Oczekiwanie na siostrę lub brata jest zwykle początkiem dużej zmiany, w którą wpisanych jest wiele sprzecznych uczuć takich jak miłość, zazdrość, troska czy poczucie winy. Zmiana pozycji w rodzinie, wchodzenie w nowe role, konieczność dzielenia się rodzicami – mierzą się z tym dzieci niezależnie od różnicy wieku między rodzeństwem. Dziś więc książki o tym, co się dzieje, kiedy w domu pojawia się nowy członek rodziny.
c
Niecierpliwe oczekiwanie
utrwaliły Jo Witek i Christine Roussey w książce Puk, puk, jest tam kto? W brzuchu naszej mamy. To kolejna po W moim sercu książka tego duetu autorek. Znajoma dziewczynka, która otwierała swoje serce i wpuszczała do niego tych, których kocha, tym razem czeka na kogoś do kochania – na siostrę. Jest pełna entuzjazmu i radości, snuje plany. Pomysł na książkę to dziewięć okienek, przez które zaglądamy do powiększającego się brzucha mamy, wspólnej mamy. Podglądamy przez nie rozwijające się dziecko – na ilustracjach zdecydowanie więcej jest wytworów dziecięcej wyobraźni, niż faktów z usg. Narratorka uruchamia wyobraźnię i zastanawia się, co robi rozwijająca się istota, co lubi, jak spędza czas, jaka jest i jaka będzie – liczne są pytania dziewczynki, która już czuje się starszą siostrą. To piękna opowieść o dotyku i bliskości, nawiązywaniu przyjaźni, mówieniu i śpiewaniu do brzucha. To pamiętnik z dziewięciu długich miesięcy czekania, a zarazem inspiracja do stworzenia własnego albumu ze zdjęciami USG i rysunkami starszego rodzeństwa. Ilustracje wykonane cienką czarną kreską przypominają rysunki dziecka; zostały oszczędnie i harmonijnie dopełnione kolorami. Kolory i motywy z rysunków przedstawiających starszą siostrę współgrają z kolorystyką ubrania mamy (widoczny jest tylko zajmujący coraz większą część strony brzuch), podkreślając więź między dziewczynkami i sprawy, które je łączą – obydwie jedzą, śpią, kąpią się. W czasie ciąży jednak wszystko wygląda nieco bardziej optymistycznie, niż wtedy, gdy rodzeństwo naprawdę zjawia się w domu…
Starszy brat po raz pierwszy i drugi
– to doświadczenie Petera, bohatera wspaniałych tekstów Astrid Lindgren Peter i Lena. Dwa opowiadania. W pierwszym z nich, zatytułowanym Ja też chcę mieć rodzeństwo, kilkuletni chłopiec, który bardzo chciał mieć rodzeństwo, zostaje starszym bratem. Gdy jednak siostra Lena okazuje się być małym krzykaczem stwierdza, że wolałby jednak trzykołowy rowerek. Nie jest łatwo zmierzyć się z prawdą o tym, że swojego rodzeństwa wcale nie kochamy, a z kolei rodzice kochają je bardziej od nas. Często podejmowane są wtedy dramatyczne próby zwrócenia na siebie uwagi i odzyskania rodzica. Opowiadanie Lindgren doskonale pokazuje upływ czasu, rodzicielską mądrość i przemianę, która doprowadziła do tego, że Peter pomyślał, że może teraz jest kolej Leny, żeby być małą i sprawiać kłopoty, więc najlepiej chyba będzie, jeśli on pomoże mamie się nią opiekować. Niedługo potem pojawia się braciszek Mats, ale starsze rodzeństwo jest już wtedy pochłonięte sobą.
Drugie z opowiadań – Ja też chcę chodzić do szkoły, obrazuje relację między Peterem i Leną, w której jest miejsce na troskę i dokuczanie, stawanie w obronie i wyśmiewanie, ale przede wszystkim na radość z tego, że nie jest się samemu. Pewnego dnia Peter zabiera Lenę do szkoły, by mogła zobaczyć, jak tam jest. Wygrywa dla niej szklaną kulkę, wie, jak się przechodzi przez ulicę i daje poczucie bezpieczeństwa – jakie to szczęście go mieć!
Mimo, że powstała dawno, opowieść trafia wprost do małych i dużych serc. Pokazuje, jak relacja między rodzeństwem się zmienia i ewoluuje w czasie. Warto o nią dbać, bo nie ma na świecie nikogo, kto będzie znał nas tak dobrze, z kim spędziliśmy tak dużo czasu jak z siostrą czy bratem. Czytelnikom spodobają się również ilustracje Ilon Wikland, do których autorka często odsyła w tekście. Są barwne i szczegółowe, doskonale oddają nagromadzenie wszystkich dziecięcych akcesoriów i chaos domu, w którym mieszkają dzieci. A z drugiej strony – pełne prostoty – idealnie obrazują świat Astrid Lindgren, zwyczajny i pozbawiony wszelkich elektronicznych gadżetów.
