Praca nauczycielki jest jedną z najwspanialszych profesji, której można poświęcić swoje zawodowe życie. O blaskach, urokach, ale i o problemach związanych z pracą w szkole oraz o najciekawszych miejscach na wagary w Poznaniu rozmawiamy z Agnieszką Jankowiak – Maik, laureatką Nagrody im. Ireny Sendlerowej 2020 “Za naprawianie Świata”, wiceprzewodniczącą Rady Fundacji Ja, Nauczyciel, nauczycielką i aktywistką edukacyjną, popularną „Babką od histy”, członkinią społeczności Superbelfrzy, redaktorką naczelną Ciekawostek Historycznych oraz portalu Twoja Historia, publicystką serwisu Lubimyczytac.pl. 

Inka Ilasz: Nie sposób na jednym oddechu wyliczyć Twoich wszystkich aktywności w obszarze edukacji. Spróbuj jednak wymienić te, które uważasz za najcenniejsze, wartościowe i na tyle trwałe, że chciałabyś polecić je naszym czytelnikom?

Agnieszka Jankowiak-Maik: Jestem bardzo zaangażowana w edukację obywatelską, dlatego z całego serca polecam zachęcanie młodzieży do działalności w Młodzieżowych Radach Miast i samorządach uczniowskich. Zaufajmy im, zamiast narzucać rozwiązania. Uczmy partycypacji. Bardzo cenię debatę oksfordzką i z wielką przyjemnością prowadziłam wraz z kolegą z pracy – Mateuszem Raszyńskim – Szkolny Klub Debat. Udział w turniejach debat uczy wielu kompetencji, rozwija sztukę wystąpień publicznych, uczy argumentacji i mądrej dyskusji, rozwija wiedzę. Uważam, że ta metoda powinna być obowiązkowa w szkole! Z całego serca polecam udział w olimpiadzie Zwolnieni z Teorii. Aktualnie, moim zdaniem, to najlepiej pomyślany konkurs.  Zamiast na wiedzę faktograficzną nastawiony jest na pracę projektową, rozwój kompetencji i umiejętności, które zostaną z młodymi już na zawsze. No i uwielbiam Europejski Parlament Młodzieży, na ogólnopolskie sesje jeździmy od lat, kolejni uczniowie związali się na stałe z EYP.  I wreszcie Odyseja Umysłu – to zawsze jest piękna, kreatywna przygoda. Wierzę, że  mamy ogromny wybór wartościowych aktywności. Każdy znajdzie coś dla siebie. Inspiracji można szukać w nauczycielskich grupach na FB: Ja, Nauczyciel, Nauczyciele Się Uczą, Digitalni i kreatywni Nauczyciele z Pasją. Jest wiele grup dla przedmiotowców. Polecam bardzo grupę Nauczyciele Historii.

Marcin Korczyc: Kim jesteś? Kim czujesz się najbardziej? 

A.J.M.: Jestem nauczycielką, czyli wykonuję najpiękniejszy zawód świata. Faktycznie, podejmuję się wielu zadań, jednak w pierwszej kolejności identyfikuję się jako belferka. Uwielbiam kontakt z młodzieżą, wieczny rozwój i wyzwania, jakie stawia każdy dzień. Z przyjemnością obserwuję zmiany, które zachodzą u moich podopiecznych, lubię się od nich uczyć, wspólnie działać i nakręcać do kolejnych aktywności. Młodzi mają w sobie niezwykły ogień, z którego warto czerpać. 

M.K: W pracy z młodymi liczy się nie tylko przekazywanie wiedzy, ale także kształtowanie postaw otwartości, szacunku do innych, solidarności, czy angażowania na rzecz wartości. Wyróżnienie, które otrzymałaś w ostatnim czasie, w dobie nieprzychylności wobec zawodu nauczycielskiego, obojętności na sprawy edukacji, brutalnego wkraczania polityki do szkół, oporu przed edukacją antydyskryminacyjną, równościową, seksualną, to chyba dowód, że Twoja aktywność ma ponadczasowy sens?

