Z pewną rezerwą podchodzę do entuzjastycznych twierdzeń typu: nie musisz być idealnym rodzicem, nie ma rodziców idealnych, wystarczy, że jesteś. Serio? Wystarczy, że żyję z moim dzieckiem pod jednym dachem i to już, całe wychowanie? No, jednak nie do końca. Takie uproszczenia przydają się do zwrócenia uwagi, albo przypięcia na lodówkę, ale mają sens dopiero wtedy, kiedy zagłębimy się w temat i podociekamy, co to znaczy nie być idealnym rodzicem i czym tak naprawdę jest ta obecność, która wystarcza. 

Do tych dociekań i rozważań sprowokowała mnie książka „Potęga obecności”. Zaczęłam ją czytać spodziewając się wychowawczych wskazówek, ale znalazłam w niej znacznie więcej niż tylko wskazówki. Bo zanim autorzy przedstawią koncepcję obecności przy dziecku (tej obecności, która wystarcza) i jej cechy charakterystyczne, najpierw zajmują się czymś innym. Daniel J. Siegel – psychiatra dzieci, młodzieży i dorosłych, profesor psychiatrii klinicznej na Uniwersytecie Kalifornijskim i Tina Payne Bryson pracująca z dziećmi i nastolatkami psychoterapeutka, założycielka The Center for Connection oraz The Play Strong Institute mówią czytelnikom swojej książki: nie musisz być idealnym rodzicem, idealni rodzice nie istnieją, wystarczy, że będziesz obecny przy swoim dziecku a my ci podpowiemy, co to znaczy być naprawdę obecnym. Ale zanim do tego przejdziemy, zatrzymajmy się przez chwilę przy tobie, rodzicu.

„…wielu z nas – zwłaszcza zaangażowanych, troskliwych rodziców działających w przemyślany sposób – wciąż dręczy niepokój i poczucie niedoskonałości. Martwimy się o dzieci i ich bezpieczeństwo, to oczywiste, ale martwimy się również, że my sami nie jesteśmy „wystarczająco dobrzy” jako ich rodzice. Martwimy się, że nasze dzieci nie wyrosną na osoby odpowiedzialne lub odporne, lub że nie nawiążą bliskich relacji z innymi, lub… Martwimy się sytuacjami, w których je zawiedliśmy albo zraniliśmy. martwimy się, że nie poświęcamy im wystarczająco dużo uwagi albo że poświęcamy im jej zbyt dużo. Martwimy się nawet tym, że się zbyt wiele martwimy!”

Poświęcenie uwagi najpierw nam rodzicom okazuje się w tej książce kluczowe. I ogromnie poruszające. Za chwilę zobaczycie, dlaczego.

Dlaczego jesteśmy takimi rodzicami, jakimi jesteśmy?

Chyba każdemu z nas rodziców zdarzają się takie sytuacje, kiedy dobrze wiemy, jak chcielibyśmy postąpić wobec dzieci, a jednak zachowujemy się zupełnie inaczej. Pomimo całej naszej wiedzy i mocnych postanowień, robimy dokładnie to, czego chcieliśmy uniknąć. Bywamy zbyt wymagający, albo zbyt krytyczni, choć przecież chcemy wspierać i doceniać nasze dzieci. Skupiamy się na tym, czy praca domowa odrobiona, choć tak naprawdę chcielibyśmy zadbać przede wszystkim o emocje i dobrostan dziecka. Chcemy wzmacniać pozytywnie, ale jakoś same z ust się wymykają uwagi dotyczące popełnionych przez dziecko błędów. Chcemy być na „tak”, a wciąż wyrywa nam się „nie”. Jakby to było silniejsze od nas, od naszej woli i postanowień.

Potem pojawia się refleksja i poczucie winy. Poczucie, że znów zawiedliśmy – swoje dziecko i siebie. Czasem nawet myślimy z rezygnacją, że jesteśmy beznadziejnymi rodzicami. A potem znów postanowienie – następnym razem powiem inaczej, zrobię inaczej. Bo przecież już wiem, jak chcę postępować wobec mojego dziecka, wiem, jakim chcę być rodzicem, czytałam o tym tyle razy, tyle o tym myślałam. Wiem, co wzmacnia, rozwija, wspiera moje dziecko i to właśnie chcę robić. Więc postanawiam, że następnym razem zaakceptuję jego złość / nie zapytam o pracę domową tylko o samopoczucie / pozwolę się wypłakać / porozmawiam zamiast karać / spędzę więcej czasu / dam więcej uwagi i akceptacji /…

Ale potem znów odzywają się stare schematy.

