Dzień Pustej Klasy to święto edukacji w terenie. Co roku do tej inicjatywy przyłącza się około tysiąca szkół i przedszkoli z całej Polski. Dziesiątki tysięcy dzieci wychodzą w tym dniu wraz z nauczycielami, aby bawić się i uczyć w przyrodzie. Jako inicjatorów tego święta w Polsce niezmiernie cieszy nas ta ogromna liczba wypuszczonych z ławek dzieci, ale naszym największym marzeniem jest, aby Dzień Pustej Klasy odbywał się regularnie, przynajmniej raz w miesiącu i to bez zachęty z naszej strony. I aby wszystkie dzieci, od przedszkolaków do licealistów, co najmniej kilka razy w roku wychodziły w teren ze swoimi nauczycielami. Współpracujemy z wieloma szkołami z całej Polski i widzimy, że nauczyciele coraz częściej doceniają dobrodziejstwa płynące z przebywania w naturze. Niemniej ciągle duża część z nich nie wychodzi w teren wcale lub wychodzi sporadycznie. Dlaczego tak się dzieje? Co ich blokuje? Poniżej spróbowałam zebrać kilka najistotniejszych przyczyn utrudniających wychodzenie w przyrodę.
Kto ma czas na przyrodę?
Pomimo tego, że coraz więcej i częściej mówi się i pisze o tym, że kontakt z przyrodą jest nieoceniony dla prawidłowego rozwoju człowieka, wśród wielu nauczycieli ciągle panuje przekonanie, że wyjścia w teren są stratą cennego szkolnego czasu. Nie pomaga przeładowana podstawa programowa i presja związana z koniecznością „wyrobienia się” z materiałem. Nauczyciele często rezygnują więc z lekcji w terenie nawet wtedy, gdy omawiają akurat z uczniami temat, który aż prosi się o wyjście z sali. Ciągły pośpiech i gonienie z tematami, zwłaszcza na wyższych etapach edukacyjnych nauczania, sprawiają, że każda minuta lekcji jest na wagę złota, szkoda więc tracić je na schodzenie do szatni, ubieranie się i dochodzenie do miejsca, gdzie można by poprowadzić zajęcia. Czterdziestopięciominutowa lekcja wydaje się zbyt krótka, aby w jej ramach zmieścić wyjścia w teren.
Co może pomóc? Na pewno dobra organizacja i planowanie, na przykład blokowanie lekcji w tygodniowym planie zajęć. Nieoceniona jest dobra atmosfera i współpraca między nauczycielami. Łatwiej wtedy o zamianę lekcji, wspólne zorganizowanie wyjścia a nawet realizacja tematów z różnych przedmiotów podczas jednego dłuższego wypadu. Ale nawet krótkie, dwudziestominutowe lub półgodzinne wyjścia mogą być dla uczniów o wiele bardziej wartościowe niż 45 minut spędzonych w ławce. Dotyczy to zwłaszcza (ale nie tylko) przedmiotów przyrodniczych, których o wiele skuteczniej nauczymy „w praktyce” niż pokazując zdjęcia, schematy czy czytając opisy zjawisk, które można zaobserwować w terenie. Uczniowie, przyzwyczajeni do szkolnej rutyny, zapewne zapamiętają o wiele więcej z lekcji, również polskiego, historii czy matematyki, która odbędzie się poza murami szkoły, nawet jeśli będzie to tylko wyjście na pobliski skwer. Trzeba tylko przekonania, że rozwój odbywa się wszędzie i przez cały czas, a nie tylko z podręcznikiem, tablicą i ławką. Gdy kadra nauczycielska i dyrekcja uwierzą, że czas w terenie to nie zmarnowany czas, ale czas wykorzystany efektywniej i przyjemniej, a treści i umiejętności zapadają uczniom w pamięć na dłużej, nie będzie już wątpliwości czy wychodzić.