A.J.M.: Wierzę, że tak. Nie podoba mi się upolitycznienie dyskusji o edukacji obywatelskiej czy antydyskryminacyjnej. To są zagadnienia elementarne, prawa człowieka nie są polityką, tylko fundamentem. Niestety żyjemy w czasach, w których nauczycielki i nauczyciele prowadzący tego typu zajęcia są oskarżani o szerzenie bliżej nieokreślonej ideologii. Nie potrafię się z tym pogodzić. Apeluję do edukatorek i edukatorów, żeby nie bali się prowadzić tego typu zajęć, one są niezbędne w polskiej szkole. Nie ma chyba nic ważniejszego, niż uczenie, że każdy człowiek jest równy, uczenie otwartości i empatii, kształtowanie dobrych ludzi, którzy z sercem będą podchodzić do innych. Zawsze stawiam człowieka na pierwszym miejscu. 

Inka I.: Agnieszka zostaje lekarką. Stajesz przy stole operacyjnym, na którym leży kula ziemska. Cały świat i wszystkie jego problemy są w Twoich dłoniach. Od czego zaczniesz jego naprawę?

A.J.M.: Powiem krótko – od radykalnego człowieczeństwa. Potrzebujemy nowoczesnego humanizmu, otwartości na drugiego człowieka, akceptacji, uważności i czułości. Do głębi poruszyły mnie słowa Mariana Turskiego „nie bądźmy obojętni”. Od tego trzeba zacząć i to od razu, zanim będzie za późno. Z przerażeniem obserwuję szerzącą się nienawiść i stygmatyzację określonych grup ludzi. Czuję wielki gniew, gdy myślę, że na takie postępowanie jest społeczne przyzwolenie. Dlatego właśnie „radykalne człowieczeństwo”. 

M.K.: Czy uważasz, że jest się czego bać? Zapowiedzi kolejnych zmian w edukacji budzą niepokój wśród osób związanych z edukacją. Zastanawiam się, jak reagujesz na kolejne pomysły ministrów obecnego rządu?

A.J.M.: Jestem przerażona kierunkiem, w którym zmierzamy. Od transformacji edukacja w Polsce nie miała szczęścia i była traktowana po macoszemu, ale obecnie przeżywamy prawdziwy kryzys. Kolejni ministrowie udowadniają, że jednak zawsze może być gorzej. Boję się polityki, która wchodzi do szkoły – bo tak interpretuję zapowiedzi ministra Czarnka. Boję się zmian w podręcznikach, bo zamiast walczyć z powszechną ocenozą, przeładowaną podstawą programową, uczeniem się na pamięć, będziemy „dekomunizować” podręczniki. Po reformie Anny Zalewskiej, sama nie wiem, czy to jest tylko zabawne, czy już straszne. Będziemy kończyć z „pedagogiką wstydu” – cokolwiek to znaczy. Ministrowie edukacji nie znają realiów polskiej szkoły, nie rozumieją młodych ludzi, nie lubią i ewidentnie nie szanują nauczycielek i nauczycieli. Jesteśmy w kryzysie i nikt decyzyjny nie chce słuchać ekspertów, którzy od lat postulują sensowne zmiany w edukacji. Boję się wrócić do pracy po urlopie. Przeraża mnie nagonka na zajęcia antydyskryminacyjne, których celem jest uczenie empatii i otwartości na drugiego człowieka. Sama tego doświadczyłam i nikomu nie życzę podobnego stresu. 

Inka I.: Jaka jest Twoja pierwsza myśl – gdyby doszło do zmian zapowiadanych przez obecnego ministra, stajesz się wojowniczką, otwarcie stajesz do walki, czy schodzisz do edukacyjnego podziemia, uciekasz z publicznego systemu edukacji? 

A.J.M.: No pewnie, że walczę. Nie czuję się złamana przez niepowodzenie strajku nauczycieli. A Edmund Burke ostrzegał: „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił.”. I to są bardzo aktualne słowa. 

