Motywacja. Napęd do działania. Powód, dla którego podejmujemy wysiłek, mierzymy się z tym, co trudne, dążymy do tego, co atrakcyjne. O motywacji w życiu dorosłych napisano mnóstwo książek. Motywacja jest jedną z głównych trosk menedżerów, odpowiadających za pracę podległych im ludzi. Bez niej niemożliwy jest jakikolwiek sukces, rozwój. Od niej zaczyna się każde działanie. Wiadomo już więc bez wątpliwości, że motywacja ma kluczowe znaczenie w dorosłym życiu. A w życiu dzieci?
Dzieciaki nie różnią się od dorosłych tak bardzo, jak może przyzwyczailiśmy się myśleć. One też potrzebują prawdziwej motywacji do działania, rozwoju, mierzenia się z trudnościami, nauki… Nie wystarczy nakazać dziecku coś zrobić, nie wystarczy wydać polecenie. Choć to łatwe i szybkie – użyć przewagi dorosłego i huknąć “Odrób lekcje!”, jednak nie stąd pochodzi dziecięca motywacja. Przeciwnie – nakazy, suche polecenia, presja to zabójcy motywacji. Owszem mogą dawać pożądany efekt, ale tylko na chwilę i powierzchownie. Równocześnie zabijają tę prawdziwą, głęboką i trwałą motywację wewnętrzną, dzięki której dziecko, podobnie jak dorosły, podejmuje trud z własnej woli, z chęci lub poczucia odpowiedzialności.
Stosując pseudomotywacyjne strategie, jak np. nagrody i kary, niszczymy rzeczywistą motywację dziecka. Długofalowy efekt jest przeciwny do zamierzonego: zamiast juniora samodzielnie dbającego o dopełnienie obowiązków, świetnie się rozwijającego, chętnie podejmującego wyzwania, mamy dziecko, któremu nic się nie chce. “Jak nad nim nie stoję i nie pilnuję, to nie odrobi lekcji” – narzekają rodzice. “Zdolny ale leniwy” – mówią nauczyciele. “Wszystko olewa”, “nie ma ambicji”, “zachowuje się jak dwulatek” – martwią się wszyscy dookoła.
Dzieci są naturalnie ciekawe świata. Ich motywacja do nauki, podejmowania wyzwań, zdobywania wiedzy i umiejętności wypływa między innymi z tej ciekawości. Akceptacja, swoboda, szacunek wspierają i rozwijają motywację. Problem w tym, że to, co zabija motywację jest często brane za sposób jej wzmocnienia. Przyjrzyjmy się więc największym zabójcom motywacji, żebyśmy nie mylili ich ze wsparciem, czy zachętą, nawet jeśli są (pozornie) efektywne.
Zabójcy motywacji
Nagrody. Tak, nagrody to zabójcy motywacji wewnętrznej. “Jeśli zrobisz te zadania z matematyki, dostaniesz 10 zł ekstra kieszonkowego”. Taka strategia prowadzi do tego, że dziecko zaczyna podejmować działania tylko, albo przede wszystkim dla nagrody. To jak praca wyłącznie dla pieniędzy. Nie mylmy jednak nagradzania z docenianiem. Szacunek i podziw za wysiłek, jaki dziecko wkłada w realizację zadania jest jak najbardziej wskazany.
Kary. Demotywują tak samo, jak nagrody. Sprawiają, że dziecko zaczyna działać głównie po to, by uniknąć kary, a jego wewnętrzna motywacja zanika. Nie mylmy jednak kary z konsekwencjami. Czasem trudno je odróżnić, jednak to istotna różnica. Konsekwencja to bezpośredni skutek działania (lub jego braku). “Jeśli nie odrobisz lekcji, nie dostaniesz lodów” – to kara. “Jeśli nie odrobisz lekcji, pójdziesz do szkoły nieprzygotowany” – to konsekwencja.
Groźby i szantaż – działają podobnie jak kary – budzą lęk, który zajmuje miejsce motywacji.
Budzenie poczucia winy, które często mylimy z poczuciem odpowiedzialności. Poczucie winy demotywuje, bo nic się z nim nie da zrobić, jest emocjonalną karą. Odpowiedzialność jest narzędziem do działania, świadomością konsekwencji.
