W przedszkolach i szkołach Montessori dużą uwagę zwraca się na przestrzeń – urządzenie sali. Wszystko jest tu dobrze przemyślane – kolorystyka, styl mebli, wykładzina, zabawki – gdzie i jak ułożone, ile ich jest. Zasady montessoriańskie nie wymagają jednak wielkiej sali szkolnej – są tak uniwersalne, że z powodzeniem możemy je zastosować również w domu, do urządzenia pokoju dziecka. Dzięki prostym wskazówkom urządzimy przestrzeń, która pomoże dziecku w koncentracji podczas nauki i da większą radość z zabawy.
Wszystko co najlepsze – dla najmłodszych – z tym zdaniem Marii Montessori zgodzą się wszyscy rodzice, nieprawdaż? Tylko o co tak naprawdę chodzi? O najlepsze, czyli najdroższe? O najlepsze, czyli to, czego my nie mieliśmy w naszym dzieciństwie? O najlepsze, czyli w ogromnych ilościach, różnokolorowe, bajeczne? Jestem pewna, że Maria Montessori mówiąc „najlepsze” miała na myśli to, co jest dla dziecka najbardziej wartościowe (na jego aktualnym poziomie rozwoju oczywiście – to jedno z głównych założeń pedagogiki Montessori).
Jeżeli chcemy urządzić pokój dla naszego dziecka zgodnie z założeniami pedagogiki Montessori, pójdźmy za kilkoma wskazówkami:
Wszystko co ważne znajduje się na wysokości wzroku. Oczywiście – na wysokości wzroku dziecka. Przeprowadźmy prosty eksperyment – przykucnijmy i przyłóżmy dłoń do czoła tak, jakbyśmy chcieli zobaczyć coś chroniąc oczy przed słońcem. To, co widać POD ręką, to jest właśnie poziom dziecka. Zupełnie inna perspektywa… Wszystko, co umieścimy wyżej, będzie dla dziecka mniej zauważalne i mniej znaczące. Warto o tym pamiętać.
Kolorystyka pomieszczenia powinna być jasna, stonowana i harmonijna. Na szczęście coraz więcej osób bierze to w czasie remontu pod uwagę. O dobrym oświetleniu nie będę się rozpisywać – to ogólnie znana prawda.
Okna – patrzymy przez okno po to, żeby ujrzeć świat, piękno przyrody, dojrzeć obłoki sunące po niebie albo obserwować krople deszczu bębniące w parapet. Jeżeli to okno będzie zasłonięte dekoracjami, naklejkami lub opuszczoną na stałe kolorową roletą, to pozbawimy dziecko wielu pięknych wrażeń.
Podłoga – jeżeli ma być na niej dywan lub wykładzina, to najlepiej w jednym kolorze. Zróbmy kolejny eksperyment. Weźmy zestaw klocków i bawmy się nimi kilkanaście minut na jednobarwnym podłożu (może to być po prostu drewniana podłoga, albo koc), a następnie ten sam czas poświęćmy budowaniu na tle wzoru. Poczujmy różnicę – powinniśmy tego koniecznie doświadczyć na własnej skórze! Jeżeli nasze dziecko pragnie urządzać wyścigi samochodów na wykładzinie, na której jest wzór miasteczka ruchu drogowego, to oczywiście spełnijmy jego marzenie, ale kupując kawałek takiej wykładziny i urządzając kącik motoryzacyjny w pokoju, zamiast zakrywać nim całą podłogę.
Ta sama zasada dotyczy podkładki leżącej na biurku – to, co wyziera spod zeszytu lub książki może być piękne i neutralne, ale może być także pięknie wzorzyste i okropnie utrudniające skupienie i koncentrację uwagi na zadaniu…
Zapełniamy regały i szafki zabawkami. Na pytanie o ilość zabawek w pokoju dziecięcym otrzymuję w 99-ciu procentach odpowiedź: „Za dużo”. Proszę Rodziców o spakowanie przynajmniej połowy z nich i wyniesienie z mieszkania. Po tygodniu okazuje się, że dziecko zaczyna bawić się coraz dłużej; ma też mniejszy problem ze sprzątaniem. Tak więc – im mniej, tym lepiej.
Pamiętajmy też, żeby nie rozkładać każdorazowo do zabawy wszystkich klocków, lalek czy samochodów. Na pewno znacie tę sytuację: dziecko wysypuje z pojemnika mnóstwo klocków, przez chwilę bawi się nimi, a potem ma to wszystko posprzątać… Gdy dziecko zabierze z pojemnika kilkanaście klocków i coś z nich zbuduje, szybko zobaczy efekt. Zawsze może dobrać sobie kolejne elementy. Wieża zbudowana ze wszystkich przygotowanych klocków i wieża ułożona z tych samych kilkunastu klocków na tle tysiąca innych wyrzuconych z pudełka, to zupełnie inna wieża! W tym przypadku także zachęcam do przeprowadzenia eksperymentu na własnej skórze.
Książki – wywody z poprzedniego akapitu nie mają tu w ogóle zastosowania. Nie stosujemy tu żadnych ograniczeń ilościowych!
