Anna Czerwińska-Rydel pisze dla juniorów (i nie tylko dla nich!) wspaniałe biografie. Po „Słońcem na papierze. Niezwykłe losy Kornela Makuszyńskiego” sięgamy do dwóch innych opowieści o życiu ciekawych osób. Tym razem kobiet – odważnych, niezłomnych, pionierek w swoich dziedzinach. Nie mogły się spotkać, bo jedna z nich urodziła się dziewięć lat po śmierci drugiej. Zachęcamy do poczytania o Marii Skłodowskiej-Curie i Wandzie Rutkiewicz.
O najwybitniejszej polskiej uczonej opowiada książka W poszukiwaniu światła. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie, którą zilustrowała Dorota Łoskot-Cichocka. Oszczędna kolorystyka rysunków – jedynie czarna kreska z szarobłękitnym wypełnieniem – przypomina życie Marii. Pozornie monotonne, szare i smutne, ale równocześnie pełne pasji i zaangażowania. Postaci na rysunkach budzą sympatię i niejednokrotnie wzruszają. Pokazują bliskie relacje łączące bohaterów, czyli dzieci państwa Skłodowskich: Zosię, Józia, Bronię, Helenkę i najmłodszą Manię. Ich dom był wypełniony miłością, brzmiał w nim Chopin, a wieczorami czytano „Pana Tadeusza”.
Całość opowieści została podzielona na dwie części: Warszawa (lata 1867-1891) pod zaborem rosyjskim oraz Paryż (1891-1934), czyli studia na Sorbonie i okupiona wielkimi wyrzeczeniami kariera naukowa Marii. W skromnym pokoiku na strychu, nie dbając o jedzenie, uczyła się chcąc nadrobić stracone lata. Gdy profesor z uczelni zaproponował jej udział w badaniach, musiała znaleźć laboratorium i dzięki temu poznała Piotra Curie. Kogoś podobnego do siebie, kto na powitanie zamiast kwiatów wręcza artykuł naukowy: „Symetria jako zjawisko fizyczne”, a niedługo potem się oświadcza. Razem odkryli zjawisko promieniotwórczości, pierwiastki polon i rad. Wspólnie ryzykowali swoim zdrowiem i życiem (przyczyną śmierci dwukrotnej noblistki była anemia złośliwa) ciężko pracując w szkodliwych warunkach. Niestety piękno i harmonię wspólnego życia niedługo po narodzinach drugiej córki Ewy (pierwsza, Irena, również została laureatką laureatka Nagrody Nobla) burzy tragiczny wypadek Piotra…
Czytając tę pięknie napisaną i bardzo wciągającą biografię, warto zwrócić uwagę na wątki dotyczące szkoły i samego uczenia się. Wszystko zaczęło się w rodzinnym domu, w którym prof. Skłodowski wspaniale rozwinął w dzieciach chęć zdobywania wiedzy i satysfakcję z własnego rozwoju. A przy tym uczył również pokory, szacunku do inności i wyrozumiałości dla ludzi, którzy wiedzą mniej. Podkreślał, że nie wszystkim nauka przychodzi łatwo. Choć mała Mania nie lubiła rosyjskiej szkoły, wyróżniała się i ukończyła gimnazjum ze złotym medalem. Pojawił się jednak problem, który wyraziła starsza siostra Bronia: „Czy dlatego, że nie jesteśmy chłopcami, nie mamy prawa być mądre? Nie zgadzam się z tym!” – w tych czasach bowiem kobiety nie mogły studiować na uniwersytetach. Dziewczęta tymczasowo zapisują się więc na Uniwersytet Latający, czyli tajne zajęcia dla studentów.
Maria miała jednak długoterminowy plan: będzie pracowała, by Bronia mogła wyjechać na studia do Francji, a potem sama do niej dołączy. Podczas gdy starsza siostra „oddycha wolnością” we Francji, Mania podejmuje pracę guwernantki dzieci państwa Żorawskich w Szczukach. W jednej z rozmów z późniejszym mężem Piotrem podkreślała, jak ważne są kompetencje pedagogów: Nauczyciel musi być zdolny, mądry i świetnie wykształcony. To przecież jemu przypada rola wychowywania przyszłych lekarzy, naukowców, poetów i inżynierów. Sama chciała podejmować naukowe wyzwania i nie lubiła chodzić na łatwiznę: (…) nie chciała kończyć badań. Pomyślała, że to dopiero początek wspaniałej zabawy, jaką jest odkrywanie nowych zjawisk. Dla swoich córek oraz dzieci naukowców organizowała naukę w domu. Wymyślała zabawy, dzięki którym dzieci mogły dojść do własnych wniosków i same „odkrywać” tajemnice nauki.
