Jadąc do pracy codziennie mijam młodą dziewczynę, która zmierza na przystanek szkolnego gimbusa. Idzie szybkim krokiem, na plecach torba z książkami i zeszytami, a w dłoni… telefon. Wzrok wbity w ekran, jej kciuk miga tak szybko, że prawie go nie widać. I tak jest codziennie: szybki marsz, wzrok w ekranie, kciuk na klawiaturze… Z boku wygląda na to, że bycie on-line jest dla niej ważniejsze niż ryzyko skręconej kostki. Ilu jest takich nastolatków wokół nas?
Niedawne badania amerykańskich naukowców pokazują, że typowy nastolatek spędza 9 godzin na czatowaniu, graniu i przeglądaniu mediów społecznościowych. Nie przeszkadza mu w tym ani jedzenie, ani odrabianie zadań domowych, ani bycie z rodziną. Oto kilka ciekawych danych statystycznych zaczerpniętych z raportu:
Połowa nastolatków i ponad 1/4 rodziców uważa się za uzależnionych od mobilnych urządzeń elektronicznych (telefony, tablety itp.).
Ponad 3/4 rodziców oraz 41% nastolatków kilka razy w tygodniu doświadcza sytuacji, w której urządzenie elektroniczne zakłóca rozmowę z drugą osobą.
72% nastolatków i 48% rodziców czuje nieodpartą potrzebę natychmiastowego odpowiedzenia na SMS-a lub wiadomość na mediach społecznościowych.
56% rodziców przyznaje się do używania telefonów w czasie prowadzenia samochodu, a 51% dzieci widziało, jak ich rodzice to robią.
O polskich badaniach na ten temat przeczytacie tu:
Autorzy amerykańskiego raportu sugerują kilka wniosków:
Istnieje ryzyko uzależnienia od internetu. Wśród naukowców nie ma na razie zgody na to, czy takie uzależnienie można potraktować jako jednostkę chorobową, w jaki sposób je badać i czy można mówić o powiązaniach takiego uzależnienia z depresją czy ADHD. Niemniej amerykańscy psychiatrzy skłonni są stworzyć jednostkę chorobową o nazwie „Internet gaming disorder”, czyli zaburzenie spowodowane intensywnym graniem w gry online.
Wielozadaniowość może zaburzać zdolność koncentracji. A sam termin „wielozadaniowość” jest mylący – wydaje nam się, że potrafimy wykonywać kilka czynności jednocześnie, podczas gdy w rzeczywistości każdemu zadaniu poświęcamy minimalną uwagę i robimy je po łebkach. W rezultacie mamy kłopot z dokończeniem pojedynczego zadania a tempo pracy wyraźnie spada. Dodatkowym efektem jest kłopot z zapamiętywaniem rzeczy, które dzieją się wokół nas w czasie takiej pracy.
Media i nowoczesne technologie generują rodzinne konflikty. Wiele dzieci uważa, że ich rodzice zbyt często sprawdzają swoje urządzenia, z kolei rodzice mają kłopot w odciągnięciu swoich dzieci sprzed ekranów.
Wydaje mi się, że najbardziej uderzająca w powyższych danych jest zależność pomiędzy nawykami rodziców a zachowaniem ich dzieci. Czy to świadomie, czy mimowolnie dzieci przejmują wzorce od swoich rodziców. Jeśli obserwują ojca lub matkę spędzających godziny przed ekranem komputera, odpowiadających na SMS-y za kierownicą czy obsesyjnie sprawdzających Facebooka w czasie wspólnego posiłku lub na wycieczce – można się spodziewać, że dzieci będą zachowywać się tak samo. Jeżeli więc rodzice czują zły wpływ nowoczesnych technologii na ich relacje z dziećmi, naprawę powinni rozpocząć od siebie samych.
W jaki sposób?
Sporządź „listę rzeczy do wygooglania później”. Naprawdę nie musisz natychmiast sprawdzić, w którym roku wynaleziono klocki Lego. Rozmowa od tego nie ucierpi, a być może stanie się jeszcze ciekawsza. Poproś dzieci, żeby zwracały ci uwagę, gdy sięgasz po telefon.
Wyłącz dzwonek i sygnał powiadomień. W ustawieniach Twojego telefonu najprawdopodobniej znajdziesz opcję automatycznej odpowiedzi na wiadomość SMS lub e-mail. Możesz też ustawić głośne powiadomienie wyłącznie dla ważnych wiadomości i połączeń (np. od szefa czy od członków rodziny). Resztę ignoruj, oddzwonisz lub odpiszesz później.