Jak to się dzieje, że pomimo naszych postanowień, pomimo tego, jak mądrymi i świadomymi rodzicami staramy się być i ile wysiłku w to wkładamy, w relacji z naszymi dziećmi postępujemy nie tak, jak byśmy chcieli? Dlaczego często powtarzamy (przynajmniej niektóre) zachowania naszych rodziców i to nie te, które uważamy za dobre? Dlaczego nie wystarcza postanowienie, by te zachowania zmienić? Też zadaję sobie te pytania. I odpowiedzi znalazłam właśnie w książce „Potęga obecności”. Pozwala ona zrozumieć, dlaczego w relacjach z naszymi dziećmi postępujemy czasami (często?) nie tak, jak by to wynikało z naszej wiedzy, chęci i postanowień oraz daje nadzieję na zmianę tego stanu rzeczy. 

My też kiedyś byliśmy dziećmi

To, jak wychowujemy nasze dzieci i jak budujemy relacje z nimi w dużej mierze zależy od tego, jak sami byliśmy wychowywani i jak nasi rodzice budowali relacje z nami. Jeśli mieliśmy wspierających, akceptujących, uważnych na nasze potrzeby rodziców, którzy tworzyli z nami relacje stabilne, przewidywalne i dające poczucie bezpieczeństwa, to wyrośliśmy na dorosłych, którzy takie właśnie relacje potrafią budować z innymi ludźmi, w tym z własnymi dziećmi. Wykształciliśmy tzw. bezpieczny styl przywiązania. Jeśli natomiast w naszym dzieciństwie doświadczaliśmy w relacjach z rodzicami ich obojętności, lekceważenia naszych emocji, ambiwalencji, dezorientacji, lęku, czy innych trudności zaburzających bezpieczną relację, miało to wpływ na to, jakie wzorce relacji sobie wykształciliśmy, jakie strategie przyjęliśmy jako dzieci w relacjach z naszymi rodzicami, jak również, w jaki sposób rozwinął się nasz mózg.

„Staliśmy się tym, kim jesteśmy, i rozwinęliśmy takie a nie inne wzorce zachowań, ponieważ były one elementami strategii pozwalających nam przystosować się do określonych sytuacji. (…) z czasem przystosowaliśmy się do warunków, w których żyliśmy, i robiliśmy to, co musieliśmy robić, by przetrwać w naszych rodzinach, szczególnie będąc dziećmi”. A nasze mózgi ukształtowały się tak, by pomóc nam przetrwać.

Strategie przetrwania

Autorzy książki opisują cztery style przywiązania, które kształtują się w dzieciństwie: bezpieczny, lękowo-unikający, lękowo-ambiwalentny i lękowo-zdezorganizowany. 

Bezpieczny styl przywiązania rozwijają dzieci, których rodzice są wrażliwi na ich potrzeby i w przewidywalny sposób je zaspokajają, są dostrojeni w reakcji na próby kontaktu i obecni przy dziecku. Dziecko czuje się bezpiecznie i rozwija przekonanie, że jego rodzice choć nie są idealni, to zawsze zauważą, czego potrzebuje i zareagują na to. Dziecko nabiera pewności, że ma prawo do odczuwania i wyrażania własnych emocji i potrzeb i że jest to bezpieczne. 

Lękowo-unikający styl przywiązania rozwija się wtedy, kiedy rodzice są obojętni na potrzeby dziecka i nie reagują adekwatnie na jego sygnały. To rodzice, których postępowanie wyraża się następującymi stwierdzeniami: „ja najlepiej wiem, co dla ciebie dobre”, „nie ma powodu do płaczu”, „co ty możesz mieć za problemy, masz się tylko uczyć”, „lepiej skup się na lekcjach niż na bzdurach”. Dziecko w takiej relacji z rodzicem nabiera przekonania, że jego własne emocje i potrzeby nikogo nie interesują, uczy się więc je ignorować – nie komunikować ich, a nawet nie odczuwać.

Styl lękowo-ambiwalentny rozwijają dzieci, których rodzice są nieprzewidywalni w swoich reakcjach na ich potrzeby – czasem wrażliwi i adekwatnie reagujący, a czasami nie. Dziecko nie wie, czego się spodziewać, nie czuje się bezpiecznie i zamiast zaufania, uczy się pozostawania w stanie nieustannej czujności.

Lękowo-zdezorganizowany styl przywiązania to styl, w którym właściwie dziecko nie potrafi wypracować sobie żadnej stałej strategii przetrwania. Tak się dzieje, kiedy rodzic zachowuje się w sposób nieprzewidywalny i przerażający. Rodzic, który budzi w dziecku lęk i jednocześnie jest tym, u którego dziecko instynktownie szuka ochrony przed tym, co je przeraża. Tylko że przeraża tenże rodzic właśnie. Dzieci czują się bezradne, żyją w lęku, rozwijają przekonanie, że nikomu nie można zaufać.

