Pozwólmy dzieciom przywitać nowy rok. Pozwólmy im zarwać tę noc, pozwólmy im rozszaleć się do granic ich możliwości. Niech skaczą, tańczą, śpiewają. Niech piszczą z ekscytacji i broją ile wlezie. Niech doświadczą tego, co wyczuwały od samego rana – że Sylwester jest dniem zupełnie wyjątkowym, kompletnie innym od pozostałych trzystu sześćdziesięciu czterech. Niech obejrzą razem z nami pokaz fajerwerków. Niech najedzą się i napiją (soczków) po korek. A nawet coli niech się napiją. Niech szaleją do drugiej, trzeciej, albo i czwartej nad ranem, a następnego dnia niech śpią do południa, a potem leniwie dochodzą do siebie przez resztę dnia. Krótko mówiąc pozwólmy dzieciom na dokładnie to samo, na co pozwalamy sobie.

Jest takie zdanie Janusza Korczaka, które, mam wrażenie, doskonale pasuje do ostatniego dnia w roku:

Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia.

Dzieci doskonale wyczuwają wyjątkowość Sylwestra. Jedynego dnia w całym roku, w którym najwięcej dzieje się nie za dnia, ale w nocy. Oczywiście nie wszystkie rodziny świętują. Wielu z nas woli spędzić go w ciszy, czy wręcz potraktować jak każdy inny dzień. Ale nawet wtedy – przez zaprzeczenie – podkreślamy jego wyjątkowość.

I teraz wyobraźmy sobie, że po wszystkich przygotowaniach do wieczornej zabawy: szykowaniu strojów i fryzur, gotowaniu potraw, szykowaniu stołu na przyjście zaproszonych gości lub siebie samych na wyjście, że po tym wszystkim oświadczamy naszym dzieciom tonem nie znoszącym sprzeciwu: A teraz marsz do łóżek!

Albo: My idziemy na zabawę, a wami zajmie się babcia.

Uuuuuuu… niefajnie, prawda? Wyobraźmy sobie, że to nas ktoś stawia w takiej sytuacji. Najpierw szykuje się do świetnej zabawy, a potem mówi: ale wy nie idziecie, nie jesteście zaproszeni. Zajmijcie się swoimi sprawami i pozwólcie nam na szampańską zabawę. Bez was będzie o wiele lepsza!

Jak byście się poczuli? Jak czuje się dziecko, które słyszy od swoich ukochanych rodziców taki komunikat?

Nie twierdzę, że dzieci powinny brać udział w każdej dorosłej zabawie. Rodzice mają prawo wyrwać się raz na jakiś czas i spędzić dorosły wieczór. Ale namawiam, by w Sylwestra pozwolić im na spróbowanie zakazanego owocu. Korzyści jest kilka:

Dzieci poczują się pełnoprawnymi członkami rodziny, traktowanymi serio, a nie z pobłażaniem.

To jest okazja do wpojenia im wzorców dobrej zabawy, cokolwiek to dla nas znaczy. Można im pokazać, że taniec jest świetną rozrywką, lub że można się znakomicie bawić rozmawiając o życiu przy kuchennym stole. Można im pokazać, że „alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w największych ilościach”, a jeśli zdarzy się nam odrobinę przesadzić, to też może być świetna lekcja poglądowa.

Można oswoić dzieci z fajerwerkami i nauczyć, że – jak każde narzędzie – używane rozsądnie mogą dostarczyć świetnej zabawy.

Gdy dzieci będą wiedziały, jak dorośli bawią się na imprezach, łatwiej puszczą nas na kolejne bale i prywatki.

I – last but not least – gdy zarwą noc, to pozwolą nam pospać do południa, a nie obudzą się (i nas) o siódmej trzydzieści.

Ważne tylko, byśmy z nimi o tym wszystkim porozmawiali. Że ta noc jest wyjątkowa, więc i dla nich robimy wyjątek.

I jeszcze jedna korzyść, tym razem dla rodziców: budowanie zaufania do własnych dzieci. W czasie sylwestrowej zabawy rok czy dwa lata temu, nasz syn podszedł do mnie tuż po północy i – choć chwilę wcześniej skakał pod sufit z ekscytacji – pociągnął mnie za rękaw mówiąc: Wiesz, tato, poczułem się zmęczony. Idę spać, dobranoc.

Po czym samodzielnie się umył, położył i zasnął bez niczyjej pomocy.

 

foto: Pixabay


Discover more from Juniorowo

Subscribe to get the latest posts sent to your email.