Czy 45 kilometrów na godzinę to szybko? To zależy. Gdy prowadzimy prawdziwy samochód, taka prędkość nie wywołuje ekscytacji, raczej znudzenie ślimaczym tempem. Ale gdy do takiej prędkości rozpędzimy niewielki, sterowany radiowo model, emocje są gwarantowane.
Utrzymanie prostego toru jazdy to wyzwanie, a nasza droga kończy się zaskakująco szybko. Na szczęście nasze autko jest odporne na kolizje, a kontroler pozwala na stopniowe dodawanie gazu. Modele RC (Radio Controlled) uGo świetnie nadają się na rozpoczęcie przygody z pilotowaniem modeli samochodów rajdowych (i nie tylko rajdowych, ale o tym w dalszej części artykułu).
uGo Buggy
„Buggy – jak podaje Wikipedia – to lekki samochód rekreacyjny wyposażony w duże koła z grubymi oponami, wytrzymałe zawieszenie i otwarte nadwozie, zaprojektowany do jazdy po wydmach, plażach i pustyniach”. Nic dodać, nic ująć – Buggy firmy uGo jest dokładnie taki: ma duże koła z grubymi, balonowymi oponami, odsłonięte nadwozie z kierowcą w białym kasku (czyżby Stig!?) i zawieszenie, które pozwala na pokonywanie wertepów.
Buggy rozpędza się do 25 km/h. To w sama raz tyle, żeby poczuć radość z zabawy bez obaw, że tracimy kontrolę nad autem. Innymi słowy Buggy świetnie nadaje się do nauki prowadzenia modeli sterowanych radiowo.
Jego mocna budowa sprawia, że nie obawiamy się walnięcia w jakąś przeszkodę. W czasie testu często zdarzało nam się rąbnąć w betonowy płot lub większy kamień. Mocne zderzaki brały siłę uderzenia na siebie i po dzielnym Buggy w ogóle nie było widać, że właśnie zaliczył kolejne uderzenie. Od razu jechał dalej. Chyba, że się wywrócił, wtedy trzeba było go postawić na koła.
Sterowanie autem jest banalnie proste. Pilot trzymamy w lewej dłoni jak pistolet. Cyngiel uruchamia napęd. Jeśli go naciśniemy – auto jedzie do przodu. Ruch palca w drugą stronę napędza auto do tyłu. A za zmianę kierunku odpowiada pokrętło przypominające felgę z oponą. Nauka sterowania trwa dosłownie kilka sekund.
Jeździliśmy Buggy po asfalcie, na którym radził sobie najlepiej (w podwoziu auta zamontowano mechanizm umożliwiający kalibrację toru jazdy), oraz po wertepach na poboczu drogi: po trawie, niewielkich kamieniach, piachu, kałużach… Buggy dawał radę, choć czuć było, że jego żywiołem są płaskie powierzchnie.
Buggy daje też radę w domu. Co prawda przy pełnej prędkości szybko zaliczy uderzenie w ścianę czy jakiś mebel, ale cyngiel dozuje przyspieszenie stopniowo, więc można po prostu jeździć nieco wolniej. A drift na salonowym parkiecie to sama radość!
uGo Monster
Monster rozpędza się do 45 km/h. Taka prędkość gwarantuje już duuuże emocje. Można nim jeździć po równym asfalcie (najlepiej znaleźć pusty plac lub boisko), gdzie będzie śmigał z pełną prędkością, lub zjechać w trudniejszy teren ćwicząc nagłe omijanie przeszkód, wyskoki i przewrotki. Monster poradzi sobie z naprawdę dużymi przeszkodami, bo jego koła są ogromne (dwa razy większe niż w Buggy), a niezależne zawieszenie każdego koła ma bardzo duży skok.
Nie oszczędzaliśmy Monstera. Jeździł po kamieniach, trawie, błocie, piachu i kałużach (model jest odporny na zachlapania i można nim jeździć w deszczu). Zjeżdżał z krawężników i schodów. Wspinał się na zbocza i zjeżdżał z nich na pełnej prędkości. No i raz na jakiś czas walił w przeszkodę, gdy któremuś z nas nie udało się opanować prędkości.
