A właściwie nie tyle sobie, co dziecku. Całej rodzinie, mówiąc precyzyjnie. I nie musi być to koniecznie pies. Może być kot, może być żółw, chomik czy inna papuga. Chodzi o jakiekolwiek zwierzę. Choć nie ukrywam, że pies lub kot są najlepsze, bo mają miękkie futro i lubią się przytulać.
Moje dzieci (Staś, lat już prawie osiem i Zosia, lat pięć i pół) od zawsze chowają się ze zwierzętami. Stan na dziś: jeden pies i trzy koty. Od zawsze, to znaczy, że każde z nich miało okazję do przytulania psa lub kota od pierwszych dni życia. Koty na przykład uwielbiały spać z nimi łóżeczkach. Staś zawinięty w bety, a przy jego głowie kot. Z kolei pies podchodził do nich i chlap jęzorem po buzi. Paskudne? Pewnie! Ale ile śmiechu przy okazji. Nasze maluchy aż piszczały z radości na widok zwierzaka, który pozwalał się pogłaskać. To znaczy na widok psa, bo koty utrzymywały relacje z dziećmi na swoich warunkach.
A gdy dzieci podrosły, oprócz zabawy zaczęły się uczyć:
– że zwierzę trzeba nakarmić,
– że trzeba z nim wyjść na spacer,
– że gdy się zwierzęciu dokuczy, to może zaboleć (kot, pociągnięty za ogon, drapie),
– że zwierzę też czuje ból,
– że zwierzęciem trzeba się opiekować, gdy zachoruje (łącznie z wizytami u weterynarza),
– że po zwierzęciu trzeba posprzątać, i to nie tylko kłaki z dywanu ale i śmierdzącą kupę z kuwety.
Krótko mówiąc uczą się, że zwierzę to ODPOWIEDZIALNOŚĆ. I całe wielkie mnóstwo ZABAWY przy okazji (nie wspominając o nabywaniu odporności na alergie).
Ostatnio dzieci wykonały zamek dla Felka (najmłodszego kota). Zamek składa się z dużego kartonu z okienkiem, do którego dolepiły drugi, nieco mniejszy karton jako przedsionek, do którego z kolei doczepiony jest trzeci karton w charakterze korytarza. Felek kocha swój zamek. Śpi w nim, bawi się w nim, z niego rozpoczyna szaleńcze gonitwy po salonie za piłeczką, w nim się chowa, gdy potrzebuje spokoju i poczucia bezpieczeństwa. A moje dzieci kochają Felka w zamku najmocniej na całym świecie. Wybuchają perlistym śmiechem na widok wszystkich jego szaleństw i puchną z dumy, że wymyśliły tak fantastyczny koci zamek.
A gdy przychodzi wieczór i dzieci już naprawdę, ale to naprawdę powinny iść do łóżek, wtedy ja i żona bierzemy dwa koty i kładziemy je dzieciom na kołdry. Dzieci doskonale wiedzą, że jeśli się zaczną miotać, nie mówiąc o wyskakiwaniu z łóżka, to koty sobie pójdą i nici z towarzystwa. Więc dzieci leżą cierpliwie i wsłuchują się w mruczando, aż zasną.
A później, gdy i rodzicom Piaskowy Dziadek sypnie piaskiem w oczy, wtedy rodzice podchodzą do dzieci na paluszkach na ostatniego buziaczka, po czym bezlitośnie wyłapują wszystkie koty i wywalają je za okno, żeby sierściuchy jedne nie obudziły ich znowu o czwartej nad ranem. A pies im mordy lizał…
autor: Wojtek Musiał
fot. Cams, archiwum autora
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Twój komentarz może być pierwszy