Historia mydła w postaci, jaką znamy dziś, ma zaledwie dwieście lat. Ale zmagania człowieka z brudem sięgają tysięcy lat wstecz. Pierwsze wzmianki o miksturze spełniającej rolę mydła pochodzą z trzeciego tysiąclecia przed naszą erą. Była to mieszanina drobnego piasku (właściwości ścierające), popiołu (odkażające) i tłuszczu, który pełnił rolę spoidła. Starożytni Grecy smarowali nią całe ciało, a następnie zeskrobywali specjalnym skrobakiem zwanym strigilde, przy okazji skutecznie depilując całe ciało. Opowiada nam o tym sympatyczny przewodnik demonstrując zarówno skrobak jak i tę niezbyt apetyczną maź. Opis ablucji w czasach antycznych nie brzmi zbyt zachęcająco, zwłaszcza w porównaniu ze… średniowieczem. Ta epoka wcale nie powinna kojarzyć się z brudem, w każdym razie do pewnego momentu.
Średniowieczne łaźnie były czymś w rodzaju klubu towarzyskiego. W przestronnej sali ustawiono szereg drewnianych wanien, do których wchodziło się parami. O tym, kto z kim się kąpał, decydował łaziebny. Kobiety i mężczyźni, starzy i młodzi, biedni i bogaci – w łaźni wszyscy traktowani byli jednakowo. Lepiej więc było nie drażnić łaziebnego… Niespieszna kąpiel dawała okazje do równie niespiesznych pogawędek, można było raczyć się winkiem i jakimiś przekąskami a nawet oddawać się różnym innym przyjemnościom, o których teraz nie będę się rozwodził. Ważne, że do łaźni chadzano nawet kilka razy w tygodniu, co całkowicie zaprzecza stereotypowi średniowiecza jako epoce smrodu i ciemności. Brud zapanował w Europie dopiero wraz z czarną śmiercią, ale po dalszą część tej opowieści zapraszam już do Muzeum Mydła i Historii Brudu.
Przy okazji odsyłam do świetnego bloga Posztukiwania, którego autorka, Magdalena Łanuszka, opisuje zwyczaje panujące w średniowiecznych łaźniach.
Bydgoskie muzeum to nie tylko opowieść o brudzie i mydle, ale też mnóstwo eksponatów. Wiadra, balie, tarki, pralki, trony z wiadomym otworem, prysznice, odkurzacze i inne urządzenia, którymi kiedyś walczono z brudem. Do tego stare proszki do prania i mydła – są ich setki! Proszek ixi, kokosal i szampon brzozowy w charakterystycznej butelce sprawiły, że zacząłem się uśmiechać do własnych wspomnień – dokładnie takiej chemii używała moja mama, gdy byłem dzieckiem. Mieliśmy też pralkę Frania, dokładnie taką samą! Ciekawe, co się z nią stało.
Ja oddaję się wspomnieniom, dzieci – robieniu mydła. W muzeum nie tylko się zwiedza, na początku nasza grupa zasiada przy stole i miesza mikstury: barwnik, aromat, gliceryna i różne stałe dodatki, jak ziarna kawy czy drobne muszelki. Całość wlewamy do foremek, a po rundzie z przewodnikiem odbieramy już jako zestalone kostki, każda opatrzona odpowiednim imieniem. Znakomita pamiątka, ale jeśli chcemy więcej – mydła, szampony i sole do kąpieli czekają w muzealnym sklepiku.
Muzeum Mydła i Historii Brudu to świetne miejsce na wizytę z juniorami. Zapewnia nie tylko solidną dawkę wiedzy, ale też uświadamia, że mamy szczęście żyć w epoce, w której walka z brudem… przestała być walką. Codzienny prysznic czy kąpiel z aromatycznym płynem stały się oczywiste i banalne. Dzięki temu muzeum docenimy je na nowo.
Informacje praktyczne:
Muzeum Mydła i Historii Brudu mieści się w Bydgoszczy przy ul. Długiej 13-17. Czynne jest od 10:00 do 18:00, ale wejścia z przewodnikiem odbywają sie o 10:30, 12:00, 13:30, 15:00, 16:00 i 17:00.
Zwiedzanie odbywa się w kilkunastoosobowej grupie, dlatego wizytę należy wcześniej zarezerwować telefonicznie. Jeśli zjawimy się bez rezerwacji, ryzykujemy, że zabraknie dla nas miejsca. Wizyta wraz z warsztatami trwa niecałą godzinę.
Bilet kosztuje 14 zł, są też bilety grupowe oraz rodzinne. Można zamówić przewodnika mówiącego po angielsku (11:30, 13:00 i 14:30).
Szczegółowe informacje dostępne są TUTAJ.
foto: Wojciech Musiał
Twój komentarz może być pierwszy