„Moje dziecko nie chce jeść”. „Mój syn nie je żadnych warzyw”. „Moja córka chce tylko rosół albo spaghetti, nic innego”. Od momentu wprowadzenia do diety dziecka pokarmów stałych, temat jedzenia bywa rodzicielskim zmartwieniem numer jeden. Są dzieci które jedzą wszystko, mają doskonały apetyt, nie ciągną do słodyczy, chętnie sięgają po warzywa i owoce. Ale jest też wiele takich, które mają z jedzeniem pod górkę. Kiedyś nazywało się je Tadkami-Niejadkami, mówiło się, że grymaszą i wybrzydzają, teraz coraz częściej słyszymy określenia wybiórczy apetyt, wąski jadłospis, wybiórczość pokarmowa, selektywność żywienia.
Ta zmiana słownictwa jest istotna, bo z oceniających, krytycznych, pełnych zniecierpliwienia określeń kierujemy się ku takim, które pozwalają opisać i zrozumieć problem bez oceniania i obwiniania dziecka. Bo też problemy z jedzeniem nie są winą dziecka. Dziecko nie robi nam na złość, odmawiając jedzenia niektórych potraw, kiedy spędza nad talerzem długie godziny to nie dlatego, że zaplanowało sobie taki właśnie test rodzicielskiej cierpliwości, a gdy złości się, bo buraczki dotykają kotleta to nie dlatego, że jest rozwydrzone i „w głowie mu się poprzewracało”. Wszystkie te zachowania wynikają z pewnych uwarunkowań, na które samo dziecko nie ma wpływu. Ono tylko wie, że nie może, nie da rady zjeść tego kotleta, który ma na sobie ślad buraczków.
Żeby poradzić sobie z problemem, trzeba najpierw go zrozumieć. Dziecko nie odmawia jedzenia dlatego, żeby nas rozzłościć. Wybiórczy apetyt wynika z jego specyficznych potrzeb, wrażliwości, trudności i ograniczeń. Jeśli podejdziemy do nich z empatią i uważnie się im przyjrzymy, możemy dotrzeć do źródła problemu, dzięki czemu będziemy mieli szansę na rozwiązanie go. Poza empatią, uważnością i zaufaniem do dziecka, przyda nam się też rzetelna wiedza.
Dr Justyna Jessa, dietetyk kliniczny, od dawna analizuje i przygląda się zaburzeniom odżywiania u dzieci w spektrum autyzmu. Jej książka „Autyzm i dieta” może wielu rodzicom pomóc zrozumieć szczególne wymagania dietetyczne ich dzieci. Choć książka dotyczy dzieci w spektrum autyzmu, polecam ją wszystkim rodzicom, których martwi sposób odżywiania ich dzieci. U dzieci w spektrum problemy dotyczące jedzenia pojawiają się znacznie częściej (u ok. 80%) niż u dzieci neurotypowych (u 10-50%), jednak dla nas, rodziców, istotna jest tu wiedza o problemie, a nie statystyki.
Dlaczego nie chcą jeść?
Wybiórczość pokarmowa często wynika z problemów z integracją sensoryczną. Co to znaczy? Jedzenie jest czynnością dostarczającą nam wielu bodźców i angażującą wiele zmysłów. Czujemy zapach, widzimy potrawę, czujemy smak, ale też słyszymy (np. jedząc kotleta w chrupkiej panierce), wyczuwamy temperaturę, dotykamy językiem wyczuwając konsystencję, ruszamy się podając sobie kęsy do ust. Wszystkie te bodźce, sygnały od wszystkich zmysłów muszą zostać w naszym mózgu przetworzone. I zazwyczaj nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego procesu. No, chyba że jemy coś wyjątkowo pysznego, superzimnego, albo sparzymy się w język. Zwykle jednak jemy jakby mimochodem. Tymczasem dla osób z zaburzoną integracją sensoryczną taka liczba danych zmysłowych jest nie do przerobienia. Jedzenie staje się naprawdę sporym wyzwaniem, zamiast być przyjemnością. Dzieci unikają więc jedzenia, które jest dla nich po prostu zbyt trudne.
Powodem odrzucania niektórych pokarmów może być też nadwrażliwość zmysłowa. Kiedy dziecko ma nadwrażliwy węch, smak, czy nawet słuch, jedzenie może dostarczać mu tak silnych bodźcow zmysłowych, że nie jest w stanie ich znieść.
Jednym z obszarów wrażliwości, który może być powodem problemów z jedzeniem jest wrażliwość na temperaturę. Niektóre dzieci odmawiają jedzenia gorących czy nawet ciepłych (naszym zdaniem) potraw, a zabierają się za jedzenie dopiero wtedy, kiedy wszystko na stole wystygło. To nie marudzenie, czy grymaszenie, lecz poszukiwanie sposobu, żeby jednak zjeść – zjem, kiedy temperatura dania będzie dla mnie do zaakceptowania.
Dzieci w spektrum autyzmu mają dużą potrzebę stałości, niezmienności – żeby wszystko zawsze działo się w ten sam sposób i było przewidywalne. Często z tego powodu ograniczają swój jadłospis do kilku określonych potraw, które dobrze znają, albo np. do pokarmów określonego koloru. Przywiązują się też do bardzo konkretnych produktów – serek waniliowy może być ok. ale tylko jednego typu, określonej marki. Nadwrażliwość zmysłowa sprawia, że dzieci w spektrum są w stanie wyczuć subtelności zapachu, smaku czy konsystencji, które dla osób neurotypowych nie mają znaczenia.
Problemy z jedzeniem mogą wynikać także z zaburzeń o charakterze logopedycznym – w zakresie aparatu artykulacyjnego lub komunikacji. Ich przyczyną może też być uraz psychiczny, a także choroba (np. alergia, czy choroba układu pokarmowego).