Ważna sprawa – pilot Monstera ma duży zasięg. Samochód odjeżdżał nam na ponad sto metrów i cały czas słuchał poleceń. Dalej nie pozwalaliśmy już mu odjeżdżać, bo po prostu przestawał być widoczny, podobnie jak teren, po którym jechał. Zamiast tego kłóciłem się z dziećmi o pilota – to właśnie o uGo Monstera walczyliśmy najczęściej.
uGo Climber
Climber to zupełnie inna kategoria pojazdu. Rozpędza się do 15 km/h – po szaleńczych rajdach Monstera wydawało nam się, że jeździmy jak w smole. Ale nie w prędkości leży największa zaleta Climbera, ale w dzielności. Climber wjedzie wszędzie, pokona każdą przeszkodę. To jest auto terenowe, a nie wyścigowe. Ma napęd na wszystkie koła, który zapewniają dwa niezależne silniki, jest wysoko zawieszony i ma szerokie koła z dużym bieżnikiem.
Climber kocha kamienie, krawężniki, schody, doły, błoto, kałuże i wszelkie inne przeszkody. Wilgoć mu nie straszna, wywrotki również, bo metalowe części podwozia gwarantują dużą odporność. Krótko mówiąc jeśli zastanawiasz się, czy Climber da radę – nie myśl za wiele i śmiało ruszaj naprzód.
Odkryliśmy jeszcze jedną zaletę Climbera – jazdę w domu po samodzielnie skonstruowanym torze przeszkód. Poduchy, koce, kartony, różne zabawki, meble, książki, garnki – co wpadło nam w ręce, to dokładaliśmy do toru badając możliwości pojazdu. Świetna zabawa na deszczowy dzień!
uGo koparka oraz uGo wywrotka
Te dwa pojazdy można kupić osobno, ale zestawiam je razem, ponieważ idealnie się uzupełniają. Koparka i wywrotka – duet, który pomoże zbudować niejeden zamek z piasku lub np. tor przeszkód dla Climbera!
Wywrotka podjeżdża do placu budowy. Koparka ładuje piach na dużą, metalową łyżkę, podnosi ją do góry i wsypuje ładunek na pakę wywrotki. Wywrotka odjeżdża i w innym miejscu unosi skrzynię żeby zrzucić ładunek. Wywrotka zawraca i jedzie z powrotem po nową porcję piachu. Mógłbym tak bawić się bez końca. To właśnie przy tej zabawie pomyślałem sobie: jaka szkoda, że nie miałem takich zabawek w dzieciństwie… Nic to, najważniejsze, że moje dzieci świetnie się bawiły.
Bo koparka z ładowarką uGo zapewniły jakże rzadkie obecnie chwile wspólnej, harmonijnej zabawy Staszka i Zosi. Jedno ładowało, drugie przewoziło, a potem na odwrót. Chwilo, trwaj!
Oba pojazdy są niesamowicie zwrotne. Konkretnie – potrafią zawrócić w miejscu, a to dzięki sprytnemu mechanizmowi sterowania, który przypomina czołgowe gąsienice. Jeśli chcemy jechać do przodu – obie manetki na pilocie pchamy do przodu. Jeśli chcemy skręcić, pchamy jedną manetkę. A jeśli jedną popchniemy do przodu, a drugą do tyłu – pojazd kręci się w miejscu. Dwa dodatkowe przyciski służą do podnoszenia i opuszczania – skrzyni wywrotki i łyżki koparki.
Podsumowując – uGo zapewniło naszej rodzinie mnóstwo świetnej zabawy. Czy sterowaliśmy samochodami, czy dronami (o których napisałem TUTAJ), wszyscy byliśmy całkowicie pochłonięci odkrywaniem możliwości każdej maszyny. A dzięki odpornej konstrukcji nauka pilotażu przebiegała bez obaw, że nieumiejętny manewr zakończy świetną zabawę.
Foto: Wojciech Musiał
Twój komentarz może być pierwszy