Brak sensu i celu. Dzieci podobnie jak dorośli nie lubią wykonywać tego, w czym nie widzą sensu. Zmuszeni do takich działań (np. przepisywanie danych z jednego programu komputerowego do innego) mamy głębokie poczucie marnowania czasu, wzbiera w nas złość i frustracja. Szef wie, że to “przeklepanie” danych jest niezbędne, bo program numer 1 nie ma możliwości wyeksportowania ich, a tylko program numer 2 pozwoli na ich analizę niezbędną do dalszych strategicznych działań firmy. Szef o tym wie, ale pracownik często nie, bo dostaje tylko suche polecenie. Jakże inaczej potraktowałby to niewdzięczne i żmudne zadanie, gdyby wiedział, czemu ono służy i jak wielkie ma znaczenie dla dalszych losów całej firmy. Dzieci chętnie podejmują wysiłek, jeśli wiedzą, czemu on służy. Rolą dorosłego jest pokazanie sensu zadania. Przy czym “ucz się angielskiego, bo bez tego nie nie dostaniesz żadnej pracy” dla dziecka jest żadnym sensem, bo nie ogarnia ono tak dalekiej perspektywy czasowej. “Ucz się angielskiego, żebyś mógł przeczytać instrukcję do tej nowej gry komputerowej, którą przysłała ciotka z Londynu” – to jest cel i sens na miarę juniora.
Niezrozumiałe zadanie. Jak mogę zrobić coś, jeśli nie wiem, co mam zrobić? Zrozumienie zadnia jest podstawowym krokiem w jego wykonaniu i to my – dorośli – powinniśmy o to zadbać.
Postępowanie nie fair wobec dziecka. Np. stosowanie podwójnych standardów – dorosły może być zmęczony, mieć zły dzień, czy po prostu czasem sobie odpuścić, podczas gdy od dziecka wymaga zawsze dobrej formy i niezawodności. Nie fair jest też niedotrzymywanie słowa.
Presja. Ma wiele twarzy, a każda z nich działa demotywująco. Pośpiech, przymuszanie, groźby, szantaż, rywalizacja… Kary i nagrody są także rodzajem presji.
Niszczenie poczucia własnej wartości. Np. porównywanie z innymi, wyśmiewanie, lekceważenie problemów czy zainteresowań dziecka, czy negatywna ocena dziecka, jako człowieka. “Jesteś leniwy”, “Jasiek robi to lepiej” i inne tego typu ocenne komunikaty odbierają chęć do wysiłku i wiarę, że mogę sprostać wyzwaniu. Równie destrukcyjnie działa stawianie świata dorosłych ponad światem dziecka, pokazywanie, że sprawy dorosłych są ważne, a sprawy dziecka nie, lekceważenie tego, co dla dziecka ważne.
Wyręczanie i pobłażanie. To zawoalowani niszczyciele poczucia własnej wartości. Takie postępowanie z jednej strony “rozleniwia”, zdejmuje z dziecka wszelką odpowiedzialność, ale też jest niewerbalnym komunikatem “nie dasz sobie rady, jesteś kiepski, to cię przerasta”. Lęk przed porażką i niewiara we własne siły to najsilniejsze kotwice trzymające nas w miejscu i nie pozwalające ruszyć naprzód.
Brak zrozumienia i empatii. Dzieci, tak jak dorośli, mają swoje słabości i ograniczenia. Ich niechęć do jakiegoś działania często brana jest za lenistwo, czy lekceważenie, tymczasem może być wynikiem np. złego samopoczucia, choroby, stresu…
Instrukcja skrócona
Jak w codziennym życiu uniknąć wszystkich tych raf? Warto je znać i być świadomym ich istnienia, jednak nie sposób każdego naszego działania wobec dziecka sprawdzać z powyższą listą. Czy można prościej? Można. Podstawą jest empatia. Unikajmy takiego postępowania wobec dzieci, jakiego sami nie chcielibyśmy doświadczyć. “Nie rób dziecku, co tobie niemiłe”. A jeśli już się rozpędzisz i popełnisz błąd – po prostu przeproś i porozmawiaj. Swoje poczucie winy zastąp odpowiedzialnością.
c
konsultacja merytoryczna: Krzysztof Manthey
inspiracja: Lisa Nalbone 12 Motivation Killers
foto: wodleywonderworks
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
49 komentarzy
Slawol
12 lutego 2020 at 20:45Artykul mocno niedojrzaly. To, ze jest moda na zaspokajanie wlasnego ego to nie znaczy, ze trzeba zarazac tym dzieci. Jak mozemy na dodatek wzorowac sie na spoleczenstwie amerykanskim? Czy Polak kiedys zrobi wglad w zachodni styl, chociazby wychowywania dzieci, zanim zacznie papugowac to co modne za granica? Przeciez trzeba wpierw poznac konsekwencje takich wychowac i psychologii dzieciecej, ktora niszczy amerykanskie spoleczenstwo od dekad, tam dzieci sa kompletnie rozwydzone I dorastaja ze spaczona psychika a rodzine sa ponizani, nie znacie realiow swiata zachodniego a chcecie papugowac co sie da z tego swiatka, zenujace i szkodliwe dla polskich dzieci, rodzicow I polskiej wspolnoty.
