– Mamo, zbudujesz ze mną tego smoka? – moja córka pochyla się nad pudełkiem z zestawem LEGO Elves.
Zabawa z dziećmi nie zawsze sprawia mi frajdę. Przyznaję się – nie lubię zabaw w sklep, ani odgrywania scenek, wyścigów samochodowych ani gry w piłkarzyki. Oraz wielu innych dziecięcych rozrywek. Ale są i takie zabawy moich dzieci, w których uczestniczę chętnie i z wielką przyjemnością. Zwykle są to te, które wiążą się z jakąś twórczością, konstruowaniem czegoś, budowaniem, lepieniem, rysowaniem… Dzieci wiedzą, na co łatwo dam się namówić.
Budowanie z LEGO lubię bardzo, a seria LEGO Elves podoba mi się szczególnie. Jest naprawdę baśniowa – gra kolorami niespotykanymi w innych zestawach, dopracowane – jak to w LEGO – najdrobniejsze elementy nadają całości styl przypominający najlepsze ilustracje baśni i książek fantasy.
– Ty mi szukaj klocków, a ja będę budować – zarządza Mała. Muszę się pilnować, żeby nie wyjść z roli pomocnika i nie przejąć inicjatywy w budowie. To ona jest szefową. Wyszukuję więc kolejne klocki, a drobne paluszki mojej córki łączą je w konstrukcję, która za chwilę będzie wejściem do jaskini Smoka Ognia. Elementy “kryształowe” wywołują okrzyki zachwytu Małej, mnie rozczula maleńkie lego-wiaderko. Zdaje się, że ma w nim być jakaś czarodziejska woda ze źródełka.
– O, jaki fajny portal! – wtrąca się starsze dziecię, Junior lat 10.
– To nie portal, tylko wejście do jaskini – wyjaśnia Mała. – Zobacz, jak się otwiera!
Junior ogląda zbudowaną przez nas konstrukcję z uwagą, potem kontempluje jeszcze pudełko.
– Wiesz co, mamo – orzeka w końcu – ten zestaw to nie jest taki tylko dziewczyński. W końcu to smok.
– Chcesz budować z nami – proponuje natychmiast bratu moja empatyczna, serdeczna, zawsze dbająca o innych córka.
Od tej chwili jest nas troje – wędrowcy po baśniowej krainie. Składając klocek do klocka tworzymy kawałek baśniowego świata. Mała i Junior gadają na przemian, snując opowieść o smoku, który musi uratować skarb, ale najpierw musi go znaleźć, tylko że nie umie czytać mapy, więc się zaprzyjaźnia z dziewczynką, która umie czytać (“Nauczyła się w szkole” – dopowiada Mała) i ona postanawia wyruszyć ze smokiem i znaleźć ten skarb. Mają ograniczony czas (“Jak się nie wyrobią, to skarb, czyli kryształ wielomocy, zamieni się w pył” – dodaje Junior), więc muszą się śpieszyć, ale też muszą najpierw przejść szkolenie (“Tak jak Luke Skywalker” – wyjaśnia Junior).
Smok jest gotowy. Mogą ruszać na wyprawę. Dzieciaki w ferworze improwizowania scenariusza, a ja w zachwycie słucham, jak snują opowieść wprost ze swojej wyobraźni.
– Może nazwiemy smoka Ziutek – proponuję trochę prowokacyjnie.
– Mamo!!! – wrzeszczy oburzony duet.
Lubię zabawy, które naprawdę łączą pokolenia, w których wszyscy znajdują przyjemność. Lubię budowanie z klocków LEGO razem z moimi dziećmi. A najbardziej lubię patrzeć na nich i podziwiać fajerwerki ich dziecięcej fantazji. Okazuje się, że LEGO Elves to taki świat, w którym świetnie się czuje zarówno wyobraźnia sześciolatki, jak i jej starszego brata, a i mama z przyjemnością się weń zagłębia.
c
PS. Dzieci jednak zgodziły się na Ziutka. Uznaliśmy, że jest podobny do naszego psa.
c
autorka: Elżbieta Manthey
Tekst powstał dzięki współpracy Juniorowa z firmą Lego
Twój komentarz może być pierwszy