Dolep mi ogon, śnieżyco! to wyjątkowa powieść dla nastolatków. Wyjątkowa ponieważ jej autorka pisała ją, gdy sama była nastolatką. Młodzi czytelnicy znajdą tu więc swój świat i odbicie swoich problemów. A jeśli ktoś z dorosłych skusi się na tę lekturę, być może pomoże mu ona zrozumieć co nastolatki myślą, czują i dlaczego są tacy jacy są. O tym, co w książce i nie tylko z jej autorką – Magdaleną Gutowską rozmawia Joanna Maj-Kirsz.

Joanna Maj-Kirsz: Miło mi rozmawiać z prawdopodobnie najmłodszą przedstawicielką współczesnej polskiej prozy dla nastolatków. Jak się Pani czuje w tej roli? Dlaczego studentka prawa, zamiast zgłębiać paragrafy, debiutuje w roli pisarki?

Magdalena Gutowska: Chyba nadal nie do końca mogę uwierzyć, że spełniło się największe z moich marzeń. Nie śmiem nazywać się pisarką, celowo unikam tego określenia i trzymam się raczej wersji “opublikowałam powieść”, z miłości i szacunku dla literatury. Piszę, ponieważ jestem przekonana, że nie wynaleziono piękniejszego sposobu opisywania i zgłębiania świata niż właśnie poprzez ukazywanie go w różnym świetle i z odmiennych perspektyw w powieściach. Prawo to absolutnie fantastyczny kierunek i sądzę, że z literaturą łączy je cel ułożenia stosunków międzyludzkich i zrozumienia potrzeb ludzi jako funkcjonujących w społeczeństwie. To fascynujące próbować zrozumieć te zależności zarówno od strony literackiej, jak i prawnej.

Pisanie jako pasja, odskocznia, alternatywny zawód?

Gdyby pisanie stało się częścią mojego życia zawodowego, byłabym chyba najszczęśliwszym człowiekiem świata. Na chwilę obecną jest to z całą pewnością pasja, czysta przyjemność, sposób dociekania. Myślę też, że tak jak czytanie poszerza horyzonty i uczy empatii, tak i pisanie daje taką lekcję poprzez zmuszanie do zgłębiania sytuacji, o których się pisze, i zrozumienia postaci oraz problemów przedstawionych w książce.

Kiedy właściwie powstało Dolep mi ogon, śnieżyco!? O nastolatkach pisała Pani sama będąc nastolatką czy już z większej perspektywy czasowej, mając do kłębiących się wtedy w człowieku emocji pewien dystans?

Zaczęłam pisać, mając piętnaście lat. Książka dojrzewała razem ze mną, w pewnym sensie wracając co kilka miesięcy do niej i nanosząc poprawki oraz zmiany miałam ciekawą możliwość zobaczenia, jak zmienia się postrzeganie różnych problemów. W dużym stopniu w książce przeplatają się więc wizje sprzed lat i obecne może trochę bardziej zdystansowane spojrzenia. Myślę jednak, że do młodszych czytelników przemówi obraz, który powstał kilka lat temu, który pozostał autentyczną wizją mojej młodszej wersji i który pewnie trochę inaczej ujęłabym dzisiaj.

Magda Gutowska

Pisała Pani do szuflady czy od razu była gotowa zaprezentować swoją twórczość szerszemu gronu?  Kto był pierwszym czytelnikiem dopingującym do skontaktowania się z wydawnictwem?

Od zawsze marzyłam, by książkę opublikować, mimo że z całą pewnością pisałabym dalej, gdybym takiej szansy nie otrzymała. Zaprezentowanie twórczości szerszemu gronu jest ogromnym zaszczytem i zarazem jest bardzo trudne. Szczerze mówiąc, gdy pierwszy raz zobaczyłam reklamę książki w Internecie, poczułam wszechogarniającą radość i jednocześnie najzwyczajniejszy w świecie strach. Myślę więc, że w pewnym momencie po prostu trzeba uwierzyć, że przedstawiona w powieści wizja świata komuś wyda się warta porównania ze swoją, a o gotowości trudno mówić kiedykolwiek, chyba że ktoś ma znacznie głębsze pokłady pewności siebie niż ja. Pierwszym czytelnikiem był Tata i to on od zawsze mnie dopingował. Pośród niekończącej się listy rzeczy, które zawdzięczam przecudownym Rodzicom, ta jest chyba jedną z wiodących. Być może stąd też wątek ojca w powieści, jako osoby tak ważnej w życiu każdej córki, a w moim przypadku po prostu kluczowego, niezwykle bliskiego autorytetu.

