Wojtek zważył swoją córkę, Zosię z plecakiem szkolnym i bez. Z plecakiem 32,8 kg, bez plecaka 27 kg. A więc plecak waży 5,8 kg, a powinien 2,7 kg (10 procent wagi ciała). Przeciążone plecaki są powszechnym problemem, ale można go rozwiązać. Nie potrzeba do tego ważenia z udziałem pani minister, ani fleszy reporterskich aparatów. Potrzeba działania na poziomie każdej szkoły. Opowiem Wam, dlaczego moje dzieci nie mają przeciążonych plecaków.

Marysia jest drobną ośmiolatką, chodzi do trzeciej klasy. Kiedy niedawno podniosłam jej plecak i wydał mi się zbyt ciężki, poprosiłam, by zajrzała do środka i wyjęła z niego rzeczy, których nie potrzebuje nosić do szkoły. Po kilku minutach Marysia przybiegła do mnie i oznajmiła:

– Mamo, mój plecak jest pusty! Okazało się, że wszystko co w nim miałam może zostać w domu! Tylko trochę głupio nosić w plecaku samą śniadaniówkę.

Sama śniadaniówka? A gdzie zeszyty i podręczniki? Dlaczego Marysia nie nosi w szkolnym plecaku zeszytów, podręczników, piórnika? Bo nie potrzebuje ich w domu. Wszystkie szkolne sprawy zostają w szkole. W klasie Marysi nauczyciele nie zadają prac domowych, a jeśli to się zdarza, nie są to prace z wykorzystaniem zeszytu czy podręcznika. W domu – jeśli już coś jest zadane – dzieci mają przeczytać książkę (nie podręcznik), przygotować materiały do drzewa genealogicznego, wyszukać informacje w internecie, coś narysować lub rozwiązać zadania z matematyki online. W szkole każde dziecko oprócz szafki w szatni, ma swoją szafkę w klasie. Tam dzieci przechowują swoje szkolne przybory.

Tymon to szóstoklasista. Pracuje w domu znacznie więcej niż Marysia. Jednak rzadko zdarza się, by do pracy domowej potrzebował podręcznika (na niektórych przedmiotach jego klasa w ogóle nie korzysta z podręczników, nawet ich nie kupowaliśmy). Czasami, kiedy przygotowuje się do sprawdzianu z przyrody czy historii – owszem przynosi podręcznik ze szkoły. Ale jeden podręcznik nie obciąża jego pleców ponad miarę. Prace domowe, jakie zadawane są jego klasie zwykle nie wymagają też zeszytu – jeśli coś jest do napisania, dzieci mogą zrobić to na komputerze i wysłać nauczycielowi mailem, albo napisać na kartce, którą potem wkleją do zeszytu. Szkoła korzysta też z platform edukacyjnych online – matematycznej, językowych – gdzie uczniowie wykonują zadania. Doskonale zastępują zeszyty ćwiczeń, nic nie ważą, a w dodatku mają znacznie atrakcyjniejszą dla dzieci formę. Czasem zdarza się, że Tymon przynosi ćwiczenia do matematyki – są podzielone na kilka niezbyt grubych zeszytów, dzięki czemu nie trzeba nosić ciężkiej książki obejmującej całość materiału, tylko wybraną, aktualnie potrzebną część. Podobnie jak Marysia, Tymon także ma do dyspozycji w szkole szafkę w szatni oraz drugą, na książki i zeszyty – w klasie.

Moje dzieci codziennie chodzą do szkoły, jak tysiące innych dzieci w Polsce. Ale w ich plecakach znajdują się:

  • śniadaniówka,
  • kubek termiczny z ulubioną herbatą,
  • strój na w-f (bez butów, bo te zostają w szkole),
  • osobiste szpargały, które w każdej chwili można z plecaka wyjąć, jeśli okaże się zbyt ciężki.

Skoro Tymon i Marysia mogą nosić na plecach tak niewiele, to znaczy, że to możliwe, czyli inne dzieci w innych szkołach też by mogły. Przyglądam się problemowi ciężkich plecaków od dawna. Wnioski z moich obserwacji są takie, że da się zmniejszyć obciążenie szkolnych plecaków. Oto, co umożliwia odciążenie dziecięcych pleców:

  • rezygnacja z przynajmniej części zadań domowych (szczególnie w klasach I-III),
  • zadawanie do domu zdań, które nie wymagają podręcznika ani zeszytu,
  • wykorzystanie narzędzi online, internetowych platform edukacyjnych oraz komunikacji e-mail w zadaniach domowych,
  • korzystanie z e-podręczników,
  • zorganizowanie dzieciom szafek nie tylko w szatni, ale też w klasie, by mogły bezpiecznie zostawiać swoje rzeczy,
  • korzystanie z ćwiczeń podzielonych na części,
  • korzystanie z cienkich zeszytów (zamiast 60-kartkowego A4 niech będzie 32-kartkowy A5 – pisanie w mniejszych zeszytach nie przynosi szkody notatkom),
  • raz na jakiś czas (raczej raz na tydzień niż raz na semestr) przejrzenie zawartości plecaka i zostawienie w domu rzeczy, które nie są potrzebne w szkole.

To ostatnie należy do rodziców, reszta – zależy od szkoły. Ale i rodzice mogą tu coś zdziałać. Rozmawiajcie z nauczycielami, z dyrekcją, wykorzystajcie Radę Rodziców, proponujcie zmiany, sygnalizujcie problemy. Jeśli szkoła nie ma pieniędzy na szafki – włączcie się w pozyskiwanie środków. Podsuwajcie nauczycielom pomysły – wykorzystania platform edukacyjnych online, możliwości pisania prac domowych na komputerze i wysyłania mailem. Nie czekajcie na panią minister, która zważy plecaki Waszych dzieci. Idźcie do szkoły i proponujcie rozwiązania. Czy od razu zostaną zrealizowane? Czasami tak, czasami nie. Ale od samego ważenia plecaki na pewno nie staną się lżejsze.

 

foto: Designed by Freepik


Discover more from Juniorowo

Subscribe to get the latest posts sent to your email.