Przyjaciółki ze szkolnej ławki nagle obrażają się na siebie, grupa rówieśników wyklucza kogoś ze wspólnej zabawy, koleżanki obgadują, koledzy dokuczają. Trudne sytuacje międzyludzkie zdarzają się w każdej grupie i w każdym wieku. Dzieci uczą się, jak sobie z nimi radzić, ale potrzebują w tym czasami pomocy dorosłych. O konfliktach wśród juniorów i o sposobach ich rozwiązywania mówi Joanna Jeżak, psychoterapeuta, z którą rozmawia Wojciech Musiał.
Moja córka Zosia, obecnie dziewięciolatka, ma serdeczne przyjaciółki: Kasię i Jolkę. Zosia uwielbia spędzać czas zwłaszcza z Kasią. W szkole siedzą w jednej ławce, po szkole razem wracają do domu i bawią się do wieczora. Do ich zabaw bardzo często dołącza Jolka i w trójkę dziewczyny świetnie spędzają czas. Ale jakiś czas temu coś się w tym układzie zepsuło. Zosia zamknęła się w sobie i zaczęła unikać Kasi i Joli. Na moje pytania odpowiadała, że wszystko jest w porządku, ale woli bawić się sama. A ponieważ widać było po niej, że coś jest na rzeczy, drążyłem temat i w końcu Zosia zdradziła mi, że Kasia i Jola zaczęły się bawić w „unikanie Zosi”. Czyli wykluczyły ją ze wspólnych zabaw. Zosi zrobiło się przykro. Czy taka sytuacja często zdarza się wśród dzieci i czy nie jest ona charakterystyczna raczej dla dziewczynek? Bo z moich obserwacji wynika, że wśród chłopców relacje wyglądają nieco inaczej. Chłopcy gwałtownie się pokłócą, czasem pobiją, ale po burzy szybko wraca piękna pogoda.
Takie „badanie się” w relacjach pomiędzy dziećmi w tym wieku rzeczywiście zdarza się często. Obserwuję to w klasach, w których prowadzę warsztaty. Jest to najczęściej zgłaszany problem przez nauczycieli klas 4-5. I rzeczywiście częściej takie trudne doświadczenia dotyczą dziewczynek.
Jola to jest bardzo fajna dziewczyna, która w innych zabawach nie jest w żaden sposób złośliwa ani nieprzyjemna. I nagle wpada jej do głowy pomysł, żeby unikać Zosi. Skąd biorą się takie pomysły?
Przyczyny takiego pomysłu mogą być bardzo różne. Począwszy od naśladowania. Jola sama mogła doświadczyć takiego odrzucenia. Dzieci w naturalny sposób przenoszą zachowania, których same doświadczyły, na inne dzieci. Jeśli dla Joli takie doświadczenie było trudne, to niejako odreagowuje trudne emocje właśnie poprzez powtórzenie tego schematu, tylko teraz ona jest w innej roli. Dzieci często też wypróbowują się w różnych rolach, eksperymentują. Jola mogła być świadkiem podobnego zachowania.
Często takie sytuacje pokazywane są w filmach dla dziewczynek. Niestety filmy nie pokazują rozwiązywania takich konfliktów w sposób, który chciałabym przekazywać dzieciom jako model asertywnego zachowania.
Najczęściej takie zachowanie nie jest intencjonalne. A już na pewno nie jego skutki. Dzieci raczej podświadomie wypróbowują siebie w różnych rolach, szukają swojej tożsamości, kim ja jestem, jak wchodzę w relację, co będzie, gdy zadbam o jedną relację kosztem innej. Nieraz jest tak, że dziecko coś zrobi i samo jest zaskoczone rezultatem i później ciężko jest się zatrzymać. Dzieci wchodzą w danej sytuacji w rolę ofiary/kata i trudno im z tego wyjść.
Jola postąpiła intuicyjnie, bez złej woli, ale Zosia ucierpiała. Czy powinienem zareagować?
