Dłubanie w nosie, obgryzanie paznokci, zdrapywanie strupków, gryzienie włosów… Są takie zachowania, których doświadczył lub które widział każdy z nas. Zachowania powszechne, ale budzące poczucie dyskomfortu, powodujące napięcie. Zachowania podlegające silnej społecznej ocenie, których często się wstydzimy i niechętnie na nie reagujemy. Czy i kiedy takie zachowania mogą martwić? O niekomfortowych dla rodziców zachowaniach juniorów opowiada Katarzyna Seremak, psycholog, psychoterapeuta rodzinny i neuroterapeuta, z którą rozmawia Wojciech Musiał.

Wojciech Musiał: Naszą rozmowę planowałem rozpocząć od pytania, dlaczego dzieci dłubią w nosie, obgryzają paznokcie itd. Ale doszedłem do wniosku, że byłoby to źle postawione pytanie. Należy raczej zapytać – dlaczego my wszyscy dłubiemy w nosie lub obgryzamy paznokcie? Bo ten temat dotyczy również świata dorosłych. Gdy uwiera nas kamień w bucie, to go wyjmujemy, gdy drapie nas metka przy koszulce, to ją odcinamy, a gdy przeszkadza nam coś w nosie, to go oczyszczamy. Wydawać by się mogło, że jest to naturalny odruch, a jednak poprzez swoją estetykę budzi zdecydowanie więcej społecznych emocji.

Katarzyna Seremak: Samo poszukiwanie komfortu jest wspólne nam wszystkim i jest dość odruchowe. Jednak w efekcie wychowania, uczenia się norm społecznych, nauki dbania o higienę oraz o komfort osób trzecich z czasem nabieramy poczucia wstydu, podlegamy ocenie, wchodzimy w sferę tabu społecznego, z drugiej strony czasami odczuwając jednocześnie silną potrzebę takich zachowań, a nawet czerpiąc z nich przyjemność. Gdyby zapytać swojej naturalnej intuicji cielesnej, czy dłubanie w nosie jest złe, z pewnością zaśmiałaby się czule. To kultura uczy nas, gdzie i kiedy możemy robić ze swoim ciałem to, co chcemy. Dzieci oczywiście są bliższe swojej cielesności i dużo bardziej spontaniczne w natychmiastowym zaspokajaniu potrzeb. Dorośli zaś, wyuczeni norm społecznych, kierują dzieci ku nim i jest to zupełnie naturalne. Jest to więc raczej kwestia modelowania zachowań, wychowywania.

Czy jest więc granica, poza którą można stwierdzić, że takich zachowań jest za dużo?

Jak z każdym zachowaniem, jeśli jest go niewspółmiernie dużo, jeśli wydaje się nie podlegać kontroli, zastępować coś, jeśli nabiera charakteru kompulsywnego, wtedy należy je obserwować i zastanowić się, co z nim zrobić. Z punktu widzenia doświadczenia zawodowego mogę powiedzieć, że częste dłubanie w nosie rzadko jest zgłaszane jako problem, którego nie można usunąć drogą wychowawczą. Zdecydowanie częściej niepokój rodziców wzbudza obgryzanie paznokci, którego częstotliwość przekracza potrzeby. Chodzi o dzieci (i dorosłych też), które potrafią spędzać na obgryzaniu paznokci godzinę – dwie dziennie, które wyglądają, jakby nie miały nad tym kontroli, czasami mimo frustracji, bólu i ran. Paradoks tych zachowań jest taki, że przynoszą im ulgę.

Dlaczego tak jest? I jak interweniować w przypadku obgryzania paznokci?

Jak zwykle jest bardzo różnie u różnych osób. Zachowania takie mogą być zamodelowane, np. taki sposób radzenia sobie z napięciem emocjonalnym można nabyć od osób bliskich. Na przykład „zamiast wyrażać złość czy lęk, obgryzam paznokcie”, oczywiście nie na świadomym poziomie. „Nauczyłem się tak, bo ileś razy przyniosło mi to chwilową ulgę”. Widać to czasami w psychoterapii czy innej pracy nad własną świadomością, kiedy dłuższa praca nad wyrażaniem emocji skutkuje w wygaszaniu niektórych nawyków tego typu.

Zdarza się też, że pewne osoby obgryzają paznokcie nawykowo w czynnościach skojarzonych, np. tylko wtedy, gdy oglądają telewizję. Wreszcie dzieci z niektórymi (wzmożonymi) potrzebami sensorycznymi mogą obgryzać paznokcie, żeby poczuć swoje ciało, ponieważ potrzebują mocniejszej stymulacji niż ta, którą mają w naturalnej codzienności. Kiedy takim objawom towarzyszą inne (sensoryczne), trzeba dać dziecku możliwość dostymulowania ich w sposób adekwatny dla potrzeb i przynoszący normalizację.

