Jako kilkulatki proszą o zabawkowy odkurzacz, miniaturową pralkę czy dziecięce żelazko (kiedy moja córka miała trzy lata, jej marzeniem był własny zestaw do sprzątania – mini-mop, mała szufelka i miotełka). Uwielbiają pomagać rodzicom i z zapałem angażują się w sprzątanie, co prawda realizując własną koncepcję porządku. A potem, kiedy podrosną na tyle, by naprawdę włączyć się w domowe obowiązki, jakoś im ten zapał przechodzi, my zaś zastanawiamy się, jak wdrażać dzieci w porządki w domu, by nie wiązało się to z ich znudzonym przewracaniem oczami czy oburzonymi fuknięciami. Jest kilka sposobów, dzięki którym angażowanie dzieci w domowe porządki może stać się łatwiejsze – i dla nich, i dla rodziców.

Mierz siły na zamiary

Zadania dla dziecka trzeba dopasować do jego możliwości – wieku, koordynacji, wzrostu, siły, poziomu wytrwałości, umiejętności planowania. Zadania ponad miarę zniechęcają. Niby to oczywiste, ale tak konkretnie co oznacza?

Na przykład u nas w domu dzieci zajmują się rozpakowaniem zmywarki wspólnie – nastolatek Tymon jest wysoki, więc układa te naczynia, które mają swoje miejsce na wyższych półkach, dziesięcioletnia Marysia zajmuje się tym, co może dosięgnąć bez wspinania się. Ale czasami podział jest inny: Tymon rozpakowuje czyste naczynia, Marysia pakuje do zmywarki brudne (te brudne zwykle stoją na kuchennym blacie, więc są w zasięgu jej wzrostu).

Kiedy dzieci były młodsze, prosiłam je o pomoc „po kawałku” – nie rozpakowywały całej zmywarki, ale np. tylko sztućce. Stopniowo, kiedy nabierały coraz większej sprawności i umiejętności zaraszałam je do coraz szerszego zakresu działania.

Przydzielając dzieciom obowiązki trzeba też wziąć pod uwagę ich wrażliwość zmysłową oraz alergie. Nie proszę Marysi o mycie lustra, bo detergenty do tego używane podrażniają jej skórę. Lustrem może zająć się Tymon, któremu z kolei nie bardzo po drodze, by uczestniczyć w przygotowaniu jedzenia. Dlatego o pomoc w zrobieniu obiadu poproszę córkę. 

W zespole, jakim jest rodzina, dobrze jest dzielić się obowiązkami tak, by każdy robił to, w czym jest dobry. Nie obawiajmy się takiej specjalizacji, nie martwmy się, że nie nauczymy dzieci wszystkiego – dzieci rosną i rozwijają się, z czasem nauczą się podejmować i te wyzwania, które są dla nich trudniejsze. Mają na to naprawdę sporo czasu.

Dawaj jasne instrukcje

Dzieci, nawet jeśli uważnie nas obserwują, nie wiedzą dokładnie jak się zmywa naczynia, czy wyciera kurze. Potrzebują instrukcji zanim nauczą się to robić. Jeśli chcemy nauczyć syna czy córkę zmywania, musimy pokazać: 

  • której gąbki czy ściereczki trzeba użyć, 
  • ile płynu do mycia zastosować, 
  • jak myć szklanki, a jak talerze, 
  • jak płukać i jak odkładać na suszarkę. 

Podobnie z zapakowaniem zmywarki – dla nas to proste, ale dla kogoś, kto nigdy tego nie robił wcale nie musi takie być. Jeśli chcemy, żeby junior obsługiwał zmywarkę, najpierw musimy pokazać mu, w jaki sposób wkłada się do niej talerze, w którym miejscu sztućce, gdzie duże noże, że kubki i szklanki do góry dnem, gdzie garnki i żeby nie jedno na drugie. I nie spodziewajmy się, że junior od razu wszystko zapamięta. To, co dla nas jest proste, jest takie dzięki wieloletniej praktyce. Dlatego ucząc dziecko kolejnych domowych czynności, musimy wykazać się cierpliwością i jeśli trzeba, powtarzać znów i znów, że szklanki w zmywarce ustawiamy dnem do góry, a odkurzać trzeba również pod łóżkiem. Z czasem junior przyswoi tę wiedzę.