M.K.: Wyobraźmy sobie, że masz decydujący wpływ na edukację w Polsce? Od czego byś rozpoczęła modelowanie zmiany systemu? Jaką zmianą edukacji chciałabyś zostać? 

A.J.M.: Chciałabym, żebyśmy w Polsce wypracowali nasz własny model edukacji oparty na filozofii Korczaka. Mam w sercu słowa, że najważniejsze jest dobro dziecka. A w edukacji jego dobru nie służą testy, wkuwanie i wieczny stres spowodowany ocenianiem. Chciałabym wyjść od modelu uczennicy i ucznia szczęśliwego, który posiadł odpowiednie kompetencje, by samodzielnie się rozwijać, funkcjonować w społeczeństwie, podejmować dobre decyzje, partycypować w życiu społeczeństwa obywatelskiego. Trzeba jak najszybciej zająć się tematem finansowania oświaty, pomocą psychologiczno-pedagogiczną, podnieść prestiż zawodu, uczyć kompetencji i umiejętności, zwiększyć autonomię szkoły, dyrektorów i dyrektorek, nauczycielek i nauczycieli, uczniów i uczennic. Należałoby zlikwidować kuratoria, które od lat są instytucją partyjną i skupiają się się na kontroli, zamiast wspieraniu. Chyba, że dojdziemy do porozumienia, iż poddajemy je sensownej, gruntownej przebudowie. Nie muszę sama tworzyć pomysłów na potrzeby tej rozmowy. Najlepszą wskazówką jest raport z Narad Obywatelskich o Edukacji – największych konsultacji społecznych dotyczących edukacji po 1989 roku. W nim widać wszystko jak w soczewce: problemy i patologie polskiej szkoły. Jestem dumna, że mogłam się włączyć w ten projekt, bo był oddolną, wolną od polityki inicjatywą, w której spotkały się różne środowiska zainteresowane sytuacją oświaty, potrafiące ze sobą konstruktywnie dyskutować z uwzględnieniem różnych perspektyw. Teraz należy realizować postulaty wypracowane w czasie tych konsultacji. Szkoda, że politycy nie są tym zainteresowani, bo mamy tu gotowe rozwiązania. 

Inka I.: Do realizacji projektów potrzeba osób, które wspierają. Jak środowisko reaguje na Twoje pomysły, kolejne działania? Masz wokół siebie sojuszników? 

A.J.M.: Moje działania głównie bazują na współpracy z otoczeniem. Większość projektów i inicjatyw, które miałam okazję realizować powstawały właśnie w taki sposób. Czuję wokół siebie dużą życzliwość, wiele instytucji i osób chętnie zaprasza mnie lub przyjmuje zaproszenie do wspólnego działania, co dodaje skrzydeł. Czuję, że im dłużej działam konsekwentnie, tym więcej sojuszników znajduję. Jestem za to bardzo wdzięczna. 

Z drugiej strony mam świadomość, że funkcjonuję w specyficznej bańce. Wśród bliskich mi osób są tylko takie, które podobnie myślą o edukacji, dla nich to wszystko o czym mówię jest oczywiste. Bardzo trudno tę bańkę przebić. 

fot. Archiwum własne

Inka I.: Na ile nauczycielki i nauczyciele, z którymi się zetknęłaś na swojej drodze mieli wpływ na to, co robisz obecnie? 

A.J.M.Miałam okazję spotkać i poznać wiele osób, które są niezwykłymi ekspertkami i ekspertami w swoich dziedzinach, chętnie się dzielą, kibicują sobie nawzajem, nie zazdroszczą. Najlepszym przykładem jest finałowa dziesiątka Nagrody im. Ireny Sendlerowej. Każda z tych osób robi naprawdę niesamowite rzeczy, dzieli się dobrocią. Tworzy jakość. Niezwykle inspiruje mnie ekipa z fundacji Ja, Nauczyciel, uczę się od społeczności Superbelfrów, obserwuję działania Nauczycieli Roku, z każdej nauczycielskiej konferencji wracam z głową pełną pomysłów. Lubię czerpać od innych. W Polsce pracuje wiele wybitnych nauczycielek i wielu wybitnych nauczycieli.  

