– Gaszę światło – uprzedzam moje dzieci po sesji wieczornego czytania. Czekam jeszcze chwilę, żeby Junior doczytał do końca. Do końca rozdziału, strony, albo zdania, ale musi być do końca. Nasze wieczorne sesje z książkami jakiś czas temu jeszcze wspólne, teraz wyglądają tak, że ja czytam na głos Małej, a Junior na łóżku obok czyta swoje. Dziesięciolatek się wyemancypował czytelniczo.
No więc czekam minutę, jednak Junior wciąż smaruje paluchem po ekranie swojego Kindla, jakby nie słyszał ostrzeżenia.
– Gaszę! – powtarzam więc dobitniej.
Junior coś gulgocze niezrozumiale znad czytnika.
No to zgasiłam. Tyle że Junior ma czytnik w wersji wypasionej, z podświetlanym ekranem, więc mogę sobie gasić, a on i tak czyta dalej. Fuknęłam zatem na dziecię pogrążone w lekturze, zrzędząc coś o późnej godzinie, porannym wstawaniu i że jutro też może sobie czytać.
– Mamo, ale ta książka jest g-e-n-i-a-l-n-a! Sama zobaczysz! Jak ją zaczniesz czytać, to się przekonasz, że nie było o co się złościć.
Kilka dni później faktycznie się przekonałam.
Poppy Pym wychowuje się w cyrku. Cyrkowa ekipa jest jej całym światem i razem tworzą wspaniałą rodzinę. Przychodzi jednak czas, kiedy cyrkowcy zdają sobie sprawę, że Poppy, choć szczęśliwa z nimi, potrzebuje czegoś więcej. Postanawiają więc posłać dziewczynkę do szkoły. Ten pomysł nie budzi zachwytu Poppy. Uważa, że w swojej cyrkowej rodzinie ma wszystko, czego potrzebuje – do szczęścia, do życia, do rozwoju. Poza tym szkoła – nieznany świat, nieznani ludzie – budzi w niej wiele obaw. Szkoła jest nudna. Wszyscy tak twierdzą. A co z innymi dziećmi? Pewnie pomyślą, że jesteś dziwadłem. Nie pasujesz do nich – mówi głos w jej głowie. – A co będzie, jeśli nikt mnie nie polubi?
Chociaż z drugiej strony… Folder informacyjny szkoły wygląda ciekawie. I to zdjęcie biblioteki! Poppy – miłośniczka czytania – musi przyznać, że to fascynujące – Nawet nie przypuszczałam, że na świecie istnieje tyle książek.
Poppy Pym jest uosobieniem pierwszoklasisty. Oraz czwartoklasisty. W ogóle juniora mierzącego się z dużą zmianą – a tym właśnie jest pójście do szkoły ale też rozpoczęcie czwartej klasy – nowego etapu edukacyjnego. Poppy Pym bardzo sugestywnie przedstawia wszystko, czego dzieci obawiają się, kiedy czeka ich Coś Nowego, opowiada wprost o uczuciach, jakie towarzyszą dzieciom mierzącym się z wielkim wyzwaniem – wkroczeniem w nowy etap życia, w nową rzeczywistość. Obudziłam się z uczuciem, jakby w moim brzuchu galopował tabun dzikich koni. Obawiałam się poznawania nowych ludzi, w dodatku miałam zostać z tym całkiem sama. Nigdy wcześniej tak nie było.
Pierwsze chwile w szkole wcale nie wymazują obaw Poppy. Trudno jej odnaleźć się w świecie nowych reguł, nie wie, jak się zachować, jak trafić do klasy… To, czego nauczyła się do tej pory, w swoim cyrkowym życiu wydaje się zupełnie nieprzydatne, a szkolna rzeczywistość zupełnie niezrozumiała. Dlaczego nie wolno jeść w klasie, nawet jeśli ktoś jest bardzo głodny? Dlaczego trzeba nosić mundurek? Dlaczego na śniadanie są płatki i jajecznica z tostem, a nie – jak w cyrku – żelki, precle i małe pączuszki? (Jajka?! Na ŚNIADANIE?! – dziwi się Poppy). Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z kozami i karnymi linijkami. Przed dwoma dniami nawet nie słyszałam o czymś takim, jak nagany, a teraz taką dostałam, bo nie mam bladego pojęcia, co robię.
Stopniowo jednak Poppy Pym poznaje i oswaja nową rzeczywistość. Co najważniejsze – zyskuje dwójkę oddanych przyjaciół, a z przyjaciółmi zawsze jest raźniej i łatwiej, choćby nie wiem co. Kip i Ingrid nie wzięli mnie za dziwadło. Nawet uważali, że moje cyrkowe umiejętności są czymś wyjątkowym i chcieli brać w tym udział. No i szkoła okazuje się wcale nie taka nudna i sztywna. Kiedy Poppy, Kip i Ingrid wikłają się w zagadkową aferę, nieco kryminalną, trochę historyczną i baaaardzo tajemniczą, wydarzenia płyną wartko, nie ma czasu na nudę. Przychodzi więc taki moment kiedy: Zrozumiałam, że istnieje szansa na to, żebym mogła stać się częścią tej ogromnej, strasznej szkoły. Ta myśl przeszła przeze mnie jak ciepła fala przypływu. Po porcji przygód, które Poppy przeżywa w szkole z przyjaciółmi, w końcu pojawia się myśl: Kilka tygodni temu pomysł przyjścia do Saint Smithen’s był najgorszą rzeczą na świecie, ale teraz myśl, że mogliby mnie odesłać, była nie do zniesienia. Znalazłam prawdziwych przyjaciół i ze zdziwieniem zdałam sobie sprawę, że szkoła podoba mi się bardziej, niż wcześniej mi się wydawało.
Rozumiem już, dlaczego mój syn nie mógł oderwać się od lektury. Wartka akcja, przygody i tajemnice i równocześnie narracja pełna zrozumienia dla dziecięcych emocji. Poppy Pym opowiada nie tylko o sobie, ale też o tym, co czuje wielu juniorów, którzy sięgną po tę książkę. Poppy jest rzeczniczką dziecięcych emocji – i jeśli rodzice zdecydują się zajrzeć do tej książki, zobaczą w niej to, co czują ich dzieci. Warto.
Tym, którzy lubią słuchać książek polecam wersję audiobookową Poppy Pym i klątwy faraona. Dziewczęcy głos Joanny Pach-Żbikowskiej podkreśla pamiętnikowy charakter tej opowieści. My kilka tygodni, po lekturze wersji e-bookowej, z przyjemnością wróciliśmy do Poppy, słuchając audiobooka w drodze do szkoły i z powrotem.
c
Poppy Pym i klątwa faraona
autorka: Laura Wood
książka: Wydawnictwo Wilga
audiobook: Biblioteka Akustyczna
Książka zwyciężyła w konkursie Montegrappa Prize for New Children’s Writing.
c
c
poleca: Elżbieta Manthey
Twój komentarz może być pierwszy