Konkrety, nie ogólniki

„Posprzątaj swój pokój” to polecenie dla zaawansowanych. Dla dziesięciolatka może być jeszcze zbyt ogólne i kiedy wejdzie do swojego pokoju, nie będzie wiedzieć, od czego zacząć ani co po kolei zrobić. Przytłoczony i bezradny nie robi nic. Posprzątanie pokoju to sekwencja pewnych działań, pomocne będzie nazwanie ich po kolei, a nawet zrobienie listy: 

  • pościelić łóżko, 
  • poukładać ubrania do szafy, 
  • pluszaki z podłogi odłożyć na półki, 
  • wytrzeć kurz z biurka, 
  • odkurzyć podłogę. 

Lista konkretów jest dla juniora bardziej zrozumiała niż ogólne „sprzątanie pokoju”. Zanim nauczy się planowania swoich działań, szczegółowe podpowiedzi będą dobrymi drogowskazami.

Razem lepiej

Nauka domowych porządków najlepiej odbywa się przez wspólne działanie. Poza tym dziecko chętniej weźmie się za sprzątanie, jeśli będzie to robiło wspólnie z mamą lub tatą, niż gdy zostawimy go samego z poleceniem poukładania zabawek. 

„Chodź, poukładamy twoje pluszaki” brzmi znacznie bardziej zachęcająco niż „idź, poukładaj zabawki”. 

Kiedy wspomnianą już zmywarkę rozpakowujemy razem, możemy na bieżąco podpowiadać dziecku, co, gdzie i jak układać. To bardziej efektywny trening niż taki, gdzie najpierw dajemy szczegółową instrukcję, a potem zostawiamy małolata sam na sam z zadaniem. Poza tym wspólne działanie sprawia, że praca wydaje się łatwiejsza i krótsza, a przy okazji można pogadać o różnych sprawach.

Technologia pomaga

Technologia ułatwia angażowanie dzieci w domowe porządki. Włożyć pranie do pralki może nawet kilkulatek, podczas gdy trudno byłoby takiego malucha zaangażować w pranie ręczne. 

Dziesięciolatek może mieć trudności z umyciem podłogi zwykłym mopem – trzeba dźwignąć wiadro z wodą, porządnie wycisnąć mopową czuprynę – to wymaga siły większej, niż dziecięcych ramion. 

Ale mop elektryczny doskonale nadaje się do tego, by użył go junior. U nas sprawdza się doskonale – jest łatwy w obsłudze, lekki, łatwo nim sterować by dotrzeć do wszystkich kątów, a dziesięcioletnia Marysia jest w stanie samodzielnie nim posprzątać.

Dzięki różnym urządzeniom nie tylko nasze życie jest łatwiejsze, ale też nauka domowych porządków staje się prostsza. Poza tym nowoczesne urządzenia fascynują dzieci – większa frajda jest z odkurzania odkurzaczem niż z zamiatania miotłą, fajniej jest myć podłogę mopem elektrycznym niż zwykłym typu czupryna na kiju.

Aby uczyć dzieci sprzątania, mycia podłóg, warto wcześniej samemu sięgnąć do poradników, np. takich jak ten o pielęgnacji paneli: jak i czym myć panele podłogowe aby nie było smug >>

Nie za dużo na raz

Perspektywa wielkich porządków dla dziecka jest przytłaczająca. Żaden małolat nie ma ochoty spędzać całej soboty na sprzątaniu. Lepiej jest tak zaplanować domowe obowiązki, by mógł wykonać je po kawałku. Każdego dnia coś, albo trochę rano, trochę po południu. Możemy wyznaczyć konkretny stały czas, który zawsze poświęcamy na porządki (np. sobota po śniadaniu przez dwie godziny), albo podzielić zadania i dać każdemu swobodę decyzji, kiedy je wykona. 

Moim dzieciom robię „karty misji”, czyli listy rzeczy do zrobienia – wypisuję na nich 4-6 rzeczy do zrobienia, np. rozpakować zmywarkę, odkurzyć swój pokój, zdjąć pranie z suszarki, pozwijać skarpetki parami, umyć lustro w łazience. 