M.K.: Twoi rodzice to jabłoń, od której daleko nie upadłaś… Prawda?

O tak!  Moi rodzice to prawdziwi belfrzy z krwi i kości, podobnie, jak większość ich przyjaciół. Czasem się śmieję, że jako dziecko zupełnie nie miałam świadomości, że istnieją inne zawody. Mama zabierała mnie i siostrę na wycieczki klasowe, miałyśmy okazję obserwować jej pracę wychowawczą. Do dziś ma wielkie serce i ocean cierpliwości dla młodych ludzi. Jest wspaniałą nauczycielką, którą młodzież lubi i ceni. Nie ukrywam – chciałam być podobna. Tata jest wspaniałym gawędziarzem i rewelacyjnym dydaktykiem. Przez lata pracował w szkole, później przeniósł się na uniwersytet. Dziś, już jako profesor, zdobywa nagrody za najlepsze zajęcia, studenci go uwielbiają. Miałam doskonałe wzorce. To wielkie szczęście, że każdego dnia otrzymuję od nich tyle wsparcia. 

M.K.: Które z Twoich rodziców było bardziej wymagającym nauczycielem dla Agnieszki?

A.J.M.: Zdecydowanie tata. Zawsze umiałam wszystko na 3+ (śmiech). Do dziś wysoko stawia poprzeczkę, ale też jest dumny z tego, co robię. Po latach myślę, że nauczyłam się od niego, jak stawiać cele i nieustannie się rozwijać. Śmieje się, że wyrobił we mnie nawyk odrzucania taryfy ulgowej wobec samej siebie. 

Inka I.: A kiedy zapadła sztywna decyzja? Ja, Agnieszka chcę moje zawodowe życie związać ze szkołą, z młodymi ludźmi? To jest moje powołanie, moja misja… 

A.J.M.: Kiedy wybierałam się na studia, chciałam zostać dziennikarką albo nauczycielką historii. Nie dostałam się na politologię, więc to los zadecydował za mnie. Ale po pierwszych praktykach w szkole utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma piękniejszego zawodu. Prowadziłam lekcje w małej podstawówce i tak bardzo polubiliśmy się z dzieciakami, że odprowadzaliśmy się do domów. Nakręcało mnie to, jak bardzo są chętne do nauki, jak bardzo przejęte, gdy omawialiśmy ich historie rodzinne. Później, w liceum okazało się, że mam dobry kontakt z młodzieżą i – choć oni już nie byli tak skłonni do nauki – wiedziałam, że chcę pracować w szkole średniej, bo można zaangażować się w niesamowite działania. A jeśli chodzi o porzucone marzenie o dziennikarstwie, to udało się je zrealizować po latach.  Od roku jestem redaktorką portali historycznych, publicystką i prowadzę swojego bloga. Wszystko w piękny sposób się spięło. 

M.K.: W czym dzisiejsza szkoła różni się od tej, którą zapamiętałaś jako uczennica?

A.J.M.: Z jednej strony szkoła jako instytucja jest bardziej odważna, zna swoje prawa, chętnie je egzekwuje. Wielu młodym ludziom naprawdę chce się angażować w ważne sprawy. Moi rówieśnicy tacy nie byli. Z drugiej strony, są chyba bardziej zagubieni. Obecne czasy to wiele wyzwań i problemów, których ja nie znałam jako nastolatka. A niestety pomoc pedagogiczno-psychologiczna w polskiej szkole to często ponury żart. Bez złośliwości dodam, że w moich czasach dziewczyny nie umiały się tak pięknie malować i chyba mniej dbałyśmy o wygląd. To raczej oczywiste, bo nie było takich sklepów czy kosmetyków jak dziś. My biegałyśmy w glanach. Obowiązkowo w obszernych swetrach. 

Inka I.: Potrafisz przypomnieć sobie najwspanialszy i najtrudniejszy dzień Agnieszki uczennicy w szkole? 