Najważniejsze jest uważne wysłuchanie dziecka i stworzenie mu przestrzeni do tego, by samo nazwało swoje emocje i samo znalazło rozwiązanie problemu. Trzeba natomiast wyczuć granicę, gdy sytuacja wymyka się spod kontroli i dziecko samo sobie nie poradzi. Dopiero wtedy powinno się reagować. Takie sytuacje często zdarzają się w szkole: dziecko nie jest w stanie samo zmienić klasy, choć w obecnej stało się obiektem prześladowań. Oczywiście zmiana klasy to ostateczność, wcześniej powinniśmy zwrócić się do wychowawcy, który może nie dostrzec problemu, skontaktować się z rodzicami dzieci prześladujących nasze dziecko. Chodzi znów o stworzenie przestrzeni, w której dzieci same będą mogły znaleźć rozwiązanie problemu. Dziewięciolatki mogą jeszcze nie pomyśleć, że ich zachowanie może ranić innych. Refleksja może nie przyjść sama, więc należy im po prostu uświadomić w rozmowie, że ich zachowanie sprawia przykrość innym dzieciom, innym osobom.
W sytuacjach konfliktowych pomocne mogą się okazać, coraz popularniejsze w Polsce, tzw. mini-kręgi naprawcze, w których osoba dorosła pełni rolę moderatora pomagającego stworzyć warunki do tego, aby dzieci nawzajem się usłyszały. W trakcie spotkania prosi się dzieci, żeby po kolei opowiedziały o swoich emocjach i o tym, jak postrzegają daną sytuację. Potem prosi się je, żeby powtórzyły, jak one zrozumiały daną wypowiedź – każde dziecko przechodzi przez tę procedurę. A na końcu dzieci wymyślają pomysły rozwiązania konfliktu.
Dla dziewięciolatki to może być jednak spory dylemat – nadal przyjaźnić się z Kasią i Jolą, czy może odrzucić tę relację…
I właśnie po to są rodzice, którzy słuchają, towarzyszą dziecku w refleksjach i potrafią wyczuć, kiedy potrzebuje interwencji. Granicą jest przemoc i napiętnowanie.
Naszym zadaniem jest stworzenie przestrzeni, w której dzieci same znajdą rozwiązanie problemu.
A więc rozmowa, ale bez oceniania. Bez mówienia: „Spotykamy się, bo ty jesteś winna”. Zamiast tego opisujemy sytuację: „Widzę, że coś się stało. Lubiłyście razem spędzać czas, a teraz unikacie wspólnej zabawy. Słyszę, że dla Zosi to przykra sytuacja, nie wiem, co WY czujecie, pogadajmy o tym”. Ważne tylko, żeby wszyscy uczestnicy rozmowy spotkali się dobrowolnie. Nie może być tak, że jedna z dziewczynek przyszła, bo jej kazali. Wtedy z rozmowy nic nie wyniknie.
A czy interwencja dorosłych nie wzbudzi w dziecku poczucia zażenowania? Dla dzieci sytuacja, gdy rodzice zapraszają do rozmowy, może być „obciachowa”.
Owszem, może tak być, jeśli robią to nieumiejętnie, przede wszystkim poprzez oskarżanie. Wielokrotnie zdarzało mi się mediować w klasach. Wchodzę do takiej klasy i mówię „Wiem, że w waszej klasie jest konflikt i że może wam być trudno. Co o tym sądzicie?” Gdy dzieci zaczynają o tym rozmawiać, nie ma mowy o zażenowaniu, bo są uczestnikami poważnej, dojrzałej rozmowy.
Swoją drogą bardzo często obserwuję, jak dzieci przez rok się zmieniły i śmieją się z tego, jak zachowywały się w poprzedniej klasie. Same mówią, że się nawzajem raniły, że to było zupełnie niepotrzebne i że teraz zupełnie inaczej rozwiązują konflikty.
My dorośli mamy w ogóle tendencję do zakładania, że konflikty są złe. Ale to nie jest takie jednoznaczne, prawda?
Konflikt jest nieuniknionym elementem życia każdego człowieka. To nie sam konflikt/różnica zdań jest zła. Złe może być to, w jaki sposób ludzie w czasie konfliktu traktują się nawzajem. Ważne jest, aby dzieci miały szansę być świadkami czy samemu doświadczać sytuacji konfliktowych, w których obie strony, mimo konfliktu, szanują siebie samych i siebie nawzajem.
Joanna Jeżak – pedagog, coach, psychoterapeutka. Właścicielka Centrum Rozwoju Dziecka i Rodzica PESTKA. Od lat towarzyszy w rozwoju dzieciom, rodzicom i nauczycielom prowadząc warsztaty oraz spotkania indywidualne. Mama dorosłego Krzyśka, nastoletniego Stasia i maleńkiej Zosi.
.
.
Foto: Created by Freepik
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
1 komentarz
Terapia rodzinna
12 października 2018 at 19:16Bardzo ciekawy wpis, pozwolę sobie udostępnić:)