– Przepraszam, czy jest “Świerszczyk”? – pytam zaspanego Pana w kiosku z gazetami.
– Wszystkie świerszczyki, foliowane, ma Pani na ostatniej półce. – Pan odsyła mnie do specjalnego stoiska z pismami dla dorosłych.
Jestem przygotowana na taką odpowiedź, zatem szukam bez pomocy sprzedawcy. Znajduję “Świerszczyk” schowany za krzykliwymi, kolorowymi pismami dla nastolatków. To głupie, ale od razu wącham, czy pachnie jak mój Świerszczyk z dzieciństwa. Oczywiście nie ma charakterystycznego zapachu druku offsetowego, ale już widzę znajomego wesołego świerszczyka i przypominam sobie czytelnicze wieczory z mamą – ona z “Przekrojem” w ręku, ja – dumna – z własną gazetą.
Aż trudno uwierzyć, ten dwutygodnik dla dzieci wychodzi od 1 maja 1945 roku, ma 70 lat! Były momenty gdy dopadła go – zwłaszcza w pierwszych latach wydawania – propaganda polityczna, a cenzura ingerowała w każde słowo. Ale kilka pokoleń Polaków wpatrywało się z zachwytem w niepowtarzalne rysunki Jana Marcina Szancera, czytało teksty Hanny Januszewskiej czy Ewy Szelburg-Zarembiny. Pismo przetrwało i choć daleko mu do czasów świetności, gdy błyskawicznie rozchodziło się 900 tysięcy egzemplarzy, wciąż jest chętnie kupowane przez rodziców dla swoich dzieci.
Patrzę na majowe wydanie poświęcone w całości bibliotece. Jest więc motyw przewodni, świetny pretekst do rozmów z dzieckiem. Już pierwsza opowieść o dzieciakach buszujących w Bibliotece Narodowej przynosi kilka słów do rozszyfrowania. Co znaczy „katalogować”? – pyta mój syn i sam odpowiada na pytanie, bo przecież jest zapisany do szkolnej biblioteki.
Potem czytamy na przemian: opowiadania, wiersze (jest mnóstwo poezji dla dzieci), rozwiązujemy zagadki, rebusy i krzyżówki. W tym numerze niewiele jest komiksów choć trzeba pamiętać, że to na łamach „Świerszczyka” zadebiutował słynny Jeż Jerzy. Dla dziecka jest ważne, żeby pojawił się główny bohater. Bajetan Hops od lat ma się całkiem dobrze, rozrabia, uczy się i zawsze pojawia się jako przewodnik w kolejnych wydaniach numeru. Szata graficzna, być może celowo, nie jest krzykliwa, raczej w bardzo stonowanych kolorach. Czy przyciągnie jednak nowych czytelników, zwłaszcza tych, którzy “Świerszczyka” nie znają z dzieciństwa?
Pismo co prawda idzie z duchem czasu, ma swój profil na facebooku, internetowe wydanie Magazynu dla Rodziców. Brakuje mi jednak jeszcze lepszej promocji w sieci sprzedaży. Nie od dzisiaj wiadomo, że rodzice kupują produkty pod wpływem próśb dzieci, które wypatrzą coś w sklepie. Jak mają zauważyć Świerszczyk przygnieciony gazetami ze zdjęciami dziecięcych idoli, wielobarwnymi okładkami? Rozwiązań jest mnóstwo, ale to już praca dla fachowców od promocji.
c
Autor: Natalia Vince
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
2 komentarze
Beata En
24 lutego 2017 at 12:02Świerszczyk to jedyne czasopismo dla dzieci z oprawą plastyczną na najwyższym poziomie.
Marek
19 maja 2016 at 18:48Dziś nie jest łatwo przebić się z wymagającym i rozwijającym produktem. A takim jest Świerszczyk.
Wszędzie pełno ogłupiającej krzykliwej tandety.
Tym większa chwała osobom które reaktywowały pismo.
Dodam, że niestety konkurencja dla Świerszczyka jest dużo większa niż kiedyś.
Są dedykowane strony gdzie bezpłatnie można znaleźć naprawdę wartościowy materiał.
Marek