Co to znaczy dla mężczyzny być tatą? Czy to samo, co być mamą dla kobiety? Na czym polega rola ojca i co jest w niej najważniejsze? O ojcostwie i różnych jego odcieniach, o zdziwieniu, lękach i o tym, czego pragnie tata rozmawiamy my – twórcy Juniorowa, mama i tata (choć nie tych samych dzieci), Elżbieta Manthey i Wojciech Musiał.

Elżbieta Manthey: Być tatą to…

Wojciech Musiał: Wiedziałem, że o to zapytasz! Być tatą to nieustanne zdziwienie. Jak różne jest bycie ojcem od wyobrażenia o tym. Jak fajnie bywa być ojcem i jak czasami bywa niefajnie. Być tatą to jest sinusoida przeróżnych uczuć, które pojawiają się i znikają w miarę jak dziecko rośnie i się rozwija.

Dziecko, oprócz tego że jest naszym dzieckiem, jest też sobą. I być tatą to odkrywanie coraz większej niezależności dziecka. Niezależności również od ojca. Ta niezależność przejawia się czasami fajnymi relacjami a czasami tupaniem nogą. To jest zupełnie naturalne i tak powinno być.

EM: Myślisz, że być tatą to co innego niż być mamą?

WM: Trudno powiedzieć. Macierzyństwo i ojcostwo to dwie rzeczywistości. Jesteśmy dwojgiem ludzi, którzy zdecydowali się przejść razem przez życie, ale wciąż są niezależnymi, odrębnymi jednostkami.

EM: A nie zauważasz czasami, na poziomie zachowań chociażby, że twój sposób bycia rodzicem jest inny niż twojej żony?

WM: On jest inny, oczywiście że tak. Przykładów mogę wymienić mnóstwo. Tylko zastanawiam się, czy to wynika z tego, jakiej jesteśmy płci, czy po prostu z tego, że jesteśmy różnymi ludźmi, mamy różne osobowości. Ja pozwalam dzieciom na więcej, mniej się boję, że sobie pościerają kolana albo złapią katar. Mniej czuwam nad tym, żeby były ciepło ubrane i najedzone. Kiedy dzieci uczą się jeździć na rowerze, moja żona chciałaby dłużej je asekurować, żeby się nie przewróciły, ja natomiast staram się jak najszybciej je puścić, żeby się nauczyły samodzielnie jeździć. Nie wiem jednak, czy to dlatego, że jestem mężczyzną, ojcem, czy dlatego, że mam inny charakter niż moja żona.

EM: W swojej roli ojca na czym skupiasz się najbardziej?

WM: Wydaje mi się, że na nauce samodzielności. Na delikatnym popychaniu do przodu. Tak, żeby nie stała się krzywda, ale żeby moje dzieci cały czas czuły, że warto iść dalej, przekraczać własne granice. Chyba to jest właśnie rola ojca, żeby zapewniać dzieciom bezpieczeństwo, ale nie chronić nadmiernie. Pod czułą kontrolą, ale jednak pokazywać dzieciom, że świat ma dwa oblicza – jedno miękkie, ciepłe i słoneczne, ale ma też ciemną stronę – czasem niebezpieczną, a czasem po prostu niekomfortową. Myślę, że rolą ojca jest doprowadzenie dziecka do tej mrocznej strefy i pokazanie mu, jaka ona jest i że jest. Oraz nauczenie, jak sobie z nią radzić. To jest jak szczepionka, która przygotowuje na tę mniej przyjazną część świata. Jestem aplikatorem szczepionek.

EM: Ty uczysz dzieci samodzielności, a czy dzieci ciebie czegoś nauczyły?

WM: Dowiedziałem się przy nich sporo o sobie i swoim charakterze. Na przykład zawsze miałem się za człowieka raczej spokojnego. Ale kiedy moje dzieci po raz kolejny “dowaliły do pieca” okazało się, że niekoniecznie taki jestem. Bardzo tego w sobie nie lubię i uczę się hamować tę moją energię. Uczę się też rezygnowania z egoizmu. Kiedy nie było dzieci, świat był tylko dla mnie. Odkąd jestem tatą muszę się dzielić swoim ukochanym wolnym czasem z istotami, które bez skrępowania, wręcz zaborczo ten czas sobie przywłaszczają.