Wykreowany w powieści świat współczesnych nastolatków wydaje się wiarygodny. Proszę zdradzić, na ile opisuje rzeczywiste wydarzenia i postaci, a ile w historii jest literackiej fikcji? Pisząc opiera się Pani na własnych przeżyciach czy głównie na obserwacji charakterów i relacji międzyludzkich?

Wydaje mi się, że w każdą postać włożyłam cząstkę siebie i ludzi, z którymi mam szczęście żyć – zarówno te pozytywne, jak i negatywne cechy. Celowo starałam się jednak nie wpisywać w świat książki bliskich mi osób jako poszczególne postaci, bo chyba nie taki jest cel tworzenia charakterów w powieści. Zależało mi na tym, by kompilacja różnych cech stworzyła postaci nieidealne, ciekawe, by ich nie oceniać przez pryzmat znanych mi osób. Problem reakcji ludzi na niepełnosprawność fizyczną, a już zwłaszcza mentalną, jest jednym z najbardziej dotkliwych i alarmujących w mojej ocenie i stąd tak duży nacisk kładłam na niego w książce. Cervinia i Zermatt to miejsca, w których byłam z Tatą na nartach i stąd są mi szczególne bliskie, zaś śnieżyca faktycznie miała miejsce podczas jednego z obozów narciarskich, na których byłam – tyle tylko, że nasza grupa miała nieco więcej szczęścia i nie wylądowaliśmy w obcym mieście.

Uczestnicy narciarskiego obozu w Alpach pochodzą z różnych europejskich krajów. Mam wrażenie, że nie wyniknęły między nimi żadne różnice międzykulturowe, dlaczego? Czy nastolatki z Polski nie mają już kompleksów w stosunku do swoich zachodnich rówieśników?

Studiuję na uniwersytecie, na którym studenci pochodzą ze 155 krajów świata. Jestem zachwycona otwartością wszystkich i tym, że różnice między ludźmi są tutaj –  i nie jest to frazes – traktowane jako coś fascynującego, odmiennego, wzbogacającego. I to Anglicy śmieją się, że pochodząc z Wielkiej Brytanii, niewiele ciekawego mogą o sobie opowiedzieć – choć, rzecz jasna, nie jest to prawda. Głęboko wierzę, że jesteśmy wszyscy dokładnie tacy sami i wszelkie różnice wynikają wyłącznie z odmiennych środowisk, w których się wychowujemy. Konflikt między siostrami miał również to pokazać – w gruncie rzeczy to właśnie dwie Polki z tej samej rodziny dzieliło o wiele więcej niż osoby o zupełnie odmiennych doświadczeniach i pochodzeniu. Akceptacja pewnych różnic pozwala dostrzec o wiele istotniejsze podobieństwa – tego się staram trzymać.

Dolep mi ogon, śnieżycoKtórą z postaci szczególnie Pani lubi?

Starałam się nie tworzyć postaci idealnych ani skrajnie negatywnych, bo takich osób po prostu nie ma. Charakter Łucji i Basi zarówno mnie fascynuje, jak irytuje. Niefrasobliwość Buttona jest przykrywką dla bardzo dobrego, mądrego charakteru i myślę, że trudno go nie lubić. Nieco wykpione zostały postaci takie jak Madman czy kierowniczka, ale przecież i w nich można by dostrzec wiele ciekawych cech – nie taka była jednak ich rola w powieści. Myślę, że szczególny stosunek mam do Isy, jako osoby niezwykle wartościowej, której wartość jest jednak tak rażąco deprecjonowana, i dla której w społeczeństwie praktycznie nie ma miejsca, co jest nie tylko irracjonalne, ale najzwyczajniej w świecie niesprawiedliwe i nieludzkie.