Niektóre z tych zadań są do wykonania w określonym czasie, inne dzieci mogą wykonać wtedy, kiedy chcą (byle do końca dnia) – np.: 

  • rozpakowanie zmywarki musi być teraz, ponieważ od tego zależą moje dalsze działania (robienie obiadu), 
  • zdjęcie prania z suszarki nie musi być natychmiast, ale powinno nastąpić zanim pralka skończy kolejny program, żeby można było rozwiesić kolejną porcję wypranych rzeczy. 
  • Odkurzanie pokoju może poczekać nawet do wieczora.

Stałe obowiązki, czy doraźne polecenia

Kiedy ja byłam dzieckiem, miałam stały zestaw obowiązków, które musiałam wykonać po powrocie ze szkoły. Jak zrobiłam, co do mnie należało, miałam czas dla siebie. Na pewno w wielu rodzinach dobrze sprawdzi się taki podział pracy, w którym każdy ma stałe obowiązki, za które odpowiada. Ale równie dobrze można zakres i podział pracy codziennie na bieżąco ustalać. 

U nas lepiej funkcjonuje taki właśnie model. Nie czekam z wyniesieniem śmieci, czy wyprowadzeniem psa aż dzieci wrócą ze szkoły, bo to ich obowiązek. Jeśli kosz jest pełny w połowie dnia, wynoszę go sama. A kiedy dzieci wracają do domu, mogę je poprosić, by zrobiły coś innego, co akurat jest potrzebne. 

Podobnie to, że moje dziecko już potrafi całkiem dobrze odkurzać nie oznacza, że ma to robić zawsze, a ja już nie tknę odkurzacza. Dzielimy się pracą, która akurat jest do wykonania według bieżących potrzeb i możliwości. Bierzemy pod uwagę nie tylko co jest do zrobienia, ale też kto jak się czuje, kto ma jeszcze do odrobienia lekcje, albo czy akurat nie zaczyna się jakiś ważny dla juniorów event w Minecrafcie. 

Szanuję sprawy, które są ważne dla dzieci i nie uważam, że odkurzanie jest ważniejsze od obejrzenia live’a na YouTube. Staram się uczyć dzieci takiego planowania czasu, żeby było w tych planach miejsce zarówno na obowiązki, jak i na przyjemności. Do tego jednak potrzebna jest dobra, otwarta, codzienna komunikacja.

Komunikacja

Niezależnie od tego, w jakim wieku są wasze dzieci i jaki macie pomysł na ich domowe obowiązki, komunikacja jest kluczowa. Nie wystarczy wydawać polecenia. Dzieci chętniej włączą się w domowe obowiązki, jeśli ich zdanie będzie brane pod uwagę. 

  • Pytajcie, co lubią robić w domu, a czego nie, bierzecie pod uwagę ich upodobania. 
  • Szanujcie ich plany – jeśli junior umówił się z kolegami na wspólną rozgrywkę w Minecrafta, nie wymagajcie, by natychmiast wyniósł śmieci. 
  • Planujcie porządki wspólnie z dziećmi. Jeśli potrzebujecie czegoś natychmiast, wyjaśniajcie, dlaczego. 
  • Pokazujcie zależności w domowych porządkach („jak ty ogarniesz zmywarkę, będzie miejsce na przygotowanie naleśników”, „najpierw poodkładaj zabawki na miejsce, potem odkurzymy, inaczej odkurzacz może wciągnąć drobiazgi rozrzucone po podłodze”), 
  • opowiadajcie o swoich sposobach na ułatwianie sobie pracy („śmieci można wynieść przy okazji spaceru z psem”), ale i słuchajcie, jakie pomysły mają dzieci. 
  • Dziękujcie za ich pomoc i zaangażowanie, doceniajcie to, co zrobiły.

I jeszcze jedna ważna rzecz: nie oczekujcie, że nastolatki będą sprzątać z uśmiechem na ustach. Nawet jeśli wdrażacie dzieci w domowe obowiązki z wielkim wyczuciem, super mądrze i w ogóle, to odkurzanie, wynoszenie śmieci, czy pakowanie brudnych naczyń do zmywarki nigdy nie będzie czymś, co je uszczęśliwia. Doceńcie, że robią to, o co prosicie, nie wymagajcie, by były tym zachwycone.