Telewizor – na ten „mebel” nie ma miejsca w dziecięcym pokoju, i to nie dlatego, że w czasach, w których Maria Montessori tworzyła swoją metodę jeszcze nie było go na świecie. Po prostu – sztuczna perspektywa i nadmierna ilość impulsów działają na każdy mózg (i dziecięcy, i dorosły) bardzo destrukcyjnie… Jeżeli zaś chodzi o komputer, to staramy się, aby nie stał się głównym gadżetem, a był jedynie dodatkiem do urozmaiconej własnymi pomysłami na spędzanie wolego czasu codzienności.
Na koniec słów kilka o uczniowskim biurku: poza rodzajem podkładki, o której wspomniałam już wcześniej, doradzam absolutną ascezę – żadnych bibelotów (szczególnie, gdy nasze dziecko ma problem ze skupieniem się na pracy), tylko książka, zeszyt i przybory do pisania. Na biurku powinna stać zawsze woda mineralna do picia – pamiętajmy, że dostarczanie organizmowi odpowiedniej ilości WODY (nie soku, coca-coli czy herbaty), poprawia przewodzenie impulsów nerwowych w mózgu – czyli wpływa bezpośrednio na szybkość i jakość myślenia.
Nauczmy nasze dziecko kładzenia przyborów do pisania i rysowania po lewej stronie biurka. Za każdym razem, gdy będzie po nie sięgać, przekroczy środkową linię ciała. Będzie dodatkowo trenować umiejętność czytania i pisania, czyli działania od lewej do prawej strony. Wiele dzieci ma problem z przekraczaniem tej niewidocznej bariery, co skutkuje właśnie problemami w zakresie czytania i pisania.
c
c
autorka: Ewa Nikołajew-Wieczorowska – nauczyciel Montessori z dyplomem Association Montessori Internationale, pedagog, wykładowca, muzyk. Z pedagogiką Montessori związana od ponad dwudziestu lat. W 2004 roku stworzyła Centrum Uśmiechu Dziecka-Montessori – pierwszą w Polsce prywatną firmę edukacyjną wspierającą dzieci zdrowe i niepełnosprawne w optymalnym wykorzystaniu ich potencjału rozwojowego w oparciu o pedagogikę Montessori oraz skorelowane z nią terapie. Prowadzi integracyjne zajęcia grupowe i terapię indywidualną, propaguje pedagogikę Montessori podczas autorskich warsztatów kierowanych do nauczycieli i rodziców.
Jest konsultantem w żłobkach i przedszkolach Montessori – hospituje zajęcia, koordynuje działania związane z wdrażaniem pedagogiki Montessori. Prowadzi kursy i szkolenia Montessori. Prywatnie lubi podróże i zwiedzanie zabytków. Jej największą pasją jest genealogia rodzinna.
c
foto: jinkazamah (CC BY 2.0), jingdianjiaju (CC BY-SA 2.0), Pixabay (CC0 Public Domain)
7 komentarzy
ela
21 maja 2018 at 17:49,,, kładzenia przyborów do pisania i rysowania po lewej stronie biurka,,, a tymczasem na zdjęciu pędzelki po prawej stronie?
Elżbieta Manthey (Juniorowo)
22 maja 2018 at 07:10Słusznie, dziękuję. Już poprawione. To wspaniałe mieć tak uważnych i wnikliwych czytelników 🙂
Ewa Nikołajew-Wieczorowska
19 sierpnia 2017 at 17:22Pani Paulino, tak – w przypadku osób leworęcznych pozostaniemy przy kładzeniu przyborów po lewej stronie biurka. Nie będą co prawda w tym momencie przekraczać linii środkowej ciała sięgając po przybór ALE ważniejsze jest zaakcentowanie kierunku czytania i pisania. Wiele osób leworęcznych (lub tych, którzy zostali przestawieni na pisanie prawą ręką), ma z tym spory problem. Przybory leżące po lewej stronie zaakcentują początek pracy oczu i ręki. Niby drobiazg, ale ważny. Przyznaję – powinnam była ująć ten aspekt w samym artykule (tym bardziej jako osoba leworęczna, przestawiona w szkole na pisanie prawą ręką). Dziękuję za wskazówkę – to ciekawy i ważny temat wart osobnego opracowania 🙂 Serdecznie pozdrawiam 🙂
Paulina
24 sierpnia 2017 at 18:50Bardzo dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam
Paulina
19 sierpnia 2017 at 15:31Jeśli mój syn jest leworęczny to przybory do pisania też powinnam kłaść z lewej strony biurka?
Ewa N. Wieczorowska
6 czerwca 2016 at 07:31Pani Kasiu,
to ogromne pole do współpracy z przedszkolem i szkołą 🙂 Rada Rodziców ma możliwość zgłaszania rożnych wniosków, można podyskutować np. przed planowanym remontem sali o kolorystyce wnętrza. na pocieszenie powiem, że jest coraz lepiej 🙂
Serdecznie pozdrawiam
Ewa N.Wieczorowska
Kasia
26 kwietnia 2016 at 12:20Dziękuję za kilka mądrych uwag, wydają się tak oczywiste – tymczasem w publicznych przedszkolach “sieczka” kolorów, faktur, pstrokacizny, aż kłuje w oczy. Jaskrawy żółty lub różowy kolor jako jedyna oznaka optymizmu wg włodarzy instytucji – przerażające, ze szkodą dla dzieci!