Żeby odnieść sukces w świecie muzyki, trzeba ciężkiej pracy, wyrzeczeń, a przede wszystkim miłości i rozumienia muzyki. Jeśli ktoś muzykuje dla sławy i pieniędzy, wybiera drogę na skróty. A na niej czyha mnóstwo pułapek. O tym, jak osiągnąć sukces w świecie muzyki, o potrzebie muzycznych autorytetów oraz o blaskach i cieniach udziału w programach typu talent show, opowiada Mateusz Krautwurst – wokalista, kompozytor, autor tekstów, producent muzyczny, finalista programu The Voice of Poland.

Z Mateuszem Krautwurstem rozmawiałem przy okazji premiery płyty „Wbrew grawitacji” stworzonej przez najzdolniejszych uczestników warsztatów wokalnych “Wakacje Artystyczne”. Dwupłytowe wydawnictwo zawiera siedemnaście piosenek dla dzieci w różnym wieku, które chcą poszerzyć swoje muzyczne horyzonty. Są na niej piosenki z nurtu hip-hopu, jazzu i popu. Album jest alternatywą dla coraz bardziej powszechnego disco polo.

Na płycie wystąpili gościnnie: Basia Kurdej-Szatan, Mietek Szcześniak oraz Igor Herbut, natomiast w nagrywaniu wzięli udział znani muzycy sesyjni: Marcin Pendowski – bassman współpracujący m.in. z Fisz-Emade, laureat nagrody Mateusza Trójki, Marcin Kajper – saksofonista pracujący na co dzień z Rayem Willsonem, Artur Lipiński – perkusista, który koncertował z T-Love czy Urszulą Dudziak, Kamil Barański – klawiszowiec pracujący na co dzień z Marylą Rodowicz i Magdą Steczkowską, Łukasz Chyliński – gitarzysta, który współpracował m.in. z Michałem Rudasiem, Tomek Boruch – gitarzysta, który koncertował z Aleksandrą Szwed i projektem Baranovsky. Za brzmienie płyty odpowiada Mateusz Krautwurst – producent muzyczny oraz Robert Szydło – inżynier dźwięku, znany ze współpracy z Mikromusic.

 

Wojciech Musiał: Rodzice bardzo często traktują muzykę po macoszemu. Gdy junior przyniesie złą ocenę z polskiego, matematyki, historii czy chemii, to ta ocena traktowana jest bardzo poważnie, ale jeśli dziecko przyniesie jedynkę z muzyki, rodzice podchodzą do niej o wiele bardziej pobłażliwie.

Mateusz Krautwurst: Gdy ja chodziłem do szkoły, bardzo lubiłem muzykę, ale nie zmienia to faktu, że była przedmiotem po prostu nudnym. Dlatego sam do muzyki w szkole podchodzę pejoratywnie. Wpuszczenie dziecka na głęboką wodę Chopina, Beethovena, Mozarta, muzyki klasycznej jest dla dziecka zbyt trudne, zwłaszcza gdy pochodzi z domu, w którym nie słucha się muzyki.

Dzieci muzyków mają łatwiej…

Przede wszystkim obserwują rodziców, dla których muzyka ma ogromne znaczenie i którzy nie wyobrażają sobie bez niej życia. Za to w życiu części ludzi muzyka jest elementem odbieranym biernie – podawanym w reklamach, filmach, grach komputerowych, w radiu. Ona jest trochę przy okazji, a uważne słuchanie muzyki, gdy jesteśmy skoncentrowani tylko na niej, jest rzadkim zjawiskiem. Ja sam pochodzę z domu, w którym muzyki się nie słuchało, a miłością do niej zaraził mnie pan Zdzisław Krawczonek, u którego po raz pierwszy zobaczyłem keyboard i który zaczął mnie uczyć gry i śpiewu.

Czyli zaczął pan muzykować dzięki osobowości nauczyciela.

