Każda szkoła jest inna. Ta zasada dotyczy także szkół demokratycznych – nie ma dwóch identycznych, tak samo działających. Jest oczywiście pewien wspólny fundament. Każda wolnościowa szkoła stawia na podmiotowość dziecka, na wartość czynnika społecznego w wychowaniu, na dobrostan zarówno dziecka jak i osób dorosłych, na relacje i realny wpływ na zasady panujące w szkole. W żadnej z nich nie krzyczy się na dziecko, nie zawstydza go ani nie karze.

Wolność, demokracja w praktyce i szacunek do dziecka – to filary, na których opiera się każda ze szkół wpisujących się w nurt edukacji wolnościowej. Powstaje pytanie, co to jest wolność, na czym polega demokracja i czym przejawia się ten szacunek do dziecka. Nie zamierzam wchodzić w dysputy filozoficzne, bo mądrzejsi ode mnie dyskutują o definicjach od stuleci. Widzę jednak na wielu przykładach – w tym również, a może zwłaszcza, rodzimych – że różnice w interpretacji potrafią być znaczne. I znaczące. Zwłaszcza dla rodzica, który zastanawia się nad wyborem takiej właśnie szkoły dla dziecka.

Wolność ponad wszystko

Można wybrać szkołę, w której panuje wolność totalna w rozumieniu bardzo radykalnym – i manifestuje się ona na każdej płaszczyźnie. Rok szkolny rozpoczyna się od pustych ścian, które następnie, krok po kroku, czymś obrastają – albo i nie. Dzieciom programowo nie proponuje się nic – cała inicjatywa ma wyjść od nich. Jeżeli wykażą zainteresowanie konkretną tematyką – to świetnie; nauczyciele (opiekunowie/mentorzy/dorośli/wychowawcy – to tylko kwestia nomenklatury) mają wtedy za zadanie wesprzeć dzieci w poszukiwaniu źródeł wiedzy, wciąż całość inicjatywy pozostawiając po stronie zainteresowanych.

Panuje tu również bezgraniczne zaufanie do dziecka w kwestiach bezpieczeństwa – wierzy się w kompetencje dzieci, nawet bardzo małych, do zarządzania własnym ciałem. Nie zachęca się do jedzenia, czy wspólnych posiłków – dzieci jedzą wtedy, kiedy chcą.

To szkoły dla miłośników dosłowności „W głębi kontinuum” (książki, napisanej przez Jean Liedloff w 1975 roku, która uważana jest za początek nurtu rodzicielstwa bliskości), którzy głęboko wierzą w to, że dzieci (nawet te małe) same mogą stanowić o sobie właściwie na każdym polu, i dla których nieskrępowana niczym wolność jest kwestią nadrzędną.

Nauka w wolności

Na drugim biegunie edukacji demokratycznej są szkoły oferujące bogaty i różnorodny zestaw zajęć. Owszem, bywa tak, że dzieci wybierają nudzenie się przez kilka dni lub tygodni – i mają takie prawo. Same również wychodzą z inicjatywą. Jednak, w odróżnieniu od szkół „z głębi kontinuum”, tu dzieci mogą korzystać z gotowych propozycji, przygotowanych przez kadrę – czy to na miejscu, w szkole, czy organizowanych poza nią. To dorośli odpowiadają za bezpieczeństwo podopiecznych, to na nich spoczywa odpowiedzialność za zdrowie przebywających pod ich opieką dzieci. Mogą sugerować, podpowiadać, mogą organizować lekcje, i wprowadzać plan zajęć – jeśli chcą i jest na to zapotrzebowanie. Oczywiście – wciąż można z tych propozycji skorzystać lub nie. Te szkoły to oferta dla tych rodziców, którzy chcą pokazać dziecku co oferuje świat i dać im szansę wyboru między nicnierobieniem, podjęciem własnej inicjatywy oraz skorzystaniem z zasobów innych ludzi.