Karolina
5 listopada 2017 at 11:08Już ktoś chyba pisał powyżej o Tropem przygody 😉 To ja tez w taki sposob motywuje swoje dzieciaki 🙂 Na szczęscie nie zdążyły się uzaleznic od komputera i telefonu i cieszy ich wyjazd na wycieczkę. Mam system zbierania usmiechnietych buziek na lodowkę ( za stopnie, dobre zachowanie i uczynki) i 20 buziek = jakaś wycieczka z organizacji 🙂
Agata
19 września 2022 at 00:30Brawo…system żetonowy, czysto behawioralny skierowany do dzieci niskofunkcjonujących wdrażasz do wychowywania własnych dzieci. Uczysz, że za nagrodę można coś dostać. Motywacja zewnetrzna jest krótkotrwała i nieskuteczna. O tym jest ten artykuł.
Zabójcy motywacji – jak (nie) motywować dzieci | Kolor niebia po zachodzie słońca
27 sierpnia 2015 at 13:42[…] Zabójcy motywacji – jak (nie) motywować dzieci […]
Marta L.
23 lipca 2015 at 20:14Kary i nagrody także są rodzajem presji, a presja wcale nie jest wskazana … ? To jakiś żart? Jedno z drugim się mija … Haha Nie rozumiem tego artykułu!!! A wiecie czemu? Bo każde dziecko jest inne i potrzebuje czegoś innego jako bodźca do działania! Ot i tyle w temacie!
Marta
22 września 2015 at 07:02Dziecko nie potrzebuje bodźca, potrzebuje mądrego i empatycznego rodzica, dającego wsparcie, a nie rozkazy.
Slawol
12 lutego 2020 at 20:27Bodziec jest jak najbardziej wskazany, bo wyznacza kierunek. Dziecko potrzebuje byc ukierunkowane przez rodzica i z czasem zaczerpnie motywacji do dzialania, ale na to potrzeba czasu i dziecko bedace w stanie rozwoju nie moze samo sobie decydowac co i jak i czym sie motywowac, najpierw musi do tego dojrzec, bo jest dopiero dzieckiem – mozg sie nadal rozwija, nie robmy z dzieci doroslych!
Noemi
13 sierpnia 2022 at 07:58Empatia rodzica? W jaki niby sposób nasza empatia ma zadziałać? Dziecko mi powie, że mu się nie chce tego robić i co? Mam mu powiedzieć “doskonale Cię rozumiem, też nie lubiłam odrabiać lekcji. Idź sobie pograć”
q-ku
8 lipca 2015 at 21:50coś się z wami porobiło “parentingowcy” (czyli kiedyś – rodzice) dziwnego:
“One też potrzebują prawdziwej motywacji do działania,”
normalne dziecko NIE potrzebuje żadnej motywacji. Ma tyle energii że przerasta każdego dorosłego, ma tyle cvhęci do działania że jest jak reaktor atomowy
co wy z nich robicie? Jakieś obsługiwane outsourcingowo kukły?
inny
9 listopada 2016 at 07:09Nie mierz tą samą miarą wszystkich i wszystkiego.
Ludzie są różni, dzieci również.
Mama
2 lutego 2018 at 12:21HAHA…q-ku masz dziecko w domu??
Ja ma dwójkę..starszy syn (5 lat) jest taką marudą, że mi ręce opadają. Mogę stać na rzęsach i skakać z radości próbując pokazać mój zapał do robienia czegoś i entuzjazm..Maruda i tak stęka, że mu się nie chce, nie da rady itd. Każdy maluch jest inny
besztaczka
5 czerwca 2018 at 06:11Już w Twojej postawie – tym jak nazywasz dziecko widać jakie masz do niego podejście. Dzieci czuja to podprogowo, może tego nie nazwą, nie określa ale czują, że “Twoje stanie na rzęsach” nie jest spójne z emocjami – bo masz poczucie, że tańcujesz przed marudą, żeby wreszcie przestał jęczeć. A nie dlatego, ze go kochasz i chcesz mu pokazać coś, co jest super.