Teraz ty masz pałeczkę w tej sztafecie

Wzorzec przywiązania określa to, jak budujemy bliskie relacje z innymi – z partnerami, z własnymi dziećmi. Nasz styl przywiązania wykształciliśmy będąc dziećmi w reakcji na to, jak postępowali wobec nas nasi rodzice. Ale i nasi rodzice postępowali w określony sposób między innymi dlatego, że rozwinęli będąc dziećmi styl przywiązania w reakcji na to, jak relacje z nimi budowali ich rodzice. A my kształtujemy styl przywiązania, jaki będzie dominował u naszych dzieci. Taka sztafeta pokoleń. Dobra wiadomość jest taka, że jesteśmy w stanie jako dorośli zmienić nasz model przywiązania i zmodyfikować stare schematy wypracowane w dzieciństwie. 

„Sposób, w jaki wychowali cię rodzice, znacznie wpływa na to, jak postrzegasz świat i wychowujesz dzieci. Ale jeszcze większe znaczenie ma to, jak rozumiesz swoje doświadczenia z dzieciństwa – jak twój umysł kształtuje wspomnienia, by wyjaśnić to, kim jesteś teraz” – przekonują autorzy książki. Innymi słowy – droga do zmiany naszych zachowań wobec dzieci zaczyna się od przyjrzenia się sobie. Musimy najpierw zrozumieć, dlaczego zachowujemy się tak, jak się zachowujemy, potrzebujemy opowiedzieć sobie swoją własną historię, by zyskać rzeczywisty wpływ na to, jak będzie się ona toczyła dalej. Bezpiecznego wzorca przywiązania można się nauczyć – zapewniają autorzy „Potęgi obecności” – nawet będąc już dorosłym człowiekiem.

A gdzie ta obecność?

No dobrze, a co z tą tytułową obecnością? Już wyjaśniam.

W tej książce najważniejsze pytanie brzmi: co mogę zrobić dla swoich dzieci, by pomóc im wyrosnąć na szczęśliwych dorosłych, poczuć się w świecie jak w domu i odnieść sukces? Zauważcie – i to autorzy podkreślają już we wstępie – że nie koncentrujemy się tu na tym, jakie powinny być dzieci i jakie cechy powinniśmy u nich wzmacniać, lecz na tym, co my możemy zrobić. A najważniejsze, co możemy dać naszym dzieciom – weług Daniela J. Siegela i Tiny Payne Bryson – to nasza obecność. Obecność fizyczna, ale nie tylko. W pierwszym rozdziale książki autorzy wyjaśniają, na czym polega rodzicielska obecność, jakiej potrzebują dzieci. Opiera się ona na czterech filarach, ktore autorzy książki opisują jako 4S (od angielskich słów: safe, seen, soothed, secure). Obecność, o jaką tu chodzi, to bycie przy dziecku nie w sposób idealny, lecz przewidywalny i sprawiający, że dziecko będzie:

Bezpieczne (Safe) – będzie czuło, że rodzice chronią je przed krzywdą;

Dostrzeżone (Seen) – będzie czuło skupioną na nim rodzicielską życzliwą uwagę i zainteresowanie;

Ukojone (Soothed) – będzie miało pewność, że w trudnych chwilach rodzice mu pomogą, ukoją jego ból i dadzą wsparcie potrzebne, by przetrwać;

Pewne (Secure) – będzie ufało, że rodzice pomogą mu zadomowić się w świecie i nauczą je, jak samodzielnie dawać sobie bezpieczeństwo, dostrzeżenie i ukojenie w dorosłym życiu.

Jak to zrobić, żeby w taki sposób być obecnym przy swoim dziecku? Pierwszym krokiem jest zwrócenie się ku sobie i zrozumienie siebie. Kiedy już zatroszczymy się o swój model przywiązania, możemy zająć się kształtowaniem swojej obecności przy naszych dzieciach. Kolejne rozdziały książki poświęcone są poszczególnym jej filarom, na końcu zaś znajdziemy „kartkę na lodówkę” czyli najważniejsze, co warto zapamiętać z tej niezwykle rozwijającej podróży, jaką jest lektura „Potęgi obecności”.

„Potęga obecności” to nie jest to kolejny poradnik, który mówi, jakimi rodzicami powinniśmy być. To książka, która prowadzi nas ku nam samym, pomaga zrozumieć, dlaczego zachowujemy się wobec naszych dzieci w określony sposób, dlaczego w tak wielu sytuacjach stare schematy wygrywają z nowymi postanowieniami. Skąd te stare schematy się w nas wzięły i dlaczego odzywają się nieproszone. To również książka, która daje nadzieję na zmianę. Nie obiecuje magicznych narzędzi, które możemy zastosować wobec dziecka, ale prowadzi drogą, która umożliwia rzeczywistą modyfikację naszych postaw i zachowań. Bo ta zmiana zaczyna się nie od tego, co robimy wobec dziecka, lecz od tego, co jest w nas i z czym wchodzimy w rodzicielstwo. 

Potęga obecności. Jak obecność rodziców wpływa na to, kim stają się nasze dzieci, i kształtuje rozwój ich mózgów”

Daniel J. Siegel, Tina Payne Bryson

Wydawnictwo Mamania

c

Książkę poleca: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, mama Marysi i Tymona. Pasjonatka dobrej edukacji – tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca z rodziną i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.