Zacznijmy od tego, co pierwsze rzuca się w oczy: gra jest solidnie wykonana, a oprawa plastyczna przyjemna dla oka. Dość ciężkie pudełko z grubego kartonu kryje sto osiem kart, na których narysowane są fragmenty potworów: głowy, korpusy lub nogi. Każda karta wielkości wizytówki również wykonana jest z grubego, solidnego kartonu.
Rysunki potworów są sugestywne, pełne szczegółów, ale na tyle odrealnione, że nie wzbudzają negatywnych emocji. Potwory (z czterech rodzin: Nekronautów, Chimer, Homunculusów i Insektoidów) szczerzą kły wielkie jak sztylety, wyciągają szponiaste łapy i wpatrują się w nas czasami jednym, a czasami wieloma oczami. Koszmar, ale zabawny. Moje dzieci przyglądały się potworom z zainteresowaniem i żywo komentowały szczegóły ich anatomii.
A budowa potworów (czyli przywoływanie ich z Koszmarium) to nasze zadanie. Kto przywoła pięć kreatur – wygrywa! Budowę każdego potwora rozpoczynamy od nóg, potem dokładamy tułów a na końcu głowę. Gotowy, przywołany potwór uwalnia swe moce i zaczyna działać – szabrownik może zniszczyć nieukończonego potwora innego gracza, siepacz pozwala nam przejąć górną część innego potwora dzięki żałobnikowi gracz może dobrać dwie kolejne karty z puli. Umiejętności jest więcej (opisanych na kartach, z których powstają potwory), a umiejętne ich wykorzystanie sprawia, że myślenie strategiczne jest równie ważne, co element losowy. Krótko mówiąc, w tej grze należy pomyśleć.
Potwory układamy z kart dobieranych z puli. Każdy gracz najpierw losuje pięć kart, a następnie w każdej kolejce musi wykonać dwie spośród trzech możliwości: wykłada kartę potwora na stół (jeśli zrobi to dwa razy z rzędu, obie karty muszą tworzyć potwora z tej samej rodziny), może dobrać nową kartę z puli lub odrzucić dowolną liczbę kart z ręki i zastąpić je nowymi (jedna nowa za dwie odrzucone).
Początkowo zasady wydają się nieco skomplikowane. Moja siedmioletnia córeczka zaczęła się niespokojnie kręcić na krześle ewidentnie nie mogąc załapać sensu rozgrywki. Za to dziesięcioletni syn szybko złapał, o co chodzi i w drugiej rozgrywce bawił się już znakomicie. W sumie to nic dziwnego: na opakowaniu wyraźnie zaznaczono, że gra przeznaczona jest dla osób w wieku 10+ i w naszym przypadku to się potwierdziło. Jedna rozgrywka trwa około 20 minut i są to minuty spędzone bardzo przyjemnie – przede wszystkim dzięki wspomnianej przewadze myślenia nad elementem losowym oraz bardzo przyjemnej grafice.
A czy Koszmarium pomoże przezwyciężyć prawdziwe lęki i koszmary dziecka? Do pewnego stopnia tak. Jeśli dziecko boi się potwora z szafy czy spod łóżka – gra pokaże mu, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Poza tym gra daje nam pretekst do rozmowy o strachach, lękach i obawach. Jednak sama rozgrywka nie straszy, a zapewnia rozrywkę, jak każda porządna gra.
Wojciech Musiał – Współzałożyciel Juniorowa. Z wykształcenia nauczyciel języka angielskiego, ale niepraktykujący. Dziennikarz radiowy, obecnie pracuje w Radiu Kraków, wcześniej w RMF Classic i w Złotych Przebojach. Ojciec Stasia i Zosi, mąż Anetki. Lubi jazz, jogę i święty spokój. Nie lubi braku poczucia humoru, hałasu i zapachu, który powstaje z połączenia wystygłej herbaty z ogryzkiem od jabłka.
.
Autor: Konstantin Seleznev
Ilustracje: Erbol Bulentaev
Gra dla 2-5 graczy w wieku 10+
Wydawnictwo FoxGames
Twój komentarz może być pierwszy