Porozmawiajmy o Łucji, która jest zafascynowana Holdenem, bohaterem Buszującego w zbożu, chłopakiem bezkompromisowym i bardzo otwartym. Dlaczego Holden tak bardzo imponuje Łucji?

W pewnym sensie jest to bunt, w pewnym – wierność ideałom, być może trochę utopijnym. Pytała Pani o zmieniające się spojrzenie – postać Holdena jest chyba właśnie lustrem, w którym można się przejrzeć. Dziś inaczej patrzę na bunt i bezkompromisowość Holdena, mimo że nadal zgadzam się z wieloma postulatami Salingera. Sądzę, że Łucja po doświadczeniach opisanych w książce i wraz z upływem czasu także dostrzega wady tej postaci. Ale myślę też, że łączy ją z Holdenem pewność, że o niektóre rzeczy warto walczyć za wszelką cenę.

Jakie są dla głównej bohaterki kluczowe momenty w czasie obozu? Zgubienie szlaku, lawina, spotkanie z ojcem, rozmowa z siostrą? Czy możemy mówić o jakiejś stałej zmianie, która w niej zaszła?

Wierzę, że faktycznie „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. A jeszcze więcej, gdy sami siebie sprawdzimy, w dodatku otoczeni ludźmi, którzy albo bezlitośnie nam to wytkną, albo swoją obecnością zmuszą do weryfikacji poglądów i zachowania – Isą, Sol, Buttonem. Myślę, że właśnie czegoś takiego doświadczyła Łucja.

Ważnym wątkiem powieści jest rola rodziców w budowaniu poczucia własnej wartości u dzieci. Nie bez powodu Łucja nie chce, by jakikolwiek facet je niszczył, unika zależności, co bardzo ją blokuje. Czy książka może stanowić dla dorosłych rodzaj przewodnika po świecie emocji i przeżyć nastolatków?

Nie czuję się na siłach, by komukolwiek wskazywać drogę czy podsuwać rozwiązania – brakuje mi lat, doświadczenia i wiążącej się z nimi mądrości. Bezustannie jednak szukam odpowiedzi na wiele pytań i pewnie przez długi czas jeszcze będę, a pisanie jest cudownym sposobem na przemyślenie tego, co się znalazło i czego się doświadczyło. Myślę jednak, że jako obraz świata z punktu widzenia piętnastolatki może stanowić jakiś punkt odniesienia.

Zastanawiam się, czy książka ma przesłanie? A jeśli tak, to czy można je odczytać z wigilijnych życzeń jednego z kolegów Łucji, który życzy jej… ogona, czyli steru, który pomaga utrzymywać równowagę. Przy czym oczywiście ogon jest metaforą umiejętności utrzymywania równowagi w życiu. Czy to właściwy trop?

Taki był cel. Życzę sobie i każdemu, żeby miał taki ogon, ponieważ sądzę, że w obliczu różnych, dalekich od bycia czarno–białymi, sytuacjach życiowych taki ster może okazać się bardzo przydatny. Do tego stopnia, że chyba warto czasem wpakować się w podobne tarapaty, żeby wyjść z czerwonym od mrozu nosem, ale i dolepionym ogonem.

Powieść ma otwarte zakończenie – możemy spodziewać się ciągu dalszego Pani autorstwa czy raczej uruchamiać własną wyobraźnię?

Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem. Żal mi zostawiać postaci, do których chyba się przywiązałam. Z drugiej strony, mam już kilka innych pomysłów i nie wiem, czy nie czas spróbować sił w nieco innej historii. Z całą pewnością jednak na jednej śnieżycy się nie skończy!

Tytuł: Dolep mi ogon, śnieżyco!

Autor: Magda Gutowska

Wydawnictwo: Muchomor

Książka pod patronatem medialnym Juniorowa

Rozmawiała: Joanna Maj-Kirsz – absolwentka polonistyki i filozofii, nauczycielka. Jest przekonana, że dobra literatura dedykowana dzieciom może przynieść wiele korzyści również dorosłym. Pisanie o niej sprawia jej satysfakcję i przyjemność. Lubi kawę, LP3 i poznawanie nowych miejsc. Spełnia się rodzinnie.

.

.

Zdjęcie: Magda Gutowska