Dojrzewanie jest ogromnym wyzwaniem. To wielka zmiana w życiu, złożona z wielu codziennych zmian, zaskoczeń, spotykania nieznanego. Dodatkowo pandemia spowodowała bardzo dużą reorganizację życia – kolejną ogromną zmianę, z którą wszyscy musieliśmy się zmierzyć. Nastolatki muszą więc mierzyć się z dwiema zmianami: naturalnym procesem dojrzewania, zmiany samego siebie i swoich relacji ze światem oraz ze zmianą związaną z pandemią i lockdownami. Do tego dochodzą też zmiany ekonomiczne (inflacja) i społeczno-polityczne (wojna w Ukrainie), które młodzi ludzie doskonale odczytują i czują. A zmiana jest zawsze trudnym i stresującym procesem.

Pandemia uderzyła w nastolatki

W okresie dojrzewania młodzi ludzie intensywnie budują swoje kontakty społeczne, uczą się bycia w grupie innej i większej niż rodzina, uczą się samodzielności w świecie. To naturalny proces, który pandemia zakłóciła zatrzymując nastolatki w domach. Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że młodzi ludzie z powodu pandemii mają „przerwę w życiu”. 

Po powrocie z lokdownów muszą od nowa znaleźć miejsce w swojej grupie. Po powrocie do szkoły rzeczywistość okazuje się inna niż była, kiedy lockdown się zaczynał. Praca, jaką młodzi ludzie włożyli wcześniej w budowanie swojej pozycji społecznej, swoich umiejętności społecznych, relacji – właściwie wymaga powtórzenia, tylko już w trudniejszych warunkach, z większymi obciążeniami własnymi i środowiska. Do tego dochodzi lęk społeczny, który jest naturalny w wieku nastoletnim, i który też nie ułatwia życia. 

„Młodzi ludzie, z którymi rozmawiam w moim gabinecie często mówią, że są z tym sami. Już mają naście lat i wymaga się od nich pewnej samodzielności i odpowiedzialności, a oni nie bardzo wiedzą, jak się w tym wszystkim odnaleźć” – mówiła psycholog Marta Szydłowska w rozmowie Juniorowa (link do całego nagrania u dołu artykułu). W pandemicznej i postpandemicznej rzeczywistości trudno się odnaleźć wielu dorosłym – bardziej doświadczonym niż nastolatki. Nie powinno nas więc dziwić, że nastolatki są zupełnie rozbite i pogubione. Potrzebują wsparcia chyba bardziej, niż kiedykolwiek. Jak je wspierać?

Jeszcze trochę dziecko, już trochę dorosły

Okres dojrzewania to proces, który trwa kilka lat. W tym czasie młodzi ludzie są jeszcze trochę dziećmi i już trochę dorosłymi. Są w procesie zmiany. Od nas potrzebują, byśmy dostrzegli ten dualizm, czasem nawet rozdarcie, czasem mieszankę potrzeb. My zaś, żeby dawać im adekwatne wsparcie, musimy nadążyć za tą zmianą. Nie sprawdzą się już sposoby postępowania, które działały do tej pory, ale jest też za wcześnie, by traktować nastolatka jak zupełnie dorosłego człowieka, od którego można wymagać odpowiedzialności, planowania, obowiązkowości itd. Czasami, kiedy widzimy, że nasze dziecko już przestaje być dzieckiem, dojrzewa, zmienia się, próbujemy „przeskoczyć” w komunikacji z nim i oczekiwaniach wobec niego od razu do poziomu dorosłego. Nastolatek nie jest jeszcze gotowy, by sprostać naszym oczekiwaniom, co nas rozczarowuje i złości. Powinniśmy uświadomić sobie, że proces stawania się dorosłym, proces dojrzewania trwa kilka lat i wymaga czasu. Nasz nastolatek stanie się odpowiedzialny, mądry, umiejący zadbać o siebie, swój pokój, a nawet o dom, rozsądny… ale nie stanie się to natychmiast, a nawet nie w ciągu kilku tygodni. Od momentu, kiedy nasze nastoletnie dziecko osiągnie wzrost i sylwetkę dorosłego człowieka, minie jeszcze sporo czasu aż rozwój jego mózgu dogoni rozwój ciała.

