Ostatnio czytałam wiele artykułów mówiących o tym, jak polska szkoła zabija talenty dzieci, pozbawia je indywidualizmu, zabija ich kreatywność i chęć poznania świata. O tym, że uczy tylko pod testy, że jest schematyczna, a dzieci po kontakcie ze szkołą tracą chęć zdobywania wiedzy. Pod wpływem takiej lektury nasuwa się tylko jeden wniosek: przed szkołą należy ratować nie tylko maluchy, ale w ogóle wszystkie dzieci. Tymczasem szkoła nie zasługuje na odmalowywanie jej wyłącznie w czarnych barwach. Mamy przykłady, że szkoła może być również kreatywna, rozwijać talenty i wzbogacać swoich uczniów. I to nie tylko ta alternatywna, ale zwykła szkoła, tradycyjna. Dzisiaj więc będzie pozytywnie o szkole.

Wchodzę do mojej ulubionej klasy gimnazjum (tak, tak, tego odsądzonego od czci i wiary gimnazjum) i wita mnie trzydzieści osób, uśmiechniętych, zadowolonych i chętnych. I codziennie mają dla mnie tę samą propozycję: Proszę pani, zróbmy coś kreatywnego. Sprostać ich oczekiwaniom, to nie lada wyzwanie. Na szczęście sprzyja mi przedmiot, którego uczę – język polski, bo literaturą można się bawić na rozmaite sposoby.

Do najciekawszych projektów, które udało nam się zrealizować, bez wątpienia zaliczam nagranie audiobooka. Gdy rozpoczynamy lekcje dotyczące dramatu (a w gimnazjum jest ich kilka), ktoś zwykle od razu rzuca propozycję: wystawmy to! W rzeczywistości szkolnej nie jest to jednak takie proste, więc nagranie słuchowiska okazało się ciekawą alternatywą. Nagraliśmy II. cz. “Dziadów”. Dzięki obecności chóru, każdy miał swoją rolę. Otrzymaliśmy możliwość wykorzystania podkładu muzycznego skomponowanego do teatralnego spektaklu i efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Przygodą dla uczniów było już uczestnictwo w profesjonalnym nagrywaniu tekstu. Na koniec każdy otrzymał płytę z nagranym audiobookiem.

Teraz piszemy powieść. Nie na lekcji już wprawdzie, ale na dodatkowych zajęciach. Dzięki współpracy z wydawnictwem Astra realizujemy projekt „Moja wymarzona książka”. Utwór napisany przez grupę chętnych uczniów zostanie wydany. Wiem, że jest to dla młodych autorów niesamowite przeżycie. Wiem, bo to już druga grupa, z którą biorę udział w tym projekcie.

Nie wszystkie pomysły są takie spektakularne. W końcu obowiązuje nas realizacja programu. Ale np. przy słowotwórstwie pisaliśmy opowiadania przedstawiające realia roku 2050 przy pomocy stworzonych neologizmów. Krótką infografikę z podręcznika na temat gatunków filmowych zmieniliśmy w pokaz grupowych projektów. Uczniowie nie tylko sprawnie tworzyli prezentacje multimedialne (to akurat nie moja zasługa) i wykorzystywali fragmenty kultowych filmów, ale z własnej i nieprzymuszonej woli prawie wszystkie grupy nakręciły własny film będący parodią danego gatunku. Oczywiście po lekcjach.

“Latarnik” w kontekście uchodźców stał się nagle bardzo aktualną lekturą, a przy omawianiu “Romea i Julii” prawie połowa klasy na ochotnika deklamowała fragmenty dramatu. Wiele z ich opowiadań o złotym pociągu nadaje się do publikacji, a uczniowie jeszcze nie wiedzą, że wkrótce odwiedzi ich na lekcji podróżnik i opowie o realiach poszukiwania skarbów ukrytych w sztolniach i jaskiniach.

Można powiedzieć, że obecnie uczę w dobrej szkole i moim uczniom się chce. Oczywiście, dużo łatwiej jest zmotywować do pracy uczniów, którzy wiedzą, po co przychodzą do szkoły. Większość moich doświadczeń zawodowych to jednak kontakt z jak najbardziej zwykłą szkołą. W najnormalniejszym gimnazjum samorządowym pisałam z uczniami książkę, nagrywałam audycję radiową, przeprowadzałam debaty oksfordzkie, wprowadzałam elementy dramy. Nie czuję też, że pracuję w wyjątkowy sposób. U koleżanki uczniowie po przeczytaniu “Przygód Odyseusza” tworzyli planszówki, a kolega ostatnio uczył nas, jak robić wirtualne mapy myśli (przy wykorzystaniu programu coogle) oraz jak ciekawiej sprawdzać wiedzę dzięki aplikacji plickers. Wielu nauczycieli uczy kreatywnie, choć oczywiście nie wszyscy.

Na koniec jeszcze jedna refleksja. Należy uważać na nadmiar kreatywności. Szkodzi, jak każda przesada. Na zajęciach z metodyki jako antyprzykład podano lekcję o onomatopejach, która była tak pełna „fajerwerków”, że uczniowie owszem zapamiętali, że pani grzechotała piórnikiem, ale umknęło im, po co to robiła. Trzeba uważać, by kreatywność nie zaprowadziła nas na manowce. Ostatnio mieliśmy w klasie dyskusję na ten temat. Nie wszystko, co kreatywność podpowie uczniowi na temat tekstu poetyckiego jest prawdą, swoją koncepcję trzeba umieć udowodnić na tekście, inaczej mamy do czynienia z nieuprawnioną nadinterpretacją. Dyscyplina intelektualna jest równie ważna jak kreatywność.

I jeszcze jedno. Prowadząc lekcję, nie należy się przesadnie przywiązywać do swojej koncepcji. Uczniowie powinni być współtwórcami swojej nauki. Jeśli czują potrzebę, by poprowadzić lekcję w innym kierunku, niż planował nauczyciel, warto im na to pozwolić. W połowie ostatniej debaty oksfordzkiej uczniowie stwierdzili, że chcą dyskutować normalnie, bo ta formuła ich ogranicza, a mają dużo do powiedzenia. I w takich sytuacjach warto ich posłuchać.

c

z c cvautorka: Weronika Szelęgiewicz – od 18 lat nauczycielka języka polskiego, przez wiele lat związana z XXXVI LO w Krakowie, gdzie pracowała również według autorskiego programu wiedza o wybranym regionie, ucząc kultury Azji. Uczyła również w Gimnazjum nr 40 (w tym samym zespole szkół), a obecnie – w Zespole Szkół Salezjańskich w Krakowie. Działa również w lokalnym samorządzie, gdzie w Radzie Dzielnicy XIV zajmuje się m.in. kwestiami edukacyjnymi. Angażuje się w akcje ratujące szkoły przed likwidacją, jest zwolenniczką istnienia gimnazjów, uważa, że podstawą edukacji powinna być dobra szkoła samorządowa.

foto: atelier PRO Studio Leon Thier - Lorentzschool leiden