcu będą miały myśli samobójcze z powodu atmosfery panującej w szkole, dręczenia, albo presji nie do zniesienia, będą musiały wytrzymać. Edukacja domowa byłaby dla nich ratunkiem, ale już nie będzie.
Projekt przewiduje limit dla szkół – będą mogły mieć tylko 50% uczniów z edukacji domowej. To oznacza likwidację większości szkół alternatywnych oraz projektów edukacyjnych, w których uczą się przede wszystkim lub wyłącznie uczniowie pozostający w trybie ED.
Egzaminy, które uczniowie w edukacji domowej zdają każdego roku, mają być wyłącznie stacjonarne, żadnego online’u. Oraz mają się odbywać pod nadzorem kuratorium. Nietrudno się domyślić, że kurator będzie mógł podważyć zarówno formułę, jak i wyniki egzaminów. Dla tych, którzy nie wiedzą – zdanie corocznych egzaminów ze wszystkich przedmiotów jest warunkiem uzyskania promocji do następnej klasy oraz pozostania w edukacji domowej na kolejny rok. Dla mnie to jest czytelne – nadzór kuratoryjny ma wyjmować stopniowo uczniów z ED i „nawracać ich” na szkołę publiczną. Tym wyraźniej to widać w świetle kolejnego przepisu, jaki zawiera „lex Czarnek”:
Szkoła mająca pod swoimi skrzydłami uczniów w edukacji domowej, będzie musiała zapewnić „warunki lokalowe” z uwzględnieniem wszystkich uczniów (wliczając tych w ED). Ma być więc przygotowana na tych przymusem nawróconych. Wypisz wymaluj szykuje nam się krucjata w edukacji domowej.
Jest się czego bać
Jesteśmy już zmęczeni. Wszystko się sypie, problemy mnożą się i przytłaczają nas każdego dnia. Ale zmobilizujmy się, by zawrócić ten edukacyjny kawałek Titanica. Protestujmy, róbmy szum. I bądźmy czujni, bo „lex Czarnek 2.0” przyjdzie najprawdopodobniej nocą, w chwili, gdy jako społeczeństwo będziemy zajęci czymś innym (inną kwestią „wypuszczoną na wabia”, albo na przykłąd świętami Bożego Narodzenia, czy może wcześniej – tymi listopadowymi, albo feriami…). Zostanie przegłosowane szybciutko, żeby posłowie opozycji nie zdążyli dobiec na salę obrad. A potem będziemy obgryzać paznokcie do krwi patrząc na wieczne pióro Prezydenta. Podpisze, czy zawetuje? Jeśli znów będziemy wołać dostatecznie głośno, może i tym razem usłyszy.

autorka: Elżbieta Manthey – mama dwójki nastolatków, blogerka, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Tropi nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Twój komentarz może być pierwszy