Rola rodziców

Szkoły demokratyczne różnią się między sobą również w kwestii roli, jaką pełnią w nich rodzice. W każdej z nich nieco inaczej wygląda udział rodziców w życiu społeczności – od zwykłego uczestniczenia w zebraniach, przez różnego rodzaju pomoc, np. w zaopatrywaniu szkoły, promocji, zdobywaniu funduszy – aż do organizowania zajęć, atrakcji czy środków transportu na wyjazdy. Szkoła wolnościowa, w której działalność rodzice nie są zaangażowani w żaden sposób, jest rzadkością, ale można takie znaleźć.

Różnice znajdziemy także w relacjach dziecko–rodzice–szkoła. Wybierając szkołę demokratyczną warto zastanowić się, co nam najbardziej odpowiada: czy nastawiamy się na nieustanny przepływ informacji na temat dziecka na linii szkoła-rodzic? Czy może na pierwszym planie stawiamy relację dziecko–szkoła, bo bardziej interesuje nas całkowita wolność i samowystarczalność dziecka – w tym wolność od nas i od naszego (nieistotne jak życzliwego) wnikania w treść i formę codzienności szkolnej?

Szkoły nieidealne

Częstym zarzutem kierowanym w stronę szkół wolnościowych jest ich odrealnienie, tworzenie własnej, alternatywnej rzeczywistości – niejako równoległej do „normalnego” świata. Rodzice pytają, jak dzieci poradzą sobie potem w świecie, po takiej idealnej szkole. Otóż szkoły demokratyczne nie są idealne i żadna ze szkół, które znam, nie pretenduje do tego miana. Wszędzie zdarzają się konflikty – Jaś palnie Małgosię, Zosia zrobi wielką przykrość Jankowi (co Janek mocno przeżyje), kadra pokłóci się miedzy sobą. Tyle, że wszyscy stawiamy na porozumienie i na omawianie tego, co się stało. Nie udajemy, że u nas problemów nie ma, nie zamiatamy ich pod dywan – mówimy o nich otwarcie, a jeśli nam bardzo nie po drodze z poglądami – rozstajemy się jak ludzie. Uczymy się na błędach – czasami czyichś, często własnych.

Dzieci będące częścią takiej społeczności są nierzadko uczestnikami lub świadkami poważnych rozmów i decyzji. Widzą, że nie ma tematów tabu, że można rozmawiać o rzeczach trudnych. Widzą dorosłych, którzy płaczą, dyrektorów kopiących ogródki… prawdziwe życie.

Mamy wybór

Wybór szkoły dla dziecka to jedna z ważniejszych decyzji, jakie możemy podjąć jako rodzice. Dziś ten wybór jest całkiem spory, bo od dwóch lat oprócz szkół systemowych (czy tradycyjnych) istnieją w Polsce zorganizowane alternatywy wolnościowe, oferujące całą paletę propozycji. W tej chwili w Polsce mamy już takich szkół całkiem sporo. Bywa tak, że rodzice po miesiącu, dwóch, czy po roku przepisują dzieci z jednej szkoły do drugiej, dostrzegając między nimi istotne różnice. Bo dwie identyczne szkoły demokratyczne po prostu nie istnieją. Ani na świecie, ani u nas. Dlatego warto odwiedzić kilka z nich i wybrać tę, której działalność jest najbliższa naszym własnym zasadom. Mamy wtedy pewność, że wartości przekazywane dzieciom w domu i szkole są spójne, a to jest rzecz nie do przecenienia.

c

autorka: Katarzyna Walczak – mama dwóch małych ludzi, miłośniczka zwierząt, wyzwań, podróży, nauki i książek. Nie lubi obłudy, fanatyzmu, feudalizmu i sztampy. Z wykształcenia filolożka angielska. Założycielka i prezeska Fundacji Swoją Drogą (swojadroga.edu.pl). Współzałożycielka Mozaiki, pierwszej wrocławskiej wolnej szkoły. W 2016 roku została współautorem Jaskółki, którą prowadziła przez pierwsze trzy lata jej istnienia. Zmuszona okolicznościami, wraz z całą jaskółkową kadrą odeszła i powołała do życia Autorską Szkołę Podstawową GALILEO we Wrocławiu (galileo.edu.pl).

foto: woodleywonderworks