W muzyce potrzeba autorytetu, który będzie w stanie pokazać ją w interesujący dla dziecka sposób. Nie w taki, który już na starcie wymaga żmudnej pracy z instrumentem i nauki teorii, ale który potraktuje muzykę w sposób lekki, bez względu na jej gatunek. Sami rodzice też mogą stać się autorytetem dla dziecka – wystarczy podarować mu płytę, wziąć na koncert, umożliwić jakikolwiek kontakt ze sztuką. Do tego nie trzeba być profesjonalnym muzykiem.

Wspomniał pan o strachu przed Beethovenem czy Mozartem, ale przecież w swoich czasach oni tworzyli muzykę, którą można by określić jako rozrywkową.

Do pewnego stopnia tak, ale też były to czasy, w których autorytet odgrywał o wiele większą rolę. Oceniał, czy dany utwór nadaje się na dwór królewski czy książęcy lub do wykonania w czasie kościelnej uroczystości. Dziś autorytety muzyczne nie dysponują już prawie żadną władzą. W czasach Facebooka każdy z nas czuje się autorytetem w każdej dziedzinie, każdy jest najmądrzejszy.

A co z programami typu talent show, w których rola sędziów, a więc autorytetów, jest ogromna. Te programy cieszą się wielką popularnością.

Programy typu talent show są niebezpieczne z innego powodu. To nie muzyka przyciąga na przesłuchania tysiące młodych ludzi, ale chęć zaistnienia, zdobycia popularności, splendoru i pieniędzy. Wydaje mi się, że bierze się to z nieświadomości tego, czym tak naprawdę okupiony jest sukces w życiu muzyka. Co to znaczy pracować na najwyższych obrotach, zagrać sto koncertów rocznie, ile wysiłku fizycznego i odporności psychicznej ta praca wymaga. Oczywiście wśród uczestników talent show nie brakuje osób, dla których muzyka jest wartością najwyższą, a talent show to okazja, by zaprezentować się jako artysta.

Pan zna ten świat od środka, bo odniósł pan sukces w jednym z takich programów. A gdyby pana córka zdecydowała się kiedyś na udział w talent show, co by jej pan powiedział? „Wal śmiało!”, czy raczej „Lepiej nie”?

W tych programach wygrywają te osoby, które potrafią radzić sobie ze stresem i dobrze znoszą krytykę. Moja córka ma w tej chwili dziesięć lat. W przypadku tak młodej osoby ogromna odpowiedzialność spoczywa na rodzicach. To oni muszą pomóc jej w zmierzeniu się z tak trudną próbą, jak zmaganie się ze stresem, czytanie komentarzy na forach internetowych, budowanie wirtualnej postaci scenicznej, która nie jest tą samą osobą, co prywatnie.

Dochodzą do tego uwarunkowania prawne, np. przekazywanie praw do wizerunku dziecka. Podpisuje się kontrakt, który niewiele gwarantuje, a w przypadku sukcesu daje wytwórni prawie pełną władzę nad młodą osobą. I nagle okazuje się, że na każdą decyzję artystyczną czy wizerunkową musi być zgoda decydentów z wytwórni, a wszystkimi zarobionymi pieniędzmi trzeba się podzielić.

Nasuwa się jeszcze jedno pytanie: czy udział w talent show to wkroczenie do świata muzyki, czy raczej do świata celebrytów?

Te dwa światy się przenikają. W dzisiejszych czasach artysta musi zadbać o swoją obecność w mediach, potrafić rozmawiać z dziennikarzami ze stacji radiowych, telewizyjnych i z prasy.

A cena, jaką się za to płaci? Dzieci zachwycają się postacią Justina Biebera, ale nie wiedzą, co kryje się za scenicznym wizerunkiem, który stworzył.

To prawda. Dziś więcej wiemy o Michaelu Jacksonie, o jego trudnym dzieciństwie wypełnionym ciężką pracą. Ja od dziewiątego roku życia chodziłem do ośrodka kultury, gdzie grałem na instrumentach, śpiewałem i tańczyłem, i wspominam to, jako fantastyczny czas, między innymi dlatego, że nikt nie kładł na nas żadnej presji, była czysta radość muzykowania. Owszem, jeździliśmy na konkursy wokalne, ale nie wiązało się to ze stresem, ale było bardzo ciekawym przeżyciem, bo można było posłuchać, jak śpiewają inne dzieci i porównać z tym, co my robiliśmy. To bardzo nas rozwijało.

Wracając do pytania o moją córkę, chciałbym ją jak najdłużej zatrzymać w świecie, w którym chodzi wyłącznie o muzykę. A więc przede wszystkim: zajęcia w domach kultury i kółkach zainteresowań, zajęcia z nauczycielem, który jest pasjonatem muzyki lub po prostu słuchanie jak największej ilości nagrań, które inspirują, które wywołują głębokie emocje, które w końcu pobudzają wyobraźnię i budują poczucie estetyki, zrozumienie treści i formy. Sukces medialny i komercyjny powinien być tylko dodatkiem, a nie podstawową przyczyną muzykowania. Innymi słowy to muzyka ma być wartością nadrzędną, o sukcesie nie powinno się w ogóle myśleć ani go z góry zakładać. A jeśli się zdarzy – to będzie wynikał z muzyki, a nie odwrotnie. I wtedy łatwiej można omijać pułapki świata celebrytów.

Mateusz Krautwurst, fot. Marta Brodziak

Bo jeśli dziecko jest naprawdę zdolne, muzyka najprawdopodobniej i tak stanie się jego sposobem na życie, a także na sławę i zarabianie pieniędzy.

Artystom najbardziej potrzebna jest wiedza, której nie można pozyskać na studiach: jak zachowuje się odbiorca muzyki, czego ode mnie tak naprawdę oczekuje, co mam zrobić, żeby zainteresował się moją muzyką, żeby odebrał ją jakby była jedyna na świecie. Niedawno rozmawiałem z pewną młodą osobą, świeżo upieczoną maturzystką. Miała ogromne pretensje, że ktoś jej obiecał sukces, a od miesiąca nic się nie dzieje. Dla mnie to jest dość przerażające – zajmować się muzyką dla sławy i oczekiwać jej po roku aktywności na scenie.

Fizyk, biolog czy lekarz potrzebują wielu lat nauki, żeby zyskać wiedzę i doświadczenie, które pozwolą im spełniać się w zawodzie. Dlaczego ścieżka kariery muzyka miałaby wyglądać inaczej? Zwłaszcza wokalisty, bo ilość pracy, jaką wokalista wkłada w szkolenie swego głosu jest niewspółmierna do osób, którzy uczą się grać na instrumentach. A do tego dochodzi rozumienie muzyki jako wspólnego języka, słyszenie progresji, harmonii, improwizacja, rozumienie formy. Najczęściej to wokalista jest najsłabszym ogniwem zespołu, a jednocześnie najbardziej narzeka, że sukces nie nadchodzi!

Wraz z przywilejem bycia twarzą zespołu, idzie wielka odpowiedzialność. Znam osobę będącą na początku kariery, bardzo zdolną, ale mającą też oczekiwania. Spotykam się z nią raz na pół roku albo rzadziej i widzę, że wciąż ma kłopoty ze słyszeniem harmonii. Tłumaczę jej: a co będzie, gdy sukces przyjdzie? Zostaniesz wtedy rzucony na głęboką wodę, pozna cię wielu ludzi, będziesz musiał śpiewać na żywo. I będzie katastrofa! Bo do tej pory twój śpiew poleruje reżyser dźwięku.

Młodzi muzycy przeważnie dostają jedną szansę: to może być rozmowa z producentem muzycznym czy gościnne wystąpienie na płycie innego artysty lub na wspólnej scenie. I wtedy prawda wychodzi na jaw – ta osoba nie jest gotowa. Auto-tune nie uratuje głosu, PR nie zadziała. Najpierw ciężka praca nad warsztatem, dopiero potem kariera.

Rolą mentorów i rodziców jest uświadomienie tego mechanizmu młodym ludziom.

W dziecku należy pobudzić świadomość, że muzykowanie to posługiwanie się instrumentem, które jest precyzyjnie opisane nutami, że muzyka dzieje się w wyniku pewnych zależności harmonicznych.

A co stanowi o świadomości muzycznej narodu? Wielcy kompozytorzy? Chopin, Penderecki, Moniuszko? Wielcy tekściarze? Osiecka, Cygan, Starsi Panowie?

Te nazwiska wyznaczyły klasę polskiej muzyki i polskiej piosenki. Ale o kondycji muzycznej narodu świadczy nie grupa postaci najwybitniejszych, ale to, czego słuchamy w czasie imprez rodzinnych, w czasie festynów i pikników. Jaka jest wrażliwość muzyczna dzieci po ukończeniu przedszkola. Może nie trzeba dzieciom serwować od razu Góreckiego czy Kilara, ale mamy wybór: można podsuwać dzieciom piosenki mądre i ciekawe, albo muzykę plastikową i różową.

Ale z drugiej strony rodzice nie powinni podsyłać muzyki na siłę, bo dziecko natychmiast wychwyci fałsz – rodzice nie lubią Chopina, ale każą mi słuchać, to niesprawiedliwe!

Ja wierzę w to, że każdy może sam kształtować własny gust muzyczny, tylko ktoś musi najpierw pokazać różne możliwości. Powiedzieć: spróbuj tego, może ci zasmakuje. Jeśli w domu nie słucha się muzyki albo słucha się słabej, to, na szczęście, w pewnym etapie rozwoju dziecko zaczyna szukać autorytetów poza domem.

A rodzice powinni traktować dziecko poważnie, bo ono tego właśnie oczekuje – poważnego traktowania. A to oznacza, że można proponować mu naprawdę ambitne, wymagające rzeczy. Trzeba dziecku zaufać i pokazać mu coś, co go zaskoczy, zafrapuje, skłoni do myślenia i do dalszych poszukiwań. Jeśli dobrze poszukać, to zawsze znajdzie się muzyczna alternatywa, tylko trzeba mieć chęć.

Na albumie „Wbrew grawitacji” słychać, że dzieci świetnie się bawią muzyką.

Ta płyta jest przede wszystkim autentyczna. Powstała bez szablonowego myślenia o mediach, o targecie, o tym jak należy pisać piosenki, żeby to było opłacalne. Skupiliśmy się na tym, co gra w duszy młodych ludzi i o czym chcą opowiedzieć. Chcieliśmy, żeby te piosenki były piękne, mądre, wzruszające, ale też zabawne – by oddać te wartości szukaliśmy bez oglądania się na cokolwiek, poza naszymi uczuciami.

Jest to muzyka przede wszystkim akustyczna.

Chciałem, żeby młodzi ludzie przekonali się jak brzmią prawdziwe instrumenty i jaka siła w nich tkwi. Żeby zobaczyli, że grają na nich prawdziwi, żywi muzycy. A dla tych profesjonalnych, dorosłych muzyków sesyjnych ważne było, żeby poznać młodych ludzi, dla których muzyka stanowi istotny element ich życia.

Tytuł „Wbrew grawitacji” wskazuje, że wszyscy jesteśmy niepewni, w którym kierunku pójdzie muzyka rozrywkowa. Czy ludzie nadal będą szanować muzyków? Czy za dwadzieścia lat skrzypek będzie musiał schować skrzypce do futerału? Czy zawładnie nami disco polo? Wierzymy, że tak się nie stanie i w tym odnajdujemy sens naszej pracy.

Ten projekt miał być tylko podsumowaniem warsztatów, a okazał się dialogiem młodego pokolenia z dorosłymi, profesjonalnymi muzykami.

 

Na planie teledysku do utworu „Zaklinam los”; fot. Sisi Cecylia

 

Foro: Pixabay, Marta Brodziak, Sisi Cecylia


Discover more from Juniorowo

Subscribe to get the latest posts sent to your email.