W przypadku obgryzania paznokci do bólu, gdy dziecko jednocześnie zgłasza, że nie ma nad tym kontroli, mogą to być także zachowania autoagresywne o charakterze kompulsywnym. Takie zachowania rzadko pojawiają się same. Najczęściej występują w towarzystwie różnego typu objawów lękowych. W takiej sytuacji lepiej jest pomyśleć o psychoterapii, zarówno w przypadku dzieci, jak i dorosłych.

W jakich sytuacjach zwykłe tego typu zachowania wzmacniają się i stają się powodem niepokoju rodziców? Czy dorośli mogą się przyczynić do wzrostu częstotliwości takich zachowań, np. ciągłym upominaniem?

Nie ma jednoznacznej i uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie. Zawsze należy przyjrzeć się temu, co dzieje się wokół dziecka. Każde zachowanie zwiększające częstotliwość lub intensywność może być okresowe, albo/i może być sygnałem, że coś niepokojącego dzieje się w otoczeniu dziecka, w jego przeżyciach. Wtedy należy odkryć, co jest przyczyną napięcia. Jego źródłem mogą być trudności z rówieśnikami, napięta atmosfera spowodowana np. zapracowaniem bliskich, żałoba, duże zmiany, czy tzw. „wędrujące napięcie emocjonalne” w rodzinie, czyli np. utrzymywane konflikty, tematy o których się nie mówi, rozpad rodziny itd.

Dobrze jest udzielić sobie odpowiedzi na pytanie, w kim tak naprawdę pojawiło się większe napięcie, czy w obserwatorze, czyli w kimś, komu przeszkadza zachowanie uznane za wstydliwe, czy w dziecku? W tym kontekście jeżeli dorosły zwraca uwagę na czynność, a nie na przyczynę napięcia, to paradoksalnie, nieintencjonalnie wzmaga napięcie.

A zdrapywanie strupków? Pamiętam z własnego dzieciństwa, że gdy pojawił się strupek, to czynność jego zdrapywania była przyjemna, choć czasem bolesna, gdy rana nie była do końca zagojona.

Dzieci są urodzonymi eksperymentatorami i obserwatorami. Próbują za wszelką ceną poznać świat wokół nich a przede wszystkim to, co im najbliższe, a więc własne ciało. Gdy było ono gładkie i nagle pojawia się rana a na niej strupek, to naturalną skłonnością jest zbadanie, co to jest i co się dzieje pod spodem. Wtedy psychologicznie nie jest to nic niepokojącego. Ale znów, jeśli zdrapywanie strupków się często powtarza, jeśli dziecko drapie się do ran i jeśli nosi to znamiona zachowania kompulsywnego, autoagresywnego połączonego z innymi objawami, np. lękliwością, częstszą złością, czy niewyjaśnionym smutkiem – należy reagować. Podkreślę jednak znów, że sama czynność okresowa w izolacji od innych sygnałów nie jest wystarczającym powodem do niepokoju. Naszym zadaniem jako dorosłych jest uważna obserwacja dzieci i zmian wokół nich. W razie potrzeby doświadczony psycholog rozwieje wątpliwości.

No dobrze, ale – przyjmując, że obgryzanie paznokci, dłubanie w nosie czy zdrapywanie strupków nie są wynikiem stresu, ale ciekawości ciała i chęcią przywrócenia komfortu – jak porozmawiać z dzieckiem, żeby go tych czynności oduczyć?

Najprościej można odpowiedzieć mówiąc, czego nie robić: nie krzyczeć na dziecko, nie karać, nie wzmacniać napięcia. Oczywiście są różne metody behawioralne, które próbują oduczać częstego obgryzania paznokci, łącznie ze smarowaniem nieprzyjemnymi w smaku lakierami itp., ale ja jestem zwolenniczką likwidowania przyczyn, a nie skutków. Wtedy mamy szansę, że zachowanie, które udało się zlikwidować, nie przejdzie w inne o tym samym podłożu. Czynności, o których rozmawiamy, najczęściej lub najpierw są sygnałem, że dziecko po prostu domaga się naszej uwagi. Poświęćmy mu więc jej jeszcze więcej. Zróbmy razem coś przyjemnego a jednocześnie przyjrzyjmy się uważnie, ile nasze dziecko nas ma, w jakim jesteśmy nastroju spędzając z nim czas, czy w domu są jakieś nierozwiązane zmartwienia. A gdy rozmawiamy z dzieckiem o zachowaniu, które nas martwi, niech przekaz będzie daleki od zawstydzania dziecka i krytykowania go. Nie mówmy, że coś robi źle, bo wprowadzamy dysonans: dziecku dłubanie w nosie sprawia przyjemność, a my mu mówimy, że postępuje źle. To może budzić konflikt i wzmagać napięcie. Zamiast tego spokojnie wytłumaczmy jak powinno się zachować, jakie mogą być konsekwencje itd.

