Gdy przemierzam korytarze szkoły w której uczę, zawsze uderza mnie gwar, jaki wydobywa się przez uchylone drzwi sal lekcyjnych. Najbardziej zadziwia mnie to, że wcale nie głosy nauczycieli dominują. To dzieci zadają pytania i rozmawiają między sobą rozbudzone tematami zajęć. A energia, która z nich bije, dodaje sił nam, nauczycielom. Jestem naprawdę dumna, że mogę uczyć w takiej szkole.
Jednak gdy sięgam wzrokiem we własną przeszłość, dostrzegam siebie – nauczycielkę, dla której synonimem nauki była cisza.
Dla której cisza była oznaką pełnego zaangażowania. Przerywana jedynie krótkimi odpowiedziami, gdy chciałam sprawdzić, czy temat jest zrozumiały.
Dla której jedynym sposobem skutecznego przekazywania wiedzy było zmuszenie dzieci do uważnego słuchania moich przemów.
Która była przekonana, że pełne zrozumienie tematu możliwe jest tylko wtedy, gdy w klasie ucichnie gwar.
Że pełne zaangażowanie uczniów możliwe jest wtedy, gdy mówi tylko jedno dziecko naraz.
Że dzieci mówią z sensem tylko wtedy, gdy to ja pozwolę im mówić.
Obecnie proszę o ciszę wtedy, gdy siadamy w kąciku z książkami, gdy musimy spokojnie coś przemyśleć lub gdy coś piszemy. Poza tym gwar stał się naturalną częścią moich lekcji.
Nie hałas, ale gwar, który oznacza głębokie zaangażowanie. Gwar, który nie bierze się ze ślepego wykonywania poleceń, ale ze szczerego zainteresowania tematem. Jak więc rozpoznać, który gwar jest pożyteczny, a który jest hałasem?
Kto go wytwarza?
Ty, czy dzieci? Dyskusja prowadzona pod kierunkiem nauczyciela jest bardzo ważna, ale trzeba też pozwolić dzieciom na samodzielne zgłębianie tematu. Może więc nie rozwiązujmy za nich wszystkich problemów, ale pozwólmy na omówienie ich w ich własnym gronie?
Jak bardzo jest głośno?
Czy głośne są tylko momenty, czy gwar panuje przez cały czas? Czy uczniowie są skupieni na zadaniu, czy ich aktywność wykracza poza nie? Czy inspirujesz ich do aktywności? Do zadawania pytań? Do dalszego drążenia tematu? Czy może po omówieniu tematu dzieci biernie czekają na kolejne polecenia?
Czy gwar jest uciszany?
Wielu nauczycieli lubi metodę pracy w parach, jednak często jest to jedyna okazja, żeby dzieci mogły swobodnie porozmawiać. Sama często się łapię na tym, że w pogoni za realizacją planu przerywam ciekawie rozwijającą się konwersację. Że wraz z moim kolejnym pytaniem powstrzymuję uczniów od coraz głębszego drążenia tematu. I że pozbawiam ich znakomitej okazji do pomyślenia. Dlatego staram się, gdy to możliwe, sprawdzić, do czego ich rozmowy doprowadzają.
Jakie emocje kryją się za hałasem?
Byłam zachwycona naszą dzisiejszą dyskusją o prawie do posiadania dzieci, którą zainspirował podcast radia WNYC. Uczniowie byli wzburzeni, ale nie sobą nawzajem, lecz przedmiotem dyskusji – nie poddającym się jednoznacznej ocenie i wywołującym różne opinie. Ich pasja rosła podsycana kolejnymi zmieniającymi perspektywę faktami. Mówili coraz głośniej i głośniej, bo nie byli w stanie siedzieć cicho. Bo temat obchodził ich tak bardzo, że mimowolnie podnosili głos.
I tak właśnie oceniam rozmowy toczone przez moich uczniów – szukając w nich emocji. Słucham tego, w jaki sposób dobierają słowa, dlaczego zabierają głos, o czym mówią, ale przede wszystkim jakie emocje pojawiają się w ich trakcie. To one są miernikiem ich zaangażowania. To dzięki nim wiemy, kiedy dzieje się prawdziwy proces poznawczy, a kiedy tylko ślizgamy się po powierzchni tematu. Emocje lub ich brak – to dzięki nim rozróżniamy pożyteczny gwar od zwykłego hałasu.
c
autorka: Pernille Ripp – jest amerykańską nauczycielką, która dokonała wielkiej zmiany w swoim sposobie uczenia (pisaliśmy o niej tu). Swoje doświadczenia i refleksje opisuje w blogu Blogging Through The Fourth Dimension. Jest też autorką książki Uczyć (się) z pasją. Jak sprawić, by uczenie (się) było fascynującą podróżą.
Przetłumaczył Wojciech Musiał
Zdjęcia: Norton Gusky
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Twój komentarz może być pierwszy