Nastolatki bardzo często mówią „Nikt mnie nie rozumie”. Przyjrzyjmy się, jak komunikujemy się z dorastającymi dziećmi. Czy pamiętamy o tym, że one są wciąż trochę dziećmi, czy też stawiamy przed nimi wymagania, jak przed dorosłymi? „Posprzątaj swój pokój” może być dla nastolatka wciąż za szerokim pojęciem. Jeśli powiemy „ułóż książki z podłogi na półki” to może być bardziej zrozumiałe. I nie irytujmy się, że to już taki duży chłopak, taka dorosła dziewczyna, a nie rozumie, co to znaczy utrzymać porządek w pokoju. Dojrzewanie to jest proces, w dodatku nierównomierny – pewne umiejętności i potrzeby rozwijają się szybciej, inne wolniej. Jeśli do tej pory to my robiliśmy dziecku śniadanie, to nie oczekujmy, że z dnia na dzień ono przejmie ten obowiązek i od razu będzie umiało robić to idealnie. 

To, czego na pewno potrzebują nastolatki, to naszego zrozumienia i adekwatnych oczekiwań. Również naszej wiedzy o tym, jak przebiega dojrzewanie, czego można się spodziewać, jakie procesy zachodzą w tym czasie nie tylko w ciele, ale też w mózgu, który przechodzi generalną przebudowę. Ta przebudowa sprawia, że pojawiają się problemy z koncentracją, powolność w działaniu, zmęczenie, czasami mamy wrażenie, że nastoletnie dziecko rozumie mniej niż rok wcześniej. Dziwi nas to, bo widzimy, że nasze dziecko urosło, rozwinęło się fizycznie, więc spodziewamy się, że nastąpił też taki liniowy rozwój wszelkich umiejętności i wiedzy. Spodziewamy się, że takie „duże” dziecko już będzie umiało posprzątać, ugotować, pamiętać o wszystkich swoich obowiązkach, a nawet wyjść z inicjatywą, że coś zrobi w domu. Tymczasem tego, co dzieje się w mózgu nie widzimy, a tam w okresie dojrzewania „trwa remont” i dla nastolatka nasze oczekiwanie tego, co nazywamy samodzielnością, inicjatywą, odpowiedzialnością – to mogą być oczekiwania chwilowo na wyrost. Można powiedzieć, że mózg nastolatka w tym okresie jest skoncentrowany na własnej przebudowie, dlatego często nie może skupić się na sprawnym wykonywaniu innych zadań.

„Nastolatki potrzebują, żebyśmy zauważyli, że jeszcze nie są do końca dorośli. Nie lubią, kiedy mówi się o nich „dzieci”, ale 12-latek, a nawet 17-latek to jest jeszcze trochę dziecko, które potrzebuje od nas zainteresowania, zrozumienia, choć niekoniecznie podsuwania rozwiązań. Potrzebuje zauważenia – rodzica, który pyta z zainteresowaniem „jak ci minął dzień, jak jest w szkole, co się wydarzyło, co się zmieniło”- mówi Marta Szydłowska. 

Przez doświadczenie (a nie dobre rady) do wiedzy

Bardziej niż dawania rad, nastolatki potrzebują wysłuchania, obecności rodzica. Tylko tyle, bez podsuwania wskazówek i rozwiązań. To dla nas niełatwe, kiedy widzimy, jak nasze dziecko boryka się z sytuacją, dla której my znamy już skuteczne rozwiązanie. Chcielibyśmy dać dziecku gotową instrukcję, żeby się nie męczyło. Chcemy jak najlepiej. Tymczasem nastolatek odrzuca nasze dobre rady, denerwuje się naszym doradztwem, potem my się denerwujemy, że jest tak oślo uparty i nie chce pomocy. I obie strony są nieszczęśliwe. Tymczasem nastolatek najczęściej potrzebuje, żebyśmy go wysłuchali. Czasem, żebyśmy nazwali jego emocje. Czasem, żebyśmy przytulili i okazali empatię. Jeśli będzie potrzebował rad czy wskazówek i bedzie gotowy je przyjąć – powie nam o tym.

