Tego lata spotkałam się z moją siostrzenicą, obecnie uczennicą drugiej klasy szkoły średniej. Gawędząc o tym i owym zapytałam też o książki, które ostatnio przeczytała. Siostrzenica to typ mola książkowego pożerającego każdą ilość lektur dostarczonych przez rodzinę, spodziewałam się więc radosnego szczebiotu. Zamiast tego dziewczyna wykrzywiła twarz w grymasie niechęci. Co się stało? Otóż zaczęła niedawno w szkole lekcje literatury pięknej. Jedną z pierwszych lektur był “Chłopiec z latawcem” Khaleda Hosseini, książka, którą kiedyś już przeczytała i to z wielką przyjemnością. Sęk w tym, że nauczyciel poprosił ich o napisanie streszczenia. Całej książki!? – spytałam zaskoczona. Tak, całej! – odpowiedziała. Zapytana o powody, nie potrafiła odpowiedzieć. Podobno w ten sposób lepiej przygotują się do dyskusji…

Ciekawa jestem, czy tego nauczyciela też ktoś kiedyś zmuszał do takiej pracy – pomyślałam jak zawsze, gdy dowiaduję się o absurdalnych zadaniach domowych. Czy on również ślęczał długie godziny nad zeszytem poświęcając czas i wysiłek na zadanie domowe, którego głównym efektem jest rosnąca niechęć do literatury? Mam wrażenie, że po raz kolejny obserwuję efekt odwrotny do zamierzonego: zamiast rozbudzić w dzieciach pasję, tłamsimy ją bezlitośnie.

zadania domowe, lekcjeKilka lat temu postanowiłam przekonać się na własnej skórze, jak to jest, gdy zadaję  dzieciom prace domowe. Zaczęłam odrabiać lekcje razem z nimi: pisałam takie same wypracowania, przygotowywałam prezentacje i wystąpienia. Szybko przekonałam się, że zadanie, które w teorii miało zająć dosłownie kilka chwil, w rzeczywistości wymagało znacznie więcej czasu i wysiłku, a jego sensowność była iluzoryczna. Dlatego – z wyjątkiem czytania samych lektur – przestałam zadawać do domu. Obiecałam też, że nie będę już wygłaszać przydługich wykładów, a zamiast tego pozwolę na swobodne dyskusje i intensywną pracę podczas lekcji. Spodziewałam się sygnałów zaniepokojenia a nawet protestów ze strony rodziców, ale okazało się, że w ciągu tych sześciu lat nie zaprotestował dosłownie nikt. Wręcz przeciwnie, wszyscy rodzice wyrażali swoją wdzięczność.

Od tego czasu co roku zawieram umowę z moimi uczniami: jeśli w czasie lekcji będziecie uczciwie pracować, nie będę zadawać do domu. W klasie dajecie z siebie wszystko, w domu macie spokój. Jedyny wyjątek: trzeba przeczytać lekturę, bo tego jednego w klasie zrobić się nie da. Układ działa niemal idealnie: zdecydowana większość moich podopiecznych w czasie zajęć jest aktywna i kreatywna. Wyjątki oczywiście się zdarzają, bo tak jak zawsze znajdzie się dziecko, które nie odrobi zadania domowego, tak i u mnie znajdzie się ktoś, kto na lekcji pozostaje bierny. Z takimi dziećmi staram się pracować indywidualnie wychodząc z założenia, że słabszy uczeń nie powinien pogarszać warunków pracy całej grupy.

zadania domowe, lekcjeJeśli więc zadajesz zadania domowe, proponuję ci prostą rzecz: zacznij sam je odrabiać.  Na własnej skórze poczuj ten wysiłek, a potem wyciągnij wnioski. Czy zadanie na pewno było łatwe? Ile czasu zajęło jego zrobienie? Jak skomplikowanych wymagało czynności? Jeśli uczysz w szkole ponadpodstawowej, proponuję, byś odrabiał lekcje w domu przez cały rok szkolny, bo tylko w ten sposób doświadczysz wysiłku, do którego zmuszasz swoich uczniów. I stawiam konia z rzędem, że takie doświadczenie odmieni twoje podejście do nauczania.

Przyznaję, że dotrzymanie umowy czasami bywa trudne. Ale gdy tylko nachodzi mnie pokusa, przypominam sobie, jak wiele czasu zabierają dzieciom zadania domowe i jak niewiele w rzeczywistości wnoszą do ich procesu nauki. Myślę o tym, jak bardzo nie fair postępujemy zabierając dzieciom ich wolny czas, choć przecież już w szkole oddali nam go mnóstwo. A jeśli w mojej klasie zdarzy się dziecko, które w nauce potrzebuje więcej wsparcia, daję mu je na zajęciach zamiast spychać problem na dom. Moja rada: odrabiaj zadania domowe i rozmawiaj o nich ze swoimi uczniami. Ich reakcja mocno cię odmieni. Obiecuję ci, że na lepsze.

c

Autorka: Pernille Ripp – amerykańska nauczycielka, która dokonała wielkiej zmiany w swoim sposobie uczenia (pisaliśmy o niej TU). Swoje doświadczenia i refleksje opisuje w blogu Blogging Through The Fourth Dimension. Jest też autorką książek Passionate Learners: Giving Our Classroom Back to Our Students i Empowered schools, empowered students.

Tłumaczenie: Wojciech Musiał

Źródło: Blogging Through The Fourth Dimension, przedruk za zgodą autorki.

Zdjęcia: Pixabay, Jens Wessling, Anton Peck,