Radek
7 czerwca 2018 at 07:35Lubię takich mądrali. “Już po twojej podstawie widać, że robisz coś źle”. Masz zerową wiedzę jak @mama wychowuje swoje dziecko.
Jak się poczujesz jak ja Ci powiem na podstawie Twojego wpisu, że jesteś osobą zakompleksioną i masz złą postawę bo dajesz rady nie po to żeby pomóc ale żeby się poczuć mądrzejszą. Czy taki komentarz przyjmiesz jako pomoc?
Piter_c
8 lipca 2015 at 15:45Super artykuł, tylko co zrobić jeżeli sama szkoła, czyli system edukacji jest demotywujący, głównie każący za błędy, oparty w znacznej mierze na umieszczaniu wiadomości w pamięci krótkotrwałej, często zbędnych informacji, przeładowane programy, niedokształceni i źle pracujący nauczyciele etc. etc.
emina
6 lutego 2017 at 21:57Zgadzam się. Mój syn ma problemy z przyswojeniem wiadomości z przyrody (klasa 5)- wyżyny góry itd pomimo ze w domu sie uczy ze mną na podstawie podręcznika. Niby w domu wie bardzo dużo czasem cos zapomni ale … ze sprawdzianów dostaje 2. Ostatnio uczyliśmy sie o górach. Umiał bardzo dobrze. Dostal 3. Zabrakło mu 0,5 pkt. Zapytal sie pani czy może mu postawić 4 . Odmówiła. Przeciez widzi nauczycielka ze się bardzo staral. Przyszedł i jak mowil o tym to się rozkleil. Nauczyciele czasami naprawdę są jak roboty. Nie umieją motywować dzieci. Jestem zla na ta kobiete i to wychowawczyni…. Brak słów!
Monika
29 sierpnia 2017 at 20:00Jeżeli nie będzie Pani mogła znaleźć w portfelu pieniędzy przy kasie w supermarkecie, to myśli Pani, że kasjerka powie “Trudno, starała się Pani…” i pozwoli zabrać zakupy? Jeżeli była określona punktacja, to naprawdę nie rozumiem, dlaczego Pani syn miał być potraktowany wyjątkowo. I nieważne, czy brakowało mu do wyższej oceny 0,5, czy 10 punktów.
Mateusz
31 października 2017 at 06:46Tak, są miejsca, sklepy, kasjerzy, gdzie jak zabraknie komuś znajomemu 5 groszy to powiedzą, że może donieść. A my mówimy o dzieciach i o motywacji.
Slawol
12 lutego 2020 at 20:49Zgadzam sie Monika. Jesli syn sobie nie radzi, mozna sie z tym przeciez zwrocic do szkoly, moze pomoga, moga przeciez zaoferowac korepetycje, na pewno cos mozna poradzic zamiast prosto z mostu winic nauczycielke.
Dora
8 lipca 2015 at 13:11Jestem mamą dzieci szkolnych, gimnazjalnych i nauczycielką w jednym, uczącą w szkole podstawowej. Z mojego doświadczenia wynika fakt, że na pewnym etapie szkolnym, czy edukacyjnym jest taka konieczność, aby stać nad dzieckiem i wymagać od niego np.czytanie, pisanie, liczenie. Gdy nasze dzieci załapały o co w ogóle chodzi w uczeniu się, to w pewnym momencie starszych klas szkoły podstawowej już im samym zależało na dobrych ocenach, motywacją było dostanie się do upragnionego gimnazjum, w którym liczą się wyniki. Teraz nawet jak już dzieci są w gimnazjum, to proszą mnie o pomoc, bo wiedzą że mogą na nas rodzicach liczy i nie ma w tym nic złego. Nasze dzieci są świadome są jak ważne jest wykształcenie a nie tylko rozwijanie swoich pasji i zainteresowań, to u nas z nauką idzie w parze.
ohydka
12 lipca 2015 at 18:52No cóż… ja do szkoły chodziłam tylko pierwsze miesiące z ogromną chęcią, ciekawością i ochotą. Uczyłam się błyskawicznie i wykonywałam wszystko z wyprzedzeniem. Liczyć, pisać i czytać potrafiłam przed pójściem do szkoły… Niestety szkoła zniszczyła we mnie ciekawość i zapał, tę samą historię przerabiałam z dzieckiem. Aż ciężko czyta mi się taką wypowiedź napisaną przez rodzica – nauczyciela. Rodzice robią błędy, prawda ale w szkole niszczy się motywację, ciekawość i naturalne chęci odkrywania nowego w sposób masowo zorganizowany.
