Chciałam dziś napisać coś o byciu tatą. Jest Dzień Ojca, więc wydało mi się to oczywiste. Chodziłam od rana i szukałam w głowie jakichś myśli dających się sensownie wystukać w słowach. Poległam.
Nic nie wiem o byciu tatą.
O byciu mamą wiem sporo i z każdym dniem coraz więcej. Z moim macierzyństwem wciąż się zmagam, układam, pertraktuję, moszczę i doskonalę. O byciu tatą nie wiem nic. Nigdy nie pytałam mojego męża, jak to jest być ojcem. Nie obserwowałam jakoś wnikliwie – ot, cieszyłam oczy widokiem taty baraszkującego z dzieciakami i zadowoleniem z takiego stanu rzeczy pasłam swoje macierzyńskie serce. Obecność mojego męża w jego ojcostwie przy mnie i przy dzieciach wydawała się zawsze taka oczywista. Jak oczywiste jest, że mam serce, które pompuje krew do wszystkich tkanek mojego ciała. Nie poddaję refleksji jego uderzeń, ani faktu, że jest. Ono jest po prostu – niezbędne, integralne, oczywiste.
Taki dzień jak dziś, Dzień Ojca, zatrzymuje tę oczywistość i prowokuje do uważnego przyjrzenia się.
Przyłapałam się dziś na tym, że myśląc o naszej rodzinie, o nas jako rodzicach, postrzegam mojego męża, tatę naszych dzieci, jako drugą mnie, tylko z innym zestawem zasobów. Ale ojcostwo to nie jest męskie macierzyństwo. Dziękuję Ci, mężu, za to niebywale cenne zdanie.
Ja – mama, on – tata: uzupełniamy się, przeplatamy, wspieramy, mierzymy z mozaiką codzienności z dziećmi. Każde z nas wypełnia swoje zadania, uzgadniamy strategie, omawiamy trudności i ramię w ramię realizujemy rodzicielską misję. Jak mi jest z tym – dobrze wiem, macierzyństwo z wszystkimi tematami, jakie w sobie zawiera jest nieustannie obecne w moich myślach. Jestem świadomą siebie mamą. A on? Jak się czuje w byciu ojcem? Czy ojcostwo jest mu dane instynktem, czy musi je zdobywać pracą serca, duszy i umysłu? Z jakich emocji i myśli ulepione jest jego bycie tatą? Co czuje, kiedy widzi łzy w oczach dzieci? Co go martwi, a co raduje? Czego się boi? Jaka jest miłość taty? I jak nią obdarowuje nasze dzieci?
Nic o tym nie wiem.
My – kobiety, matki – lubimy mówić. Wentylujemy swoje dusze wygadując macierzyńskie emocje na świat. Krzyczymy, że nam nie pasuje, że ciężko, że trudno, że wsparcia brak i że społeczeństwo głupie nie umie się z matkami obchodzić. Wokół macierzyństwa jest dużo szumu, pokazujemy je – z lukrem albo bez. Wystawiamy do publicznej wiadomości nasze wielkie ciążowe brzuchy, rodzimy po ludzku, karmimy piersią w miejscach publicznych i pokazujemy cycki na fejsbuku, mamy poporodowe depresje, rozstępy i nietrzymanie moczu, mamy work-life balance i syndrom Matki Polki…
Mężczyźni o swym ojcostwie bardziej milczą. Dzień Ojca nie jest tu wyjątkiem. Choć mógłby.
Może jeśli na chwil kilka umilkniemy i my – matki Polki, matki wściekłe, matki pracujące, matki świadome, matki zmęczone… może, jeśli nasz gwar ucichnie na moment, usłyszymy w tym milczeniu opowieść naszych mężów i partnerów o ich ojcostwie – kosmosie, jakiego nie znamy.
autorka: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie, mama Marysi i Tymona. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.
1 komentarz
Ewa
23 czerwca 2016 at 10:20świetny tekst! Umilkłam i myślę o tym co przeczytałam …