Dotyczy to również wibracji! Twój telefon drgnął, więc sprawdzasz co przyszło. A przy okazji szybki rzut oka, co tam na fejsiku…
Ustaw sam sobie kontrolę rodzicielską. W sieci znajdziesz mnóstwo aplikacji pozwalających kontrolować użycie telefonu i wyznaczyć czas wolny od niego – czas dla Twojej rodziny.
Ćwicz uważność. Badania pokazują, że telefon nas rozprasza nawet wtedy, gdy go nie używamy. Przyciąga uwagę i kusi, by go podnieść i sprawdzić, co nowego. Może więc warto zacząć medytację? W sieci łatwo znajdziesz aplikacje uczące bycia zen na co dzień.
Nowoczesne technologie nie są same w sobie złe. Dzięki nim możemy sprawnie pracować, pozyskiwać wiedzę i doskonale się bawić. Ważne, by korzystać z nich w sposób rozsądny. Nie pozwólmy, by to one rządziły nami. Ustalmy w domu miejsca wolne od telefonu. Wyznaczmy godziny bez komputera, skupmy się na jednej rzeczy naraz i porzućmy wielozadaniowość. Rodzice mają ogromny wpływ na swoje dzieci. Nauczmy je słowem i własnym przykładem, że bycie off-line jest cool.
c
Autor: Wojciech Musiał, źródło: Common Sense Media
Zdjęcia: Gordon, Elsa Salinas, ExpectGrain, Kevin Jarret
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
3 komentarze
tt
9 maja 2018 at 20:17Czyli –
1) nie ma dowodów na uzależnienie od internetu.
2) Psycholodzy wymyślili sobie „Internet gaming disorder” – czyli uzależnienie od grania, a nie od internetu. Czyli nic nowego – ruletka, poker, wyścigi konne, zakłady bukmacherskie, gry komputerowe itd. mocno wciągają. Niektóre gry w internecie również.
3) “Media generuję rodzinne konflikty” Serio? W jaki sposób?
4) “Wielozadaniowość może zaburzać zdolność koncentracji” – no na tym to polega, że nie koncentrujemy się na jednej rzeczy… I znowu jakieś pomieszanie skutku z przyczyną. Ja np. nie umiem się skupić na jednej rzeczy dlatego robie kilka jednocześnie. Ale tak miałem już od małego, kiedy o necie nawet nie śniem
itd.
Elżbieta Manthey (Juniorowo)
9 maja 2018 at 20:581) Na tym polega rozwój nauki, że najpierw są obserwacje, przypuszczenia, które poddaje się analizie, badaniom, dowodom, bądź falsyfikacji. Nawet jeśli dowodów naukowych jeszcze nie ma, a badania trwają, to studia przypadków już owszem są.
2) “Wymyślili sobie” to dość lekceważące określenie. Zaobserwowali, przypuszczają, poddają analizie i badaniom. Gry internetowe tym różnią się od ruletki, że są znacznie łatwiej dostępne i problem uzależnienia rośnie ilościowo.
3) “Wiele dzieci uważa, że ich rodzice zbyt często sprawdzają swoje urządzenia, z kolei rodzice mają kłopot w odciągnięciu swoich dzieci sprzed ekranów.”
4) Nad tak zwaną wielozadaniowością naukowcy również się pochylają i badają. Jest wielu wielbicieli multitaskingu, co nie znaczy, że jest to efektywna metoda działania.
W Juniorowie wielokrotnie pisaliśmy o tym, jak ciekawe rzeczy można znaleźć w internecie oraz o tym, że media cyfrowe są integralną częścią życia naszych dzieci i nas samych. Piszemy też o zagrożeniach, jakie wiążą się z smartfonami, komputerami, bo takie istnieją.
Ola Jurkowska
17 maja 2016 at 19:23Myślę że warto też po prostu dawać dzieciom przykład, że dobra zabawa i ciekawe rzeczy dzieją się też w świcie rzeczywistym. Dzieci nas naśladują, więc wykorzystajmy to i zwyczajnie pokazujmy im swoim przykładem jak się odpoczywa, bawi i relaksuje bez mediów elektronicznych. Bo jeśli widzą nas non stop przed ekranem – bo trzeba popracować, a po pracy odpocząć oglądając film czy grając w grę, no to nic dziwnego, że i one nabierają przeświadczenia, że tak właśnie wygląda życie.
Tak mi się przynajmniej wydaje. Pozdrawiam