Tricky
22 września 2015 at 20:36Proszę w takim razie napisać list do minister edukacji z prośbą by rozejrzała się po świecie i zmieniła nasz system edukacji. System, który jest chory i co bardziej światli nauczyciele to widzą. Całą winą obarcza się szkołę nie rozumiejąc, że to cały system szkolnictwa jest tak skonstruowany, że nie da się inaczej.
Po 1 – ogromne szkoły, ogromne klasy. Klasy, w których nie ma miejsca na indywidualizację, bo jak indywidualizować kiedy ma się pod sobą 25 osób?
Po 2 – nauczyciele z przypadku. Jest wielu dobrych nauczycieli, ale jednocześnie wielu takich, którzy nigdy nie powinni w tym zawodzie pracować. Potrzebna jest mądra selekcja, której nie ma.
Po 3 – w szkole potrzeba pasjonatów, którzy będą czuli, że sami mają szansę rozwoju, do którego będą inspirować dzieci i młodzież. Przy obecnych warunkach pracy w szkole i pensjach dobrzy nauczyciele uciekają w sferę prywatną, a w szkole zostają słabi, przeciętni i ci, którzy uczą z miłości do dzieci wypalając się jednocześnie zawodowo i nerwowo.
Po 4 – przeładowany program, OGROMNA ilość niepotrzebnej papierologii, która kompletnie niczemu nie służy, wielka ilość kontroli. Skoro piszemy o motywowaniu dzieci, dlaczego nikt nie myśli o motywowaniu nauczycieli? A przecież wystarczy zatrudnić dobrego nauczyciela, z pasją, dobrze go opłacić, a on z przyjemnością będzie uczył dzieci i zarażał ich chęcią poznawania świata.
Pracuję w szkole od 6 lat, kocham uczyć. Ale szczerze mogę powiedzieć, że mamy fatalny system edukacji i dopóki on się nie zmieni w szkole nie zmieni się nic na lepsze. Całokształt warunków pracy w szkole jest taki, że dobrzy nauczyciele zawsze myślą o ucieczce z tego systemu.
gaba3
23 października 2016 at 18:37Do Tricky z 22. września – zgadzam się w 100%
System jest wygodny dla ministerstw i innych takich ale dla dzieci/ młodzieży i dla nauczycieli też jest demotywujący i nie mówię tu o motywacji finansowej. Raczej o podcinaniu skrzydeł.
xxxx
21 stycznia 2018 at 10:31Czyli jeżeli nauczycieli się nie motywuje -to nauczyciele nie motywują uczniów bo za co???Biedne te nasze dzieci :(:(
Aga
11 września 2016 at 07:48Przerażająca ta wypowiedź pani nauczycielki. Pasja i zainteresowania swoją drogą a wykształcenie swoją. Taka właśnie jest polska edukacja i dlatego nasze uniwersytety są na czterystaktórymś miejscu na świecie.
A jakoś w innych krajach np. W Skandynawii daje się to połączyć i mają efekty wyniki i o wiele więcej kreatywnej młodzieży.
Najlepsza uczennica
2 listopada 2021 at 07:39Ja też byłam świadoma “jak ważne jest wykształcenie a nie tylko rozwijanie swoich pasji i zainteresowań”, a dzisiaj mam ponad 30 lat i nic mi się nie chce.
Moz
23 czerwca 2015 at 11:33Jesli chodzi o motywację, przeczytałam kiedyś bardzo trafny artykuł na temat negatywnego efektu chwalenia dziecka za inteligencję, talent, które sprawia, że dziecko czuje, że musi sprostać pewnym oczekiwaniom i w rezultacie podejmuje prostsze wyzwania, zaniżając swoje ambicję z obawy przed niepowodzeniem. Z kolei pochwała za dobrze wykonane zadanie, czynność motywuje do dalszej pracy i eksperymentów, bez obciążenia obowiązkiem dorównywania postawionym oczekiwaniom.
Juniorowo
23 czerwca 2015 at 11:52Tak, wielu specjalistów podkreśla, że chwalić trzeba umiejętnie i z uwagą, by nie uzyskać efektu odwrotnego do zamierzonego.
