Moje dzieci nie lubią ciemności i nie są w tym wyjątkowe. Wiele dzieci z ciemnością ma nie po drodze. Nie żeby panikowały, ale ciemność budzi w nich niepokój. Ja zresztą też wolę, kiedy jakieś światełko rozprasza mrok nocy. Mam tak od dzieciństwa i nie widzę w tym nic złego. Może dlatego łatwo mi zrozumieć lęk moich dzieciaków i nie protestuję, kiedy chcą zasypiać przy zapalonym świetle. Wcale nie uważam, żeby zasypianie w totalnej ciemności było jakąś kluczową życiową umiejętnością.
Oczywiście światło przy zasypianiu to nie może być pełna iluminacja na pięć żarówek. Potrzebna jest mała lampka o niezbyt jasnym świetle. Taka, która rozprasza ciemność, ale tylko trochę, tyle, żeby lęki i niepokoje poszły sobie precz.
Dotychczas na czas zasypiania zostawiałam zapalone światło w przedpokoju. Nie było to idealne rozwiązanie i dzieciaki czasami prosiły o jakieś źródło światła przy łóżkach. W takich “kryzysowych” momentach włączaliśmy niewielką nocną lampkę ze słabą żarówką w ich pokoju, która jednak była trochę za mocna, jak na towarzyszkę zasypiania. Od niedawna mamy lampkę, która jest wystarczająco dyskretna, żeby stać przy łóżku i ma do tego kilka innych zalet.
VARTA wprowadziła właśnie na rynek serię Minions Lights – lampkę nocną i latarki. Moje dzieci zachwyciły się lampką jeszcze zanim zaświeciła, bo to Minionek Bob we własnej osobie. Ja natomiast już pierwszego wieczora doceniłam proste, ale jakże użyteczne rozwiązania. Po pierwsze – minionkowa lampka ma dwustopniową regulację jasności światła. Może świecić delikatnie (tzw. tryb mocny), lub jeszcze delikatniej (tryb energooszczędny). Po drugie – lampka sama się wyłącza – po 30 lub 60 minutach, w zależności od wybranej opcji. Włącznik – dotykowy, więc nawet małe dziecięce paluszki dają sobie z nim radę samodzielnie, a dla starszych Juniorów to gadżet, który się podoba. Lampka jest na baterie (baterie VARTA High Energy dołączone do lampki), co oczywiście oznacza konieczność ich wymiany co jakiś czas, ale też uwalnia nas od kabla, który zwykle plącze się pod nogami i grozi potknięciem i guzem na czole.
Minions Lights to również latarki – do wyboru dwa minionkowe kolory: niebieski lub żółty, ozdobione wizerunkami Minionków: Kevina, Stuarta i Boba. To oczywiście sprawia, że moje dzieciaki są latarkami zachwycone. Junior starszy, wypróbowawszy latarkę w praktyce (czyli poświeciwszy sąsiadom w okna późnym sobotnim wieczorem oraz wytropiwszy kurzowe koty pod szafą), orzekł: “Super świeci, mamo!”. Ja – praktyczna mama – zwracam uwagę dodatkowo na to, że latarki są lekkie i wielkością świetnie pasują do nieletnich dłoni. Szkoda tylko, że nie mieliśmy ich podczas wakacji, kiedy dzieciaki całą zgrają buszowały do późna po krzaczorach i musieliśmy im pożyczać dorosłe sprzęty świecące. Na następne wakacje pojadą z nami Minions Lights, a zanim doczekamy kolejnego lata, sprawdzą się podczas jesienno-zimowych wypraw o zmroku oraz w zabawach w czeluściach garderoby, które dzieciaki uwielbiają. No i śpią pod poduszkami Juniorów. Na wypadek nocnej pobudki i konieczności trafienia do łóżka rodziców 🙂
c
Tekst jest recenzją produktów testowanych w Juniorowie:
Latarka VARTA Minions Light 2AA
siła światła: 3 lumeny
zasięg: do 13 metrów
czas działania: do 16 godzin
baterie: 2 x AA
Lampka nocna VARTA Minions Night Light 3AA
siła światła: 6 lumeny
zasięg: do 2 metrów
czas działania: do 120 godzin
baterie: 3 x AA
c
tekst: Elżbieta Manthey
foto: vamapaull, materiały producenta
Twój komentarz może być pierwszy