Czyli zamiast mówić: „Nie dłub w nosie” powiedzmy: „Weź chusteczkę i oczyść nos”.

Dokładnie tak. Nie pastwimy się nad złym zachowaniem, ale wskażmy właściwą drogę.

A jeśli dziecko odpowie „Ale ja lubię dłubać w nosie, lubię obgryzać paznokcie”?

Wtedy opowiadamy krótko, że wiemy, jak łatwy jest to sposób i wyobrażamy sobie, że może być nawet przyjemny, ale tłumaczymy też, że dziecku może być trudno się tego oduczyć, że dłubać w nosie można odruchowo, nieświadomie, a wtedy czasami może to kogoś urazić, tak jak nas – rodziców (przykład bliski dziecku). Dlatego „jeśli chcesz dłubać w nosie, to rób to, gdy jesteś sam, a potem zadbaj o higienę, czyli np. umyj ręce, tak jak po wyjściu z toalety. Natomiast w towarzystwie poszukaj chusteczki”. Taki komunikat nie jest dla dziecka sygnałem braku akceptacji, a jednocześnie jasno stawia granice pewnych zachowań.

Jakie są inne zachowania niekomfortowe, z którymi rodzice walczą i o które się martwią?

Zachowaniem, które często martwi dorosłych, jest np. nawykowe ssanie kciuka. Oczywiście przypatrujemy się mu w kontekście wieku dziecka i etapu jego rozwoju. Niemowlaki mogą mieć chwilową tendencję do ssania kciuka, gdy wychodzą im zęby lub po odstawieniu piersi mamy czy smoczka. Czasami w okresie rozwoju mowy dzieci w taki sposób próbują regulować napięcie oralne, czyli w obrębie buzi. Są takie koncepcje neurofizjologiczne, które pokazują, że ćwicząc odruch ssania intuicyjnie ćwiczymy zwieracze i jednocześnie (poprzez połączenia funkcjonalne) mięśnie oczu. Może to być także objaw wzmożonej stymulacji sensorycznej, niewygaszonych odruchów neurologicznych, jak i wreszcie objaw natury emocjonalnej, napięciowej. Te ostatnie przyczyny są bardziej prawdopodobne u dzieci powyżej 2-2,5 roku życia, a raczej na pewno w okresie przedszkolnym. Przyjmuje się że każde zachowanie naturalne dla wczesnego rozwoju, a przetrwałe na późniejszych etapach, zastępuje albo wspomaga jakąś funkcję, jednak niekoniecznie adekwatnie.

A uporczywe zabawy włosami?

Mogą przybierać różną formę. Najczęściej spotyka się tzw. kręcenie loka, które spotyka się nie tak rzadko u dzieci w sytuacjach (z różnych przyczyn) lękowych. Jest to wówczas czynność powtarzalna, w sytuacjach wzmożonego napięcia, wstydu, stresu, pobudzenia. Jest to raczej zachowanie nieszkodliwe i nie budzi kontrowersji ani niepokoju. Według niektórych daje poczucie bezpieczeństwa poprzez powtarzalność i większe ‘odczucie siebie’. W skrajnych przypadkach, przy szerszym kontekście innych nietypowych zachowań może być objawem stereotypii. Czasami dzieci nawykowo jedzą włosy, ssą je, trzymają w buzi, o wiele rzadziej wyrywają je sobie. Takim sytuacjom oczywiście warto się przyjrzeć w kontekście medycznym i psychologicznym.

Z tego wynika, że rozpatrując tego typu zachowania musimy uwzględnić trzy rzeczy: ich częstotliwość, intensywność i trwałość.

Na pewno tak, koniecznie pamiętajmy też o kontekście rozwojowym, otoczeniu i relacjach, czyli o niezmiennych źródłach napięcia, ale też o zaspokajaniu potrzeb emocjonalnych dziecka, głównie potrzeby bezpieczeństwa i miłości.

Katarzyna Seremak – psycholog, psychoterapeuta rodzinny,  neuroterapeuta. Doktorantka Instytutu Psychologii PAN. Od lat zajmuje się terapią  dzieci, dorosłych i rodzin. Pracuje w Strefie Terapii i Edukacji Rodzinnej w Krakowie.
.

.

 

Foto: Jamwhy (CC BY-NC 2.0)