MP
29 maja 2015 at 18:37Dodam jeszcze, że moim największym sukcesem w edukacji domowej jest niezakłócenie tej naturalnej ciekawości świata mojego syna. Pomimo, że uczy się (czasowo) zdecydowanie mniej niż jego rówieśnicy, radzi sobie znakomicie przy rocznych egzaminach i co ważne ma pasję, której nie dał by rady rozwijać (znów ze względu na czas) gdyby chodził do szkoły. Obala też mit, wciąż powtarzany, że szkoła, jest najlepszym miejscem na socjalizacje.
Patrycja
17 czerwca 2015 at 13:44@MP zgadzam sie z Tobą w 100 %, niestety nie każdy ma możliwość edukacji domowej. Długo zastanawiałam się jak znaleźć kompromis aby nie zabić tej wewnętrznej ciekawości u mojego dziecka. Zapisałam Adasia do szkoły Brain o Brain. Nie będę rozpisywać się o szkole bo każdy może sobie poszukać informacji o niej ale to co mnie ujęło to to że dzieci, które wychodziły z zajęć były zadowolone, roześmiane. Po prostu szczęśliwe. Przeszła mi myśl przez głowę. Dlaczego dzieci w ” zwykłej szkole” nie mają w sobie tyle radości po lekcjach i nie są, aż tak zaangażowane?
MP
29 maja 2015 at 18:32Jak zabić motywację? Posłać dziecko do szkoły… Chyba 99,9% rodziców przyzna, że po trzech latach chodzenia do szkoły ich dziecko z ciekawego świata malucha zamienia się w osobnika, którego mało co interesuje… Jednocześnie 90% z nich twierdzi, że nie posłanie dziecka do szkoły wyrządza mu krzywdę… Dane z moich osobistych doświadczeń…
Magda
23 września 2015 at 06:24To nie posylaj. W Polsce jest tzw nauczanie domowe.
Sabina
24 maja 2015 at 14:11Superrrrrrrrrrrrrrrrrr ! tekst i fajnie napisany, zaraz pozamieszczam sobie na moich stronkach 🙂
….” Podstawą jest empatia. Unikajmy takiego postępowania wobec dzieci, jakiego sami nie chcielibyśmy doświadczyć. „Nie rób dziecku, co tobie niemiłe”….” – dokladnie, ja też tak uważam i to samo napisałam w moim tekście o relacji z moim synem jak był mały, może okaże się przydatny komuś więc zamieszczam link do niego.
http://masculinum.org/mamo-tak-mnie-kochalas-ze-teraz-juz-cie-nie/
Juniorowo
24 maja 2015 at 14:46Dziękujemy za miłe słowa. I za link do tekstu! Warto przeczytać!
Ola Szewczyk
20 maja 2015 at 06:31Artykuł dotyczy moim zdaniem nie sposobów motywacji, ale tego jak zdemotywować dziecko. Więc nie rozumiem osób, które się czepiają, że artykuł jest na temat :). Jeśli ktoś chce porad jak zmotywować pociechę, niech poszuka właśnie takiego artykułu.. Ten tego nie dotyczy. Pozdrawiam!!
Little Magpie
14 maja 2015 at 07:48Szacunek to podstawa. Mozg malucha jest o wiele wspanialszy niż dorosłego człowieka. Zamiast efektów chwalić proces twórczy. Czyli, lepij powiedzieć: widzę że włożyłeś w to bardzo dużo pracy, wyszło wspaniale.
Biję brawo nie tylko za to, że pięknie zagrałaś ten utwór, ale także za cały proces ćwiczeń, które pozwoliły by skrzypce w Twoich rękach brzmiały dziś tak wspaniale.
Nie możesz założyć butów?, chodź, przynieś je tutaj, ja założę jednego a Ty drugiego.
Dać dziecku czas, 3latek potrzebuje o wiele więcej niz 3,5latek by się ubrać, ale nie wyreczaj malucha. Rozlałeś- zetrzyj. Wysypalas-zamiec. To nie ty? Trzeba zetrzeć, bo mozna sie pośliznac. (Nie poprawiaj gdy maluch patrzy). Recznik, zmiotka, woda do picia, szklaneczka musza być latwo dostepne dla malucha (zawsze w tym samym miejscu). Dziękuj. “Czy to jest najlepszy sposob spedzania Twojego czasu?” …
Toudie
16 maja 2015 at 22:20Przepraszam, ale artykuł odbieram jako jakiś ogólny bełkot. Brak konkretnych rozwiązań i ze dwie, trzy dobre rady (Dzieci są naturalnie ciekawe świata. Niszczenie poczucia własnej wartości.Wyręczanie i pobłażanie.). Natomiast brak konkretnych podpowiedzi jak radzić sobie z codziennymi problemami.