Czy mama kocha „tak samo”?
zastanawia się Oskar Gołąbek, prawie dziesięcioletni narrator powieści Sprzedam mamę. Książkę napisał Care Santos, na polski przetłumaczyła ją Karolina Jaszecka, a młodzieżowo, czarno-biało-pomarańczowo zilustrował Dennis Wojda. Gdy pojawia się młodsze rodzeństwo mama zachowuje się inaczej, właściwie jest nie do zniesienia. Pozostaje tylko ją… sprzedać. I na ten niebywale odważny krok decyduje się chłopak, który właśnie został starszym bratem noworodka nazywanego Fasolkiem.
Oskar chce sprzedać mamę, bo czuje, że ta przestaje go kochać. W całej akcji pomaga Nora – przyjaciółka Oskara. Sama ma sławnego, medialnego tatę, ale nie podoba jej się własne życie. Za to lubi mamę Oskara, która uwielbia książki i z entuzjazmem szerzy ideę czytelnictwa. Jest właścicielką księgarni Książkrokodyl, a ponadto wymyśla i opowiada baśnie. Na marginesie warto dodać, że i o tym również jest książka: o miłości do książek oraz o języku, w którym rozmawiają ze sobą ludzie potrafiący czytać, posługujący się specjalnym kodem.
Autor Sprzedam mamę otwarcie podszedł do pytania o to, czy dzieci kocha się „tak samo”? Co to właściwie znaczy i czy można w to uwierzyć, skoro się tego nie odczuwa? Czy dzieci powinny być odpowiedzialne? Dorośli mogą się z tej książki dowiedzieć, że: (…) czasami dzieci potrzebują dwóch lat, żeby coś zrozumieć. W końcu im się to udaje, więc trzeba w nie wierzyć. Jaką rolę w sprawie sprzedaży mamy odegra Nora? Przyjaciele pomagają zrozumieć i docenić to, co mamy i okazuje się, że możemy podzielić się z nimi również rodziną. Warto poznać mamę Oskara – ma dystans do siebie, potrafi być wyrozumiała i nie jest idealna, choć zdecydowanie wystarczająco dobra. Książka jest wciągająca, przemyślana, świetnie napisana. Z jednej strony jest w niej pewien właściwy wiekowi bohatera luz, a z drugiej bardzo ciekawe spostrzeżenia i porównania, szczerość wobec siebie oraz poczucie humoru.
Co czują koty?
Na koniec nowy członek rodziny widziany oczami… kotów. Szczerze polecam piękną, pełną prostoty i właściwie wyważonych słów opowieść Aminy Hachimi Alaoui Alya i trzy koty. Książkę cudownie zilustrowała Maya Fidawi – oglądanie jej rysunków, które mogłyby istnieć osobno, to wielka przyjemność. Dzięki dbałości o szczegóły odczuwamy, jacy są bohaterowie, wręcz doświadczamy łagodności Mariam, jednej z bohaterek. Ona i Sami mają trzy koty: strachliwego Minusza, wyniosłego Paszę i entuzjastycznego Amira, które cieszą się ich wyłączną atencją. Mogą liczyć na mnóstwo przytulania, ciepło i bliskość swoich właścicieli. Tymczasem brzuch Mariam każdego dnia staje się coraz większy. Powoduje to kocią ciekawość, ale i zdumienie, strach. Reakcje kotów na nagłą nieobecność Mariam i powrót z Alyą są zdecydowane – chcą zawalczyć o swoją opiekunkę! Urzekająca opowieść o obawach i zazdrości, ale i o miłości, która się mnoży, gdy się ją dzieli, bo jak tłumaczy Mariam: Moje serce jest duże, starczy w nim miłości dla was i dla Alyi. Koty, jak siostra Lili, Peter i Oskar, włączają się w opiekę nad Alyą – każdy daje z siebie to, co ma najlepszego, działając zgodnie ze swoim temperamentem. Miło jest patrzeć przez dziurkę od klucza na ich pełne ciepła i czułości życie.
c
Puk, puk, jest tam kto? W brzuchu naszej mamy
Jo Witek
ilustracje: Christine Roussey
Wydawnictwo Mamania
c
Peter i Lena. Dwa opowiadania
Astrid Lindgren
ilustracje: Ilon Wikland
Wydawnictwo Zakamarki
c
Sprzedam mamę
Care Santos
ilustracje: Dennis Wojda
Wydawnictwo Tatarak
c
c
c
Alya i trzy koty
Amina Hachimi Alayou
ilustracje: Maya Fidawi
Wydawnictwo Muchomor
c
c
recenzuje: Joanna Kirsz-Maj – absolwentka polonistyki i filozofii, nauczycielka. Jest przekonana, że dobra literatura dedykowana dzieciom może przynieść wiele korzyści również dorosłym. Pisanie o niej sprawia jej satysfakcję i przyjemność. Lubi kawę, LP3 i poznawanie nowych miejsc. Spełnia się rodzinnie. W Juniorowie pisze o dobrej literaturze dla dzieci.
Twój komentarz może być pierwszy