To nie jest zwykły skansen – tu wszystkiego można dotknąć i spróbować, to miejsce żyje: w warsztatach dymią ogniska, kowal wali młotem, tkaczki wyrabiają kobierce a garncarz zasiadł przy kole i formuje dzbanki i kubki.

Historia człowieka na Wyspie Wolin sięga 5. tysiąclecia p.n.e. Archeolodzy odkryli tu pozostałości kultury łużyckiej, wyspę zamieszkiwały plemiona gockie, a potem słowiańskie. Najwięcej śladów pozostawili Wolinianie, plemię, które osiedliło się na wyspie ok. IV wieku n.e., i które władało nią aż do wieku XI, uznawszy w końcu zwierzchnictwo Bolesława Krzywoustego.

Skansen na wyspie Wolin odtwarza życie Wolinian w najdrobniejszych szczegółach: stoi tu ponad 20 chat zbudowanych dokładnie tak, jak stawiali je Wolinianie. W nich meble i sprzęty, których wtedy używano, a przy nabrzeżu stoi łódź o charakterystycznym kształcie. Różnica pomiędzy tą osadą a zwykłym skansenem jest taka, że tu można dotykać czego się chce, samodzielnie próbować działania narzędzi, siadać na krzesłach i ławach, kłaść się na łożach i wspinać po drabinach na pięterka chałup.

Poza tym jest duża szansa, że natraficie na prawdziwych Wolinian mieszkających w chatach i w rozstawionych przy nich namiotach. Do skansenu bardzo często zjeżdżają pasjonaci żywej archeologii, którzy wcielają się w bednarzy, szkutników, wojów i inny członków społeczności Wolinian. I są to nie tylko Polacy, sami widzieliśmy Czechów, Rosjan, Francuzów, Norwegów i Anglików. Do każdego można podejść, bez skrępowania obserwować ich rzemiosło, każdy chętnie opowie (w swoim języku) o swojej umiejętności i o życiu w dawnych czasach. Na zwiedzających czekają kramy z ich wyrobami oraz kuchnie, w których można spróbować specjałów średniowiecznej kuchni. Dzieci poszaleją na placu zabaw, dorośli… właściwie też, bo przecież w każdym z nas drzemie dziecko.

This slideshow requires JavaScript.

Foto: Wojciech Musiał