Little Magpie w trzech zdaniach zawartła tyle dobrych i wartościowych porad, co w całym artykule udało się umieścić 🙂
Juniorowo
17 maja 2015 at 11:11Staramy się, by Juniorowo było źródłem inspiracji dla Rodziców, żeby dostarczało wiedzy, która pomoże Rodzicom wypracować własne rozwiązania, odpowiadające indywidualności ich dziecka. Gotowe instrukcje są łatwe, ale zakładają, że wszystkie dzieci na konkretne zdanie zareagują podobnie. A tak nie jest.
Świetnie ujęła to w swoim komentarzu Mama Bubinka.
Beata, mama trzech wspaniałych Córek
13 maja 2015 at 09:53Dziękuję za ten artykuł:) takie proste, a my czasem tak się zapędzamy.
awan
13 maja 2015 at 08:00Bardzo ciekawy artykuł!Dziecko rodzi się z ogromną potrzebą poznawania świata, chłonięcia wiedzy. Czasem wystarczy mu po prostu nie przeszkadzać.
marrtee
12 maja 2015 at 06:23Cała litania rzeczy, których nie należy robić natomiast właściwie żadnych wskazówek, co jest wskazane. Niektóre dzieci nie rozumieją lub mają to gdzieś jeśli nie przygotują się do szkoly, i co wtedy, darować mu edukację ? Bez sensu kompletnie. Poproszę o jakieś konkrety jak zdrowo motywować dziecko, bo jakoś tłumaczenie pani z USA, że nie należy robić nic do mnie nie przemawia, tym bardziej, że Amerykanie nie są w czołówce ani najlepiej wykształconych, ani jakoś specjalnie dobrych pedagogów.
Juniorowo
12 maja 2015 at 09:54Co robić – to osobny duży temat. Poruszymy i ten 🙂 Jednak nawet wskazówki, czego nie robić, zawierają podpowiedzi: okazywać szacunek i podziw, zamiast dawania nagród, pozwolić doświadczyć konsekwencji, zamiast karać, wyjaśnić sens zadania, wymagać od dziecka tyle, ile wymaga się od siebie, nie więcej, stawiać wyzwania na miarę możliwości dziecka, pomagać a nie wyręczać. I czasami odpuścić. Trochę bardziej zaufać i… nie oczekiwać, że gdy my zmienimy swoje postępowanie, zmiana w dziecku nastąpi z dnia na dzień.
Mama Bubinka
13 maja 2015 at 13:03A mnie się wydaje, że sposoby motywowania każdy rodzic powinien wypracować sobie sam. Wychowanie, w tym motywowanie dzieci to nie przepis na ciasto i nie można oczekiwać, że ktoś poda konkretną recepturę.
Dobrze natomiast zdawać sobie sprawę z tego, jakie nasze zachowanie wobec dziecka może mieć konsekwencje. W tym też może pomóc ten wpis.
Sabina
24 maja 2015 at 14:30Ja polecam przeczytać tą książkę, powinna być obowiążkową lekturą każdego rodzica A.S. Neill “Nowa Summerhill a tutaj kilka cytatów z niej (link usunięty ze względu na prawa autorskie)
…..” Niektóre dzieci nie rozumieją lub mają to gdzieś jeśli nie przygotują się do szkoly, i co wtedy, darować mu edukację ..” — dzieci nie mają niczego gdzieś, jeżeli czegoś nie chcą robić to widocznie jest tego jakaś przyczyna i należałoby się zastanowić co to jest. Może lekcje są nudne, nie interesuje dziecka dany przedmiot i należałoby nie zmuszać go do uczenia się, porozmawiania z nauczycielm, żeby dziecka nie męczył i zbyt dużo nie wymagał….
