Któregoś wiosennego przedpołudnia jechałem przez miasto autem. Ruch był niewielki, słońce świeciło, drzewa i krzewy się zieleniły, z radia sączyła się jakaś miła dla ucha muzyka. Sielanka. I w pewnym momencie, gdy stałem na czerwonym świetle, moją uwagę przykuła dziwna dziecięca wyliczanka:
a
a
a
Raz i dwa, raz i dwa,
Dziewczynka Wojenka na imię ma.
Trzy i cztery, trzy i cztery,
Dziwne ona ma maniery.
Pięć i sześć, pięć i sześć,
Wcale lodów nie chce jeść.
Siedem, osiem, siedem, osiem,
Wciąż o kości tylko prosi.
Dziewięć, dziesięć, dziewięć, dziesięć,
Kto z was kości jej przyniesie?
Może ja, może ty?
Licz od nowa: raz, dwa, trzy!
I nagle cały zatopiłem się w piosence. Ręce i nogi mechanicznie prowadziły samochód, a ja – ojciec dwójki dzieci – skamieniały ze zgrozy słuchałem, jak ktoś nazwał strach, który tkwił we mnie gdzieś głęboko. Strach, który starałem się stłumić i wyprzeć ze świadomości. Strach, o którym nie rozmawiałem ani z rodziną, ani z przyjaciółmi, ani ze znajomymi, bo każdy z nas bał się, że jak ubierzemy go w słowa, to zmieni się z widma w realną postać, która kolbą w drzwi załomoce… Znalazł się jednak ktoś, kto się nie bał i ów strach za nas nazwał: to Spięty z zespołem Lao Che. Posłuchajmy Wojenki uważnie:
Gdyby do nas przyszła, skłamałbym, że wyszłaś, że na świat nie przyszłaś. Kłamałbym jak popadnie, choć kłamać, córeńko, nieładnie… Przejmujące słowa, które natychmiast rozumie każdy rodzic. Skąd się wzięły? – zapytałem Spiętego:
Muzykę do płyty „Dzieciom” skomponowaliśmy bardzo szybko w czasie wyjazdu w Bieszczady. Wszystkie piosenki powstały zaledwie w dwa tygodnie. A potem przez cały długi rok tworzyłem teksty. Gdy zaczynałem je pisać, wiedziałem, że chcę opisać to, że zostałem ojcem, i że w jakiś sposób muszę przysposobić moje dzieci do świata, który je otacza. A towarzyszą temu różne obawy, lęki i rozterki, bo gdy się ma dzieci, to z jednej strony człowiek jest szczęśliwy, ale z drugiej ze strachem patrzy na świat, który bywa bardzo niefajny. I „Wojenka” jest właśnie o tych obawach. Ja mam dwie córki w wieku sześciu i trzech lat. Życie w naszej części Europy ostatnio mocno się ostatnio skomplikowało, stąd obawy w sercu i w głowie. Cały czas się zastanawiam w jaki świat moje córki wkroczą, czy będzie przyjazny i poukładany, czy wrogi i chaotyczny.
Im bardziej opresyjny jest świat, tym ważniejsze, żeby w domu było poukładane…
Na tym to polega, że jeśli w domu dzieje się dobrze, to tym lepiej świat się układa, a jeśli w domach jest gnój, to potem dzieci rosną i rozrzucają go wokół. Jak to ktoś powiedział: to, co dzieje się w domu, świat odbija jak w lustrze.
Artyści są szczególnie wrażliwi na rzeczywistość i potrafią dostrzec o wiele więcej, niż przeciętni zjadacze chleba. Siłą rzeczy swoją wrażliwością zarażają własne dzieci…
Tak już ten świat jest poukładany, że każdy zajmuje w nim swoje miejsce i na każdym odciska on swoje piętno. Nie ma lepszych i gorszych. To, że jestem muzykiem i piszę piosenki z jednej strony sprawia, że mogę czuć się spełniony, a z drugiej strony rzeczywiście czuję brzemię swojej wrażliwości. Ale jestem pewien, że na świecie jest mnóstwo osób bardziej wrażliwych ode mnie, którzy nie zostali artystami, bo nie chcieli albo się nie złożyło…
W swoich tekstach jesteś bardzo szczery. Czy świadomość, że za kilka lat odbiorcami twoich piosenek będą twoje własne córki, w jakiś sposób cię cenzuruje?
Na pewno nie chciałbym, żeby wiązało mi to ręce. Gdy piszę to staram się być jak najbardziej sobą, ale gdzieś oczywiście tkwi we mnie świadomość, że moje dzieci będą to kiedyś czytać, ale to jest brzemię każdego tworzącego: świadomość, że gdzieś tam czeka odbiorca, potrafi podciąć skrzydła. Tworząc trzeba jak najmniej myśleć o tym, że jest coś na zewnątrz, wtedy hamulce puszczają i twórca staje się szczery. Nawet jeśli to co tworzy jest obrazoburcze, brudne, przerażające, to jest to prawdziwe. A prawda jest najważniejsza.
Nawet jeśli oznacza to potem tłumaczenie się przed swoimi córkami?
Jestem na to przygotowany. W swoich tekstach staram się być szczery do bólu, więc w każdej chwili mogę za nie wziąć odpowiedzialność. Oczywiście może zdarzyć się tak, że czas mnie zmieni, ale na pewno będę pamiętał siebie piszącego te teksty.
Jesteś artystą muzykiem – dużo koncertujesz, pracujesz wieczorami, czy twój zawód to obciążenie dla ciebie i twojej rodziny?
Na pewno tak, ale na szczęście rodzina się do tego jakoś przyzwyczaiła. W tym zawodzie bardzo często jest tak, że przez dziesięć dni jestem poza domem, ale potem wracam i przez cały tydzień jestem tylko dla nich. W innej pracy musiałbym pewnie łupać osiem do dwunastu godzin dziennie, żeby zapewnić rodzinie życie na odpowiednim poziomie. Jak we wszystkim, i w życiu artysty są plusy i minusy…
a
a
Płyta zespołu Lao Che „Dzieciom” ukazała się 4 marca. Choć tytuł nawiązuje do Brzechwy i jego “Brzechwa dzieciom”, nie jest to wcale płyta dla dzieci. Raczej dla dorosłych dzieci, dla tych, którzy mają dzieci i dla wszystkich, którzy byli kiedyś dziećmi. Spięty prezentuje głęboką problematykę codzienności w tonie zatroskanym, z pewną dozą dydaktyzmu – co pozostaje w kontraście do warstwy muzycznej. Jest to najbardziej spontanicznie i żywiołowo stworzona płyta w dotychczasowym dorobku grupy, a do tego bardzo melodyjna i śpiewna.
Produkcją płyty “Dzieciom” zajął się Piotr “Emade” Waglewski. Gościnnie w nagraniach udział wzięli Adam Miwiw-Baron i Karol Gola z grupy Pink Freud oraz Miłosz Pękala ( min.. Mitch & Mitch, Kwadrofonik).
a
Autor: Wojciech Musiał
foto: Lao Che
Twój komentarz może być pierwszy