Maria Skłodowska-Curie przyjaźniła się z Albertem Einsteinem, a zakochana w nim (oraz innych słynnych naukowcach, np. Stefanie Banachu) była druga z dzisiejszych bohaterek, Wanda Rutkiewicz. Została inżynierką w wieku dwudziestu jeden lat. Przyjaciele wspominali ją jako osobę, którą albo się kocha, albo nienawidzi – tak bywa z silnymi osobowościami. Odważna i zdeterminowana w dążeniu do celu, jako pierwsza kobieta i pierwsza Polka wspięła się na K2. Anna Czerwińska-Rydel napisała o niej książkę o frapującym tytule: Pięć skarbów pod wielkim śniegiem. A intrygujące, przypominające rzeźby, kamienne postaci na ilustracjach stworzyła Marianna Oklejak.
Autorka bardzo ciekawie skonstruowała narrację powieści, która składa się z kilku komplementarnych warstw. Znajdziemy tu cytaty i przemyślenia Wandy Rutkiewicz, dla której góry oznaczały wolność i były ucieczką przed zbyt szybko pędzącym światem na dole. Wspinanie było dla niej jak oddychanie, a gór potrzebowała do nabrania dystansu – doświadczała w nich samotności, którą sama wybrała i na którą się godziła. Najważniejsza dla mnie jest wolność. Nieustannie walczę o prawo robienia tego, co chcę – mówiła. Nie uważała się za feministkę i nie chciała dla kobiet specjalnych przywilejów, ale nie zgadzała się na dyskryminację przez partnerów ze względu na płeć. Była przeciwna temu, by mężczyźni prowadzili ją na szczyt, dlatego organizowała wyprawy kobiece, zapoczątkowując i rozwijając tym samym himalaizm kobiecy.
W książce odnajdziemy listy oraz relacje z wyprawy na Kanczendzongę w 1992 r. To miał być dziewiąty (z czternastu) ośmiotysięczników Wandy – Koronę nazwała Karawaną do Marzeń. Kolejna odsłona treści to opowieść matki Wandy czekającej w jej mieszkaniu w Warszawie. Na stronach ze słonecznymi, żółtymi ramkami znajdziemy wspomnienia z niełatwego dzieciństwa – śmierć brata Jurka i depresja mamy, brak pieniędzy i skromne ubrania, a także portret ponadprzeciętnie zdolnej i bardzo sprawnej fizycznie dziewczyny.
Pasja polega na tym, że nie można od niej odejść – swoją pasję Wanda Rutkiewicz odkryła wspinając się na skałkach. Potem były Sudety, Tatry i Alpy, a w końcu Karakorum i Himalaje. Lektura książki pozwala zobaczyć, jak wiele himalaiści ryzykują, wspinając się mimo choroby, często na środkach przeciwbólowych, mając odmrożone kończyny. Przybliża również wiele postaci światowego himalaizmu i wyjaśnia, czym jest ślepota śnieżna, poręczowanie czy strefa śmierci, w której organizm umiera z braku tlenu. Według Wandy Rutkiewicz w skrajnych sytuacjach trzeba liczyć tylko na siebie i być za siebie odpowiedzialnym. W czasie wypraw ważna jest współodpowiedzialność, czekanie na siebie w obozach na trasie, wzajemny kontakt i wzywanie lekarza, ale polska himalaistka podkreśla, że tak naprawdę nikt nie jest w stanie nikomu pomóc… Pozostaje pytanie o to, czym są tytułowe skarby ukryte pod śniegiem Kanczendzongi? Sól, złoto i turkusy, święte księgi, przyjaźń i zdrowie to metafory, które rozwija pisarka. Co oznaczały dla Wandy Rutkiewicz, a czym są dla nas? Miłość, przyjaźń, rodzina… To pytanie, z którym zostawia czytelnika autorka pisząc o himalaistce zasypiającej w śniegu w drodze na szczyt i rozmyślającej o swoim życiu.
Jestem sama dla siebie zagadką. Wybieram życie poza normą – mówiła. Była dwukrotnie rozwiedziona i nie miała dzieci – góry były dla niej najważniejsze. Ostatni mężczyzna, którego kochała, zginął podczas wspólnej wspinaczki na Broad Peak. W maju 1992 podano wiadomość o zaginięciu Wandy Rutkiewicz.
W poszukiwaniu światła. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie
Autor: Anna Czerwińska-Rydel
Ilustracje: Dorota Łoskot-Cichocka
c
Pięć skarbów pod wielkim śniegiem
Autor: Anna Czerwińska-Rydel
Ilustracje: Marianna Oklejak
Książkę można kupić w sklepie internetowym Wydawnictwa Na Szczyt – kliknij tutaj.
c
c
recenzuje: Joanna Kirsz-Maj – absolwentka polonistyki i filozofii, nauczycielka. Jest przekonana, że dobra literatura dedykowana dzieciom może przynieść wiele korzyści również dorosłym. Pisanie o niej sprawia jej satysfakcję i przyjemność. Lubi kawę, LP3 i poznawanie nowych miejsc. Spełnia się rodzinnie. W Juniorowie pisze o dobrej literaturze dla dzieci.
Twój komentarz może być pierwszy