Tricky
22 września 2015 at 20:23Rozumiem, że rodzic może dziecka w domu nie zmuszać do nauki przedmiotu, który go nie interesuje, że wystarczą przeciętne oceny, nie muszą być najlepsze. Ale stwierdzenie: “porozmawiać z nauczycielem, żeby dziecka nie męczył, nie wymagał za dużo…” brzmi już bardzo niepedagogicznie. W wymaganiu od dziecka chodzi przecież o to, by nauczyć je, żeby zadania, które się przed nim stawia wykonywał tak dobrze jak potrafi. Chodzi o to, by nauczyć dziecka sumienności, dokładności, wkładania serca w to co się robi. Takie postawy zaszczepia się w dzieciach od najmłodszych lat. Bo kiedy to dziecko stanie się dorosłym będzie miało przecież pracę, będzie miało swój dom, dzieci, będzie odpowiedzialne za jakieś zadania. I chyba chcielibyśmy by ten dorosły wykonywał swoje zadania uważnie, profesjonalnie, starannie. A nie byle jak. Bo przecież od dziecka mówiono mu, że nie musi, że nie trzeba od niego wymagać, że można to zrobić byle jak.
Radek
26 października 2015 at 15:01Prawie dobrze powiedziałeś: “W wymaganiu od dziecka chodzi przecież o to, by nauczyć je, żeby zadania, które się przed nim stawia wykonywał tak dobrze jak potrafi.” Mam tylko jedno zastrzeżenie – nie powinno być “które się przed nim stawia” lecz “których się podejmuje”.
Ta drobna zmiana diametralnie zmienia metody, które zastosujesz w wychowaniu. Pozwoli na to, żebyś wspierał swoje dzieci a nie narzucał mu siłą swoje priorytety. Zapewniam Cię, że jeśli go wytresujesz, żeby skrupulatnie wypełniał Twoje polecenia to nie będzie sam potrafił myśleć i decydować. I rodzinę założy w wieku 35 lat, chyba, że wcześniej zaliczy wpadkę i ożeni się z dziewczyną po to, żeby się później rozwieść. Ale może też nie będzie miał wystarczająco samozaparcia żeby się rozwieść, bo to przecież byłoby społecznie napiętnowane (a nauczył się w dzieciństwie, że trzeba robić to, czego inni od niego oczekują bo inaczej spotka go kara) i zostanie tyranem, który wylewa własne frustracje na żonie i dzieciach.
Ale zgodzę się z Tobą, że pójść do nauczyciela i powiedzieć, żeby mniej wymagał to też poroniony pomysł. Dlatego ja wypisałem moje dzieci z publicznego systemu edukacji, bo nie ma on nic wspólnego z kształtowaniem zdrowych psychicznie, wrażliwych i rozwiniętych ludzi. 🙂
gaba3
23 października 2016 at 18:32Nie wymagać “zbyt dużo” – to ile jest “dużo”? I kto to ma oceniać?
ADAM
8 lipca 2015 at 10:35Odp. do marrtee;
Artykuł ten jest po to, żeby sobie parę rzeczy PRZEMYŚLEĆ. Podejść REFLEKSYJNIE i wypracować swoje własne sposoby. To nie jest instrukcja na każdy przypadek. Myślenie i następujące po nim działanie rozwija. To jest nasza własna praca, za którą sami odpowiadamy.
W sprawach wychowania nie dostaniesz gotowych instrukcji, żeby w razie porażki można powiedzieć: to nie moja wina.
Ja jednak dam Ci instukcję. Oto ona: ZMIEŃ SWOJE NASTAWIENIE. Do otaczającego Cię świata. I wszystko stanie się proste. 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Adam
Marta
22 września 2015 at 06:59Adamie – pięknie to napisałeś. U mnie właśnie tak było. Stopniowo zmieniałam się, po czym po jakimś czasie odkrywałam swoje dziecko na nowo. Okazało się, że nie muszę niczego wymuszać. Moja córka sama chce się rozwijać. Mam może łatwiej, bo moje dziecię jest w edukacji domowej, jednak moim zdaniem w każdej opcji nalezy zaufać. Oczywiście czuwać, nie zostawiać samemu sobie, ale naprawdę dać szansę… 🙂
Slawol
12 lutego 2020 at 21:03Adam ile Ty masz lat? Chyba Ty sam potrzebujesz jeszcze dojrzec i przemyslec to co napisales. Wychowanie dziecka wymaga pewnych wskazowek a nie robta co chceta zaleznie od dziecka. Wiadomo, sa przypadki odbiegajace od normy, ale mowa tu ogolnie o metodzie wychowywania, i ten nowy sposob (nie znaczy absolutnie, ze lepszy) przeszedl do nas z zachodu i nagle wszyscy sie na to rzucaja? Sam przemysl to.