EM: Tak o tym mówisz, jakbyś dorósł i dojrzał w pełni dopiero kiedy stałeś się tatą.

WM: Tak, tak to można ująć.

EM: Jest coś, czego boisz się jako tata?

WM: (długie milczenie) Tak. Boję się buntu nastolatka. Tego, żeby nie okazał się zbyt mocny. Zwłaszcza w relacji z moim synem.

EM: Boisz się, że ty sobie nie poradzisz, czy że to będzie trudne dla twojego syna?

WM: Bardziej się boję utraty więzi. Bo na pewno ten bunt przyjdzie i to też jest konieczne, żeby się dziecko zbuntowało przeciw rodzicowi. Ale z mojego rodzicielskiego, ojcowskiego punktu widzenia chodzi o to, żeby ten nastolatek buntując się cały czas mnie lubił. Żeby, kiedy będzie miał już lat dwadzieścia i przejdzie fazę buntu, swobodnie podchodził do mnie, obejmował mnie za szyję i mówił “Chodź, tato, idziemy do knajpy pogadać”. Nie chciałbym, żeby ten bunt zakończył się zerwaniem więzi, trwałą wrogością czy obojętnością. Żebyśmy się za bardzo nie poranili w tej walce dwóch męskich osobowości. Ja ze swoim ojcem nigdy nie odzyskałem dobrego kontaktu i pewnie obu nas to do dziś uwiera.

EM: A czego się boisz w relacji z córką? Stereotyp mówi, że ojciec bardziej pilnuje córki niż syna…

WM: Bo córka jest pewnie bardziej narażona na opresyjność świata. Oczywiście mam lęki o nią, ale są chyba takie same, jak lęki mojej żony. O bezpieczeństwo, o ten moment wyjścia w szeroki świat towarzyski. A jako ojciec… Chyba w jej przypadku też boję się nieuchronnego – że dorośnie, stanie się niezależna i pójdzie w świat. Ale do tego przecież wychowujemy dzieci.

EM: To paradoks bycia rodzicem – najbardziej boimy się tego, co jest naszym celem i zadaniem, do czego zmierzamy. I kiedy to się stanie, dzieci samodzielnie ruszą w świat, to będzie znaczyło, że dobrze wypełniliśmy naszą rolę.

WM: Tak. Chociaż myślę, że tu trzeba coś jeszcze dopowiedzieć: dobrze wypełnimy swoją rolę wtedy, kiedy nasze dzieci z tego świata wrócą do nas ze swoimi dziećmi i powierzą je nam, żebyśmy mogli zajmować się nimi jako dziadkowie. To będzie oznaka zaufania i wyraźny sygnał, że w ich oczach dobrze spełniliśmy się jako rodzice.

EM: Czego sobie życzysz z okazji Dnia Ojca?

WM: Nie mam żadnego dużego życzenia. Chciałbym, żeby zostało tak, jak jest. Nawiązałem z moimi dziaciakami fajną relację i chciałbym ją utrzymać. Każdy zdroworozsądkowy człowiek zdaje sobie sprawę, że nigdy nie będzie idealnie, że w relacjach między ludźmi, zwłaszcza między rodzicem a dzieckiem, zdarzają się nieporozumienia. Ale kiedy o tym wiemy, to potrafimy nad tym zapanować i nie pozwolić nieporozumieniom nas zdominować. Myślę, że tak jest u nas i chciałbym, żeby to się nie popsuło w czasie, kiedy dzieci będą się rozwijały, dojrzewały. Moim życzeniem jest więc: niech będzie tak, jak jest.

EM: Tego i ja tobie życzę.


Discover more from Juniorowo

Subscribe to get the latest posts sent to your email.