– Cześć tato, chciałem się tylko przytulić!
– Ożesz ty, zmykaj z domu bo się spóźnisz na gimbusa, ale już!
Mój syn, który już zdążył wyjść z domu, niespodziewanie znów pojawił się w kuchni w pełnym rynsztunku: buty, kurtka, tornister, bo zapomniał się ze mną pożegnać. A ja opadając na krzesło po codziennej porannej walce o wyekspediowanie obu naszych pociech na czas, ofukałem go automatycznie, zamiast wyściskać i przybić piątkę. Rozczarowanie w oczach Stasia dostrzegłem dopiero wtedy, gdy już się odwrócił i pognał na przystanek. Nosz kurcze pieczone!!!!!!
Nie jestem rodzicem idealnym. Błędy popełniam właściwie od pierwszych dni mojego ojcostwa. Do dziś pamiętam nagły impuls zdenerwowania, gdy kilkudniowy Staś osikał mi ręce, ubranie, ceratkę, podłogę i wszystko dookoła już po wyjęciu z kąpieli ale przed założeniem pieluchy. Grymas złości, który pojawił się na mojej twarzy, natychmiast wywołał lustrzane odbicie na buzi mego synka. Lista moich rodzicielskich grzechów jest długa i powiększa się właściwie każdego dnia. Zdarza mi się na moje dzieci nawrzeszczeć, kilka razy zdarzył się – o zgrozo – klaps. Zdarza się brak konsekwencji, gdy jednego dnia bezlitośnie pilnuję odrabiania lekcji, a następnego odpuszczam pozwalając najpierw obejrzeć film albo pojeździć na rowerze. Zdarza się to, tamto, siamto…
Od samego początku próbuję walczyć z własnym temperamentem obiecując sobie, że to już ostatni, ale to naprawdę-ostatni-raz, gdy dałem się ponieść własnym słabościom. Przez jakiś czas się pilnuję, ale potem nadchodzi moment obniżenia czujności i TRACH! Znów okazałem się kiepskim ojcem. Wyrzuty sumienia wzmaga świadomość, że moje niedoskonałości odciskają się nieodwracalnie na charakterach moich dzieci. Czy gdybym nie był taki impulsywny – myślę – to Staś nie traktowałby Zośki tak szorstko? Czy zosine poranne „JA NIE CHCĘ TEJ SUKIENKI” brzmiałoby o wiele łagodniej? Niestety mleko się rozlało, i nawet jeśli wytrę plamę, to ślad pozostanie.
Redagując Juniorowo czytam wszystkie pojawiające się w nim artykuły o tym jak należy traktować dzieci, by wyrosły na poukładanych, stabilnych emocjonalnie, dojrzałych i szczęśliwych dorosłych. I z każdą lekturą dostrzegam, że moja własna ścieżka rodzicielstwa jest coraz dalsza od doskonałości. Frustracja narasta wraz z poczuciem, że gonię własny ogon jak chomik w kołowrotku.
Dziś rano coś we mnie pękło. A może – pomyślałem – taka po prostu jest natura ludzka? Może jesteśmy skazani na wieczne popełnianie błędów? Może nie ma sensu szarpać się z własnymi słabościami bo powoduje to jeszcze większą frustrację, przez co wpadamy w błędne koło? Może powinniśmy zaakceptować fakt, że droga naszego życia pełna jest ślepych uliczek, ostrych zakrętów i niebezpiecznych pułapek? Może akceptacja własnych słabości sprawi, że będziemy spokojniejsi?
Nie chodzi – zaznaczam – o prostackie, bezrefleksyjne machnięcie ręką na własną niedoskonałość. Owszem, ideał nigdy nie będzie nam dany, ale niech nas to nie powstrzymuje przed dążeniem do doskonałości. Po każdym upadku trzeba się podnieść i spróbować jeszcze raz pomimo świadomości, że pełen sukces zawsze będzie poza naszym zasięgiem. I po to są te wszystkie mądre książki, artykuły czy rozmowy z ludźmi, którzy wiedzą więcej od nas. Po to też powstało Juniorowo.
Chciałbym pokazać własnym dzieciom, że ich ojciec – osoba w ich oczach najdoskonalsza na świecie – miewa chwile słabości, z którymi próbuje sobie poradzić. Chciałbym, by dzięki temu nauczyły się postępowania z własnymi słabościami, które też przecież mają i których będzie z wiekiem przybywać. Życie w nieustanym poczuciu winy to nic dobrego. Ani dla nas samych, ani dla naszych dzieci.
Autor: Wojciech Musiał
zdjęcia: elaine, Tarah Tamayo, popofatticus, micagoto
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
4 komentarze
Ajuna Design
17 grudnia 2015 at 09:11Bardzo mądry post. Bardzo Ci za niego dziękuje. Miałam wrażenie, że czytałam o sobie. Często kiedy zrobię coś nie tak, zamęczam się wyrzutami sumienia. Ulżyło mi, bo wiem, że nie jestem sama i że nikt nie jest doskonały i zamiast się zadręczać należy wyciągnąć wnioski.
Linkownia #26 - Kreatornia ZmianKreatornia Zmian
11 grudnia 2015 at 08:56[…] pułapek? Może akceptacja własnych słabości sprawi, że będziemy spokojniejsi?” – kilka słów o rodzicielstwie na […]
JZK
6 grudnia 2015 at 16:33Nie uchronimy dzieci przed “niedoskonałościami” świata, także przez “niedoskonałymi” rodzicami. Trzeba tylko mieć odwagę żeby ich przeprosić jak słabość u rodzica zagra pierwsze skrzypce. I to nie jest czasami takie łatwe.
Jaga
5 grudnia 2015 at 22:50Jak to dobrze wiedzieć, że nie tylko ja się zmagam z takimi problemami. Tak bardzo chcę żeby dziecko miało szczęśliwe dzieciństwo, że jak coś zrobię źle i po chwili (zazwyczaj jak zaśnie, albo już jest w przedszkolu) zdaję sobie sprawę, że wcale nie musiałam tak robić i na pewno skrzywiłam mu psychikę.