Nastolatki muszą doświadczać. Bez doświadczania, bez popełniania błędów i wyciągania wniosków, bez ponoszenia konsekwencji swoich działań i decyzji, trudno jest osiągnąć dojrzałość. Nie wystarczy tego wszystkiego przegadać, dojrzewanie potrzebuje doświadczania.

Ile swobody, ile granic

Do tego zdobywania doświadczeń potrzebują swobody i przestrzeni. I chyba natrudniejszym rodzicielskim zadaniem jest znajdowanie równowagi pomiędzy byciem blisko, stawianiem granic, troszczeniem się (bo to jeszcze trochę dziecko), a zrobieniem miejsca na swobodę, samodzielność, na doświadczanie.

„Z pewnością każdy nastolatek ma tu inne potrzeby i każdy system rodzinny inaczej tu zadziała” – podkreśla Marta Szydłowska. – To, co może nam pomóc to przypomnienie sobie, jak to było, kiedy sami byliśmy nastolatkami, jak wtedy funkcjonowaliśmy, co przeżywaliśmy”. 

Warto też przyjrzeć się, jak często nasze dzieci podlegają kontroli czy monitorowaniu – jak często słyszą  „zadzwoń jak dojedziesz”, „włącz śledzenie lokalizacji, żebym wiedział, gdzie jesteś”, „zamelduj się, jak odrobisz lekcje”, „daj znać, jak przygotujesz sobie obiad”. Jak często zaglądamy do dziennika elektronicznego i jak bardzo pilnujemy ocen. Przyjrzyjmy się, jak się komunikujemy w domu – czy to jest rodzaj instruktażu, poleceń, czy dialogu? Zastanówmy się, jak postrzegamy nasze nastoletnie dziecko – jako wciąż nie spełniające naszych oczekiwań, jako kogoś, komu nieustannie czegoś brakuje do doskonałości, czy jako kogoś z potencjałem, kogoś, kto zdobywa doświadczenie i wyciąga wnioski? Czy postrzegamy nasze dziecko jako osobę, której możemy zaufać? Czy myślimy o tym, jak wiele już nasze dziecko potrafi, jak wiele wiedzy o życiu już mu przekazaliśmy? 

Nastolatek bardzo potrzebuje autonomii. Chce podejmować własne decyzje, stanowić sam o sobie, próbować. I tak długo, jak to nie zagraża jego życiu i zdrowiu, warto dać mu na to przestrzeń. Nawet jeśli próbowanie będzie się wiązało z popełnianiem błędów, a właściwie: zwłaszcza, kiedy prowadzi do błędów i wyciągania z nich wniosków – wspierajmy nastolatka naszą akceptacją i zrozumieniem, pomagajmy kiedy tego potrzebuje, rozmawiajmy o doświadczeniach z życzliwością. Granice, jakie ustanawiamy mają za zadanie uchronić dziecko przed szkodą na zdrowiu czy przed zagrożeniem życia, ale nie powinny chronić przed popełnianiem błędów. To autonomia pozwala się rozwijać i przechodzić do kolejnych etapów rozwoju. Nasze zadanie to umieć odróżnić to, co jest naprawdę zagrażające, od tego, co może budzi lęk w nas samych, ale dla nastolatka nie stanowi rzeczywistego niebezpieczeństwa.