Zniechęcająca biurokracja
Często czynnikiem blokującym wyjścia w teren jest nadmierna biurokracja, nadinterpretacja przepisów czy wewnętrzne obostrzenia wynikające z zarządzeń dyrekcji. Znam przypadek szkoły, w której dyrektor zezwolił każdej klasie na zaledwie dwa wyjścia poza teren szkoły w ciągu semestru! Nauczyciele musieli więc wybierać, czy zabrać dzieci na zajęcia przyrodnicze do lasu, do kina, muzeum czy może do teatru. Podejście dyrekcji jest ogromnie istotne i jeśli nie patrzy ona przychylnie na wychodzenie w teren, nauczycielom nie jest łatwo zrealizować swoją chęć zabierania dzieci w przyrodę. W większości szkół wyjścia wiążą się też z koniecznością wypełniania dodatkowych dokumentów, kart wycieczki czy zbierania zgód rodziców. Przy już i tak mocno rozbudowanej papierologii może to być silnie zniechęcający czynnik. Są jednak szkoły, w których biurokrację ogranicza się do minimum i okazuje się, że można. Faktycznie, jeśli każde wyjście ze szkoły, nawet do pobliskiego parku czy biblioteki osiedlowej, traktowane będzie jak wycieczka turystyczno-krajoznawcza, szkoła zobligowana będzie do spełnienia wielu wymogów, w tym wyznaczenia kierownika i opiekunów, uzyskania zgód rodziców, przygotowania pełnej dokumentacji wycieczki, w tym regulaminu podpisanego przez uczestników, rodziców i opiekunów, preliminarza wydatków, karty wycieczki, szczegółowego harmonogramu, listy uczestników. Natomiast jeśli potraktujemy zajęcia w parku nie jak wycieczkę, lecz jak „wyjście grupowe”, wówczas wystarczy je udokumentować wpisem do prowadzonego przez dyrektora szkoły rejestru wyjść, do którego wpisujemy datę, miejsce i godzinę wyjścia i powrotu, cel wyjścia, liczbę uczniów oraz nazwiska opiekunów. Jak widać, znów wszystko zależy od wewnątrzszkolnych procedur, podejścia dyrekcji i zaufania do nauczycieli.
Co na to rodzice?
Zdarza się, że rodzice, z rożnych powodów, niechętnie przyjmują propozycję wychodzenia w teren i blokują inicjatywę nauczyciela. W przypadku rodziców młodszych dzieci najczęściej niechęć wynika ze strachu przed przeziębieniem. Rodzice chętnie przystają na propozycje wyjść, kiedy pogoda jest ładna, jednak jeśli dzieci miałyby przebywać w terenie w zimowe dni czy podczas deszczu, wtedy duża część z nich nie wyraża na to zgody. Jako społeczeństwo jeszcze nie przywykliśmy do myśli, że nie ma złej pogody na przebywanie na zewnątrz, są tylko nieodpowiednie ubrania. Rodzice nie wyprowadzają dzieci na dwór wtedy gdy pada lub jest zimno, czemu więc nauczyciel miałby to robić?
W przypadku rodziców starszych uczniów ta obawa też się pojawia, jednak ważniejsza jest chyba niechęć do tego, żeby ich dzieci „traciły lekcje” na rzecz marnotrawienia czasu w lesie czy na łące. Przygotowanie do egzaminów i realizacja programu są według wielu rodziców ważniejsze niż przebywanie w przyrodzie. Myślę, że warto rozmawiać z rodzicami o istotności kontaktu z naturą dla rozwoju dzieci i młodzieży, podrzucać im wartościowe książki i artykuły, przekonywać, że warto wychodzić na zewnątrz bez względu na porę roku. Edukacja rodziców dzieci w każdym wieku jest konieczna, bo ruchu, powietrza i przyrody potrzebuje zarówno siedmiolatek, jak i przygotowujący się do matury siedemnastolatek.
Dzisiaj jest za zimno!
Aby jednak przekonać do tego rodziców, trzeba najpierw samemu być przekonanym. Tymczasem dla wielu nauczycieli wychodzenie z uczniami w inne dni niż te ciepłe i suche jest nadal nie do pomyślenia. Kończy się tak, że przez większość roku dzieci nie wychylają nosa z klasy, bo albo wieje albo deszcz, mróz lub chlapa… taki mamy klimat. Obserwując dzieci podczas zajęć terenowych widzę, że nie straszne im żadne warunki atmosferyczne, o ile tylko są do nich dobrze przygotowane. Ważne są więc regularne rozmowy z dziećmi (w przypadku młodszych uczniów również z rodzicami) na temat tego, jak się ubrać, żeby czuć się komfortowo w terenie nawet w przypadku deszczu czy mrozu. I warto pamiętać o sobie! Dzieci podczas zajęć w terenie dużo się ruszają i nie marzną tak bardzo jak stojący w miejscu nauczyciel. Nauczyciel sam również musi się odpowiednio się ubrać, żeby wyjście w teren było przyjemnością dla wszystkich.
Proszę pani, a co to za drzewo?