A.J.M.: Bardzo słabo pamiętam czasy szkolne, ale jednym z najwspanialszych dni było utworzenie w mojej podstawówce szkolnego radiowęzła. Szalenie była  podekscytowana, że mogę w nim pracować. W szkole średniej organizowałam z przyjaciółkami happening i pogadankę z ekspertem z Monaru – to było bardzo ważne przeżycie. Nie wiem, czy najwspanialsze, ale mocno zapadło mi w pamięć. Jeśli chodzi o najgorsze, to niesłuszne oskarżenie o oszustwo na olimpiadzie biologicznej. Bardzo to odchorowałam. Jako nastolatka byłam nadwrażliwa. 

M.K.: Ściągałaś?

A.J.M: Robiłam ściągi w ramach nauki i dla poczucia pewności. Pisałam je ręcznie i w ten sposób zapamiętywałam mnóstwo informacji. Raz skorzystałam na sprawdzianie z historii i zauważył to mój nauczyciel – wspaniały człowiek, którego bardzo szanowałam i lubiłam. Udał, że nie widzi, a mi do dziś jest wstyd. Od tego czasu nie korzystałam. Na maturę zabrałam bryki w wersji mini (były wtedy bardzo popularne). Byłam tak zestresowana, że czułam jak mnie pali. Musiałam iść do toalety, żeby je wyrzucić. Zaczęłam pisać z półgodzinnym opóźnieniem. 

M.K.: Gdzie warto iść na wagary w Poznaniu?

A.J.M.: Na strajk klimatyczny! A poza tym już nie jestem pewna, gdzie teraz chodzi młodzież. Może, poza Parkiem Chopina, bo tam widuję uczennice i uczniów z mojej szkoły. Oświadczam publicznie, że nigdy nie “cofałam” do szkoły uczniów, którzy uciekali grać w papierowe RPGi. Do dziś się ekscytuję, że są jeszcze tacy, którzy grają w ten oldschoolowy sposób. Ja uwielbiałam kina. Przed południem sale były zupełnie puste. Dzisiaj poszłabym szukać najciekawszych murali albo na dobre, uliczne jedzenie. Innych wagarów nie zalecam!  

M.K.: Zawiódł Cię podopieczny. A może podopieczna? To sprawa piętrowa, błąd, jakich w życiu popełniamy wiele. Czujesz, że Twoje zaufanie, pozytywne nastawienie, wszystko to poddano nieludzkiej wręcz próbie. Owszem, jesteś profesjonalistką, wiesz jak zadziałać w języku systemu. Decyduje prawo, regulaminy, statuty i procedury? Czy naprawiasz, korzystając z intuicji? Pytam w kontekście obowiązującej niechęci do błędu w polskiej szkole. Poddajemy młodych ogromnej presji, a bardzo rzadko pomagamy im wyjść do przodu z kryzysowej sytuacji.   

A.J.M.: Bazuję głównie na intuicji i empatii, i chyba nigdy nie powiedziałam, że ktoś z moich uczniów i uczennic mnie zawiódł. W ogóle nie patrzę na to w taki sposób. Ktoś mógł się pomylić, mieć gorszy dzień, może musiał odreagować jakąś trudną sytuację? Najpierw trzeba spokojnie porozmawiać, nastawić się na słuchanie i zrozumienie. Wykazać się cierpliwością i czułością. Na błędach uczymy się najszybciej. Staram się często zapewniać moje klasy, że nie ma błędnych odpowiedzi tak długo, jak będziemy mieli gotowość, żeby rozmawiać i błędy konfrontować uczciwie. Szkoła powinna stać relacjami. Wszystko poza nimi czy obok nich – jest wtórne.  

Inka I.: Ostatni rok przyniósł wiele zmian w Twoim osobistym życiu. Na ile pojawienie się syna zmienia optykę patrzenia na szkołę, czy wychowanie kolejnego pokolenia? Jakiej szkoły w przyszłości pragniesz dla niego? Na jaką nie pozwolisz?