Co możemy zrobić?
Wybiórczy apetyt wywołuje w rodzicach mnóstwo frustracji, poczucia bezsilności, zagubienia, a w końcu złości. Wykończeni zmaganiami z nic-nie-jedzącym dzieckiem jesteśmy skłonni sięgnąć po wszelkie sposoby, by zjadło choć trochę. Podstępy, przemycanie, karmienie przed telewizorem lub nad tabletem, albo stosowanie na własną rękę diet znalezionych w internecie. W efekcie zmuszamy dzieci do zjedzenia tego, czego z jakiegoś powodu nie chcą i jedzenia wtedy, gdy nie są głodne. Zamiast zapokajać ich potrzeby (a potrzeba jedzenia jest jedną z podstawowych), działamy wręcz odwrotnie. Albo podporządkowujemy żywienie całej rodziny wąskiemu apetytowi jednego dziecka, co też nie jest dobrym rozwiązaniem.
Jak więc sobie poradzić z trudnym wyzwaniem, jakim jest zaspokojenie specyficznych potrzeb żywieniowych jednego dziecka?
Po pierwsze – nie zmuszać do jedzenia, nie oszukiwać, nie przemycać, nie wywierać presji.
Po drugie – urealnić własne obawy. Warto dokładnie notować, co dziecko jada. Takie notatki prowadzone przez kilka tygodni pokażą nam, czy nasz niepokój ma rzeczywiste podstawy, notatki przydadzą się też podczas konsultacji ze specjalistą.
Po trzecie – znaleźć przyczynę. Warto zwrócić się do specjalisty i skonsultować jedzeniowe problemy. Nie wahajmy się rozmawiać o naszych obserwacjach i zmartwieniach z pediatrą, ale szukajmy też specjalistów, którzy mają doświadczenie właśnie w takim obszarze – znajdziemy ich wśród dietetyków, logopedów, terapeutów integracji sensorycznej, psychologów i psychiatrów zajmujących się dziećmi w spektrum autyzmu.
Po czwarte – cierpliwie szukać alternatyw. Dziecko, które nie jada żadnych surowych warzyw, być może zaakceptuje niektóre w formie przetworzonej – pomidora jako sos, kalafiora w formie placuszków, cukinię jako zupę-krem… Warto stwarzać dziecku wiele okazji do próbowania, ale bez presji.
Po piąte – przyglądać się zwyczajom jedzeniowym dziecka z empatią i zrozumieniem i sprawdzać, co możemy zaakceptować, a gdzie niezbędne jest stopniowe wprowadzenie zmian. Możemy na przykład przystać na to, że dziecko je potrawy chłodniejsze niż reszta rodziny, możemy kotleta i ziemniaki starannie rozdzielać na talerzu, a buraczki podawać w osobnej miseczce, żeby nie dotknęły pozostałych części dania. Empatia i zrozumienie będą nam bardzo potrzebne także, by ustalić granice i zadbać o potrzeby wszystkich członków rodziny.
Po szóste
Jeśli martwi Was sposób odżywiania waszego dziecka, sięgnijcie po książkę „Autyzm i dieta”. Znajdziecie w niej sporo rzetelnej wiedzy, która pomoże Wam spojrzeć na problemy żywieniowe ze zrozumieniem i będzie dla Was wsparciem w poszukiwaniu rozwiązania. Znajdziecie w niej ponadto przepisy na potrawy zgodne z kilkoma dietami (bezglutenową, bezkazeinową, low fodmap, bezcukrową). Autorka pisze też sporo na temat stosowania tych diet u dzieci w spektrum autyzmu. Dzięki swojej wiedzy oraz doświadczeniu oddziela to, co jest faktem od całego szeregu mitów, krążących na temat diet. Zawarte w książce szczegółowe opisy treningu jedzenia pokazują, że z problemami można sobie poradzić, ale też uświadamiają, że jest to proces stopniowy i wymaga czasu. Oraz cierpliwości – zarówno ze strony rodziców, jak i dziecka.
książkę poleca: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie, mama Marysi i Tymona. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.
3 komentarze
Basia
11 lipca 2022 at 18:01Hmm ja jako matka dziecka w spektrum nie mam już pomysłów mały ma wybiórczość bardzo dużą przy tym refluks i zwężony przełyk je bardzo skromnie pomysłów jako terapeuta mam tysiąc wszystko przerabiałam mały zrobi sałatki obiad pracuje bardzo dużo ze mną w kuchni przygotuje grilla ze mną wszystko tak się cieszy i wkoncu chce spróbować to ma bardzo silny Osuch wymiotny ,bardzo lubi pracować w ogrodzie przy owocach warzywach wczoraj zrywaliśmy wiśnie i robiliśmy i znów nic 🙁
Elżbieta Manthey - Juniorowo
3 sierpnia 2022 at 12:04Poszerzanie diety dziecka z wybiórczością to często mozolna praca. Warto sięgnąć po wsparcie specjalisty – dietetyka, terapeuty, psychologa.
Mirek
2 maja 2022 at 07:50Jak sie czlowiek zastanawia to taki dziecko powinno byc w ogrodzie przy warzywach owocach i w kuchni przy tworzeniu jedzenia no i dobry by bylszwedzki stol w grupie dzieci (rowiesnikow,przyjaciol) ktore jedza bez obecnosci przy tym rodzicow.Mozliwe tez ze zabawki do jedzenia by tez duzo zmienly w tej kwesti.Dziecko mogloby poczuc zapach smak koncentrujac sie na zabawie.Pewnie mozna by znalezc jeszce wiele ciekawych rozwiazan ktore moglyby pomoc.Warto probowac