To nie jest nowe dziecko

My, rodzice, trochę się boimy wejścia naszych dzieci w wiek dojrzewania. To może wynikać z naszych własnych doświadczeń, może z tego, że wciąż słyszymy, jak trudno jest poradzić sobie z nastolatkiem, a może nasze obawy wynikają z tego, jaki świat widzimy dookoła – niepewny, zagrażający, budzący obawy – i martwimy się, jak nasze dzieci poradzą sobie w nim. Nie wiemy, jak z tym nastolatkiem żyć, funkcjonować, co z nim zrobić, bo wszyscy dookoła mówią, że nastolatek to kosmita. A przecież to jest ten sam człowiek, z którym żyjemy od kilkunastu już lat. Tylko się zmienia, inaczej patrzy na świat, inaczej się komunikuje, ale te zmiany to też jest proces, one nie zachodzą z dnia na dzień. Wcale nie muszą nas zaskakiwać, jeśli będziemy uważni i otwarci na nasze dziecko, jeśli będziemy autentycznie nim zainteresowani. Oraz jeśli będziemy zmieniać się równolegle z nim. Dorastanie naszego dziecka oznacza, że i w nas zachodzą zmiany, my też dorastamy do kolejnego etapu życia. Może to tego najbardziej się boimy?

Relacje z naszymi dziećmi budujemy od ich narodzin. Nastolatek, który zaczyna dojrzewać nie jest jakimś nowym człowiekiem, który nagle się pojawił w naszym domu. Przez wszystkie wcześniejsze lata wypracowaliśmy jakieś relacje, poznaliśmy tego młodego człoweieka, pozwoliliśmy mu poznać nas. I te relacje będą procentowały w okresie dojrzewania. Będzie łatwiej, jeśli są bliskie, otwarte, pełne akceptacji, szacunku i zrozumienia. Jeśli takie nie są – nigdy nie jest za późno, by zacząć je tworzyć. Potrzeba cierpliwości, zaangażowania, czasem pokory, by odbudować relacje – przede wszystkim ze strony rodziców. To my odpowiadamy za jakość relacji z naszymi dziećmi.

Kiedy potrzebna jest pomoc psychologa?

Pandemia nasiliła wśród nastolatków takie zjawiska, z którymi sami rodzice nie mogą sobie poradzić. Depresja, zaburzenia odżywiania, myśli samobójcze, lęki… Nastolatki borykają się z różnymi problemami i w takiej sytuacji to, czego potrzebują od rodziców najbardziej, to uważność w obserwowaniu ich i znalezienie odpowiedniej fachowej pomocy. Co powinno wzbudzić naszą czujność? Każda zmiana zachowania – wycofanie z życia towarzyskiego, odcięcie kontaktów z rówieśnikami, zmiany w odżywianiu, utrzymujący się obniżony nastrój, problemy ze snem, spadek motywacji… Zmiana zachowania sygnalizuje, że coś się dzieje w życiu nastolatka. Jeśli nie jest chwilowa, warto się jej przyjrzeć, warto sięgnąć po profesjonalną pomoc.

Pomoc psychologa czy terapeuty warto postrzegać nie tylko jako pomoc w problemie, ale także jako pomoc w rozwoju. Nie dajmy się wplątać w tę narrację, w której do psychologa chodzą ci, z którymi coś jest nie tak. Z psychologiem warto się konsultować wtedy, kiedy trudno nam poradzić sobie z jakimiś problemami, ale też wtedy, kiedy chcemy radzić sobie lepiej niż dotychczas. Zajęcia rozwojowe, warsztaty dla nastolatków mają na celu wsparcie młodych ludzi w ich naturalnym choć trudnym procesie dojrzewania. Podobnie jak książki (polecamy szczególnie „Idź własną drogą. Jak żyć w zgodzie ze sobą i realizować marzenia dzięki technikom terapii ACT”). Korzystajmy z nich.

Obejrzyj rozmowę, na podstawie której powstał ten artykuł – znajdziesz w niej jeszcze więcej pomocnej wiedzy: