Wiele się mówi o grach komputerowych w kontekście zagrożeń, uzależnienia młodych ludzi oraz „oni tylko grają a nauka ich nie obchodzi”. Ponieważ ta pełna troski i obaw narracja jest w mediach powszechna, rodzice obawiają się gier coraz bardziej. W ten sposób łatwo wpaść w pułapkę jednostronnego postrzegania cyfrowego świata. Nie są mi obce te lęki i jak u wielu rodziców moja czujność wzmaga się, kiedy widzę moje dzieci przed komputerami. Jestem jednak dociekliwa i lubię przyglądać się sprawom z różnych perspektyw. Dzięki uważnej obserwacji, poszerzaniu wiedzy oraz częstym rozmowom z moimi dziećmi widzę, że gry komputerowe to nie jest samo zło i prosta droga do uzależnienia.
W życiu współczesnych młodych ludzi gry często pełnią istotną rolę nie tylko rozrywkową, lecz także rozwojową, edukacyjną, społeczną. Jeśli spojrzymy na gry komputerowe bardziej obiektywnie, bez paniki i uprzedzeń, będziemy mogli lepiej wspiarać dzieci w cyfrowym świecie, który jest już nieodłączną częścią ich życia czy tego chcemy, czy nie.
Cyfrowe podwórko
W erze przedkomputerowej dzieci spędzały wolny czas na podwórkach, boiskach. Wspinały się po drzewach, grały w piłkę, zwisały z trzepaków, strzelały do siebie z patyków rozstrzygając nieustanne spory, kto jest którym pancernym i „dlaczego ja znowu mam być psem”. Podwórkowa paczka spędzała całe popołudnia konstruując „bazę” z tego, co udało się znaleźć w okolicy, albo szukało się gotowych kryjówek, w których dziewczyny robiły z błota placki na podwieczorek dla lalek, a chłopaki nie wiem, co robili, bo mnie do swoich kryjówek nie dopuszczali.
Sielskie dzieciństwo, prawda? Takie nam się idealne wydaje, a te wspomnienia prowadzą wprost do smutnej konstatacji, że dziś dzieci nie bawią się już w taki sposób. To rzeczywiście smutne i owszem, jest się czym martwić, że podwórka opustoszały. Swobodna zabawa z rówieśnikami z dużą dawką ruchu na świeżym powietrzu jest niezwykle ważna dla rozwoju dzieci. Jednak obarczanie gier komputerowych odpowiedzialnością za puste podwórka to moim zdaniem za daleko posunięte uproszczenie. Dzieci przestały swobodnie się bawić z powodu różnych czynników, między innymi z powodu zmian, jakie zaszły w podejściu rodziców (wzrost obaw o bezpieczeństwo dzieci) i zwiększenia presji na osiągnięcia edukacyjne (więcej zajęć dodatkowych i zadań domowych, a zatem mniej czasu na swobodną zabawę).
Ale tak naprawdę dzieci nie przestały szukać okazji do swobodnej zabawy. Mając ograniczony czas i możliwości korzystania z podworek w realu, przeniosły się ze swoimi zabawami do świata cyfrowego. Gry komputerowe są współczesnym podwórkiem, cyfrowym podwórkiem.
W grach dzieci robią właściwie to samo, co na podwórkach – budują „bazy”, rakiety oraz wszelkie inne konstrukcje, inscenizują walki, grają w piłkę, szukają skarbów, pokonują tory przeszkód, bawią się w dom, restaurację, odgrywają role. Różnica polega na tym, że wszystko to dzieje się przy niewielkim udziale mięśni całego ciała, a głównie z wykorzystaniem umysłu, wzroku, słuchu oraz palców śmigających po klawiaturze i klikających w myszkę. I to jest bardzo istotna różnica, o której nie wolno nam zapomnieć. Jednak powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, jakie potrzeby dzieci zaspokajają oraz jak gry wpływają na rozwój młodych ludzi.
Dlaczego dzieci potrzebują gier
Świat gier to przestrzeń, w której dzieci zaspokajają swoje potrzeby np.: sprawczości, wolności, zabawy, odpoczynku, podejmowania wyzwań. Młody człowiek wchodząc w świat gry może sam decydować o tym, co zrobi, kim jest, z kim współpracuje oraz czy i z kim walczy. Może działać sam, lub w zespole. Może wybierać aktywności, jakie mu odpowiadają. Może podejmować wyzwania na miarę swoich możliwości i nie musi się bać, że zrobi coś źle. Błąd w grze nie jest powodem do wstydu, lecz sygnałem, że aby osiągnąć cel tzreba spróbować jeszcze raz, znaleźć inne rozwiązanie, inną drogę, zmienić taktykę albo po prostu być wytrwałym, czy szybszym. Tu nikt nie wystawia ocen, nie piętnuje błędów, nie zawstydza. Pod tym względem gry komputerowe są przestrzenią bardziej sprzyjającą rozwojowi i edukacji niż szkoła. Pozwalają na swobodne wielokrotne próby, podczas gdy szkoła wymaga natychmiastowej perfekcji, co niszczy motywację do podejmowania wyzwań i poznawania nowego.
Podejmując w grach rozmaite aktywności (bo świat gier jest niezwykle różnorodny) dzieci rozwijają różne kompetencje. Budując światy w Minecrafcie rozwijają kreatywność, grając w piłkę na wirtualnym boisku czy ścigając się wirtualnymi samochodami trenują refleks i koordynację, pokonując tory przeszkód uczą się rozwiązywać problemy. Gry mogą rozwijać logiczne myślenie, strategiczne planowanie, umiejętności matematyczne… A także wszystkie kompetencje związane ze współpracą w grupie i realizacją projektów, bo to właśnie się dzieje, kiedy kilkoro małolatów łączy się „na serwerze” żeby wspólnie zbudować świat w Minecrafcie. Gry online pozwalają też łączyć się z uczestnikami z całego świata – to dzięki grom moje dzieci posługują się biegle językiem angielskim. Ostatnio zauważyłam, że bawią się w Minecrafcie w coś, co można nazwać symulacją wolnego rynku, mimochodem ucząc się w tej zabawie zasad ekonomii.
Komputery często przeciwstawiane są książkom. Że komputery złe, a książki dobre oraz że jak młodzież gra na komputerze to już na pewno nie czyta. Gry pochłaniają oczywiście czas, który małolat mógłby spędzić czytając książki, ale zamiłowanie do czytania nie rodzi się z niczego. Pasja i zainteresowania rozbudzone grami mogą zachęcić dzieci do sięgania po pozakomputerowe źródła wiedzy. Znam wiele przykładów, kiedy młodzi ludzie zafascynowani samochodami dzięki grom wyścigowym, czy pasjonaci Minecrafta sięgają po książki, albumy i czasopisma, by poszerzyć swoją wiedzę na interesujący ich temat.
Cyfrowe podwórko, podobnie jak to realne, pozwala też dzieciom odpocząć. Odpocząc od nas, dorosłych, od naszej nieustannej kontroli, od naszych wciąż nie zaspokojonych wymagań i naszego zrzędzenia. Czasami, a może nawet często dzieci uciekają w cyfrowy świat, bo są zmęczone światem realnym, w którym wciąż coś muszą i nigdy nie są wystarczająco dobre, by zadowolić dorosłych – rodziców i nauczycieli.
Rodzicielskie zadanie
Wszystko to, o czym piszę nie znaczy, że cyfrowy świat nie niesie ze sobą zagrożeń. Owszem, niesie, podobnie jak na prawdziwych podwórkach bywało niebezpiecznie, trafiały się zardzewiałe gwoździe wbite w stopę, drzazgi wchodzące pod skórę, upadki z trzepaka, skaleczenia wystającymi skądś drutami… Bywało niebezpiecznie, kiedy na podwórku pojawiał się dorosły o złych zamiarach. Bywało groźnie, kiedy zabawa przenosiła się na pozostałości placu budowy, których nie brakowało na nowo powstających osiedlach (hałdy gliny plus betonowe płyty i okręgi porzucone po zakończonej budowie to był najlepszy tor przeszkód na świecie!). Bywały też konflikty, bójki, wykluczenia, szykany i inne społeczne nieprzyjemności. I tak jak w czasach intensywnej eksploracji osiedlowych podwórek, teraz również musimy zadbać o bezpieczeństwo dzieci. Musimy nie tylko pilnować, by przestrzeń cyfrowego podwórka była bezpieczna, ale też musimy nauczyć dzieci jak z tego cyfrowego podwórka korzystać bez szkody dla siebie. Filtry i programy blokujące niebezpieczne treści są pomocne, ale nie wystarczą. Przede wszystkim powinniśmy zainteresować się tym, co dzieci lubią i co robią w grach, mieć o tym wiedzę niekoniecznie ekspercką, ale wystarczającą, by umieć właściwie ocenić, co jest w porządku, a co już nie.
Bardzo ważne jest zbudowanie zaufania pomiędzy nami a dzieckiem. Młody człowiek powinien mieć poczucie, że obchodzi nas i interesuje to, co interesuje jego, że nie dostanie bury, kiedy zwróci się do nas z jakimś problemem. Musi wiedzieć, że akceptujemy jego świat i upodobania. Mając tę pewność łatwiej zaufa stawianym przez nas granicom. Jeśli mamy w domu młodego fana gier poświęćmy czas na poprzyglądanie się jego wyczynom w wirtualnym świecie, posłuchajmy, jak o nim opowiada, dajmy się mu oprowadzić po tym świecie. Okażmy zainteresowanie i spróbujmy uczestniczyć w tym świecie na swoją miarę. Pytajmy regularnie młodego obywatela świata Minecrafta o jego kolejne osiągnięcia i konstrukcje. Zapewniam Was, że oglądanie coraz to nowych tworzonych przez nasze dziecko światów może wprawić nas w zadziwienie, zachwyt i wzbudzić nasz podziw. Oni w tym Minecrafcie robią naprawdę niesamowite rzeczy!
Cyfrowy świat to już nie jest opcja, lecz integralny element rzeczywistości, w jakiej żyjemy. A gry są jednym z elementów tego świata. To, czy będą elementem wspierającym i rozwijającym, czy potencjalnym zagrożeniem dla naszych dzieci, zależy w dużej mierze od nas. Przede wszystkim od naszego zainteresowania i uczestnictwa w cyfrowym świecie. I tu też widzę podobieństwa do czasów osiedlowych podwórek: jak wtedy, tak i teraz dzieci puszczone samopas, pozbawione zainteresowania i troski rodziców, mogą napytać sobie biedy. Ale też dzieci pozbawione kontaktu z cyfrowym podwórkiem, trzymane wyłącznie w rygorze edukacyjnych zajęć, szkoły, odrabiania lekcji, ograniczane nadmiernymi zakazami, nie będą mogły dobrze się rozwijać, ani nauczyć się bezpiecznego poruszania po cyfrowym świecie i po świecie w ogóle. Mądrzy rodzice szukają równowagi pomiędzy dawaniem swobody a zapewnianiem bezpieczeństwa, podążają za dzieckiem ścieżkami, które ono wybiera wiedzione ciekawością, dyskretnie lecz czujnie przyglądając się okolicy, ucząc młodego człowieka jak zapewnić sobie bezpieczeństwo i interweniując, kiedy jest to konieczne.
autorka: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie, mama Marysi i Tymona. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.
foto: Pixabay
Twój komentarz może być pierwszy