A co jeśli zapytają, a ja nie będę wiedzieć? Dla nauczycieli często blokujące jest poczucie, że ich wiedza przyrodnicza jest niewystarczająca i że nie będą w stanie udzielić odpowiedzi na pytania zadawane przez uczniów. Przyznanie się przed uczniami do niewiedzy może być dla niektórych pedagogów doświadczeniem, którego wolą unikać, dlatego ich stosunek do zajęć w terenie może być niechętny. Warto zmienić perspektywę – nikt przecież nie jest wszechwiedzący. Zajęcia w terenie można potraktować jako świetną okazję do wspólnego z dziećmi uczenia się przyrody, doświadczania jej i przeżywania. Jeśli napotkacie podczas spaceru intrygujące was pytania, na które nikt nie będzie znał odpowiedzi, poszukajcie jej wspólnie. To będzie dla uczniów bardzo dobra lekcja uczenia się. Ulgę przyniesie im na pewno uświadomienie sobie, że nauka jest procesem, i skoro nauczyciel może nie wiedzieć, to i oni nie muszą wiedzieć wszystkiego od razu. A jeśli coś ich zainteresuje, zawsze mogą sami zdobyć dodatkowe informacje z książek, przewodników czy Internetu. Jednocześnie zachęcam to zabrania w teren przewodnika do rozpoznawania gatunków lub zainstalowania aplikacji na telefonie, dzięki której łatwiej będzie rozpoznać gatunki roślin i zwierząt.
Tyle trzeba przygotować!
Duża część nauczycieli unika wychodzenia z uczniami w teren, bo w ich przekonaniu wiąże się to z potrzebą długich przygotowań, na które nie mają czasu. Trzeba poznać teren, wymyślić zadania i zabawy dla dzieci, żeby się nie nudziły, poznać gatunki drzew, które rosną w okolicy, żeby nie zostać przyłapanym na niewiedzy. Tymczasem wcale nie trzeba poświęcać na to aż tak wiele czasu i energii. Warto oczywiście znać teren, w który zabieramy grupę. Można pojechać tam w weekend w ramach rodzinnego spaceru lub po prostu zabrać grupę w miejsce, które znamy. Nie trzeba jednak robić dokładnej inwentaryzacji gatunków (o tym, że można poznawać przyrodę razem z dziećmi, pisałam wyżej). Jeśli brakuje nam pomysłów na zajęcia i zabawy, warto sięgnąć po gotowe, dostępne w Internecie materiały (np. pakiet na dzień Pustej Klasy lub inne pakiety edukacyjne ze strony ekokalendarz.pl) lub książki z pomysłami na zajęcia w terenie, których jest obecnie na rynku mnóstwo. Warto dać też dzieciom czas na swobodną zabawę, a przyroda jest doskonałą przestrzenią do wymyślania własnych zabaw i aktywności. Żeby czuć się w terenie pewnie i nie stresować się tym, że się zgubimy, można zainstalować na telefonie bezpłatną, dokładną mapę, np. organic maps lub mapy.cz.
A do lasu tak daleko…
Jednym z głównych powodów, dla którego nauczyciele nie wychodzą z uczniami tak często, jak by chcieli (lub, co gorsza, nie wychodzą wcale), jest brak odpowiedniego terenu w okolicy szkoły. Rodzice nie zawsze godzą się lub nie mają środków na opłacenie transportu do najbliższego lasu, a na komunikację zbiorową nie wszędzie można liczyć. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby każda szkolna klasa chociaż kilka razy w roku mogła pojechać do lasu, ale jeśli nie ma takiej możliwości, nie oznacza to, że trzeba całkiem zrezygnować z wychodzenia w teren. Choć zabrzmi to pewnie trywialnie, przyrodę można znaleźć wszędzie, naprawdę! Wystarczy zadrzewione podwórko między blokami, łąka za szkołą, nieużytek między działkami, leśny skwerek, teren nad rzeką, niewielki park. Wszędzie można obserwować, odkrywać, podziwiać i uczyć się przyrody, a przede wszystkim zaprzyjaźniać się z nią i budować osobistą relację.
Autorka: Karolina Baranowska, trenerka edukacji ekologicznej i terenowej, wiceprezeska Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła” (www.zrodla.org), organizatora Dnia Pustej Klasy.
Image by Freepik
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
1 komentarz
Magda
31 stycznia 2024 at 07:35Super pomysł na ten Dzień Pustej Klasy! Odkrywanie świata poza klasą to zawsze świetna lekcja i duże wyzwanie dla mnie. Chętnie dowiedziałabym się więcej, np. jak skutecznie pokonać pewne przeszkody organizacyjne, które przecież mogą się pojawić tego nie wykluczymy.