Późny wieczór kilka lat temu. Nasza dwuletnia córeczka, od jakiegoś czasu przeziębiona, nagle zaczyna czuć się coraz gorzej. Temperatura rośnie, kaszel taki, że zaraz płuca wypluje, dziecko gaśnie w oczach. Szybka decyzja: jedziemy na SOR. W szpitalu doktor orzeka: zapalenie płuc, dziecko zostaje w szpitalu. Półprzytomna Zosia nie bardzo wie, co się dzieje, ale w nas, rodzicach, emocje aż kipią: strach o dziecko, współczucie w jego cierpieniu i ogromna niepewność jak zniesie pobyt w szpitalu. Na szczęście trafiamy do placówki, która nie wygania rodziców z oddziału. Rodzic może spędzać z dzieckiem całą dobę, jednak warunki są spartańskie: przy łóżku stoi ogrodowy rozkładany fotel, na którym za dnia można usiąść, a który w nocy służy jako łóżko. Poza tym mikroskopijna wspólna kuchnia, obok łazienka i tyle. Pobyt w szpitalu trwał dwa tygodnie. Zosia zniosła ten czas bardzo dzielnie. Jej mama wróciła do domu wymęczona, z workami pod oczami i z głębokim urazem do szpitala. Później dowiedzieliśmy się, że miała szczęście, bo inne szpitale w naszym mieście są jeszcze mniej przyjazne rodzicom.
Dla dziecka pobyt w szpitalu to ogromny stres wynikający z kilku czynników: po pierwsze utrata poczucia bezpieczeństwa spowodowana pobytem w zupełnie obcym, groźnym miejscu. Po drugie dziecko obawia się kłucia igłą i innych bolesnych zabiegów. Po trzecie dochodzi cierpienie spowodowane samą chorobą. Jeśli pozbawimy je wsparcia bliskiej osoby, bardzo często prowadzi to do syndromu stresu pourazowego. Wkrótce po opuszczeniu szpitala mogą pojawić się lęki nocne, nagłe ataki płaczu czy agresji, moczenie nocne. Powodem są tzw. flashbacki, czyli sytuacje, w których dziecko nagle przypomina sobie swój pobyt w szpitalu. Natomiast w dłuższej perspektywie skutki traumy mogą rozciągnąć się nawet na dorosłe życie dziecka, które straci zaufanie do ludzi, a świat będzie się mu jawił jako miejsce niebezpieczne i opresyjne. Dlatego obecność osoby bliskiej w czasie pobytu dziecka w szpitalu jest niezbędna.
Idealna sytuacja jest wtedy, gdy rodzice mogą wcześniej przygotować dziecko na pobyt w szpitalu – poprzez rozmowy, terapeutyczne książeczki czy przepracowanie różnych zabiegów na ulubionej lalce czy misiu. Jeśli dziecko znalazło się w szpitalu wskutek nagłego wypadku – rodzic również może zminimalizować stres poprzez wspomniane zabawy i lekturę, a po wyjściu ze szpitala – jeśli pojawią się objawy stresu – warto skonsultować się z psychologiem, który podpowie, jak zareagować. Widzimy więc jak istotna jest rola rodzica w czasie ciężkiej choroby dziecka. Niestety jeśli rodzic sam jest zestresowany, to podświadomie przenosi swoje emocje na psychikę dziecka i wzmacnia jego własny stres. A jaka jest rzeczywistość polskich szpitali?
Ustawa o prawach pacjenta mówi, że pacjent ma prawo do dodatkowej opieki pielęgnacyjnej sprawowanej przez osobę bliską lub inną osobę wskazaną przez pacjenta. Pobyt opiekuna przy dziecku podlega ograniczeniom w przypadku zagrożenia epidemiologicznego, bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów lub z uwagi na możliwości organizacyjne placówki. A więc szpitale powinny zapewnić rodzicom możliwość przebywania z dzieckiem, jednak nie mają obowiązku zadbania o jego komfort. Efekt? Rozkładany fotel, który dostała moja żona, okazał się luksusem. Normą są zwykłe, drewniane krzesła, na których rodzic przesiaduje noce, niektóre oddziały pozwalają rozłożyć pod łóżkiem karimatę. Część szpitali proponuje płatny nocleg w przyszpitalnych hotelikach, co jest oczywiście lepsze niż nic. Sęk w tym, że rodzic powinien być przy dziecku całą dobę. Wyobraźmy sobie lęk dziecka, które budzi się w nocy, a przy nim nie ma mamy ani taty. Czy pielęgniarka będzie miała ochotę uspokoić zapłakanego, przerażonego małego pacjenta? A co będzie, gdy w drugiej sali przebudzi się kolejne dziecko?
Obecność rodzica może być dla personelu medycznego dużą pomocą: o ile łatwiej jest np. założyć dziecku wenflon, gdy pielęgniarkę wspiera mama! Tymczasem szpitale, które nie życzą sobie obecności rodziców, tłumaczą się tym, że rodzice przeszkadzają w zabiegach, albo że po prostu bałaganią i wchodzą w drogę. Prawdą też jest, że duża część polskich szpitali to stare budynki, w których nie ma miejsca na osobne łóżko dla rodzica przy łóżeczku dziecka. Personel stojąc przed dylematem: albo łóżko dla mamy, albo dla innego małego pacjenta, wybiera to drugie. Doświadczenie pokazuje jednak, że wszystko zależy od dobrej woli personelu. Są na szczęście przykłady placówek medycznych, które wspaniale współpracują z rodzicami pomimo nie najlepszych warunków lokalowych. W innych rodzice muszą zmagać się z mrukliwym lekarzem i opryskliwymi pielęgniarkami.
Leczenie to nie tylko naprawianie ciała. Ratowanie życia i zdrowia nie powinno prowadzić do ran w psychice. Chora dusza kiedyś znów wpłynie na ciało, które zapadnie na kolejną chorobę. Psyche i soma to naczynia połączone. W przypadku dzieci powinno się o tym pamiętać w dwójnasób.
c
Autor: Wojciech Musiał
p.s.
Po powrocie ze szpitala w nasze ręce trafiła książeczka “Zuzia w szpitalu” z popularnej serii wydawnictwa Media Rodzina. W niej historia dziewczynki ze złamaną nogą, której przez cały pobyt w szpitalu towarzyszyła mama. Bo łóżko dla rodzica było tam taką samą oczywistością, jak inne wyposażenie medyczne. Nasza Zosia tę historię uwielbia. Dla nas, rodziców, smakuje bardzo gorzko.
c
c
Zdjęcia: Media Rodzina, Christiaan Tiebert, Jean-Pierre G., saritarobinson, Peas, Rachel Gardner, Dirk Houbrechts
Discover more from Juniorowo
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Twój komentarz może być pierwszy