A.J.M.: Teraz jeszcze bardziej mi zależy! Chcę, żeby miał okazję chodzić do dobrej szkoły. Jednak dobrej nie oznacza wcale, że ma to być szkoła z czołówki rankingów, bo uważam, że rankingi robią więcej krzywdy, niż pożytku. Dobra szkoła to taka, w której uczeń nie straci zapału do eksplorowania świata, w której będzie wysłuchany i zrozumiany; w której będzie szansa na zindywidualizowane podejście, a nauka, zamiast wkuwania, polegać będzie na radosnym odkrywaniu i eksperymentowaniu; w której będzie miał prawo do błędu. 

Mam kilka lat, żeby działać na rzecz takiej właśnie zmiany w edukacji. A jak się nie uda, to otworzę własną szkołę! Mamy trochę czasu, ale powoli myślę o przedszkolu i szkole Montessori. 

Inka I./M.K.: Życząc dobrych świąt i mocy energii w przyszłym roku, chcielibyśmy zapytać na koniec, jak sądzisz, początkiem jakiej drogi może być nagroda im. Ireny Sendlerowej 2020 “Za naprawianie Świata”, przyznana Tobie przez Centrum Edukacji Obywatelskiej? 

A.J.M.: Z pewnością czuję dumę, jak każdy, kogo spotyka tak wyjątkowe wyróżnienie, choć muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona. Teraz dominuje we mnie poczucie głębokiego zobowiązania na przyszłość. Dlatego myślę, że będę nadal naprawiać. Najlepiej, jak potrafię. I to jest moja droga. Pozdrawiam czytelniczki i czytelników www.ja-nauczyciel.pl i przesyłam mnóstwo dobrej energii.  


Agnieszka Jankowiak-Maik – laureatka XIV edycji Nagrody im. Ireny Sendlerowej “Za naprawianie świata”. Nauczycielka w państwowej szkole średniej i aktywistka edukacyjna, znana w sieci jako „Babka od histy” (https://www.facebook.com/babkaodhisty). Redaktorka naczelna portali internetowych Ciekawostki Historyczne i Twoja Historia, publicystka portalu Lubimy Czytać. Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Historycznym UAM w Poznaniu, autorka prac naukowych z zakresu dydaktyki historii oraz najnowszej historii Polski. Tutorka i trenerka Odysei Umysłu. Organizatorka licznych akcji społecznych (m.in. współorganizatorka Łańcuchów Światła w czasie strajku nauczycieli 2019, pikiet i pikników edukacyjnych, organizatorka akcji „Powtórka w parku”, „Debata w Teatrze Polskim: Polska szkoła nie przygotowuje do życia w XXI wieku” i innych) działaczka na rzecz budowy społeczeństwa obywatelskiego (m.in. poprzez współpracę w Iustitia Polska „Prawo warte Poznania”, uczestniczka warsztatów „Najlepsza lekcja WOS” na Pol`n`rock Festival 2019, promotorka akcji profrekwencyjnych itp). Członkini Komitetu Centralnego Olimpiady Historycznej dla Gimnazjalistów, obecnie Olimpiady Historycznej Juniorów. Jedna z inicjatorek Narad Obywatelskich o Edukacji.  Wyróżniona w konkursie Wielkopolski Nauczyciel Roku. Dwukrotnie nagradzana przez Prezydenta Miasta Poznania.

Nagroda im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata” od ponad 10 lat trafia w ręce nauczycielek i nauczycieli, którzy uczą i wychowują w duchu dialogu, tolerancji oraz poszanowania dla innych, inspirują do działań zgodnych z tymi zasadami i odgrywają aktywną rolę w swojej szkole oraz społeczności lokalnej. Pierwszych laureatów konkursu wybrała osobiście Irena Sendlerowa w 2006 roku; od tego czasu każdego roku kapituła konkursu wybiera kolejnych laureatów oraz laureatki. Więcej o nagrodzie: https://sendler.ceo.org.pl

Rozmawiali: Inka Ilasz/Marcin Korczyc 

Wywiad publikujemy w partnerstwie z